X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Ucząc się cierpliwości
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Ucząc się cierpliwości
O mnie: 28letnia księgowa z super mężem, mająca zawsze wszystko pod kontrolą i dokładnie zaplanowane.
Czas starania się o dziecko: Od grudnia 2020r.
Moja historia: W moim życiu, tak jak w pracy zawodowej wszystko odbywało się zgodnie z planem po kolei: najpierw ślub, potem budowa domu i jego wykończenie, następnie dodatkowy etat w pracy. Osiągnięcie stabilizcji, a potem powiększanie rodziny. Myślałam że jeśli już podejmiemy decyzję o dziecku to przyjdzie nam to z łatwością. O ironio, jak bardzo się myliłam. Od grudnia 2020r. zaczęliśmy starać się o nowe życie, ale niestety nic do tej pory się nie wydarzyło.
Moje emocje: Bezsilność i strach czy kiedykolwiek zostanę mamą.

3 sierpnia 2021, 22:00

9 cykl starań, 1 dzień cyklu

Organizm ludzki jest niesamowity, naprawdę w tym miesiącu czułam się inaczej i miałam cichą nadzieję. Okazało się dzisiaj, że mój M też ją miał. Ale okres pozbawił nas złudzeń, przyszedl jak zawsze w terminie.
Ale dzisiaj jest też dzien podjęcia decyzji o rozpoczęciu leczenia. Zdecydowaliśmy się na naprotechnologię w Białymstoku, pomimo że mamy do tego miasta prawie 500km w jedną stronę. 1 września jedziemy na całodniowe konsultacje i badania. Wierzę że to początek nowej drogi i mam nadzieję że słusznej, bo do pełni szczęścia brakuje nam jedynie maleństwa.

15 sierpnia 2021, 22:30

9 cykl starań, 13 dzień cyklu

Jesteśmy w połowie naszego urlopu, a tak naprawdę nie zdążyliśmy jeszcze dobrze wypocząć, ciągle w biegu. Dni płodne rozkręcają się na dobre, śluzu jak zawsze dużo, idealnie książkowo rozciągliwy. Niestety i tak nic z tego nie wynika...
Nie wiem czy mają tak wszystkie staraczki, czy tylko ja, ale jak nadchodzą te dni nie potrafię odpuścić. Zawsze chce wykorzystać każdą chociaż najmniejszą szansę na ciążę. Wiem że gdybym tego nie zrobiła, miałabym poczucie straconego miesiąca i cennego czasu, który nam ciągle ucieka. Zdaję sobie sprawę, że raczej nie jest to dobre podejście, ale cały czas mam nadzieję... Póki nie dopadnie mnie całkowite zrezygnowanie będę próbować.
Ostatnio w ogóle jakiś wysyp brzuszków w znajomych i jak zawsze pojawia się lekkie ukłucie w serduszku. Nie jest to zazdrość, raczej smutek, który sprawia, że takie nierealne wydaje mi się to, że kiedyś mogłabym być w ciąży.

1 października 2021, 13:04

11 miesiąc starań, 1 dzień cyklu

Dziś czuję pustkę. Nie mam siły nawet płakać. Nie wiem nawet po co to piszę, chyba traktuje ten pamiętnik jako formę wygadania się.
Dziś chyba nastąpił czas aby odpuścić. Tak nierealne wydaje mi się na ten moment dla mnie zajście w ciążę. Wiem że dużo osób tutaj stara się dłużej niż ja i podziwiam ich siłę. Dla mnie wystarczyło "tylko" dziesięć miesięcy, aby się złamać.
Oczywiście jesteśmy po badaniach w Białymstoku i ogólnie jest wszystko w porządku, drobne rzeczy do poprawy. Ogólnie doktor skupił się na mnie i moich jelitach, ponieważ miałam w przeszłości z nimi poważne problemy. Już wiem że mam alergie pokarmowe na jajo i mleko krowie, które natychmiast odstawiłam. Męża wyniki nasienia super, także nie będziemy na razie w nim szukać. Oczywiście model creightona wprowadzony, prowadzimy obserwacje, co nie jest takie trudne.
A może zrobię w październiku monitoring owulacji? Może moje pęcherzyki nie pękają? Nie wiem już czego się łapać. Wiem że na dzisiaj chciałabym to wszystko rzucić i żyć tak jak dawniej. Przed staraniami, bez chaosu w głowie i ciągłego czekania na coś co się nie wydarza. Nie wiedziałam że rozpoczynając starania rozpoczynamy czasami drogę doliną smutku i bólu. Końca tej drogi póki co nie widać.

Wiadomość wyedytowana przez autora 15 marca 2022, 14:45

1 października 2021, 13:04

Ciąża rozpoczęta 6 lutego 2022
Przejdź do pamiętnika ciążowego i czytaj kontynuację mojej historii

15 czerwca 2022, 12:46

Wróciłam z fioletowej strony. Dopiero teraz się odnajduję, aby cokolwiek napisać. Dopiero teraz czuję się na siłach. Pierwsze półrocze tego roku nie było szczęśliwe, wręcz był to najgorszy czas w moim życiu. 20 kwietnia przeszłam zabieg łyżeczkowania po poronieniu zatrzymanym w 9 tygodniu mojego wyczekanego szczęścia. Ponad miesiąc trwała walka o doprowadzenie tej sprawy do końca czyli do pochówku.. Ten miesiąc przeczołgał mnie tak psychicznie, że zaczęłam uczęszczać na konsultację do psychologa. Do dziś nie rozumiem, jak można fundować kobiecie taką traumę, że wychodzi z pojemnikiem ze szpitala w którym myśli, że jest jej dziecko do zbadania i pochowania, a potem okazuje się ze go tam nie było, bo ginekolog wyskrobiny z macicy podzielił sobie jak chciał i moje dziecko trafiło w całości do badań histopatologicznych. Takie rzeczy nie powinny zdarzać się w dzisiejszych czasach. Następnie, jak w końcu udaje się zdobyć bloczki parafinowe do badań genetycznych, to laboratorium nie chce wydać ich z powrotem i trzeba wynająć zakład pogrzebowy i kupić trumnę, aby pojechać po mały bloczek parafinowy. Ludziom zabrakło empatii, przekonałam się o tym nie raz w ciągu tamtego miesiąca. Nie oczekiwałam litości i jakiś specjalnych względów, ale człowieku bądź bardziej wyrozumiały i odnoś się z szacunkiem do drugiego człowieka, który właśnie przeżywa największą tragedię w swoim życiu. Miniony miesiąc nauczył mnie tego, że nie warto być dla wszystkich zawsze. Zweryfikował dokładnie nasze otoczenie, a ludziom pospadały maski. Nie potrafią zachować się wobec tragedii ludzkiej. Uważam to za prezent od mojego synka, że pokazał mi na kogo mogą liczyć, a na kogo nie. Pod sercem okazało się, że nosiłam synka Tymoteuszka. 27 maja odbył się jej pochówek, jest już bezpieczny ze swoimi pradziadkami. Dokładnie dwa tygodnie później odbył się pogrzeb jego drugiego pradziadka. Wiem, że jesteście już razem. Wiem, że pradziadkowie się Tobą opiekują, a my na pewno się spotkamy u góry. Wiem, że będziesz pierwszą osobą, która po mnie przyjdzie. Już zawsze będę nosić Cię w sercu. ♥