Tak się zastanawiam co jest gorsze, czy to, tak jak mam ja, że nie można zajść w ciążę, czy to, że się w nią zachodzi ale nie można jej utrzymać... w drugim przypadku przynajmniej się zachodzi...
Wydaje mi się, że obecnie jestem spokojna, nie stresuję się. Ale może mi się wydaje. Pamiętam jak na początku starań, przy pierwszym cyklu z clo byłam tak przyjęta, może niepotrzebnie przeczytałam ulotkę... pewnego razu w środku nocy obudziłam się ponieważ było mi nie dobrze, obudziłam męża bo było mi słabo a chciałam iść do łazienki, w drodze do niej zemdlałam.
Z obecnej perspektywy wiem, że za bardzo się tym przejmowałam.
Stres to skuteczny środek antykoncepcyjnych. Pytanie czy teraz naprawdę się nie przejmuje, czy można tak całkowicie się wyluzować..
Ciąża rozpoczęta 27 kwietnia 2017
Też mam czasem podobne myśli.... :(
Ja trzy razy poroniłam i uwierz, wcale nie jest lepiej... masz nadzieję, że tym razem się uda, a tu nagle się wszystko kończy, wszystkie plany, marzenia i szczęście. Pozostaje tylko smutek i pustka... i wiesz, że jest z Tobą coś się tak, bo nie możesz donosić, bo ciągle tracisz swoje dzieciątko...a gdy ponownie zachodzisz to tylko biegasz do toalety i patrzysz czy jest krew czy znów się wszystko skończy... i się kończy
Zgadzam się z Tobą Lewa, że ból jest nieporównywalnie większy, ale większa też jest nadzieja, że w końcu się uda..
Jedno i drugie jest straszne... ból kobiety, rozczarowania za każdym razem psychika cierpi niemiłosiernie...
Takie myśli to mam często. Nie wiem które lepsze. Ale pewnie to i to boli jednakowo.