Walka o nadzieję.......
O mnie: Mam 32 lata, wieczna pesymistka ;(
Czas starania się o dziecko: 11 lat, od ślubu zero zabezpieczeń i jazda bez hamulców;)
Moja historia: Staramy się z mężem o ciąże od 11 lat, świadomie od 8 :)Niestety bez upragnionego efektu. Lecznie i diagnostykę rozpoczęłam 6 lat temu, bo nie chciałam przyznać się przed sobą, że coś może być nie tak ;( Pierwsze próby diagnostyki były totalną porażką - zamiast zapisać się do kliniki bezpłodności biegałam do endokrynologów, ginekologów - szukali wszystkiego i niczego, straciłam tylko czas, Na szczęście trafiłam na lekarza, który mnie zdjagnozował : PCO i hormonki do regulacji. Zaczął działać konkretnie i po 4 miesiącach monitoringów, inseminacji z CLO i gigantycznej ilości badań bez efeku, zlecił laparoskopie. Wyrok: niedrożne jajowody - to było 4 lata temu, po których się poddałam. Pogodziliśmy się z mężem, że będziemy tyko my. W zeszym roku dowiedziałam się o in vitro z dofinansowaniem rządowym - pierwsza myśl : Może spróbujemy ?? Byłam sceptycznie nastawiona do in vitro, bo z moim szczęściem i tak nie wyjdzie :( W sierpniu 2013r. zakfalikowaliśmy się do refundacji i we wrześniu miałam transfer. Ciąża !!!!!! Najpiękniejszy czas w moim życiu..........Niestety w 21tc moja córeczka Lucynka urodziła się 20,01,2014r, żyła 1,5 godziny. Czułam bezsilność, złość na lekarzy, którzy nie podjęli próby reanimacji. Do dziś się nie podniosłam - mąż również.
Moje emocje: pustka