Teraz już tylko pozostaje DZIAŁAĆ. Niby najprzyjemniejszy punkt w tym wszystkim, a jednak sam fakt, że musimy robimy to według kalendarza jest trochę stresujący. W zeszłym miesiącu prawie sobie w ten sposób obrzydziliśmy seks. Ale w tym już się nastawiamy na działanie, więc mam nadzieję, że będzie bardzo przyjemnie i OWOCNIE...!
Koleżanek, ani Mamy nie wtajemniczałam, nie chcę siać popyliny, że coś jest nie tak. I jakoś tak z tym wszystkim jestem sama... Dlatego odważyłam się rozpocząć pamiętnik na ovu, pomyślałam dlaczego nie? Nawet jak nikt nie będzie czytał to chociaż się "wygadam".
Z bieżących zmartwień - boję się o śluz, tak się cieszyłam, że w zeszłym cyklu był już ok, że w tym odpuściłam sobie suplementy i to chyba był błąd. Wiesiołka wzięłam tylko kilka tabletek, bo mi się skończył i stwierdziłam, że już mi się nie opłaca kupować, bo to tylko kilka dni (no głupia jestem), a teraz żałuję, bo śluzu jak na lekarstwo! Trochę wewnątrz jest i to lepkiego. Staram nadrobić siemieniem lnianym, piję go na okrągło i dużo wody, ale już mam czarne myśli, że nie będę miała śluzu płodnego, a jestem już u bram owulacji, myślę że jeszcze 3 dni. Tak to jest jak przykutwię na czymś, to potem żałuję...
Laborantka mnie poznała, od razu powiedziała, że pamięta, że mój wynik tsh był za wysoki, bo powinien być do 2,5. Kurde, nie mogła tego powiedzieć przy wydawaniu wyniku?? W każdym razie poleciła mi zrobić antyciała tpo, jutro wynik, a wieczorem idę do ginekologa na monitoring owulacji. Rośnij pęcherzyku, rośnij!!
No nic, zobaczymy co będzie po dupku, z tsh wybiorę się chyba jeszcze do endokrynologa dla pewności, a tymczasem DZIAŁAM
Nastawienie bardzo mi się dziś popsuło niby śluz był bardzo obfity, ale tylko przez dwa dni, wczoraj i przedwczoraj i do tego wodnisty, a nie rozciągliwy. Wczoraj przed południem test ovu wyszedł pozytywny, ale temperatura dziś ani drgnęła, więc ovu wczoraj nie było jak zakładał mój gin. A dziś z seksu i tak nici, mąż widzę nie ma ochoty, a ja nie mam ochoty go nagabywać... A najgorsze z tego wszystkiego, że jutro już będzie 22 dc! Boję się, że ovu wcale nie będzie... K***a, przez ostatnie dwa lata miałam tak regularne cykle jak nigdy w życiu, piękny śluz, żadnych problemów zdrowotnych, zajście w ciążę miało być tylko formalnością, a jak zaczęłam się starać to z cyklu na cykl jest coraz gorzej! Wszytko mi się przestawia, cykle są coraz dłuższe i nie wiadomo co będzie z owulacją. A do tego może się jeszcze okaże, że mam problem z tarczycą. Faktycznie ostatnio czuję się ciągle zmęczona i śpiąca, nie mam na nic siły ani ochoty, a moja nadzieja spieprzyła sobie w siną dal...
Spisuję ten cykl na straty...
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 stycznia 2015, 22:35
Już postawiłam kreskę na tym cyklu, a tu proszę, temperatura jednak skoczyła. Teraz pytanie najważniejsze - kiedy była ovu??? na pewno nie wczoraj, już nie mam żadnych oznak płodności. Śluz płodny miałam w piątek i sobotę, szyjka w piątek była wysoko, a w sobotę wyszedł mi pozytywny test ovu, potem wykres płaski jak dupa blada, dopiero dziś coś się ruszyło. Już sama nie wiem jak go interpretować, nic się kupy nie trzyma, a mam wziąć duphaston, tylko kiedy??? Gin powiedział, że w poniedziałek, przy założeniu, że temperatura skoczy w niedzielę, a nie skoczyła. Zobaczę, jak temperatura się utrzyma, to chyba jutro wezmę.
Kontynuując temat damsko-męski, widzę po komentarzach i wpisach innych dziewczyn, że nie tylko ja odczuwam syndrom "leniwego męża". Wychodzi na to, że facetom na niczym nie zależy, niczym się nie interesują, nie wspierają, nie można na nich liczyć, nie można polegać, nie da się pogadać, na seks mają ochotę jak królewny, tylko w sprzyjających warunkach, a to zmęczony, a to głowa boli, a to inny królewicz na piwo zaprosił, a to baba jaga na drogę wyskoczyła... tylko, że to wcale nie jest tak! oczywiście nie mogę za nikogo mówić, tylko za siebie i mogę tylko mojego Męża wytłumaczyć. Otóż on, tak samo jak ja, pragnie dziecka. Ogólnie układa nam się bardzo dobrze, na seks też nie mogę narzekać, jest coraz bardziej dojrzały, wymyślny, mocniejszy i w ogóle OCH i ACH (po 12 latach trzeba sobie życie urozmaicać, co by nas nuda nie zabiła ) To że ostatnio ulała mi się żółć, wynika z tego, że jestem już lekko znerwicowana przedłużającymi się staraniami. I tym, że jak wypadły ostatnio "te dni", to mój Mąż miał pierwszą zmianę i wstawał skoro świt, a wieczorem ledwo się na nogach trzymał, a ja mu sceny robię, że mu się nie chce bzykać, choć widzę, że na siedząco usypia, choć dzień wcześniej jakimś cudem udało mu się nie usnąć od razu, żeby zaliczyć numerek, ale myśl o drugiej zarwanej nocy z rzędu odebrała mu chęci na cokolwiek. A że mamy kilkuletnią córkę, nie możemy działać kiedy nas tylko poniesie, trzeba poczekać aż Mała zaśnie, a już o seksie w środku dnia można tylko pomarzyć.
Więc czy to nie jest trochę tak, że naszym mężom/partnerom obrywa się czasem, bo puszczają nam nerwy? I choć też chcą mieć dziecko, to ich codzienne życie nie kręci się tylko i wyłącznie wokół płodzenia i ciąży? a u nas siłą rzeczy tak się dzieje, bo prowadzenie kalendarza wymaga od nas wiele skupienia w ciągu dnia na pewnych czynnościach, a jak do tego dodać wzmożony instynkt macierzyński i nerwicę to gdzieś ta para musi znaleźć w końcu ujście. A wiadomo, na OF piszemy najczęściej kiedy nam mężowie/partnerzy za skórę zajdą, a nie wtedy jak jest dobrze, i stąd z wpisów wynurza nam się obraz facetów nieczułych, egocentrycznych i leniwych dziadów
Co Wy na to?
A tak już całkiem na serio, będę wdzięczna za podpowiedzi w sprawie dupka, może któraś brała?
Temperatura marna, ale jednak wyższa niż w 1 fazie, przyjmuję więc, że owulacja była. Od dziś zaczynam przez 8 dni brać Duphaston. Jakoś z optymizmem u mnie kiepsko ostatnio i na nic się nie nastawiam, ale liczę,że dupek mi chociaż cykl wyreguluje, 'przynajmniej tyle dobrego...
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 stycznia 2015, 23:20
Temperatura na razie się trzyma, więc jest ok, a poza tym... nic, po prostu nic się nie dzieje, nie mam żadnych dziwnych i niedziwnych objawów, tym razem zresztą niczego się na siłę nie doszukuję. Jedynie co mi doskwiera, to nie dające się pozbyć poczucie obowiązku "na wszelki wypadek". Na wszelki wypadek nie piję alkoholu, nie pojadę na narty, na wszelki wypadek nie umawiam się z koleżanką, która mnie będzie chciała wyciągnąć na piwo. Bo nie chcę się tłumaczyć, bo i co mam powiedzieć, że wydaje mi się, że może jestem w ciąży? Mi już się wydaje od kliku miesięcy, jestem tym zmęczona, życiem przez 2 tygodnie jakbym była w ciąży, a nie jestem...
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 stycznia 2015, 22:31
Wykres jednak mnie zaskakuje, dziś temperatura pięknie odbiła w górę! Wczoraj był 7 dpo, może to było zagnieżdżenie? Fajnie by było, tylko że ja już nie chcę się nakręcać na zapas... ale niestety nie da się wyłączyć myślenia. Dlatego też jutro ze zwykłej ciekawości zrobię test. A nóż zobaczę swój upragniony CIEŃ...??
test 9 dpo oczywiście wyszedł negatywny, wiem wiem, że za wcześnie, ale jestem w gorącej wodzie kąpana
teraz sprawdzam teorię z testami ovu. Wychodzą pięknie pozytywne, więc jeśli teoria się sprawdzi, to w końcu zobaczę cudowne II jutro 12 dpo, może to będzie właśnie ten dzień kiedy zobaczę wyczekiwany CIEŃ...
zobaczyłam DWIE KRESKI!!!!!!!!
powodzenia w działaniach :)
Powodzenia. Oby się udało. Zazdroszczę konkretnego lekarza. Mój ze mną nic nie robi. Pozdrawiam
Dziękuję :-) Tova lekarza zawsze można zmienić, nie ma sensu chodzić do takiego, do którego nie ma się w pełni zaufania. Również życzę powodzenia!
Powodzenia:))
No i to mi się podoba :) konkretnie i z jasno określonym planem, niech się teraz pomyślnie spełnia!
Jak to jest z tym progesteronem? Skąd wiesz, że masz go za mało po ewantualnym zapłodnieniu? Pytam, bo chyba też mam ten problem.
Julianna dopiero zobaczyłam Twoje pytanie :-/ u mnie o niedoborze progesteronu mogą świadczyć przedłużające się plamienia przed i po @, w ostatnich cyklach trwało to nawet do 13 dni :-/