X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania W pogoni za szczęściem
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
W pogoni za szczęściem
O mnie: Gonię za swoim marzeniem tracąc już głowę i zdrowe zmysły... Kiedyś pełna optymizmu a dzisiaj .... ?
Czas starania się o dziecko: Obecnie pierwszy 3 cs po poronieniu.
Moja historia: Jestem mężatką od maja 2015. W ciążę zaszłam w lipcu ( chociaż w ogóle myślałam, że mam cykl bezowulacyjny) . Poroniłam 24 września i wtedy mój mały świat rozpadł się na kawałki. 4 dni później zmarł mój najukochańszy tatuś, który tak bardzo marzył o tym by zostać po raz kolejny dziadkiem. Wtedy mój świat rozpadł się całkowicie. Szukałam odpowiedzi a nie znalazłam.... A ból był straszny. Nie znaleziono u mnie przyczyny poronienia i kazano starać się ponownie....
Moje emocje: pełna niepokoju ... Ale z małą nadzieją na lepsze jutro.

8 grudnia 2015, 12:09

To było moje wielkie marzenie i pragnienie... A teraz staje się obsesją. Taka byłam szczęśliwa gdy zobaczyłam dwie kreseczki na teście. Tacy byli rodzice szczęśliwi, że zostaną dziadkami. Mój tata zwariowany dziadek, takich dziadków to ze świecą szukać. Tylko wnuki się liczyły i wszystko dla nich robił ... A potem wyrok- ciąża obumarła....
Ciągle słyszę, tak musiało być ale teraz się uda. Czy ludzie są prorokami? Hmmm to czemu nikt nie przewidział, że tamta ciążą zakończy się tak jak się zakończyła? Czemu nikt nie przewidział, że serce mojego taty nagle się zatrzyma ?
Tego nikt nie przewidział.... A teraz mi prorokują, że teraz się uda... Starałam sie być silna, ale ile można udawać ? Zawsze byłam silna i podnosiłam się po upadku... Ale tym razem chyba spadłam za nisko. Bo nie potrafię . Kiedyś zachwycałam się brzuchami ciążowymi i uwielbiałam patrzeć na dzieci. A obecnie na sam widok płaczę. A słyszę, że nie mam powodów, bo przecież to się zdarza... Ale dlaczego zdarza się kobietom, które tak bardzo pragną ?

9 grudnia 2015, 08:53

Mówią, że nadzieja umiera ostatnia. Chyba coś w tym jest.
Jak wtedy zaszłam w ciążę, to do ostaniej chwili do miesiączki nawet przez myśl mi nie przeszło, że jestem w ciąży. Myslałam, że mam cykl bezowulacyjny ( wtedy też musiałam mieć późno owulacje,bo ciąża była młodsza o 10 dni)…. Hmmm może ja naprawdę mam tak późno owulację ( około 19 dnia) . Zastanawiam się czy nie pójść zbadać progesteron w piątek i poniedziałek ??? … Mam termometr microlife i już sama nie wiem na ile mogę mu wierzyć. Dzisiaj zmierzyłam temperaturę i najpierw miałam 36,67 a za chwilę ponownie w tym samym miejscu i 36,74… Może takie błędy bywały u mnie częściej ?
Może macie jakieś konkretne doświadczenia i doradzicie mi coś?
Bardzo tęsknię za tatą. Na początku to było jakoś poza mną, takie myślenie , że wyjechał w delegację ( przecież kiedyś często wyjeżdżał), ale teraz to tak powoli dociera do mnie i zaczyna boleć na nowo. Pan Bóg pewnie miał w tym swój jakiś konkretny zamierzony cel… Bo dwa trudne przeżycia w zaledwie 4 dni, tylko jaki to był cel ??… Ale miałam chyba najpiękniejsze pożegnanie z tatą … Bo jeszcze dzień przed śmiercią był u mnie i wspierał mnie po poronieniu i na dowiedzenia przytulił mnie mocno do siebie i powiedział „ I tak Cię kocham”… Ja Ciebie tato też bardzo kocham…

16 grudnia 2015, 10:52

28 dc- według mojej regularności cykli jutro powinna być miesiączka. Ale chyba ten cykl przesunął mi się o kilka dni.

Wszystko na wariackich papierach.... Tak własnie będzie wyglądał ten miesiąc.
Wczoraj w naszym nowym mieszkaniu skończono robić łazienkę. A my do przyszłej środy musimy się tam przeprowadzić... Z nowego mieszkania do starego i pakowanie i tak w koło...
Niby w nocy śpię, ale budzę się zmęczona...
W styczniu jedziemy na snowboard i do świąt mam zdecydować czy będę jeździła czy nie( uzależniłam to od tego czy pojawią się II kreseczki) - oj tak bardzo bym chciała ale przeczucia mowią co innego.
Ostatnio moja mama na mnie nakrzyczała ( dobrze zrobiła, bo trochę zbłądziłam) i przypomniała mi moje słowa jak płakała po śmierci taty, że czemu on a nie ona, albo we dwoje. To jej tłumaczyłam, że tak Pan Bóg chciał i gdyby chciał żeby zginęli we dwoje to tata by ruszył dalej samochodem to stałoby się to wszystko podczas jazdy a wtedy oboje by nie przeżyli. A tak nagle tata zatrzymał samochód, bo drzwi, które wieźli poluzowały się i wtedy właśnie dostał ataku. I tłumaczyłam, że tak Bóg chciał, że tata ma tam misję do spełniania a jej jeszcze pozostała misja na ziemi...
A ostatnio ja straciłam wiarę... Było we mnie tyle tego żalu, niezrozumienia i nienawiści.... I słowa mamy mnie przebudziły:
-Ja mam jeszcze jedną ważną misję na tej ziemi, pomóc Ci w opiece nad Twoimi dziećmi- moja mama.
Tatusiu, wierzę, że wybrałeś już najlepszy terminna narodziny Twojej wnuczki lub Twojego wnuka... :)))

23 grudnia 2015, 09:12

2cs po poronieniu- mój mąż powiedział, że się uda ( on jest dzieckiem szczęścia) :)
4 dc .
Nie czekam tak bardzo na te święta, niestety już nigdy nie będą miały takiego uroku jak kiedyś.
Chyba chcę by one po prostu bardzo szybko zleciały i tyle...
Ale tak sobie pomyślałam o różnych cudach " narodzin" na ziemi i to chyba dobry czas aby o nich napisać.
PIERWSZY CUD
Otóż miałam koleżankę, która musiała mieć wywoływaną miesiączkę, bo nie dostała jej w wieku nastoletnim. I lekarz oznajmił jej, że cierpi na jakiś zespół i tylko jest 1% szans na naturalną ciąże. Oczywiście biegała od specjalisty do specjalisty i ciągle to samo.
Hmm, miesiączki po wywołaniu miała nieregularne skąpe itp.
Kiedyś zasłabła w pracy i trafiła do lekarza
- A robiła Pani test ciążowy ?- spytał lekarz
-Panie doktorze ja jestem bezpłodna- oznajmiła koleżanka
-Ja na pani miejscu zrobiłbym betę- odpowiedział lekarz.
I co się okazało ? Była w ciąży i urodziła śliczna córeczkę, choć lekarze nie dawali jej szans na naturalne poczęcie.
DRUGI CUD
Gdy byłam w szpitalu po poronieniu, zaczepiła mnie dziewczyna czekająca na wizytę u ginekologa.
Okazało się, że ma coś dziwnego w macicy ( lekarze twierdzą, że jakiś nowotwór, ale nikt do końca nie jest w stanie więcej ocenić) i opowiedziała mi historię jej mamy. Też miała raka - jajników, jeden jajnik wraz z jajowodem jej wycięli a w drugim jajowodzie zostawili tylko 1/3 i oczywiście powiedzieli , że z tego dzieci nie będzie.
I oto siedziałam i rozmawiałam z cudem, bo ta dziewczyna przyszła na świat chociaż lekarze jej mamy powiedzieli, że nie ma szans...
Są jednak takie cudy. Trzeba wierzyć...

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 grudnia 2015, 09:11

4 stycznia 2016, 09:20

16 dc
Czyżby dzisiaj było owu ? Hmmm, tak by pasowało. Wczoraj około godziny 12, zaczęły mnie pobolewać dwa jajniki ( hmmm zawsze bolał jeden i to lewy- może zmyśliłam sobie ból prawego)
Cały poprzedni tydzień spędziliśmy u przyjaciół w Monachium . Podróż mieliśmy z przygodami :).
80 kilometrów od Monachium stwierdziliśmy, że zatankujemy i chwilę odpoczniemy. I co się stało ?
Samochód nie odpalił… Hmmm, dziwny zbieg okoliczności ?
Oczywiście długo nie czekaliśmy na pomoc przyjaciół… Zadzwonili po niemiecką pomoc drogową i technik, który przyjechał przekręcił kluczyk i samochód ruszył… Wziął Nas za debili :P. Hmmm a na drugi dzień po dojeździe do Monachium już nie odpalił. W Monachium wszystkie warsztaty przed Nowym Rokiem są nieczynne . Sholowaliśmy go do serwisu aby powiedzieli co się stało i co nie działa. I kiedy mieliśmy płacić za diagnozę okazało się, że w dokumentach samochodu jest błąd i nie zgadza się numer samochodu. A co za tym idzie nie mogli nam wystawić rachunku i nie mogli przyjąć pieniędzy. Więc szczęście w nieszczęściu. :)) - Ale diagnoza była podana i mój Z. wraz z kolegą sami naprawili usterki :)- części przyszły na czas, deszcz zaczął padać dopiero jak skończyli pracę…
Dziwny zbieg okoliczności – hmm to przeznaczenie…
Tata na pewno z nami był , w końcu uwielbiał jeździć do Monachium. Na samą myśl o Monachium oczy mu się świeciły. I na pewno z Nami tam był :), baaa pierwszy wsiadł do samochodu. :P
Wczoraj była pierwsza noc w nowym mieszkaniu … Oczywiście oprócz łazienk na tip top , płytek i paneli to nic nie mamy. Ale ważne, że już n swoim… Wszystko po kolei się zrobi :P .
A w piątek wyjeżdżamy na deskę w Alpy. Już się jakoś delikatnie nastawiłam, że będę jeździć… Jak coś poczuję to po prostu zrezygnuję.
Mój Z. powiedział, że w tym miesiącu na pewno się uda… On zawsze miewa dobre przeczucia. :)
Ale jakby nie wyszło to obiecał, że w przyszłym cyklu pójdzie się zbadać :)
Czuję taką dziwną energię i siłę… Po prostu wierzę, że to będzie ten szczęśliwy rok :)
A co najważniejsze od 26 grudnia- czyli od wyjazdu do Monachium nie uroniłam ani jednej łezki, pierwszy taki czas od śmierci taty....

Wiadomość wyedytowana przez autora 4 stycznia 2016, 10:27

19 stycznia 2016, 13:06

-Babciu daj mi kartkę to narysuję drabinę i jak dziadziuś usłyszy jak śpiewam dla niego piosenki to zejdzie z nieba po tej drabinie- mój bratanek do mojej mamy...
Wszyscy mocno tęskni. Życie toczy się dalej, ale tak inaczej... Wczoraj podłączaliśmy z Z. pralkę i zaczęła cieknąć woda i od razu pomyślałam, że w takiej sytuacji złapałabym za telefon i zadzwoniłabym do taty z pytaniem co robić. A jaką dostałabym odpowiedzieć ? - Zostaw to przyjadę to Wam podłączę. -
Ale wierzę, że jesteś z Nas dumny,że sami próbujemy to zrobić... W końcu w wielu pracach asystowałam :).
2 cs za nami - bezowocnie ... Cóż czyli w tym miesiącu bierzemy się za mojego Z. 27 stycznia idziemy do mojego lekarza ustalić plan działania. Niestety mój Z. ma średnie wyniki wątroby i ciągle zastanawiam czy może to mieć jakiś duży wpływ. Może ktoś coś wie ?
W niedzielę wróciliśmy ze snowboardu a francuskich alp. Wyjazd bardzo się udał, chociaż na początku było średnio jeśli chodzi o śnieg. Pojechała Nas duża ekipa, bo aż 18 osób i było wesoło. Na chwilę zapomniałam o całej szarej rzeczywistości i oderwałam się od świata zewnętrznego.
Przestałam mierzyć temperaturę i dobrze mi z tym. Ale chyba pod koniec tygodnia wrócę do tego- zobaczę. Muszę przede wszystkim dać na luz...
Trochę ten cykl jest zagrożony, bo kiedy wypada mi prognozowana owulacja to mój Z. będzie daleko ode mnie na szkoleniu... No ale cóż, co ma być to będzie, na to niestety nie mam większego wpływu...

1 lutego 2016, 09:37

18 dc.
Wszystko dziwacznie się złożyło. . W 13 dc cyklu poszłam do mojego ginka ( jak ja dziękuje mojej przyjaciółce za tego lekarza). Jak mnie zobaczył uśmiechnął się i powiedział – udało się ?- po czym ja ze smutną miną – no właśnie nie i ja w tej sprawie-
Opowiedziałam mu o tym, że rok temu mój mąż miał skręt jądra, niby uratowali mu to jądro, ale nikt nie powiedział jak to wpłynie na jakość nasienia. Od razu jak to usłyszał napisał mi gdzie mamy udać się aby zbadać męża. Stwierdził, że to może być poważna sprawa. A to, że zaszłam w ciążę w lipcu to mógł być po prostu Macgyer – jeden jedyny. Zrobił mi usg i stwierdził, że są piękne pęcherzyki i pękną lada moment. I oczywiście kazał wziąć się do roboty. Kazał przyjść w piątek w 15 dc byśmy zobaczyli, czy tak się stało. Byłam u niego w piątek, oznajmił, że była piękna owulacja. I on nie widzi u mnie problemu. Dlatego umówiliśmy się, że albo w przychodzę w przyszłym cyklu z wynikami męża, albo nie kończymy tego cyklu i przychodzę z ciążą. Śmieję się, że to dziwny zbieg okoliczności. Bo w tym cyklu bardzo wcześnie miałm owu, powinnam ją mieć w weekend według prognoz. A to byłoby problematyczne, bo mój mąż był w delegacji.
W tym tygodniu wybieramy się na badania mojego męża. Tak bym chciała aby wszystko było w porządku. Bo jak tylko pomyślę, że wyniki mogą być złe, to wyobrażam sobie jak zdemotywuje mojego męża do wszystkiego….
Wierzę, że będzie dobrze… Wierzę tatusiu, że nie pozwolisz Nas skrzywdzić. I to wszystko ma swój ukryty cel, który kiedyś zrozumiemy.

8 października 2016, 21:45

Ciąża rozpoczęta 12 lutego 2016
Przejdź do pamiętnika ciążowego i czytaj kontynuację mojej historii