Dziś rano w 15 dniu fazy lutealnej zrobiłam ostatni test ciążowy, który został mi z 10 zamówionych na allegro chyba w czerwcu zeszłego roku. Dwie kreski. DWIE KRESKI!!! Po pół roku Inofolicu, 4 cyklach CLO, oleju z wiesiołka, siemienia lnianego i miesiąca Acardu. Z odstawieniem cukru we wszelakich formach (choć były dni załamania) i ruszeniem tyłka (zaczęłam z Ewą, przez ostatni m-c moje "patyki" - nordic walking
)Z moim PCOS. Myślę, że też z małą pomocą "tego z góry"
Cały czas wydaje mi się że to pomyłka, że niemożliwe. Jutro rano pojadę na krew. Za tydzień wizyta u ginekologa (umówiona 3 m-ce temu...). Do męża jeszcze chyba nie dotarło, myślę, że dotrze gdy usłyszy (oby tak było) bicie serca naszej kropki. Na razie towarzyszy uczucie szczęścia pomieszane ze strachem. Czy wszystko będzie dobrze? Tyle się słyszy złych rzeczy... Oby los był dla nas łaskawy
Gratulacje! Cieszę sie