WSTĘP
W stronę Słońca
O mnie:
Czas starania się o dziecko: Od stycznia 2022
Moja historia:
Moje emocje:
Zaczynam swój pamiętnik w dzień moich imienin. Kiedyś byl to mój ulubiony dzień w roku, spotkania z przyjaciółmi, rodziną. Teraz zmieniły się w zdawkowe rozmowy telefoniczne, kontakty już dawno się poluzowały. Ale tak czy inaczej to ważna data dla mnie. Śmieje się czasami, że wolę imieniny bo tutaj nie przybywa mi lat.
No i dzisiaj jednak jeden gość się pojawił. Nieproszona 🐒 Smutno mi okropnie. Po ponad roku na forum postanowiłam, że już nie będę wpisywać się na wątki miesięczne i będę pisać tutaj.
Mam nadzieje, że tutaj wkrótce opisze pozytywną historie swojego życia. To be continued...
No i dzisiaj jednak jeden gość się pojawił. Nieproszona 🐒 Smutno mi okropnie. Po ponad roku na forum postanowiłam, że już nie będę wpisywać się na wątki miesięczne i będę pisać tutaj.
Mam nadzieje, że tutaj wkrótce opisze pozytywną historie swojego życia. To be continued...
9 dc, na szczęście nie pamiętam który cykl starań. 21?
Whatever. Sprawdziłam dzisiaj wyniki badań na pasożyty, które czekały na nas w systemie od zeszłego czwartku, ale po co przesłać powiadomienie. Wiadomo.
Czuję się rozczarowana, bo u mnie nic nie wyszło. Zaraz będzie 5 lat moich problemów z jelitami i ciągle nic. Za to u Męża pojedyncze jaja glisty ludzkiej. No jaja.. Spodziewałam się, że u niego coś może wyjść, po jego objawach. Po czacie z lekarzem z Luxmedu ma już receptę na Zentel.
A u mnie znowu nic. Mój tradzik ma się wyśmienicie, wczoraj jeden karczoch i jeden kieliszek wina spowodowały wykręcenie kiszek. Normalka. Oczywiście powtórzę badania na pasozyty, jak Mąż będzie sprawdzał, czy je wytępił. Ale ja myślę, że przyczyna moich problemów leży gdzieś indziej.
Wyszukałam kolejnych dietetyków zajmujących się niepłodnością, terminy na październik.
No mam doła. Brak motywacji do czegokolwiek. Powinnam pracować a pisze tutaj.. jak mnie wywalą to trudno. Takie podejście mam do wszystkiego od ostatniej 🐒
W sobotę wyjeżdżamy na urlop, może powinnam zrobić sobie detox od social mediów i forum? Już sama nie wiem, jak wrócić do siebie.
Whatever. Sprawdziłam dzisiaj wyniki badań na pasożyty, które czekały na nas w systemie od zeszłego czwartku, ale po co przesłać powiadomienie. Wiadomo.
Czuję się rozczarowana, bo u mnie nic nie wyszło. Zaraz będzie 5 lat moich problemów z jelitami i ciągle nic. Za to u Męża pojedyncze jaja glisty ludzkiej. No jaja.. Spodziewałam się, że u niego coś może wyjść, po jego objawach. Po czacie z lekarzem z Luxmedu ma już receptę na Zentel.
A u mnie znowu nic. Mój tradzik ma się wyśmienicie, wczoraj jeden karczoch i jeden kieliszek wina spowodowały wykręcenie kiszek. Normalka. Oczywiście powtórzę badania na pasozyty, jak Mąż będzie sprawdzał, czy je wytępił. Ale ja myślę, że przyczyna moich problemów leży gdzieś indziej.
Wyszukałam kolejnych dietetyków zajmujących się niepłodnością, terminy na październik.
No mam doła. Brak motywacji do czegokolwiek. Powinnam pracować a pisze tutaj.. jak mnie wywalą to trudno. Takie podejście mam do wszystkiego od ostatniej 🐒
W sobotę wyjeżdżamy na urlop, może powinnam zrobić sobie detox od social mediów i forum? Już sama nie wiem, jak wrócić do siebie.
20 dc kto to wie ile dpo - testy owulacyjne zostały w domu
Wracamy z urlopu. Plan zrealizowany. Maksimum spania, minimum zwiedzania. Za to aktywne spedzanie czasu, codziennie albo rower albo bieganie, albo pływanie. Jestem innym człowiekiem 🥰 Wiem, że to nie potrwa długo, ale staram się cieszyć chwilą.
Wracamy też do budowy/urządzania domu.. w końcu trzeba obdzwonić fachowców i zaplanować kolejne etapy. Tego tematu miałam ostatnio najbardziej dosyć, głowa zajęta staraniami nie dopuszczała do siebie nic więcej. Trochę nabrałam chęci, żeby stworzyć coś naszego (obecnie mieszkamy na wynajmowanym). Wpadły kolejne screeny z inspiracjami z Instagrama. Może jak tu będę zaglądać w gorszych momentach, to mnie zmotywuje 💪
A co do starań. Zrobimy posiewy w przyszłym tygodniu, później powtórzymy badania na pasozyty. I wtedy zobaczymy, co dalej. Chciałabym, żeby żadnego 'dalej' już nie było..
Wracamy z urlopu. Plan zrealizowany. Maksimum spania, minimum zwiedzania. Za to aktywne spedzanie czasu, codziennie albo rower albo bieganie, albo pływanie. Jestem innym człowiekiem 🥰 Wiem, że to nie potrwa długo, ale staram się cieszyć chwilą.
Wracamy też do budowy/urządzania domu.. w końcu trzeba obdzwonić fachowców i zaplanować kolejne etapy. Tego tematu miałam ostatnio najbardziej dosyć, głowa zajęta staraniami nie dopuszczała do siebie nic więcej. Trochę nabrałam chęci, żeby stworzyć coś naszego (obecnie mieszkamy na wynajmowanym). Wpadły kolejne screeny z inspiracjami z Instagrama. Może jak tu będę zaglądać w gorszych momentach, to mnie zmotywuje 💪
A co do starań. Zrobimy posiewy w przyszłym tygodniu, później powtórzymy badania na pasozyty. I wtedy zobaczymy, co dalej. Chciałabym, żeby żadnego 'dalej' już nie było..
23 dc
Omg, dlaczego fl tak się dłuży i jest taką huśtawka emocji? Co chwilę łapie się na myśli, co by było gdyby teraz się udało.. a potem przypominam sobie, że prawdopodobieństwo nie jest po mojej stronie i dopiero wracamy na ścieżkę badań i szukania przyczyny naszego niepowodzenia.
W nocy była okropna burza, teraz niewyspanie potęguje moje słabe samopoczucie.
W pracy nic się nie dzieje, sezon urlopowy na całego. W tym temacie też czuję się jak na huśtawce. Wiem że powinnam odejść, z drugiej strony - w tej chwili za wiele tu ode mnie nie wymagają, mogę zajść się wieloma innymi rzeczami, np. urządzaniem domu.
Dzisiaj czas wrócić do jakiejś aktywności i się przełamać. Na urlopie codziennie był sport, po powrocie.. no nie chce się. Coś musi być nie tak z tą moją codziennością, że wszystkiego mi się odechciewa.
W przyszłym tygodniu pierwszy raz idę na terapię. Tzn. na konsultacje wprowadzającą. Stresuja mnie jej koszty, ale chciałabym stać się bardziej stabilna emocjonalnie. Czy to właściwa droga ku temu? Zobaczymy..
Omg, dlaczego fl tak się dłuży i jest taką huśtawka emocji? Co chwilę łapie się na myśli, co by było gdyby teraz się udało.. a potem przypominam sobie, że prawdopodobieństwo nie jest po mojej stronie i dopiero wracamy na ścieżkę badań i szukania przyczyny naszego niepowodzenia.
W nocy była okropna burza, teraz niewyspanie potęguje moje słabe samopoczucie.
W pracy nic się nie dzieje, sezon urlopowy na całego. W tym temacie też czuję się jak na huśtawce. Wiem że powinnam odejść, z drugiej strony - w tej chwili za wiele tu ode mnie nie wymagają, mogę zajść się wieloma innymi rzeczami, np. urządzaniem domu.
Dzisiaj czas wrócić do jakiejś aktywności i się przełamać. Na urlopie codziennie był sport, po powrocie.. no nie chce się. Coś musi być nie tak z tą moją codziennością, że wszystkiego mi się odechciewa.
W przyszłym tygodniu pierwszy raz idę na terapię. Tzn. na konsultacje wprowadzającą. Stresuja mnie jej koszty, ale chciałabym stać się bardziej stabilna emocjonalnie. Czy to właściwa droga ku temu? Zobaczymy..
3 dc
Jestem po pierwszym spotkaniu z psychoteraupetką w nurcie psychodynamicznym. Hmm, zabrzmi to może śmiesznie, ale od razu czuję się zdrowsza. Jak opowiedziałam o moim życiu, to wydaje mi się zupełnie normalne. Owszem dużo dużych projektów i mogę czuć się przytłoczona. Terapuetka powiedziała że pierwsze 4-5 spotkań jest zapoznawczych. Szczerze? Nie wiem czy będę miała do tego cierpliwość. Może wrócę do tej pani z nurtu behawioralno-poznawzcego.
Jestem po pierwszym spotkaniu z psychoteraupetką w nurcie psychodynamicznym. Hmm, zabrzmi to może śmiesznie, ale od razu czuję się zdrowsza. Jak opowiedziałam o moim życiu, to wydaje mi się zupełnie normalne. Owszem dużo dużych projektów i mogę czuć się przytłoczona. Terapuetka powiedziała że pierwsze 4-5 spotkań jest zapoznawczych. Szczerze? Nie wiem czy będę miała do tego cierpliwość. Może wrócę do tej pani z nurtu behawioralno-poznawzcego.
19 dc
Otwieram pamiętnik, żeby poukładać swoje myśli. Ten tydzień to był rollercoaster. W poniedziałek wizyta w klinice Invimed. Dzień wcześniej pik na teście owulacyjnym. Podczas USG lekarka stwierdzila, że jestem już po owulacji (15 DC). Zrobiła ze mną wywiad odnośnie moich cykli i wydała werdykt, że mam za późno owulacje (około 17/18) i są słabej jakości. Jeszcze się nigdy nie spotkałam z takim twierdzeniem, mam wrażenie że tu na forum z takich owulacji najczęściej są ciąże. Poza tym podejrzewa polipa 0,6 cm w jamie macicy. Zaproponowała monitoring i stymulację od kolejnego cyklu. No i może byłoby to spoko, gdyby nie fakt że Staremu zapisała w tym samym czasie receptę na antybiotyki (bakteria w nasieniu) i wizytę u androloga. Jak po pół roku nie uda się zajść, to in vitro, bo daje najwieksze możliwości dalszej diagnostyki komórek jajowych. Z tego co wiem, nasienie po antybiotykoterapii jest marne, więc cały ten program leczenia skreslilam.
Ze względu na fakt, że nie wzbudziła mojego zaufania, w te pędy wysłałam Starego do androloga z bardzo dobrymi opiniami. I tu znowu totalnie confusing informacje. Badanie nasienia z marca (to z niską ruchliwością) wcale nie było takie złe i powinniśmy mieć już okazję zajść w ciążę, więc równoległe trzeba badać mnie. Niestety wyszły też żylaki powrózka nasiennego. Przez 3 msc stary ma brać jakiś lek na lepszą erekcję i lepsze nasienie + Diosminex. Po tym czasie badanie nasienia. Jak się nie poprawi i żylaki się nie zmniejsza, to zrobi zabieg. Teraz jeszcze leczenie bakterii i wstrzemięźliwość przez 2 tygodnie.
W kolejny poniedziałek mieliśmy iść do drugiej kliniki, ale odpuszczamy. Przesuniemy to na za 3 msc. W międzyczasie sprawdzę czy mam dalej polip, będę działać z dietetykiem żeby naturalnie jeszcze poprawić owulację i jakość śluzu. A właśnie. Lekarka z Invimedu nie poleca testu PCT, androlog poleca.
Gdzie się nie ruszymy, tam sprzeczne diagnozy i zalecenia. Ogólnie mam już tego dosyc. Stary chodzi smutny, mówi że teraz to już czuje te żylaki. Realistyczne patrząc, na poprawę po antybiotyku potrzebujemy z pół roku (dwa procesy spermatogenezy). Tak zakładam. No i próbuje się pogodzić z tą myślą, że mam małe szanse na #rodzew2024. Ale nie jest łatwo. Myślę ile przeszkód jeszcze przed nami. Stary podgaduje o inseminacji, ja wciąż marze o ciąży naturalnej.
😔😔😔
Otwieram pamiętnik, żeby poukładać swoje myśli. Ten tydzień to był rollercoaster. W poniedziałek wizyta w klinice Invimed. Dzień wcześniej pik na teście owulacyjnym. Podczas USG lekarka stwierdzila, że jestem już po owulacji (15 DC). Zrobiła ze mną wywiad odnośnie moich cykli i wydała werdykt, że mam za późno owulacje (około 17/18) i są słabej jakości. Jeszcze się nigdy nie spotkałam z takim twierdzeniem, mam wrażenie że tu na forum z takich owulacji najczęściej są ciąże. Poza tym podejrzewa polipa 0,6 cm w jamie macicy. Zaproponowała monitoring i stymulację od kolejnego cyklu. No i może byłoby to spoko, gdyby nie fakt że Staremu zapisała w tym samym czasie receptę na antybiotyki (bakteria w nasieniu) i wizytę u androloga. Jak po pół roku nie uda się zajść, to in vitro, bo daje najwieksze możliwości dalszej diagnostyki komórek jajowych. Z tego co wiem, nasienie po antybiotykoterapii jest marne, więc cały ten program leczenia skreslilam.
Ze względu na fakt, że nie wzbudziła mojego zaufania, w te pędy wysłałam Starego do androloga z bardzo dobrymi opiniami. I tu znowu totalnie confusing informacje. Badanie nasienia z marca (to z niską ruchliwością) wcale nie było takie złe i powinniśmy mieć już okazję zajść w ciążę, więc równoległe trzeba badać mnie. Niestety wyszły też żylaki powrózka nasiennego. Przez 3 msc stary ma brać jakiś lek na lepszą erekcję i lepsze nasienie + Diosminex. Po tym czasie badanie nasienia. Jak się nie poprawi i żylaki się nie zmniejsza, to zrobi zabieg. Teraz jeszcze leczenie bakterii i wstrzemięźliwość przez 2 tygodnie.
W kolejny poniedziałek mieliśmy iść do drugiej kliniki, ale odpuszczamy. Przesuniemy to na za 3 msc. W międzyczasie sprawdzę czy mam dalej polip, będę działać z dietetykiem żeby naturalnie jeszcze poprawić owulację i jakość śluzu. A właśnie. Lekarka z Invimedu nie poleca testu PCT, androlog poleca.
Gdzie się nie ruszymy, tam sprzeczne diagnozy i zalecenia. Ogólnie mam już tego dosyc. Stary chodzi smutny, mówi że teraz to już czuje te żylaki. Realistyczne patrząc, na poprawę po antybiotyku potrzebujemy z pół roku (dwa procesy spermatogenezy). Tak zakładam. No i próbuje się pogodzić z tą myślą, że mam małe szanse na #rodzew2024. Ale nie jest łatwo. Myślę ile przeszkód jeszcze przed nami. Stary podgaduje o inseminacji, ja wciąż marze o ciąży naturalnej.
😔😔😔
1 dc kolejnego cyklu starań - tym razem będzie bez starań
Przyszło 🐒 po 27 dniach. Faza lutealna trwała 12 dni. Dosyć typowo jak na mnie.
Tym razem przywitałam ją zupełnie na spokojnie, jak starą znajomą. Taką której w sumie nie lubisz, ale tolerujesz. Po tych rewelacjach od androloga, który nazwał plemniki Starego 'śpiącymi królewnami', nie spodziewaliśmy się cudu.
W tym cyklu powtarzam wszystkie badania, bo nowa dietetyczka chce je mieć na świeżo. Będzie się działo. Spróbuję zaraz odtworzyć tabelkę Emki, bo wtedy w pracy jednak się nie udało. Stary łyka Erlis i Diosmine. Ja wracam do oleju z wiesiołka przez cały cykl i kupuje Retinol. Niech to nasze dziecko ma młoda matkę.
Wchodzimy w tryb średniodystansowy.
Przyszło 🐒 po 27 dniach. Faza lutealna trwała 12 dni. Dosyć typowo jak na mnie.
Tym razem przywitałam ją zupełnie na spokojnie, jak starą znajomą. Taką której w sumie nie lubisz, ale tolerujesz. Po tych rewelacjach od androloga, który nazwał plemniki Starego 'śpiącymi królewnami', nie spodziewaliśmy się cudu.
W tym cyklu powtarzam wszystkie badania, bo nowa dietetyczka chce je mieć na świeżo. Będzie się działo. Spróbuję zaraz odtworzyć tabelkę Emki, bo wtedy w pracy jednak się nie udało. Stary łyka Erlis i Diosmine. Ja wracam do oleju z wiesiołka przez cały cykl i kupuje Retinol. Niech to nasze dziecko ma młoda matkę.
Wchodzimy w tryb średniodystansowy.
2 dc
Drogi pamiętniczku. Jednak nie tylko Stary ma glistę, ja też. Będziemy to leczyć po wizycie u dietetyka 18.10.
Nawet się trochę cieszę, bo po 5 latach męczarni z jelitami, w końcu będę mogła zlikwidować jakąś przyczynę, a nie tylko działać objawowo. I co moze być kontrowersyjne - cieszę się, że nie jestem w ciąży. Nie chcę żeby dziecko rozwijało się obok jakiegoś robaka. Żeby miało ryzyko złapania czegoś ode mnie. Chce żeby było zdrowe, a do tego wcześniej my musimy wyzdrowieć.
Jestem też zła, bo te pieprzone eozynofile miałam ostro podniesione w co drugiej morfologii, a trzasnelam ich wiele. Żaden lekarz, w tym parazytolog, nie widział u mnie opcji pasożytów. Tylko alergia. A ja w to wierzyłam.
Jestem też załamana, bo straciłam kilka lat życia. Podczas gdy znajomi imprezowali, ja musiałam wszystkiego unikać: alkoholu, słodyczy, sera, sernika etc. etc. Zrezygnowałam z poprzedniej pracy, bo wymagala wyjazdów służbowych, wychodzenia na kolację z klientami, a ja przecież nic nie mogłam jesc. A to wszystko wpędzało mnie w myśli, że nie mam po co żyć, życie nie ma mi już nic do zaoferowania.
Sama nie wiem, jak mam się czuć. Wciąż daleka droga przed nami.
Drogi pamiętniczku. Jednak nie tylko Stary ma glistę, ja też. Będziemy to leczyć po wizycie u dietetyka 18.10.
Nawet się trochę cieszę, bo po 5 latach męczarni z jelitami, w końcu będę mogła zlikwidować jakąś przyczynę, a nie tylko działać objawowo. I co moze być kontrowersyjne - cieszę się, że nie jestem w ciąży. Nie chcę żeby dziecko rozwijało się obok jakiegoś robaka. Żeby miało ryzyko złapania czegoś ode mnie. Chce żeby było zdrowe, a do tego wcześniej my musimy wyzdrowieć.
Jestem też zła, bo te pieprzone eozynofile miałam ostro podniesione w co drugiej morfologii, a trzasnelam ich wiele. Żaden lekarz, w tym parazytolog, nie widział u mnie opcji pasożytów. Tylko alergia. A ja w to wierzyłam.
Jestem też załamana, bo straciłam kilka lat życia. Podczas gdy znajomi imprezowali, ja musiałam wszystkiego unikać: alkoholu, słodyczy, sera, sernika etc. etc. Zrezygnowałam z poprzedniej pracy, bo wymagala wyjazdów służbowych, wychodzenia na kolację z klientami, a ja przecież nic nie mogłam jesc. A to wszystko wpędzało mnie w myśli, że nie mam po co żyć, życie nie ma mi już nic do zaoferowania.
Sama nie wiem, jak mam się czuć. Wciąż daleka droga przed nami.
Wszystkiego najlepszego z okazji imienin, Bambi! :) Na pewno już wkrótce opiszesz tutaj najradośniejsze chwile. Trzymam za to mocno kciuki.