X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki W oczekiwaniu na cień cienia...
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
W oczekiwaniu na cień cienia...
O mnie: Szalona, ale rozważna, romantyczka, ale stąpająca twardo po ziemi, ambitna, ale leniwa, odważna i wstydliwa... pełna sprzeczności, a przez to nieźle stuknięta. Tak o mnie mówi mój Mąż i traktuję to jako komplement :-)
Czas starania się o dziecko: Lipiec 2014 to czas kiedy pomyślałam, że to już najwyższa pora na dzidziusia, ale na początku podeszliśmy do tego na luzie. Od września zaczęliśmy "działać" z kalendarzem, od października pomiar temperatury, listopad i grudzień posiłkowałam się suplementami i nic... Cztery miesiące działań na własną rękę to max jaki sobie założyłam. Od stycznia "oddaję się" w ręce ginekologa.
Moja historia: W tym roku skończę 32 lata, w związku małżeńskim jestem od prawie 8,5 roku, w sumie w związku od prawie 12, mamy 4,5 letnią córeczkę, która bardzo chce mieć rodzeństwo :-)
Moje emocje: Jak każda starająca się kobieta, wiele razy odczuwałam nadzieję i rozczarowanie, i zmęczenie staraniem i pilnowaniem się w prowadzeniu kalendarza. Po wizycie u ginekologa jestem znowu pełna optymizmu i wiary, że to będzie JUŻ TEN CYKL :-)

11 stycznia 2015, 22:04

Wczoraj byłam w końcu u mojego ginekologa. Doszłam do wniosku, że skoro do tej pory nam się nie udało, trzeba się jakoś wspomóc. Wiem, że 4 miesiące starań to krótko, ale jakby było wszystko w porządku to już powinnam być w upragnionej ciąży. Cykle mam regularnie co 29-31 dni, śluz po suplementach, też książkowy. Jedyny problem jaki mam, to przedłużające się plamienia przed i po okresie. Zawsze był skąpy ale długi, bo ok 7 dni, a teraz od kilku miesięcy rozciągnął mi się do 13! I tu właśnie upatruję problemu, co zresztą potwierdził ginekolog. Pobrał mi cytologię, ale "na oko" szyjka jest ładna, więc powinno być ok. W USG nie stwierdził żadnych nieprawidłowości całe szczęście, bo te plamienia mogłyby być objawem polipów w macicy. A to co mnie najbardziej ucieszyło to piękne pęcherzyki w obu jajnikach. Największy 12 mm w prawym, więc w tym cyklu strzelam z niego :-) w środę drugi monitoring, jak pęcherzyk urośnie dostanę progesteron, na podtrzymanie ewentualnego zarodka i wyregulowanie tych plamień, jak nie urośnie to dostanę coś na stymulację. I to mnie właśnie napawa dużym optymizmem, że jak na razie z medycznego punktu widzenia jest wszystko dobrze, i że zajmie się mną specjalista, a ja nie muszę się już zamartwiać gdybaniem, tylko mam konkretne informacje i konkretny plan.
Teraz już tylko pozostaje DZIAŁAĆ. Niby najprzyjemniejszy punkt w tym wszystkim, a jednak sam fakt, że musimy robimy to według kalendarza jest trochę stresujący. W zeszłym miesiącu prawie sobie w ten sposób obrzydziliśmy seks. Ale w tym już się nastawiamy na działanie, więc mam nadzieję, że będzie bardzo przyjemnie i OWOCNIE...!

12 stycznia 2015, 21:08

Dzięki za wsparcie dziewczyny! Jest to na prawdę miłe. A najlepsze jest to, że mogę się przed kimś wygadać chociażby wirtualnie i wiem, że mnie rozumiecie. Niestety w realu nie mam takiej osoby :-/ Mąż chociaż koffany i najlepszy na świecie, ale jest tylko facetem o małym rozumku, jak na rasowego faceta przystało. I choć czasem się wkurzam, bo mam wrażenie, że za mało się interesuje, to z drugiej strony, zdaję sobie sprawę, że za dużo wymagam. To jest tylko facet...
Koleżanek, ani Mamy nie wtajemniczałam, nie chcę siać popyliny, że coś jest nie tak. I jakoś tak z tym wszystkim jestem sama... Dlatego odważyłam się rozpocząć pamiętnik na ovu, pomyślałam dlaczego nie? Nawet jak nikt nie będzie czytał to chociaż się "wygadam".
Z bieżących zmartwień - boję się o śluz, tak się cieszyłam, że w zeszłym cyklu był już ok, że w tym odpuściłam sobie suplementy i to chyba był błąd. Wiesiołka wzięłam tylko kilka tabletek, bo mi się skończył i stwierdziłam, że już mi się nie opłaca kupować, bo to tylko kilka dni (no głupia jestem), a teraz żałuję, bo śluzu jak na lekarstwo! Trochę wewnątrz jest i to lepkiego. Staram nadrobić siemieniem lnianym, piję go na okrągło i dużo wody, ale już mam czarne myśli, że nie będę miała śluzu płodnego, a jestem już u bram owulacji, myślę że jeszcze 3 dni. Tak to jest jak przykutwię na czymś, to potem żałuję...

13 stycznia 2015, 10:27

Jestem strzępkiem nerwów, miało być pięknie, a tu kolejna kłoda :-/ zrobiłam sobie badania przed wizytą u ginekologa, takie podstawowe: morfologia, ob, tsh i prl, wszystko w normie, więc nawet zapomniałam pokazać tych wyników na wizycie. A wczoraj się doczytałam na forach, że tsh dla starających powinno wynosić poniżej 2, a góra 2,5. U mnie jest 3,7... :-/ może jeszcze uda mi się jeszcze przed jutrzejszą wizytą zrobić jakieś dodatkowe badania?! Z tego wszystkiego nie mogłam usnąć, a teraz w pracy siedzę jak na szpilkach, ciągle myślę co robić? Tak się nastawiłam głupio na 100% sukces w tym cyklu, że teraz panikuję na każdym kroku, że nic z tego nie będzie...

13 stycznia 2015, 21:48

Nie wytrzymałam i pojechałam zrobić badania na własną rękę. Jutro mam wizytę u ginekologa, więc pojadę już z wynikiem.
Laborantka mnie poznała, od razu powiedziała, że pamięta, że mój wynik tsh był za wysoki, bo powinien być do 2,5. Kurde, nie mogła tego powiedzieć przy wydawaniu wyniku?? W każdym razie poleciła mi zrobić antyciała tpo, jutro wynik, a wieczorem idę do ginekologa na monitoring owulacji. Rośnij pęcherzyku, rośnij!!

15 stycznia 2015, 22:53

Po wczorajszej wizycie u gina miałam totalny mętlik w głowie... :-/ po pierwsze na podwyższone tsh powiedział, że do 4 nic się z tym nie robi (mam 3,7 sprawdzałam jeszcze Atpo jest w normie). Jak dla mnie to jest olewka tematu z jego strony :-/ Pęcherzyk rośnie jak należy 17 dc - 18,5 mm, endometrium prawie 8 mm, więc minimum jest osiągnięte. I to by było na tyle, lekarz powiedział, że w tym cyklu będziemy tylko obserwować, a podziałamy od przyszłego. To mówię mu, że miał mi włączyć progesteron już od tego cyklu, to się w końcu przyznał, że wyjeżdża na kilka dni i nie może skończyć monitoringu tego cyklu, a progesteron trzeba wziąć po owulacji. Ale chyba zauważył, że jestem bardzo zdeterminowana (zdesperowana?) i zapytał czy jestem w stanie określić dni płodne, mówię mu że tak, bo prowadzę kalendarz od kilku miesięcy. Więc dał mi ten progesteron, od poniedziałku, to powinien być 2 dpo i brać 1 tabl przez 8 dni. Niby wszystko ok, ale byłam skołowana, bo wydawało mi się, że owulacja będzie następnego dnia, a gin, że w sobotę, czyli 2 dni później. To z jednej strony wyjaśnia dlaczego nie miałam śluzu do tej pory (dziś już jest ładny kremowy, lekko rozciągliwy) i dlaczego testy ovu są negatywne. Ale z drugiej strony to oznacza, że znowu sprawy się komplikują, bo sobota to już 20 dc, czyli będzie późna owulacja :-/ nie jest dobrze.
No nic, zobaczymy co będzie po dupku, z tsh wybiorę się chyba jeszcze do endokrynologa dla pewności, a tymczasem DZIAŁAM :-)

16 stycznia 2015, 23:40

No i ch*j! Codziennie mierzę temperaturę, badam śluz i szyjkę, robię testy ovu, budzę się, piję i sikam według zegarka, cały dzień podporządkowuję pod prowadzenie kalendarza, wszystko co robię, robię z myślą o ciąży. Latam do lekarza i na badania, wpieprzam co rano garść suplementów, piję wodę wiadrami, rozmyślam i martwię się, cieszę się ładnym śluzem, WSZYSTKO robię z myślą o ciąży, a to wszytko i tak na ch*j, bo jak przychodzi dzień bzykania to mój Mąż jest ZMĘCZONY! No kur*aaa!!!

18 stycznia 2015, 22:33

Co do ostatniego wpisu i komentarzy. Mąż wie ile mnie starania kosztują (mniej więcej, w końcu jest tylko facetem), ale seks na żądanie bardzo go stresuje, mnie zresztą też. Nawet jak aranżuję sytuację, żeby było na luzie to i tak wie, jakie to są dni i presja zostaje. Staram się go zrozumieć, choć nerwy są i tak, stąd taki a nie inny wpis.

Nastawienie bardzo mi się dziś popsuło :-/ niby śluz był bardzo obfity, ale tylko przez dwa dni, wczoraj i przedwczoraj i do tego wodnisty, a nie rozciągliwy. Wczoraj przed południem test ovu wyszedł pozytywny, ale temperatura dziś ani drgnęła, więc ovu wczoraj nie było jak zakładał mój gin. A dziś z seksu i tak nici, mąż widzę nie ma ochoty, a ja nie mam ochoty go nagabywać... A najgorsze z tego wszystkiego, że jutro już będzie 22 dc! Boję się, że ovu wcale nie będzie... K***a, przez ostatnie dwa lata miałam tak regularne cykle jak nigdy w życiu, piękny śluz, żadnych problemów zdrowotnych, zajście w ciążę miało być tylko formalnością, a jak zaczęłam się starać to z cyklu na cykl jest coraz gorzej! Wszytko mi się przestawia, cykle są coraz dłuższe i nie wiadomo co będzie z owulacją. A do tego może się jeszcze okaże, że mam problem z tarczycą. Faktycznie ostatnio czuję się ciągle zmęczona i śpiąca, nie mam na nic siły ani ochoty, a moja nadzieja spieprzyła sobie w siną dal...

Spisuję ten cykl na straty...

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 stycznia 2015, 22:35

20 stycznia 2015, 22:11

Wtorek 23 dc, temp. 36,7

Już postawiłam kreskę na tym cyklu, a tu proszę, temperatura jednak skoczyła. Teraz pytanie najważniejsze - kiedy była ovu??? na pewno nie wczoraj, już nie mam żadnych oznak płodności. Śluz płodny miałam w piątek i sobotę, szyjka w piątek była wysoko, a w sobotę wyszedł mi pozytywny test ovu, potem wykres płaski jak dupa blada, dopiero dziś coś się ruszyło. Już sama nie wiem jak go interpretować, nic się kupy nie trzyma, a mam wziąć duphaston, tylko kiedy??? Gin powiedział, że w poniedziałek, przy założeniu, że temperatura skoczy w niedzielę, a nie skoczyła. Zobaczę, jak temperatura się utrzyma, to chyba jutro wezmę.

Kontynuując temat damsko-męski, widzę po komentarzach i wpisach innych dziewczyn, że nie tylko ja odczuwam syndrom "leniwego męża". Wychodzi na to, że facetom na niczym nie zależy, niczym się nie interesują, nie wspierają, nie można na nich liczyć, nie można polegać, nie da się pogadać, na seks mają ochotę jak królewny, tylko w sprzyjających warunkach, a to zmęczony, a to głowa boli, a to inny królewicz na piwo zaprosił, a to baba jaga na drogę wyskoczyła... tylko, że to wcale nie jest tak! oczywiście nie mogę za nikogo mówić, tylko za siebie i mogę tylko mojego Męża wytłumaczyć. Otóż on, tak samo jak ja, pragnie dziecka. Ogólnie układa nam się bardzo dobrze, na seks też nie mogę narzekać, jest coraz bardziej dojrzały, wymyślny, mocniejszy i w ogóle OCH i ACH (po 12 latach trzeba sobie życie urozmaicać, co by nas nuda nie zabiła :-)) To że ostatnio ulała mi się żółć, wynika z tego, że jestem już lekko znerwicowana przedłużającymi się staraniami. I tym, że jak wypadły ostatnio "te dni", to mój Mąż miał pierwszą zmianę i wstawał skoro świt, a wieczorem ledwo się na nogach trzymał, a ja mu sceny robię, że mu się nie chce bzykać, choć widzę, że na siedząco usypia, choć dzień wcześniej jakimś cudem udało mu się nie usnąć od razu, żeby zaliczyć numerek, ale myśl o drugiej zarwanej nocy z rzędu odebrała mu chęci na cokolwiek. A że mamy kilkuletnią córkę, nie możemy działać kiedy nas tylko poniesie, trzeba poczekać aż Mała zaśnie, a już o seksie w środku dnia można tylko pomarzyć.
Więc czy to nie jest trochę tak, że naszym mężom/partnerom obrywa się czasem, bo puszczają nam nerwy? I choć też chcą mieć dziecko, to ich codzienne życie nie kręci się tylko i wyłącznie wokół płodzenia i ciąży? a u nas siłą rzeczy tak się dzieje, bo prowadzenie kalendarza wymaga od nas wiele skupienia w ciągu dnia na pewnych czynnościach, a jak do tego dodać wzmożony instynkt macierzyński i nerwicę to gdzieś ta para musi znaleźć w końcu ujście. A wiadomo, na OF piszemy najczęściej kiedy nam mężowie/partnerzy za skórę zajdą, a nie wtedy jak jest dobrze, i stąd z wpisów wynurza nam się obraz facetów nieczułych, egocentrycznych i leniwych dziadów :-)
Co Wy na to? :-)

A tak już całkiem na serio, będę wdzięczna za podpowiedzi w sprawie dupka, może któraś brała?

21 stycznia 2015, 23:17

24 dc

Temperatura marna, ale jednak wyższa niż w 1 fazie, przyjmuję więc, że owulacja była. Od dziś zaczynam przez 8 dni brać Duphaston. Jakoś z optymizmem u mnie kiepsko ostatnio i na nic się nie nastawiam, ale liczę,że dupek mi chociaż cykl wyreguluje, 'przynajmniej tyle dobrego...

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 stycznia 2015, 23:20

23 stycznia 2015, 22:09

26 dc, 4 dpo (wg OF), 3 dzień z Duphastonem

Temperatura na razie się trzyma, więc jest ok, a poza tym... nic, po prostu nic się nie dzieje, nie mam żadnych dziwnych i niedziwnych objawów, tym razem zresztą niczego się na siłę nie doszukuję. Jedynie co mi doskwiera, to nie dające się pozbyć poczucie obowiązku "na wszelki wypadek". Na wszelki wypadek nie piję alkoholu, nie pojadę na narty, na wszelki wypadek nie umawiam się z koleżanką, która mnie będzie chciała wyciągnąć na piwo. Bo nie chcę się tłumaczyć, bo i co mam powiedzieć, że wydaje mi się, że może jestem w ciąży? Mi już się wydaje od kliku miesięcy, jestem tym zmęczona, życiem przez 2 tygodnie jakbym była w ciąży, a nie jestem...

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 stycznia 2015, 22:31

26 stycznia 2015, 08:56

I dupa... Temperatura spada na łeb na szyję, już nic z tego cyklu nie będzie :-/ z jednej strony cieszę się, że już teraz spada, a nie dopiero przed samą @ przynajmniej nie żyję fałszywą nadzieją... A w sobotę z czystym sumieniem się napiję w fantastycznym towarzystwie... A właściwie to nie napiję, tylko porządnie zachlam smutki :-/

27 stycznia 2015, 12:31

30 dc, 8 dpo, 7 dzień z dupkiem

Wykres jednak mnie zaskakuje, dziś temperatura pięknie odbiła w górę! Wczoraj był 7 dpo, może to było zagnieżdżenie? Fajnie by było, tylko że ja już nie chcę się nakręcać na zapas... ale niestety nie da się wyłączyć myślenia. Dlatego też jutro ze zwykłej ciekawości zrobię test. A nóż zobaczę swój upragniony CIEŃ...??

27 stycznia 2015, 14:08

Wiem, że za wcześnie, ale co mi tam, jak nie zrobię to będzie mnie z ciekawości skręcało. A ponieważ nie nastawiam się za bardzo, więc nie dam się zdołować tym razem. Co będzie to będzie :-)

30 stycznia 2015, 14:13

Ależ mi temperatura pięknie rośnie :-)
test 9 dpo oczywiście wyszedł negatywny, wiem wiem, że za wcześnie, ale jestem w gorącej wodzie kąpana :-)
teraz sprawdzam teorię z testami ovu. Wychodzą pięknie pozytywne, więc jeśli teoria się sprawdzi, to w końcu zobaczę cudowne II :-) jutro 12 dpo, może to będzie właśnie ten dzień kiedy zobaczę wyczekiwany CIEŃ...

31 stycznia 2015, 08:44

Cienia nie zobaczyłam...




zobaczyłam DWIE KRESKI!!!!!!!!

1 lutego 2015, 08:22

Ciąża rozpoczęta 29 grudnia 2014
Przejdź do pamiętnika ciążowego i czytaj kontynuację mojej historii