Zaczynam ten pamiętnik od może dziwnego momentu. Otóż 2 dzień spóźnia się @. Test negatywny, temp wysoka. Poprzedniej nocy fatalnie spałam, śniła mi się @... Dziś chodzę ledwo przytomna, pół dnia przeleżałam, niby czuję głowę ale nie jak na @, nie boli mnie tylko "wiem, że ją mam". Rano była biegunka, cały dzień nie mam chęci na jedzenie. Nie wiem czy to objawy, że jednak się udało czy nie wyspanie + nerwy.
Testu już chyba nie zrobię - zawsze jak widzę 1 kreskę to dostaje dreszczy. Jak dalej się spóźni @ to pójdę na betę. Może łatwiej będzie znieść jeśli to nie upragniony Dzidziuś...
Czemu to wszystko jest takie trudne????
Dziś zadzwoniłam do mojej przychodni i pytam Panią położną - co robić? jak żyć? A ona mi na to, że czekać 10 dni od spodziewanej @ zrobić test z moczu i wpaść na betę. I umówiła mnie 4 kwietnia do gin.
Więc czekam. Dziś się wyspałam więc jestem bardziej przytomna, toteż i wpis będzie mniej chaotyczny
Tak bym chciała, żeby się już udało... Już mieć tą pewność, że rośnie moje Maleństwo. Ale trzeba cierpliwości... Jeszcze 6 dni i chyba będę już miała pewność. Emocje są niesamowite.
Cały czas sprawdzam czy przyszła @ czy jednak nie. Zwariować można... W jeszcze wczoraj juz byłam taka radosna że jest spora szansa że się udało... Nigdy nie miałam takich spóźnień..
Fakt faktem, że od owulacji minęło ok 15 dni, więc coś już powinno wykryć...
Czy któraś z Was miała taki strach przed tymi testami z moczu? Kurde ja się tak boję, że będzie jedna kreska, że chyba pójdę na betę... Nie wiem czy to normalne. Ogólnie jestem nienormalna, ale po tych 9 miesiącach rozczarowań nie chcę już kolejnego
Ogólnie mam jakoś doła...
kochana jeszcze nic straconego, mi test wyszedł pozytywny dopiero 5 dni po terminie @, głowa do gory, trzymam kciuki
Kochana trzymam kciuki,żeby to jednak była upragniona dzidzia.
Trzymam kciuki kochana. Trzymaj sie cieplutko.