X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki szukam światełka w tunelu...
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
szukam światełka w tunelu...
O mnie: 35 lat na karku, pracuję w korpo. Nigdy nie spodziewałam się, że problemy z płodnością dotkną mnie, przecież ciąża i rodzenie dzieci to takie naturalne. Już 13 lat po ślubie, ciągle sami, coraz bardziej zaczyna brakować małej istotki, na którą będziemy mogli przelać miłość.
Czas starania się o dziecko: start w styczniu 2014 dostałam zielone światło od gastro, i tak trwa i trwa...
Moja historia: Ślub brałam jako młoda osoba 22 lata. Nie myśleliśmy początkowo o dziecku, bo studia, itp. 4 lata temu niespodzianka: jestem w ciąży! Moja radość nie trwała długo, bo nie znaleziono echa zarodka. Przeżyłam to bardzo, ale wciągnęłam się w wir pracy, dziecko jak dostanę umowę, itp. 3 lata temu z wakacji mieliśmy wrócić w 3, niestety wróciliśmy z moimi nasilającymi się problemami z brzuchem. Diagnostyka, badania i wyrok: Crohn. Leki na trochę pomogły, ale ból był wielki. Chciałam jednak próbować dalej zajść w ciążę więc poszłam na operację wycięcia torbieli, która pół roku nie chciała zniknąć. Miały być 2 dni w szpitalu, były 2 tygodnie, bo rzekoma torbiel to był ropień podarowany mi przez Crohna. Rozpacz wielka, lamenty w szpitalu, potem zwolnienie 1mc, bo musiałam z drenem chodzić. Nowa lekarka, poradnia, leki, rezonanse, w końcu w styczniu 2014 zielone światło na próby ciąży. Więc do dzieła, 2 stymulacje CLO, badania, a potem kolejny wyrok: wodniak na jednym z jajowodów. Chirurg zabrania operacji :( zmiana lekarza, farmakologiczne leczenie i dalej nic. Jedyne światełko to HSG i informacja, że jeden jajowód działa. Cóż z tego, jak znów torbiel gdzieś obok jajnika, wydłużenie cyklu, plamienia. Kolejny pat. Nie wiadomo co dalej...
Moje emocje: Bezradność

20 czerwca 2015, 13:47

Dziś 10-ty dzień cyklu, a dalej plamię. Wyjazd za 4 dni, mam nadzieję, że to nic poważnego.
Muszę zmienić lekarza, znowu, ale nie wiem do kogo się zwrócić. Czuję się taka bezradna i mam wrażenie, że lekarze też.
Nie widzę żadnego światełka w tunelu. Zakopana jestem głęboko i nie wiem jak wydostać się na powierzchnię i zrealizować marzenia.
Co krok, to coś nowego. Zaczynam oswajać się z myślą, że nie dane nam mieć dziecko. Tylko tak cholernie ciężko się z tym pogodzić. Kobieta i mężczyzna są do tego stworzeni, a tu jednak nie każdy może zostać rodzicem.
Dwie nowenny pompejańskie za mną. Bez rezultatu. Ale modlitwa jest jeszcze tym, co daje mi siłę żyć i pchać ten wózek dalej.

22 czerwca 2015, 16:07

Dziś miał być gin, dziś miałam mieć jasność, co sie dzieje. Niestety w wyniku jakiegoś nieporozumienia przejechałam się do niego na darmo. Także jadę na wakacje, niech się dzieje co chce. Na szczęście plamienia się skończyły.
Jak ja się dziś denerwowałam! Moje jelita od razu dały znać o sobie :( i po co?!
Mam dość lekarzy i w ogole starań. Ale zapisze sie do kliniki. Moze tam cos ogarną.

16 sierpnia 2015, 21:34

Rzuciłam robotę. Dobrze mi z tym, ale bedzie mniej kasy więc odpadną ginowie, badania. Chyba koniec starań. Dodatkowo chyba mam alergię na gluten i laktozę. Jak zaczęłam się obserwować to ciąża spożywcza i ból.
Nie wiem co dalej robić. Mam wstręt do lekarzy. Nikt nie oferuje pomocy tylko na przetrzymanie biorą. Ciężkie to wszystko. 8 lat po ślubie, 30 stka na karku, a nic nie jest lepiej.
Może ja za mało się staram, nie wiem. Ale po to się rodzimy i zakładamy rodziny żeby mieć dzieci. A teraz to "dobro luksusowe" nie dla każdego :(

24 sierpnia 2015, 23:40

Drogi pamiętniczku ;) mam jakiś zjazd emocjonalny. Nie wiem czy dobrze zrobiłam zwalniając się z pracy. Chyba mam jakiś wzrost hormonów odpowiedzialnych za nastrój. Bo teraz sama niewiem czy to się ułoży. Dodatkowo nie wiem do jakiego gina zapukać o pomoc. Czuję się taka samotna i bezradna w tym wszystkim. W środę rezonans... Ciekawe co wyjdzie. Czasem mam serdecznie dość wszystkiego i marzę o tym żeby gdzieś uciec z dala od tego wszystkiego :(

26 sierpnia 2015, 21:08

Fatalnie się czuję po rezonansie :(
A teraz najgorsze czyli czekanie na wynik czytaj wyrok :(
Muszę być silna wiem...

16 listopada 2015, 11:57

Mam więcej czasu więc mogę coś napisać. Jestem na L4, bo ten cholerny Crohn znów daje o sobie znać. W bliźnie zrobił mi się ropień i bolało strasznie, co mnie skłoniło do odwiedzenia szpitala. Eh, znów dziura w brzuchu i czekanie na zagojenie. Muszę w końcu iść do mojej gastro, bo dostałam opierdziel w szpitalu, że jest zły i powinien go widzieć gastrolog.
Na prawdę czuję się zagubiona. Marzenie o dziecku coraz bardziej się oddala. Flaki są w takim stanie, że nic z tego. Nie mam już pomysłów, ani chyba siły do tego.
Może tak powinno być? Może nie powinnam skazywać mojego dziecka na patrzenie co jakiś czas jak matka nie może się podnieść z łóżka.
Najgorsze, że nie trafiłam na lekarza, który chce mi pomóc, ma jakiś pomysł.
Czuję, że jestem z tym problemem sama.

23 listopada 2015, 21:23

moje motto powinno brzmieć "jak nie urok to sraczka"
kurczę, zawsze jak mam gorsze dni to tutaj piszę. Można by pomyśleć, że w moim życiu nie ma nic pozytywnego. A to nieprawda. Mam super męża, zmieniam pracę na lepszą, znajomi też spoko. Ale w sumie to nie mam za bardzo z kim dzielić moich rozterek. Mało jest ludzi, którzy chcą słuchać o czyichś problemach. Wolę napisać takie rzeczy tutaj. Będzie to się walało w internetach, ale cóż ;)
Jedziemy w piątek w góry, trochę pooddycham świeżym powietrzem, najem się do syta u naszej gaździny, będzie fajnie :)
Najgorsze jest to, że tak mało ludzi mnie rozumie. Lekarze olewają, bo jak słyszą "Crohn" to stawiają sprawę jako przegraną.
Ja również nie mogę spiąć pośladów i trzymać diety, rzucić fajek. Ktoś może powiedzieć, że mam w dupie. Ale nie mam i tęsknota za dzieckiem co wieczór wyciska mi łzy z oczu. I pytanie "dlaczego ja?" ktoś mi kiedyś rzucił ripostę ale "dlaczego NIE ja?"
Jest w tym sporo racji. Bóg ponoć nie daje nam więcej niż możemy znieść. A człowiek tak naprawdę nie wie ile może znieść dopóki nie dopadną go złe przeżycia.
Nigdy nie pomyślałam nawet, że moja rodzina to będzie mąż, pies i kot. Dzieci w małżeństwie to takie "naturalne". Jest to dla mnie największa kara. Nie wiem tylko za co. Dowiem się pewnie na sądzie ostatecznym.
Mam jeszcze nadzieję, muszę mieć. Mąż cały czas powtarza, że będziemy mieli dziecko (zazdroszczę tego optymizmu). Cieszę się, że on jest przy mnie.

3 stycznia 2016, 19:44

Aaaaaaaaaaaaaaaaaa! Chce mi się wyyyyć. Już myślałam że się z tym uporałam, ale nowy rok, zastanowienie nad tym co było, co będzie. I znów spadam w ciemność, bezradność.
Dlaczego to wszystko jest takie trudne. Jak sobie poradzić ze sobą kiedy czuję się taka bezwartościowa, pusta. Czym wypełnić tą pustkę? Nie mam nawet z kim porozmawiać. "Przyjaciółki" mają swoje życie, a ja nie narzucamy się nikomu z moimi problemami.

26 stycznia 2016, 20:09

Mam super męża, dobrą pracę. Nie muszę mieć dziecka. Nie da się niestety. Może tak miało być i tyle. Zmiany na jajniku i jajowodach dalej są. Owulacji na 99% nie ma i nie ma jak być.
Trudno. Żyję dalej. Nie będę już płakać :) życie jest piękne!

8 lutego 2016, 19:09

Nie będę się dołować. Życie jest piękne.
Nie będę się dołować. Życie jest piękne.
Nie będę się dołować. Życie jest piękne.
Nie będę się dołować. Życie jest piękne.
Nie będę się dołować. Życie jest piękne.
Nie będę się dołować. Życie jest piękne.
Nie będę się dołować. Życie jest piękne.

28 lutego 2016, 12:43

Znalazłam chyba spokój. Moje życie na prawdę jest piękne. Chcę się nim cieszyć, a nie spędzać czasu na roztrząsaniu przyszłości.

"W Tobie więc Panie Boże, pokładam całą moją ufność"
I wiem, że nie ważne co będzie, będzie dobrze.

7 marca 2016, 20:53

Znów plamienia po okresie, czy kiedyś będzie dobrze?
Jak już nie mogę mieć dzieci niech chociaż będę zdrowa :(

17 listopada 2020, 13:21

ojoj, zapomniałam już o tym "pamiętniku", ale dzisiaj go potrzebuję. Nie wiem z kim porozmawiać, bo mam wrażenie, że każdy ma w nosie moje problemy.
Przez te 4 lata niewiele się zmieniło. Była przygoda z napro, ale mój przyjaciel Crohn dalej sabotuje moje starania. Sabotuję je też sama. Dalej palę, nie umiem w dietę, zawsze znajduję wymówkę. Nawet na seks nie mam ochoty. Życie przepływa mi przez palce. Nie umiem go złapać i wykorzystać. Fakt, w poprzednich latach trochę zwiedziliśmy świata, ale ten rok jest jeszcze bardziej depresyjny przez corona-paranoję.
Znów chce mi się płakać, zawierzam swoje problemy w modlitwie, ale to nie zawsze pomaga. Myślałam, że mam to poukładane w głowie, ale nie. Znów chce mi się płakać. Tylko nad czym? Nad utraconym marzeniem? Nad tym, że nie umiem pokonać swoich słabości, żeby zawalczyć? Chyba nad jednym i drugim.
Czekam na operację w lutym. Możę zrobią porządek w brzuchu i wtedy się uda? A jeśli dalej nie pokonam nałogów, nie będę lepiej jeść to dalej będzie doopa.
Znów chce mi się płakać. Znajomi rodzą dzieci, zmieniają się w rodziców. Nam jest przyjemnie, bo wolni jesteśmy, ale tracimy nić porozumienia, zostajemy sami. Dobrze nam razem, ale... Ale co? Nie wiem.

24 listopada 2020, 13:25

Zastanawiam się czy w tych chorych czasach warto mieć dziecko. Sprowadzę je do świata dzikiego i zupełnie niezrozumiałego dla mnie, a co dopiero dla niego.
I tak na razie to luźne rozmyślania, bo nie wiadomo jak będzie. Czas pokaże, nie chcę się spinać i zafiksować na tym jednym celu, bo sporo pracowałam nad tym, żeby mieć spokój psychiczny. Ale może właśnie dlatego, że nie oddałam się na 100% skutkuje teraz tym, że dalej jesteśmy tylko we dwoje...
Jak znaleźć złoty środek?