Dzisiaj 26 d.c., tydzień po pozytywnym teście owulacyjnym. Jak się pewnie domyślacie siędzę i szukam w sobie objawów ciąży. Czy to przechodzi z czasem ? Czy też dopiero po zobaczeniu pozytywnego testu ciążowego ?
Wydaje mi się, że od początku działamy szybko. Zaczęliśmy starać się w czerwcu, mąż chciał już przed ślubem, ale wtedy wydawało mi się, że to "szybka akcja" i jeszcze na weselu będę w ciąży, a tu kiecka kupiona, wszystko gotowe, więc postanowiliśmy już poczekać. Minęły 3 miesiące a tu nic. Jako że obydwoje bardzo pragniemy maleństwa zdecydowaliśmy wykonać podstawowe badania. Wszyscy nam mówili, że za wcześnie, ale chyba chcieliśmy się uspokoić.
Mąż zbadał nasienie - wszystko rewelka.
Ja zbadałam szereg hormonów, część dlatego, że równocześnie wypadały mi włosy i miałamkłopoty z trądzikiem.: tsh, fsh, lh, progesteron, testosteron, androstendion, prolaktynę podstawową - wszystko w normie.
Więc staraliśmy się pełni nadziei dalej !
Miesiąc temu poszłam do nowej lekarki, zaniepokoiły ją moje wykresy na owi. Temperatura rosła po owu ale niewiele, cykle skróciły mi się do 26 dni i to właśnie w drugiej fazie. Kazała sprawdzić prolaktynę zwykłą i prolaktynę po obciążeniu metoclopramidem... no i wyszło szydło z worka! Ta druga 20 razy wzrosła, a miała wzrosnąć maks 5. Lekarka przepisała bromergon i powiedziała, ze w 2 miechy powinno się unormować.
Byłam szczęśliwa, mąż też, bo w końcu coś się ruszyło! Po pierwszej tabletce całą noc wymiotowałam, rano pojechaliśmy na pogotowie, po drugiej to samo.
Lekarka zamieniła mi bromergon na dostinex. No i tak biorę go już trzeci tydzień i budzę się codziennie z nadzieją, że kiedyś się uda.
Póki co nie mogę już patrzeć na dzieciaki znajomych, bo aż łzy same napływają mi do oczu...
Dziś u mnie 6 dni po owu, nastawienie mam, że na pewno się znowu nie udało. Że pewnie samo zbicie prolaktyny nie pomoże, że zaraz wyskoczą jakieś inne problemy:(
Podobno wystarczy pozytywne nastawienie i już, a mi chyba zaczyna tego brakować.
Dzisiaj dostałam kolejne zaproszenie na modne ostatnio "baby shower" i aż mi się przykro zrobiło. Takie to wszystko niesprawiedliwe.
W ramach pocieszenia zajadam się słodyczami... i właśnie wyczytałam, że to super niezdrowe i źle wpływa na płodność, więc dla odmiany nakręcam się, że sobie szkodzę :p.
Ze sportem też tak miałam, dużo ćwiczyłam, relaksowało mnie to, czułam się bardziej atrakcyjna, to teraz też zaniechałam, jak tylko doczytałam, że zbyt intensywny wysiłek nie jest wskazany.
Oszaleje sama ze sobą
Wszystko mi się poprzestawiało w tym cyklu. Zawsze owu miałam w 14 lub 15 dniu, a cykle 27-28 dniowe. W sumie to się nawet cieszę, to chyba znak, że leki działają
Od początku tego cyklu biorę Dostinex na obniżenie prolaktyny i Castagnus - na prolaktynę i zmniejszenie dolegliwości po owu.
Zawsze w drugiej fazie cyklu piersi powiększały mi się o rozmiar ;// bolały strasznie, w zasadzie to nie mogłam doczekać się @.
No oczywiście w każdym miesiącu upatrywałam w tym bólu kolejnych oznak ciąży heh. Teraz dla odmiany nic mnie nie boli, z wyjątkiem delikatnego kłucia kilka razy dziennie w jajnikach i podbrzuszu. Więc nie googluje codziennie nowych objawów ciążowych, bo ich nie mam
Mój wykres też wygląda jakoś lepiej niż poprzednio. Temperatura sporo mi wzrosła i nie zapeszając trzyma się tak już te 8 dni. Wcześniej miałam niewielkie skoki tempki.
A wczoraj w nocy przeglądałam Wasze pamiętniki i znalazłam jeden, który wyjątkowo mnie zaciekawił, był mega pozytywny. Nie pamiętam już autorki, postaram się ją odszukać jeszcze raz, przeszła na fioletową stronę - co też mnie podbudowało! Może to głupio zabrzmi ale obudziłam się dzisiaj w lepszym nastroju. Faktycznie ludzie mają gorsze sytuacje, autorka opisywała poronienia, ciążę pozamaciczną, a mimo to cały czas wierzyła w cud, wierzą, że pewnego dnia ich marzenia się spełnią, żyła "pełnią życia", cieszyła się każdym dniem, mężem, tym że teraz mają czas na poznawanie siebie, a dziecko ma być dopełnieniem ich szczęścia.
Z tym nastawieniem zamierzam wejść w kolejny cykl i nie zadręczać się już codziennie, że wszystkim innym się udaje tylko nie mi. Że nie opłaca się angażować w urządzanie domu, skoro brak w nim tego najważniejszego - dziecka...
Teraz możemy podróżować, planować coś z dnia na dzień, nie mamy przecież zobowiązań...
Mam nadzieję, że uda mi się funkcjonować z tym nastawieniem chociaż kilka dni ;p. Bo wiecie jak to jest, człowiek sobie wmawia, że wszystko jest ok, a wystarczy jedno zdarzenie, coś zobaczy, coś mu się przyśni, dowie się, że ktoś bliski w ciąży i po pozytywnym nastawieniu ;ppp
Mój pozytywny nastrój uleciał w kosmos ;/ wczoraj wieczorem jak tylko poczułam ból jak na @, od razu płacz. Żeby jeszcze bolało mnie podbrzusze, to mogłabym się nakręcać, że to ciąża, ale mnie zawsze bolą nogi. Dziwne wiem... po prostu mam mega ciężkie nogi i zazwyczaj na drugi dzień albo jeszcze tego samego dnia dostaję @.
Bardzo się martwię, nie wiem co zrobić, żeby nie myśleć ciągle o ciąży jak opętana. Doszło już do tego, że mierzę tempkę rano a dla samej siebie jeszcze wieczorem. W sumie to nie wiem po co.
Mąż już mi wczoraj nagadał, że nie minął nawet roku od kiedy zaczęliśmy się starać i to nie jest długo. Ale powiedzcie mi, czy to na prawdę normalne ? Wątpię...
Pocieszam się, że wykryli u mnie problem z prolaktyną i dziś minie pierwszy miesiąc od kuracji Dostinexem i Castagnusem i że może jak ona spadnie to będzie ok. Ale po cichu liczyłam, że może to ten właśnie cykl będzie tym szczęśliwym.
Wczoraj przed snem naczytałam się waszych pamiętników, optymistyczne jest to, że prawie każdy z nich skończył się ciążą, więc może i na mnie jest nadzieja.
Macie tak, że zaraz po ślubie każdy was pytał kiedy dzieci, a teraz już nawet nie pytają ? Nam to jeszcze czasem niektórzy ze znajomych w ramach żartów mówią, że "coś się słabo staramy". A my po prostu jak szaleni ;p.
2 miesiące temu stwierdziliśmy, że czas zacząć bardziej pilnować dni płodnych, po owu trochę odpuszczaliśmy, a teraz nasłuchałam się historii znajomych, że oni to przed samą @ i kończyło się ciążą, to chociaż wiem, że to mało prawdopodobne, to stwierdziliśmy "a co nam szkodzi"
I jak tu nie myśleć ciągle o jednym i przestać się się zadręczać...
Mój pozytywny nastrój uleciał w kosmos ;/ wczoraj wieczorem jak tylko poczułam ból jak na @, od razu płacz. Żeby jeszcze bolało mnie podbrzusze, to mogłabym się nakręcać, że to ciąża, ale mnie zawsze bolą nogi. Dziwne wiem... po prostu mam mega ciężkie nogi i zazwyczaj na drugi dzień albo jeszcze tego samego dnia dostaję @.
Bardzo się martwię, nie wiem co zrobić, żeby nie myśleć ciągle o ciąży jak opętana. Doszło już do tego, że mierzę tempkę rano a dla samej siebie jeszcze wieczorem. W sumie to nie wiem po co.
Mąż już mi wczoraj nagadał, że nie minął nawet roku od kiedy zaczęliśmy się starać i to nie jest długo. Ale powiedzcie mi, czy to na prawdę normalne ? Wątpię...
Pocieszam się, że wykryli u mnie problem z prolaktyną i dziś minie pierwszy miesiąc od kuracji Dostinexem i Castagnusem i że może jak ona spadnie to będzie ok. Ale po cichu liczyłam, że może to ten właśnie cykl będzie tym szczęśliwym.
Wczoraj przed snem naczytałam się waszych pamiętników, optymistyczne jest to, że prawie każdy z nich skończył się ciążą, więc może i na mnie jest nadzieja.
Macie tak, że zaraz po ślubie każdy was pytał kiedy dzieci, a teraz już nawet nie pytają ? Nam to jeszcze czasem niektórzy ze znajomych w ramach żartów mówią, że "coś się słabo staramy". A my po prostu jak szaleni ;p.
2 miesiące temu stwierdziliśmy, że czas zacząć bardziej pilnować dni płodnych, po owu trochę odpuszczaliśmy, a teraz nasłuchałam się historii znajomych, że oni to przed samą @ i kończyło się ciążą, to chociaż wiem, że to mało prawdopodobne, to stwierdziliśmy "a co nam szkodzi"
I jak tu nie myśleć ciągle o jednym i przestać się się zadręczać...
U mnie 30 dc., 13 dpo. W tym cyklu owu bardzo późno, więc cykl mam dłuższy niż zawsze. Nie nakręcam się, bo dzień w dzień tzw. "ciężkie nogi" przypominają mi, że @ tuż tuż.
Nawet testu jeszcze nie robiłam, bo wiem, że jak go zrobię to godzinę później dostanę @. Więc póki tempka trzyma mi się podwyższona wolę karmić się nadzieją, że się udało. Kiedyś już zdarzył mi się cykl 34 dniowy i oczywiście w ciąży nie byłam, wręcz przeciwnie, bo najprawdopodobniej nie miałam wtedy owu.
Chociaż wiem, że szanse małe, bo pewnie w 3 tygodnie prolaktyna mi nie spadła do normy, no i te bóle, to jednak w duchu modlę się, żeby się udało.
Nawet mężowi już nic nie mówię, oprócz tego, że źle się czuję przed @, bo do tej pory już z 5 razy byłam pewna, że się udało i on się biedny tylko niepotrzebnie cieszył;p.
Weekend spędziłam z dzieciakami siostry, więc chwilowo instynkt macierzyński zaspokojony
@ jeszcze nie przyszła, chociaż całym ciałem czuję, że jest tuż za rogiem. O dziwo po Castagnusie i Dostinexie tempka spada bardzo powoli, ale jak na mnie wciąż utrzymuje się wysoka. Ostatnie dni: 36,72, 36,68, a dzisiaj 36,64. Podstawową mam 36,2 - 36,3.
Humory też mam straszne, wczoraj wieczorem już mnie wzięło na płacz, że nigdy się nie uda. Mąż mnie pocieszał, że sama sobie szkodzę tymi nerwami, ale łatwo się mówi.
Dzisiaj rano już pękłam i zrobiłam test ciążowy, jakiś z internetu, który dostałam gratisem przy testach owulacyjnych, no bo w sumie ovu zaznaczył na wykresie, że dziś planowany termin @. Spojrzałam po sekundzie no i biało, bo czego ja się spodziewałam. Wrzuciłam do kosza, wykąpałam się i po 15 minutach spojrzałam jeszcze raz, w sumie nie wiem po co... dojrzałam cień cienia. Na opakowaniu krótka informacja: "odczytaj wynik po 5 minutach", więc ten mój cień to już po prostu błąd testu bo czas minął.
Ehhh fajnie było marzyć, mimo wszystko cieszę się, że II faza cyklu tak mi się wydłużyła po lekach. Wcześniej trwała 11 dni i w związku z podwyższoną prolaktyną gin podejrzewała niewydolność ciałka żółtego.
Chciałam wkleić zdjęcie testu ale zupełnie nie wiem jak.
Obudziłam się rano, zmierzyłam temperaturę a tu 37,04, jakiś mega skok. Stwierdziłam, że skoro tempka nie spada to pójdę za Waszą radą i zrobię test. Wczoraj kupiłam w rossmanie pink test super czuły.
Wszystkie modlitwy chyba odmówiłam w trakcie jego robienia, zamknęłam oczy na dwie minuty i jak otworzyłam były tam takie kreski jak widziałam wczoraj ! Dwie, tylko ta druga wciąż dużo jaśniejsza od pierwszej. Ze względu na większą dokładność testu nie był to już cień cienia, tylko bardzo jasno różowa druga kreska.
Panika mnie ogarnia, bo już się w internecie naczytałam, że jak jestem jeden dzień po terminie miesiączki i wykonuję super czuły test to ta kreska powinna już być wyraźna, bo poziom hcg powinien już być dużo wyższy niż 10.
Tak więc na razie nie mam w sobie żadnych uczuć, czekam na wynik z krwi, bo wyrwałam się na chwilę z pracy i pobiegłam zrobić.
A wy proszę trzymajcie kciuki razem ze mną, żeby wszystko było w porządku... Tak bardzo bym chciała !
Ale ze mną to nie takie proste - wciąż się denerwuje
bo przecież jeszcze może wyjść milion rzeczy, beta może nie przyrastać, albo zarodek mógł się źle zagnieździć. Tak to jest czerpać wiedzę z internetów
Mimo wszystko cała promienieje beta wyszła: 268,25 mlU/ml !!!! Według legendy 4-5 tydzień, bo tam jest przedział 75-2600.
))))))
To był miesiąc w którym czułam się przedziwnie, ciągle chciało mi się spać od leków na prolaktynę, albo w brzuchu mnie kłuło jakoś. Wyliczeń i tempki w dalszym ciągu pilnowałam i świrowałam z tym jak zawsze. Więc nie napiszę, że zobaczyłam pozytywny test jak odpuściłam, bo to nieprawda.
Nawet gdyby cokolwiek poszło inaczej, źle, czego oczywiście w życiu bym nie chciała, to przynajmniej wiem, że nie jesteśmy tacy całkowicie chorzy.
Do gin idę już w piątek, bo nie wiem czy całkowicie odstawić Dostinex i Castangus. Na ulotkach napisane, że tak. Ale oczywiście w internetach wyczytałam, że kilka osób poroniło jak tak gwałtownie odstawiało leki i że czasem trzeba to robić stopniowo.
Więc po prostu pójdę dowiedzieć się u źródła, a w piątek rano machnę betę jeszcze raz, żeby wiedzieć, czy przyrasta.
A wy kochane błagam trzymajcie za mnie kciuki cały czas, żeby wszystko było dobrze :***
Ten pamiętnik jest szczęśliwy i wyjątkowy !
szukanie objawow ciazowych chyba nigdy nie mija. Przynajmniej nie u mnie, a juz dobijam 50 cyklu staran :/