rozbawiając Boga
O mnie: 32 latka starająca się z mężem o nasze pierwsze dziecko. 5 lat razem, 3 lata po ślubie, rok od starań.
Czas starania się o dziecko: 13 miesięcy
Moja historia: od 4 lat zmagam się z hashimoto i hiperprolaktynemią jednak na szczęście dosyć szybko lekami udało się doprowadzić wyniki do pożądanych wartości. w dalszym ciągu jestem na lekach.
Moja historia nie będzie czysto medyczna, historie starań o TEN cud nigdy nie są czysto medyczne, wbrew pozorom są chyba bardziej emocjonalne niż medyczne.
nasze starania rozpoczęły w sierpniu 2017r.- miesiąc przed ślubem.w sumie to jestem hipokrytką, bo jako osoba wierząca i praktykująca świadomie podjęłam starania przed ślubem. czasami myślę, że to dlatego do tej pory się nie udaje, że ten na górze uciera mi nosa. Pomyślałam jednak, że to będzie krótka piłka... raz dwa i będę w ciąży, bo niby dlaczego ma być inaczej? Przecież to nic takiego.
Z każdym kolejnym miesiącem było już chyba tylko coraz gorzej. W listopadzie 2017 podwyższony marker ca125- wartość ok. 57. Pamiętam ten dzień jak dziś- usg i 8dc i płyn w zatoce Douglasa, który nie spodobał się doktorowi i to skierowanie na marker..... coś mi w głowie zaświeciło, że to chyba ma związek z nowotworem. Wracałam z laboratorium załamana, pamiętam- dzień był słoneczny a ja przeżywałam największą w świecie burzę z piorunami. I co dalej?? masa nerwów.... skoro ca125 podwyższony to trzeba poczytaj wujka google.... no tak albo endometrioza albo rak jajnika. Kolejne hasło w necie... TEST ROMA. Z moją psychiką nie czekałam zbyt długo. 14dc TEST ROMA... uff wynik ok, ca125 spadło poniżej normy. I co to znaczy ? Do dziś nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć... pewnie endometrioza, bo mam naprawdę dziwne objawy- i ten ciągły płyn w otrzewnej, który mam do dziś.
W listopadzie 2017 kolejne usg - bo przecież szukam przyczyny "czegoś", na pewno coś mi jest skoro nie jestem jeszcze w ciąży. Nogi przed lekarzem zaczynam rozkładać częściej niż przed mężem..... śmieszne ale prawdziwe :D I cóż...... polip endometrium i skierowanie do szpitala na histeroskopię. Przecież ja nigdy nie miałam narkozy, przecież ja tego nie przeżyję, na pewno mam jakąś ukrytą chorobę, w wyniku której narkoza coś pokomplikuje i zejdę z tego świata. Cała w nerwach, termin zabiegu wyznaczony.....idę do szpitala, psychicznie nastawiona, że DOSTANĘ NARKOZĘ. I co? I nic :D Kontrolne usg i tekst lekarza "pani idzie do domu, żadnego polipa tu nie ma" . Z perspektywy czasu żałuję, że jednak do zabiegu nie doszło. Mogliby jednak obejrzeć mnie od środka i może udałoby się wykryć jakieś nieprawidłowości.
Zamykam 2017 rok bez spełnionego marzenia, z garścią tabletek na każdy dzień i proszkami na owulację. Magnez przecież wydłuża fazę lutealną, a witamina b6 powoduje wzrost produkcji progesteronu, selen obniża przeciwciała, a cynk i witamina c wzmacniają odporność to jak mogłabym tego wszystkiego nie zażywać? Przecież piszą na forach " po trzech miesiącach picia inofemu zaszłam w ciążę", " po 2 miesiącach brania witaminy b6 mój progesteron skoczył", "selen zbił mi przeciwciała". Więc jak nie wierzyć? Przypuszczam, że kolejne będą zioła Ojca Sroki, Klimuszki i żel na plemniki CONCEIVE
W marcu udaję się do ginekologa z polecenia, który z resztą miał mi usuwać wspomnianego polipa. Lekarz wspaniały, naprawdę jest to jedyna osoba na dzień dzisiejszy, której ufam. Jakie zalecenia, cyt." ja wiem, że dla Pani każda miesiączka to żałoba, ale proszę skończyć z pomiarem temperatur, testami owulacyjnymi i obserwacją siebie" . No ok.. więc kończę z tym wszystkim. Od marca nie kontroluję owu i temperatury. Dla męża zalecenie- badanie nasienia. Strach w oczach, bo jak wysłać faceta na badania? Przecież to jest zamach na męskie ego. Facet może nie mieć głowy, ręki, oka, ale podważanie jego funkcji prokreacyjnych to już szczyt chamstwa. Minęła chwila zanim udało się doprowadzić go do kliniki. Ileż to kobieta musi się nagłowić, objąć taktykę, podnosić go na duchu, wpajać sobie pozytywne myślenie..... i nie zwariować.
W maju 2018 badania nasienia. Chyba nie jest źle. Jednak co to są te liczne agregacje? Nikt nic nie mówi konkretnego. Żywotność ok 4% poniżej normy i lekko ponad normę lepkość, morfologia 6%.. czy to ma wpływ? Teraz kolejny krok- jak namówić męża na wizytę u androloga? W końcu się udaje, idziemy razem do ginekologo-andrologo-endokrynologa :D Nigdy nie zapomnę miny mego męża, który obrósł w pióra, po słowach lekarza " po lekkiej suplementacji to pan spokojnie może być dawcą... 477mln plemników? Proszę Pana takie wyniki w Polsce się już prawie nie zdarzają. Takie wyniki to Rosjanie mają". Żaden lekarz nigdy mnie tak nie rozbawił. Wracamy do domu, mąż dumny, ja myślę, że w takim razie to jednak ze mną jest coś nie tak.
W tym samym miesiącu rozpoczęliśmy suplementację męża- duże dawki witaminy C, l karnityny, koenzym q10 itd itd. Wiemy, że czeka nas powtórka z badania.
W lipu przeżyłam jeden z gorszych dni w moim życiu. Koleżanka z biurka obok w pracy, która rzekomo absolutnie się nie starała, przynosi L4 i radosną nowinę. Czarno przed oczami, omdlenie, masakra, chcę zniknąć.... nie to niech ona zniknie, niech już sobie idzie, nienawidzę jej i tego wszystkiego. Nie kryję tego... tak jest , nienawidzę i myślę ze wiele z nas starających się pała uczuciem nienawiści do "ciężarówek". Dlaczego ona zaszła? Przecież nie chciała. Nie chcę na nią patrzeć, nie chcę jej uścisków na pożegnanie i życzenia dla mnie stanu błogosławionego. Jedynym moim życzeniem teraz jest to , aby już sobie poszła i nigdy tu nie wróciła. To był pierwszy moment tak silny w moim życiu, w którym zwątpiłam w Boga i chyba we wszystkich naokoło, w siebie też. Ta sytuacja uświadomiła mi, że będę w stanie odwrócić się od wszystkich, aby tylko nie cierpieć. Będę w stanie odwrócić się od siostry, która niebawem wychodzi za mąż i wiem, że jej się uda osiągnąć cel. To straszne, ale tak będzie. Najbardziej jednak boję się tego, że będę kiedyś w stanie odwrócić się od męża, że zacznę go obwiniać, bo to ja przecież zawsze bardziej chciałam, a on na pewno nie wie co ja przeżywam. To będzie największą porażką naszego życia.... jeśli kiedykolwiek dojdzie do upadku naszego związku.
Na zalecenie mojej pani endokrynolog odważyłam się pójść do kliniki leczenia niepłodności. Mam mieszane uczucia, wychodziłam stamtąd chora , te plakaty "ZROBIĘ WSZYSTKO ABY BYĆ MATKĄ"..... hmmm czy ja zrobię wszystko? czy będę miała na to tyle siły i pieniędzy? Diagnostyka niepłodności jest przecież szeroka, ja mam to wszystko robić? Badania krwi, mutacje genetyczne, wrogi śluz. Dobił mnie widok tych par siedzących, czekających na ten cud. Niektórzy totalnie zmęczeni już, nie wpływa to dobrze na moją psychikę, egoistka ze mnie- ja mam przechodzić to samo? Dlaczego tak jest? Lekarka mnie totalnie dobiła"progesteron 9- to w sumie nie wiadomo czy w ogóle ma Pani owulacje" Monitoring -owulacja jednak jest. Dostałam Besins w dniach 17-25dc. Już wiem, że jeśli kiedy mi się uda, to będę źle to znosić. Fatalne skutki mam po tym progesteronie. Chodzę jak pijana, od ściany do ściany, mdłości, a najgorsze, że jak plamiłam na brązowo tak nadal plamię.
Wrzesień-jestem po badaniu drożności ( wynik ok...uf) i drugi cykl na progesteronie. Dzis 26dc, od 3 dni brązowe plamienia, cycki nietypowo przestały boleć 4 dni temu-o co tu chodzi? zawsze bolały do pierwszych dni @ co dalej? Jeszcze mam resztki nadziei na ten cykl, ale wpadam już w jakąś pętlę beznadziejności. Jak głupia każdego dnia robię test ciążowy tylko po co? Jak przestać się nakręcać? W sumie naprawdę mam to wszystko powoli gdzieś. Czy ja muszę mieć dziecko? Może nie jest mi to pisane. Jedyna rzeczą, na którą czekam teraz jest dzień 10.09. czyli początek naszego urlopu
Moje emocje: smutna, sfrustrowana, wsciekła, obojetna
To znaczy, że na urlopie będziecie mogli już coś majstrować :) Co do opisu wyżej.. ehh też czuję coś na wzór strasznej zazdrości do tych, którym się udało. Na tyle to we mnie siedzi, że nie jestem w stanie nawet czytać pamiętników, które kończą się przejściem na fioletową stronę. A wcześniej dawały mi nadzieję... No nic, każdy radzi sobie na swój sposób.. mam nadzieję, że nasz koszmar się wkrótce skończy :)
trzymam za nas kciuki.....wierzę w to że kobieta musi osiągnąć jakiś szczyt w tej nienawiści i złości aby potem móc przejść na stronę obojętności i wtedy się uda