Wczorajszy zakup -testy owulacyjne. Powrót do termometra microlife. Wszystko przypomina mi starania o pierwsze dziecko i co miesięczny płacz. Jeszcze 4 dni temu myślałam że się udalo- w 3 dniu spóźnienia przyszło Red party...
Tarczyca sprawdzona wszystko ok.wrecz książkowo. W przyszłym tygodniu kontrolą u lekarza i skierowanie na krzywą cukrowa i insulinową. Niby lekarstwa jakie biorę na wyrzut insuliny wpływają na płodność (na jej zwiększenie) , ale ja tego nie odczułam do tej pory. Pamiętam starania o pierwsze Dziecko... Płacz i depresje co miesiąc...I te wszystkie brzuchatki...O tym nie ma jak nie myśleć...
D dwóch dni mam jadłowstręt. Kolacja nie wchodzi, apetytu brak.. niby waga ładnie ostatnio mi poleciała i BMI się poprawiło, ale coś słabo się czuje...
Odebrałam dzisiaj najdziwniejszy telefon od męża ever.."chcesz mi coś powiedzieć?" No nic nie mam do powiedzenia mezulku... "A ten test i te dwie kreski?" Jaki test jakie kreski...???! Dopiero po chwili doszło do mnie że mówi o teście owulacyjnym. Zrobilam i zostawiłam na blacie w łazience. Podobno ma 2 kreski... Zrobię jeszcze jeden jak wrócę do domu. Za wcześnie na owulację... ???!!!