X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania W drodze do sukcesu ... trzeba przejść przez górę niepowodzeń
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
W drodze do sukcesu ... trzeba przejść przez górę niepowodzeń
O mnie: Witam, jestem Ewa, mam 31 lat i już młodsza nie będę ;-)
Czas starania się o dziecko: 6 lat
Moja historia: Podejrzenie endometriozy na usg dopochwowym, mała torbiel na lewym jajniku usunięta laparoskopowo, przy okazji chromotubacja - wynik: oba jajowody drożne, usunięte wszystkie widoczne zrosty endometriozy. Leczenie w klinice niepłodnści rozpoczęliśmy rok temu. Uzupełniono badania o hormony, wszystkie w normie, niestety badanie aMH wykazało niską rezerwę komórek jajowych, lekarz twierdzi, że nie mamy za dużo czasu. Przeprowadzona obserwacja na naturalnym cyklu: stwierdzono owulację, pęknięcie pęcherzyka, endometrium w normie. Wyniki nasienia męża w dolnej granicy normy. Jestem obecnie po 3 cyklu z CLO, jeszcze jeden i przygotowujemy sie do inseminacji. Lekarz każe mi obiecać, że nie wykupię recepty na CLO póki nie dostanę okresu, przekonuje mnie do tego, że warto wierzyć, że to może właśnie stanie się teraz. Nadzieja mnie nie opuszcza, jednak momentami przygasa przez świadomość tego, ile lat już próbujemy...
Moje emocje: przygnębienie, nadzieja, smutek, apatia, nadzieja, lęk, zazdrość, niepokój - nadzieja.

2 stycznia 2019, 17:41

Nie lubię tak "skakać" po lekarzach, prowadzi mnie mój doktor, a na monitoring chodzę czasem do jego wspomagaczki. Co doktor to inna opinia i każdy ma swoje do powiedzenia.
Pani doktor mówiła, że jak pośpieszymy się z badaniami to zdążymy zrobić inseminację bez utraty cyklu, natomiast doktor dziś powiedział, że należy zrobić miesięczną przerwę od CLO.
Nie powiem, cieszy mnie to nawet, jestem nieco umęczona, nie najlepiej reaguje na hormony, moje ciało już nieco do nich przywykło i fizyczne skutki uboczne są naprawde do zaakceptowania, natomiast jeśli chodzi o psychę...
wysiadam totalnie. Moje rozchwianie emocjonalne sięga zenitu i już mało kto może ze mną wytrzymać, a najbardziej nie mogę ja - sama ze sobą ;)

A więc w lutym ruszamy z pierwszą inseminacją. Cieszy mnie, że idziemy do przodu ale co jakiś czas z tyłu głowy pojawia się potworek, który karmi się moim czarnowidztwem, że po tym to już tylko in vitro :p
Niech ktoś mi wpali do głowy, że przecież mam szansę.