Upragnione maleństwo
O mnie: Mam 36 lat od 19 jestem mężatką. Mam trzy przecudne córki. Weronika 18 i pół lat, Klaudia 16 lat i najmłodsza Natalka 5 lat
Czas starania się o dziecko: Jako tako nie staraliśmy się o dziecko ale kiedy dowiedziałam się we wrześniu ubiegłego roku że jestem w ciąży byliśmy z rodzinką tacy szczęśliwi.
Moja historia: Kiedy we wrześniu zaszłam w ciążę nawet nie spodziewałam się, że będę taka szczęśliwa. Ciąża była bardzo trudna bo przyplątało się do mnie nadciśnienie i cukrzyca ciążowa (nie zdiagnozowana przez lekarza) i olbrzymie obrzęki (przytyło mi się przez te obrzęki aż 30kg). Praktycznie całą ciążę przeleżałam w domu albo w szpitalu. 1 czerwca przyszedł czas rozwiązania. Urodziłam bardzo szybko. Bardzo się zdziwiłam jak zaraz po urodzeniu zabrali mi synka. Powiedzieli, że musi poleżeć w ciepełku i że za 2 godziny mi go oddadzą. Niestety nie oddali mi go. Powiedzieli że ma problem z oddychaniem i wzięli go do inkubatora. Krystian urodził się duży ważył 4030g i mierzył 57cm (był największy ze wszystkich moich dzieci). U synka doszło do pogorszenia jego stanu zdrowia. Zaczął krwawić z płuc. Lekarze po konsultacji stwierdzili, że trzeba go przewieść do szpitala gdzie mój maluszek będzie miał większe szanse na leczenie. mnie wypuścili ze szpitala dobę po porodzie. Synek został przewieziony ze szpitala praskiego w Warszawie do Bródnowskiego. Tam jego leczeniem zajęła się dr. Klemińska ordynator neonatologi. Podłączyli synka do respiratora. Synek nadal krwawił z dróg oddechowych. Dostawał antybiotyki o szerokim spektrum. Ja niestety nie mogłam zostać razem z nim w szpitalu ale ordynator co godzinę informował mnie o stanie zdrowia Krystianka. Niestety było coraz gorzej. kilka razy musieli go reanimować ale 2 czerwca o godzinie 21.30 moja kruszynka zmarła. Nie mogłam dojść do siebie a co dopiero myśleć o pogrzebie. Pogrzeb odbył się 17 czerwca po sekcji zwłok. Ledwo co pamiętam z tamtego dnia. Nie wiem kto był pożegnać naszego syka a kogo nie było. Dla mnie to nie ważne.
Przyczyną śmierci mojego synka była posocznica (zakażenie wewnątrzmaciczne). Bakteria, którą zaraził się ode mnie to escherichia coli. Niby każdy ma ją w organizmie ale u mojego synka ta bakteria zrobiła takie spustoszenie, że żaden narząd nie był zdrowy.
We wrześniu znowu zaszłam w ciążę. Byłam taka szczęśliwa, chociaż miałam wyrzuty sumienia co do Krystianka, że tak szybko próbuje go zastąpić. Na pierwszym USG lekarz powiedział, że mam leżeć ponieważ mam krwiaka pod kosmówkowego. Leżałam tak jak kazał lekarz, brałam leki i wstawałam tylko do toalety. Plamiłam trochę więc poszłam na SOR ginekolgiczny. Zrobiono mi USG i doktórka stwierdziła, że nie widzi bijącego serduszka. Powiedziała, że przykro jej i chciała mnie położyć na oddział na aborcje. Nie zgodziłam się. Chciałam opinni jeszcze jednego lekarza. Wiadomo, że człowiek może się pomylić zwłaszcza, że doktórka była bardzo młoda. Następnego dnia poszłam prywatnie na USG i na moje nieszczęście diagnoza się powtórzyła. Lekarz powiedział, że mogę kilka dni poczekać w domu aż zacznie się krwawienie i tak czekam do dzisiaj 13.11.2015r (to już 3 dni).
Moje emocje: Jestem wściekła, załamana i brak mi chęci do życia. Każda kobieta, która straciła dziecko wie jakie emocje to w niej wzbudza wie nie trzeba się na ten temat dużo rozpisywać.