Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 23 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Terapia z samą sobą
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Terapia z samą sobą
O mnie: Dla znajomych Mieszka. Mam 26 lat. Jak na ten wiek czuję się dość mocno ustatkowana życiowo. Mam już własne miejsce na ziemi, narzeczonego od roku, który stara się jak może i razem ze mną tworzy nasze miejsce na ziemi. Niby wszystko na pierwszy rzut oka gra, mam fajnego faceta,mamę którą jeszcze mam przyjemność opiekować się na starość, akty notarialne z własnymi działkami, ładny kapitał na start w dorosłości , budowa domku w trakcie, piesek u boku który pilnuje swej pani niemal na każdym kroku, swój ogród i ogródek który cieszy oko, jest też jakąś tam formą terapi dla mnie... Niby wszystko jest fajnie na codzień bo mając tyle zainteresowań co ja często brakuje czasu kiedy pracuje się na różne zmiany w sklepie spożywczym. Do czasu... Do czasu aż brak jednej małej iskierki w życiu zaczyna przysłaniać wszystko naokoło, życie traci sens i wszelkie kolory, taki też dzisiaj dzień nastał i tłoczące się w głowie myśli wreszcie postawiły na swoim i o to jestem, może wylewając trochę swoich żali tutaj zaznam trochę ukojenia. W końcu gdzie jak nie tu i jak nie przy Was. ❤️ Niestety w otoczeniu brak takiej osoby która zrozumie moją głowę.. Rówieśnicy zazwyczaj mają problemy typu ile alkoholu kupić na imprezę albo w co się ubrać.. Ja już dawno jestem poza tym wszystkim, dość szybko straciłam ojca, dość szybko musiałam dorosnąć i dość szybko zaczęłam myśleć o macierzyństwie, własnej rodzinie.. A kto wie, może tutaj poznam jakąś bratnią duszę która tak jak ja miewa równie "ciężką" głowę jak ja.?
Czas starania się o dziecko: Ciężko określić czas starań. Na początku po prostu przestaliśmy się zabezpieczać z myślą że będzie co ma być. Trwało może to z rok czasu. Później z czasem dochodziły bardziej świadome starania. Aktualnie od pół roku staramy się z lekami, obserwując temperature i owulacje
Moja historia: Dość szybko bo po niemal roku związku z Ł zaczęłam czuć że czas się brać za swoje życie. Nie wiem jak to ubrać w słowa.. Czułam że już czas, a może moja podświadomość wiedziala że nie będę miała tyle czasu i że będą problemy? Początkowo pojawił się polip który okazał się po analizie w laboratium fragmentem tkanki z komórkami płodu.. Wiadomo czasem się zdarza. Ale nie u mnie, w różnych odstępach czasu pojawiały się kolejne poronienia. Takich oficjalnych o których wie doktor to trzy. Czwarta ciąża w zeszłym roku we wrześniu okazała się pozamaciczną.. Dostałam skierowanie na histeroskopie, badania z krwi na ANA itd. Ciąża była wcześnie wykryta więc dało radę zaoszczędzić jajnik i została jak to kazali sobie wszyscy tłumaczyć "wyleczona metroteksatem". Później pół roku przerwy, wizyta u lekarza po pierwszym miesiącu starań kiedy to znowu coś poleciało na bardzo bardzo wczesnym etapie.. Przegląd wyników i niby wszystko w normie albo graniczny wynik. Tylko dedimery dużo ponad normę.. Więc tak od kilku miesięcy wjechała porządna suplementacja, monitoring owulacji przeze mnie, pomiar temperatury itd. Każda wie co mam na myśli. Dodatkowo zalecenia do starań aby łykać acard codziennie do kolacji i zastrzyki z clexane co drugi dzień. Tak też uczę się od pół roku mojego ciała i staramy się o małą iskierkę nadziei w tym podłym świecie
Moje emocje: Moje emocje to jedna wielka karuzela uczuć. Jak jest dobrze to jest dobrze, mam natchnienie do działania i życia a przychodzi moment jak dziś że nazbierają się te negatywne emocje i wszystko dosłownie na mnie wsiada. Brak siły by wstać z łóżka i cokolwiek złapać, nawet na otwarcie książki chęci brak. Cisza i pustka w domu, fakt że nie czeka na ciebie iskierka która prawdziwie się ucieszy na twój widok, przybiegnie cię przytulić nieważne czy będziesz brudny śmierdzący po pracy czy nie - zabija.

21 sierpnia, 17:19

No cóż, w końcu tutaj jestem.. Teraz może będzie trochę lżej, może trzeba otworzyć na nowo niezasklepione rany, wyrzucić wszystko pomalutku z siebie i zaszyć je na amen. Oby.
Dziś czarne grube chmury zebrały się nie tylko na zewnątrz nad naszymi głowami ale też i w mojej głowie. Zbierały się już kilka może kilkanaście dni. I grube krople popłynęły konkretnie nie tylko z tych chmur. Głowa pękała już w szwach, nie wiem, tłumaczę sobie że przez zmianę pogody ale chyba jednak to wszystko przez głuchy płacz trwający pół dnia. Ale od początku, wczoraj na drugiej zmianie w pracy miałam lepszy dzień, mniej myślałam. Dużo ostatnio myślę, analizuję, bo ciężko nie myśleć kiedy ciągle coś jest nie tak. Dzisiaj wolne to przy dniu z natchnieniem nastawiłam się że idę do ogródka, rwę buraki i kładę w słoiki. Mhmm. Taki był plan. Już w nocy miałam niespokojny sen, wierciłam się, źle spałam, czułam że coś się dzieje. Rano przebudzilam się umordowana dużo szybciej, niż normalnie po drugiej zmianie w pracy.. Mówią przecież póki jesteś panienką i dzieci jeść nie wołają to korzystaj.. Standardowo zaraz w ruch poszedł termometr i tak jak czułam prawie 38 stopni. Wiedziałam że coś jest nie tak. Z planów nici, siły brak aby wstać i coś zjeść, zawsze rano musi być przecież kanapka kawa.. Należę do tych co zjeść lubią i bez śniadania funkcjonować nie potrafią. Tym razem wjechała na siłę tylko kanapka i zaraz napar z cudnej lipy od teściowej z dwiema łyżeczkami czystej witaminy C i łyżką miodu. A potem już z górki.. Jakaś granica została przekroczona i pękło. Nie dość że dzień w łóżku, pogoda do kitu to i głowa do kitu. Tak jak wcześniej wspomniałam, ostatnio dużo myślałam, to niemal jak obsesja, staram się hamować żeby nie ześwirować ale czasem po prostu człowiek siada psychicznie. Zadaję sobie pytanie, jak wiele z nas- co tym razem poszło nie tak? Co mogłam była jeszcze zrobić albo zrobić lepiej? Ostatnio po zaczęciu przyjmowania acardu i wstrzykiwaniu clexanu cykle trochę się rozjechały. Nie wiem czy taka zmiana miała jakiś wpływ na długość cykli.? Coraz częściej myślę że chyba nie, chyba bardziej podziałała głowa. Że jeśli masz leki to teraz powinnaś się skupić. Powinno być już dobrze. Takie trochę napięcie że teraz musi się już udać. A tymczasem pierwszy cykl na lekach trwał 45 dni, kolejne już trochę się skracały. Poprzedni cykl o dziwo mnie zaskoczył. Już parę dni po ustaniu krwawienia natchnęło mnie aby zrobić test owulacyjny. To był drugi cykl na testach owulacyjnych a pierwszy na testach firmy Testeo. Akurat miałam tydzień urlopu z narzeczonym, jednego dnia zaplanował nam wycieczkę w Czechy do skalnego miasta no i ogółem non stop byliśmy całymi dniami ze sobą w ciągu dnia. Miałam okropne zachcianki na przytulanki dzień za dniem jak nigdy, więc kurcze mówię a zobaczę jak ten test funkcjonuje. Zrobiłam go i okazało się że druga kreska dużo ciemniejsza od testowej.. Mówię no super, mamy sporo czasu na przytulanki. No i też dużo ich było, aż dziwię się że mój Ł tyle mi podołał. W nocy przytulanki. Kolejnego dnia owulacja, czułam od południa pobolewanie w brzuchu po czym kłucie dokładnie lewego jajnika. No i co? Nie wyszło. Stąd moje myśli, co znowu się stało? Wykres temperatur pięknie wyglądał, jeden skok tempki, drugi skok.. Testy ciążowe wjechały już po 8 dniach od owulacji, pracuję w sklepie spożywczym o dużym przemiale. Zazwyczaj jako ala kierownik na drugich zmianach, wiąże się to nie tylko z wykładaniem towarów na półki ale też przyjmowaniem towaru, często ręcznym wjeżdżaniem paleciakiem na miejsca paletowe, po tylu przejściach, poronieniach po prostu muszę wiedzieć wcześniej jeśli coś się we mnie zadomowi.. Kierowniczka wie i rozumie moją sytuację, jeśli coś będzie na rzeczy mogę iść na wolne od zaraz jeśli będę czuła taką potrzebę. Tak więc testy jak i 8 tak 11 dnia po były oczywiście negatywne. Wiedziałam już, czułam że nic nie będzie. Ł w któryś dzień przyłożył rękę na mój brzuszek, zdążyłam mu odpowiedzieć tylko że nic tam nie ma i wybuchłam płaczem. Dwa dni później zaczęłam plamić.
Dziś mam kryzys jakiego dawno nie miałam. Czarne chmury nad nami. Czekam na kolejną owulację ale pewnie znowu przez choróbsko się przeciągnie. Najgorsze to czekanie. Od okresu do owulacji a potem od owulacji do dnia następnej miesiączki..

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 sierpnia, 17:24