Testy owulacyjne przez dwa dni pokazywały, że owulacja wystąpi ale ani nie było skoku temp, ani w aplikacji również nie wskazało na owulację 😓 szyjka była bardzo otwarta i miękka a jajniki bolały mnie jak zawsze w owulację, więc myślę że była.
Dziś test już nie wykrył owulki więc musiała być wczoraj lub przedwczoraj.
Czy to możliwe, że owulacja wystąpiła a nie było skoku temp? Już zgłupiałam 😭
Jestem aktualnie u teściów. Relacje z teściem mam super, jak z ojcem ale teściowa jest jak taka typowa teściowa z żartów. Do wbijania szpilek już się przyzwyczaiłam, do forsowania jej dania też, tak samo jak do permanentnego marudzenia i szukania we wszystkich i wszystkim wady. Przez jakiś czas było ok. Postanowiłam sobie, że uratuje ta relacje bo w końcu to jedyna babcia moich dzieci więc głupio by było, gdyby nasza relacja była słaba.. No ale się chyba nie da. Wczoraj sobie posiedziałam z ojcem i okazuje się, że ona mnie wciąż obgaduje, krytykuje mój jazdy wybór, wszytsko co robię albo czego nie zrobię. W twarz to oczywiście uśmiech. I serdeczność ale wystarczy że wyjdę z pokoju to sączy jad. Kurde no i nie wiem czy się z nią konfrontować czy zwyczajnie zminimalizować kontakt, bo to już naprawdę przekracza moje granice.
Ja jestem osobą bardzo wrażliwa i zależy mi na relacjach dlatego jestem wobec niej szczera.. Na przykład, że jedziemy na wakacje, albo że synkowi kupiłam hulajnogę albo cokolwiek.. Ona twierdzi, że ja dużo wydaje (zarabiamy oboje bardzo dobrze więc czemu mielibyśmy nie wydawać) jak kupowaliśmy mieszkanie to mało zawału nie dostała, bo po co nam takie duże.. Powinno nam wystarczyć 50 metrów 😰 No i mi iuz ręce opadają i cierpliwość mi się kończy.
Wczoraj się z nią ścięłam, bo ona ma zupełnie inny styl wychowania niż my. I mojego syna strofuje i ruga co mnie doprowadza do białej gorączki.. Żeby chronić granice swoje i syna jak wychodzimy na spacer razem, to mówię, że to ja się będę do niego zwracać i to ja biorę za niego pełna odpowiedzialnosc.. No a do niej nie dociera. Drze się na niego, przelewa swoje lęki, ciągle strofuje, "nie wchodź. Nie biegaj, za szybko jedziesz itp." A ja swoje dziecko znam i przede wszystkim mu pozwalam. Więc raz zwróciłam uwagę, że ja przejmuje a Stasia, drugi raz i jeszcze kilo No ale trzeci raz to się wkurwiłam i mi się głos uniósł.. Obraziła się poszla zapalić. Później już wieczorem jej na spokojnie powiedziałam o co mi chodzi i że mam nadzieję, że takie sytuacje nie będą już miały miejsca bo ja się denerwuję a nie jest mi to potrzebne, ona się denerwuje No i denerwują się mali ludzie. Nie wiem na ile to pomoże ale czuję, że na niewiele się to na coś zda bo ona mnie chyba po prostu nie szanuje.
Teraz sobie pomyślałam, że może warto byłoby zabrać ja na jakąś kawę i jej powiedzieć co mi leży na sercu i że wiem, że mnie nie lubi i wciąż obgaduje jazdy krok który wykonam.. Rozlicza z każdej wydanej złotówki i ocenia mnie przez bardzo negatywny pryzmat?
Ale czy to ma jakiś sens? Czy to nie P. powinien postawić granice skoro to jego matka? Nie wiem i mam dylemat, bo z jednaj strony nie chcę dzieci odrywać od babci, z drugiej strony widzę że zależy mi na relacji z nią bo nie mam mamy więc siła rzeczy jest to taka kobieta w której upatruję wsparcia ale niestety go nie dostaję No i kolejna rzecz to to, że ja dla siebie jestem też ważna i nie chciałabym się denerwować podczas każdego przyjazdu do nich, albo ich do nas..
Co robić? 😰
A tak w kwestii starań to jest mi od wczoraj strasznie niedobrze, mam mdłości okrotne.
W poprzednim cyklu też takie miałam przed @. Ktoś jeszcze poza mną tak ma?
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 sierpnia 2020, 20:26