X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Starania po stracie z nadczynnością tarczycy i chorobą Gravesa-Basedowa....
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Starania po stracie z nadczynnością tarczycy i chorobą Gravesa-Basedowa....
O mnie: Mam 26 lat, jestem szczęśliwa meżatką do spełnienia brakuje tylko nam maleństwa.
Czas starania się o dziecko: Od sierpnia 2013 Mama Aniołka 12 tc 15.01.2016
Moja historia: Przestaliśmy zabezpieczać się jeszcze przed ślubem z nadzieją, że się uda. 19.11.2015 ujarzałam pierwszy raz w życiu wyczekiwane 2 kreski, nie kogłam w to uwierzyć ! Udało się to teraz musi być dobrze ! Czułam się wspaniale, mało uciążliwe objawy, chociaż mogłabym przejść wszystko, tylko żeby nasze maleństwo było zdrowe. Pierwsza wizyta 04.12.2015 wszystko było ok, serduszko biło jak dzwon, kolejna wizyta 22.12.2015 8+3tc to sam żadnych problemów serduszko, wymiary wszysyko dobrze . Aż 08.01.2016 11+0 dojrzałam cień, cienia niteczki krwi ze śluzem pojechałam do szpitala, żeby sprawdzić czy wszystko ok, myślałam, że to tylko formalność, że jakieś naczynko pękło, wiadomo czasami się zdarza... przyszedł lekarz, zrobił usg i okazało się, że serduszko nie bije od ok 2 tyg. Oczywiście nie wierzyłam w to, myślałam, że się pomylił...była histeria, płacz nie mogłam w to uwierzyć...wróciłam do domu, zadzwoniłam do mojego lekarza prowadzącego, kazał czekać do poniedziałku(wizyta, kolejne długie usg(jednak liczyłam na pomyłkę))później środy (również usg) i samo się nic nie zadziało (chociaż bałam się tego co mogłabym zobaczyć) i w piątek 15.01.2016 miałam zabieg.
Moje emocje: Na początku się pogodziłam z tą myślą, wogóle o tym nie myślałam (chociaż obwiniałam siebie i cała rodzinę, że ktoś mnie zdenerwował, a to musiałam coś zrobić itp. Wyładowywałam moja złość na mamie, babci, siostrze) w szpitalu nie płakałam, ale teraz chyba dopiero do mnie dotarło i nie umiem sobie z tym poradzić. Oglądałam ciuszki, cieszyłam się, nie mogliśmy doczekać się kiedy poznamy płeć, jakie będą nasze świeta w tym roku jak maleństwo będzie z nami itp. Teraz jak widze kobietę w ciąży to chce mi się krzyczeć i płakac, że to niesprawiedliwe, że tyle czekaliśmy, boje się, że znowu będziemy tyle czekać i jak wszystko się potoczy :(

16 marca 2015, 22:53

Hej Dziewczyny,
nigdy nie pisałam pamiętnika na Ovu trafiłam przypadkiem prawie rok temu ale do tej pory byłam tylko biernym czytelnikiem ;) postanowiłam coś zmienići zacząć pisać;) w końcu w kupie raźniej ;)
Wiecie jak to jest, zawsze myślimy, że uda się za pierwszym razem, a tu raz, drugi, trzeci, przychodzi rozczarowanie:(
Moje męża poznałam razu pewnego na imprezie...
To był jak grom z jasnego nieba i po dwóch tygodniach już zamieszkaliś razem ;)
Na drugiej randce już jak to On określił, że nadaje się 'do pchania karuzeli' wierwszej chwili nie wiedziałam co mu chodzi ;) zapomniałam dodać, że mój szanowny małżonek jest 2 lata młodszy odemnie ;)
Wcześnie zaczęliśmy marzyć o dziecku, ale sytuacja materiala nie nam nie pozwalała....
Teraz już do szczęścia brakuje nam tylko naszego dzidziusia.....
Czekam i doczekać się nie mogę:(

17 marca 2015, 21:38

Hej Kochane,
mieliśmy dzisiaj wolne i spędziliśmy świetny dzień, pogoda dopisała, nawet trochę się opaliliśmy.
Pracujemy w małym hoteliku wysoko w górach i na co dzień jesteśmy odcięci od świata, na szczęście sezon narciarski niedługo się kończy i mamy urlop:)

Myślę cały czas, że w tym cyklu się udało, ale byłabym szczęśliwa :)
Mam regularne cykle co 26 dni i wszystko działa jak w szwajcarskim zegarku ;) (tylko dlaczego nadal nic ??)
W tym miesiącu ovulka była 6 i miałam piękny rozciągliwy śluz (nie miałam takiego od listopada )
Niestety byliśmy trochę obrażeni na siebie i nie było niestety serduszkowania, ale nadrobiliśmy następnego dnia wiec może się uda??? :)
Byłoby cudownie :)
@ ma przyjść za 2 dni więc czekam z niecierpliwością, aż się nie pojawi ;)

18 marca 2015, 10:39

Dziękuje Kochane za wsparcie!
Miał być komentarz dla Magda_lena, ale wyszedł nowy wpis.
W skrócie nasza historia medyczna.

Magda_lena
Tak, byliśmy badani, chociaż nie do końca.
Ja jako nastolatka miałam niedoczynność tarczycy, którą zaniedbałam, w zeszłym roku zemściła się i miałam silna nadczynność, skutkiem czego jest Hashimoto. Lekarz dał mi tabletki na jej ustabilizowanie, teraz nie biorę nic podobno nie trzeba?! Przed wyjazdem się badałam wszystko było w normie.
Powiedział, że nie ma przeciwwskazań do zachodzenia....
Natomiast byłam u Pani ginekolog raz powiedziała, że mamy próbować przez rok jak nie to się podziała, po czym później nie robiąc żadnych badań poza cytologią dała nam skierowanie do Kliniki Leczenia Niepłodności :( (ponieważ korzystaliśmy z ubezpieczenia w Medicoverze myślę, że poprostu chciała pozbyć się problemu, no i oczywiście, żebyśmy dali im zarobić, ale to tylko moja opinia...)
Nie skorzystaliśmy z super oferty...
Mąż przebadał się wszystkie wyniki są perfecto :)
W połowie kwietnia jedziemy na urlop do PL i postanowiłam zabrać się za to poważnie...
Znalazłam super lekarza w Gdyni (jesteśmy z Trójmiasta) jest ginekologiem-endokrynologiem, ma same pozytywne opnie i podobno pomaga...
Chciałam umówić się i na kwiecień i na maj, żeby ewentualnie wyszukać moja owulację, niestety nie ma już miejsc pod koniec marca mam dzwonić, będą zapisy na maj. Pokładam a tej wizycie moją nadzieję. :)

Zanudziłam Was z rana, niestety muszę iść pracować, koniec wolnego ;)

Miłego dnia Kochane :)

20 marca 2015, 09:31

Więc tak, dzisiaj miała pojawić się @, chociaż zawsze przynajmniej dzień wcześniej miałam już takie plamienie przepowiadające, a tu nic sucho :) Mam nadzieję, że nie zrobi mi @ niespodzianki i się nie spóźni, bo nigdy się nie spóźnia ;)
Nawet nie mam testu, żeby sprawdzić, jak do jutra nic to może uda mi się stąd wydostać i pojechać do sklepu;)
Z objawów nie wiem czy sobie wkręcam, ale od kilku dni kręci mi się w głowie, słabo mi i duszno,
piersi mnie nie bolą, a zawsze przed okresem kilka dni nie nie można było dotknąć hmm...
T.mòwi, że to dlatego, że naczytam się tych pamiętników, heh jakby to tak działało ;)

Miłego dnia Kochane :)

21 marca 2015, 21:09

Hej Kochane, niestety nie udało się tym razem :(
Mam plamienie jak zawsze przed @, a jak nigdy spóźniła się 2 dni, a tak nie czekałam, trudno.
Nie poddaje się w poniedziałek dzwonie umówić się do doktorka;)

Dziękuje, że jesteście :)
Miłego wieczorku ;)

23 marca 2015, 19:50

Hej Kochane,
U mnie nic nowego, @ przyszła spóźniona 2 dni?!
Mam dość już tej pracy, odliczam dni do wyjazdu;)
Udało mi się dzisiaj dodzwonić do kliniki odebrali po 31 połączeniu, po czym okazało się, że doktorek nie dał grafiku, spróbuje jutro. Jeśli nie uda mi się do niego umówić poszukam innego lekarza. Będziemy w PL tylko 1,5 miesiąca i chcę już coś w tym czasie zdziałać, a nie bezczynnie czekać kolejne pół roku :(
Fajnie,że jesteście, wszystkie moje koleżanki (a nie mam ich dużo i tylko kilak wie, że się staramy) myślą, że wszystkie te problemy z zajściem w ciąże to wymysły. Same jeszcze nie próbują, zazdroszczę im tego beztroskiego podejścia, że raz i już.
Już znam ich wszystkie teksty "na pewno się uda", "przestań o tym myśleć", "to jeszcze nie Twój czas"itp. Chyba wszystkie to przerabiałyśmy, tak mnie to denerwuje:/
Naczytałam się pamiętników przez 2 dni i codziennie śni mi się, że jestem w ciąży lubię te sny :))

Miłego wieczoru Kochane :*

23 listopada 2015, 20:39

A więc udało się i nam !!!
Nadal w to nie wierze ! Co za radość! :) :) :)

10 stycznia 2016, 23:24

Niestety nasza radość nie trwała długo :(
W 08.01 piątek pojechaliśmy do szpitala bo dojrzałam cień, cienia krwi. Na miejscu po USG okazało się, że nie słychać serduszka i ciąża obumarła ok 2 tyg wczesniej, czyli w 9 tyg bo maleństwo mialo ok 2,5 cm a powinno mieć juz prawie 5 cm. Na ostatniej wizycie 22.12 wszystko było dobrze serduszko biło jak dzwon, a ok 4 dni poźniej tak nagle samo przestało bić ?!
Oczywiście była histeria i nadal mam nadzieję, że to pomyłka. Jutro mamy wizyte u naszego lekarza, nie chciałam zostać w szpitalu, rozmawialiśmy z nim przez telefon kazał czekać do poniedzialku, może samo się oczyści (okropnie to brzmi), w nagłym przypadku jechać do szpitala. Myślę, że jutro czeka mnie zabieg, bo nic się nie wydarzyło :(
Powiem pewnie to co każda kobieta, w tej sytuacji, ale myślałam, że jak juz się udało to nie może się nic wydarzyć :( nasze wyczekane, ukochane od pierwszysch chwil maleństwo :( boje się, że coś źle zrobiłam, że tak się stało :(

23 stycznia 2016, 23:35

Wczoraj minął tydzień po zabiegu (15.01), czekaliśmy tydzień, ale niestety nic samo się nie zadziało i trzeba było oczyścić, chociaż wolałam tą opcję, bo bałam się, że coś zobacze, a nie chciałabym... Oczywiście naczytałam się strasznych hitorii w internecie rodem z horroru, na szczęście mienbyło tak źle. Mieszkamy w Szwajcarii i tu w szpitalu wszystko się odbyło.
W czwartek zadzwonili, że w szpitalu musimy stawić się na 15.15 na czczo(o 13 musiałam wziąć 2 tabletki od lekarza) nie musiałam nic swojego zabierać. Przyjęcie do szpitala, szpitalna koszlua taka prawie do ziemi z tylu zapinana na jeden guziczek i majteczki z siateczki. Dostałam swoje lóżko i pielęgniarka się mna zajeła, wywiad, ciśnienie, puls itp. Powiedziała, że zabieg ma odbyć sie dopiero o 18.30, ale na szczęscie o 16.40 przyszła, że już idziemy. Zawiozła mnie na łóżku, gdzie anestezjolog zrobił ponownie wywiad,zmiana łóżka, przykryli mnie ciepłymi kocami i ubrali ciepłe skarpetki i rozebrali z koszuli, ale wszystko tak mega dyskretnie pod kocem. Znowyu ciśnienie, puls naklejki na serce itp., wjazd do kolejnej sali, tam kolejny wywiad ten sam o chorobach, operacjach itp. Wkłuli mi welflon w rękę, jakaś kroplówka(tak się denerwowałam, że strasznie skoczył mi puls)
Z tamtąd wjazd na sale operacyjną, dostałam narkozę i taka maskę i o 17.06 zasnęłam. Obudziłam się już ubrana, na tym łóżku co mnie przywieźli o 17.40. Zawieźli mnie do sali po zabiegowej. Pielęgniarka pytała jak się czuję, sprawdzała czy bardzo krwawie, oczywiscie ciśnienie, puls. Powiedziałam, że trochę boli mnie to dostałam dożylnie patacetamol i cos tam jeszcze, ale niedojrzałam. Poleżałam 40 min, całkiem nieźle się czułam dostałam kolację (chlebek, ser, dżemy, jogurt, gorąca kawę i ciepłe mleko, wode niegazowana) byłam taka głodna, bo bez jedzenia od dnia poprzedniego. Przyjechał mój mąż z mamą, bo nie chciałam żeby tyle czasu czekali. Poszłam do łazienki z pielęgniarka, bo musiała sprawdzić czy mocno krwawie, dała mi nowe podkłady, czyste majteczki siateczkowe. Odłączyła kroplówki, dostałam do domu tabletki przeciwbólowe. Chciałam juz uciekać, bo mi się nudziło, dobrze się czułam, wieć moglam sie ubrać i iść do domu. Nie do końca nie wiedziałam czy mam czekać na lekarza, bo byliśmy umówieni na wizyte w gabinecie wiec poszliśmy.
W sobotę rano po zabiegu, lekarz zadzwonił do domu zapytać jak się czuję, czy wszystko ok, bo był u nas po zabiegu zanim doszedł to juz od 10 min nas nie było ;) kazał odebrać receptę, powiedział, że jak wszystko będzie ok to juz po 1 okresie bedzie można próbować znowu. Czekamy na wizyte 28.01. W Polsce nigdy mi się nie zdarzyło, żeby lekarz sam z siebie dzwonił do domu !
Nie było tak strasznie jak myślałam, a jeśli chodzi o szpital i obsługę jestem mega mile zaskoczona !!
Wogóle przed i po czułam się calkiem nieźle, ale teraz mam jakiegoś doła :(

25 stycznia 2016, 00:36

Niestety mam problemy z tarczycą. W Polsce Pan Doktor tak mnie leczył na Hashimoto, że mam teraz bardzo silną nadczynność tarczycy i chorobe Gravesa-Basedowa. Wiedziałam, że mam problemy z tarczyca, lekarz ginekolog-endokrynolog, u którego byłam w Polsce w klinice lecznia niepłodności powiedział, że nie bedzie mnie leczył, bo trzeba być pod stałą kontolą lekarza i, że mamy zawiesić starania o dziecko, bo może być poważnie chore. Bardzo wzieliśmy sobie to do serca, wiadomo nie chcieliśmy narażać dziecka na niepotrzebne cierpienie i zupełnie odpuściliśmy temat do tego stopnia, że udało nam się zajść w ciąże !
Bardzo się stresowałam tym, żeby dziecko nie było chore. Poleciałam do endo tu na miejscu dostałam tabletki, które podobno nie miały wpływu na ciąże i myślałam że wszystko będzie dobrze. (Przy nadczynności jest duże prawdopodobieństwo poronień i wad wrodzonych, ale byłam dobrej myśli wiadomo kobiety z najróżniejszymi chorobami rodzą całkiem zdrowe dzieci, liczyłam że mi sie ida, ale ze mnie egoistka !)
No więc wyczytałam w interneci, że jedna kobieta, która miała nadczynność miała taką samą sytuacje jak ja. Czekamy na wyniki badań histopatologicznych, chociaż lekarz mówił, że w 90 % i tak nie da się wykryć przyczyny, mam nadzieje ze na wizycie 28.01 już coś będzie wiadomo.
Jak byliśmy na wizycie przed zabiegiem, mówił, że w 90% płód obumiera, jeśli miał wady genetyczne . Mówił, również, że to nie jest wina tego, że przed ciąża nie brałam tabletek na tarczyce, ani stresu, że czasaji tak się dzieje, sama nie wiem co o tym myśleć.
Jestem juz po kolejnej wizycie u endo na tą chwile wyniki są bardzo dobre, tarczyca się uspokoiła , tabletki pomagają. Niestety mówiła, że dopóki wszystko sie nie sutabilizuje w ciągu roku to nie powinnam zachodzić ciąże, a jak poprawy nie będzie to będzie trzeba operacyjnie usunąć tarczyce lub zastosować jod, lecz po jodzie nie wolno starać się przez min 6 miesiecy. Mam nadzienę, że tabletki pomogą w zupełności. Co do mojego gina to po wizycie rozmawialiśmy telefonicznie i mówił, że jak hormony bedą ok to można zachodzić po pierwszysm okresie. Jestem już całkiem zakręcona i nie wiem co myśleć....
Wiem, wiem strasznie zanudzam, ale musze się komuś wygadać.
Może ma któraś z Was nadczynność tarczycy i ma jakies rady, będe wdzięczna :*