Jestem tu...hmm...od czerwca?
Powoli odkrywałam funkcje i zalety aplikacji, przeglądałam różne wpisy, pamiętniki, ale przyświecała mi myśl: jestem tu tylko na chwilę, na pewno zaraz się uda.
Ale mijają miesiące....więc postanowiłam w końcu dać się poznać.
Mój organizm mnie oszukuje, co miesiąc...mam regularne miesiączki, śluz płodny pojawia się co miesiąc, WIĘKSZOŚĆ hormonów w normie. Większość...no właśnie...na początku starań dowiedziałam się, że wystarczy brać kwas foliowy, witaminę d, starać się co 2-3 dni, nie stresować się i dać sobie rok...
Mam do siebie pretensję, że od razu nie zasugerowałam powtórki prolaktyny....od razu byłaby jasność i może dziś byłabym w innej sytuacji...
Po pierwszym cyklu starań, gdy zobaczyłam biel na teście dowiedziałam się, że w bliskiej rodzinie męża pojawi się nowy człowieczek...zabolało, ale jednocześnie cieszyłam się...
Taki chaotyczny wpis...wczoraj dowiedziałam się, że prawdopodobnie mam PCOS....czego nie powiedział mi żaden lekarz, który mi robił usg
W ostatnich latach, miesiącach....i pomimo "przyzwoitego " śluzu i endometrium nie widać pęcherzyka....
Od wczoraj czuje się inną osobą, rozpadam się.
Wiem, że to nie wyrok i można coś z tym zrobić, ale dziś...rozpadam się....
Pierwszy wpis był wynikiem ataku smutku, desperacji, załamania. Dziś już nie mam takich "odchyłów".
Dziwna sprawa. Wczoraj ostatni dzień śluzu płodnego, Dziś już temperatura w górę. Nie mam pojęcia jak to działa w przypadku cylku bez owulacji, ale z tego co wiem to w takim przypadku nie powinno być zmian temperatury....czy to możliwe, że 15 dc nie widać było pęcherzyka, a jednak coś tam się zadziało.
Tak wiele pytań....
Uspokoiłam się.
Trzeba robić swoje .
Robić badania, brać witaminy.
Dbać o miłość. W końcu nowe życie to najpiękniejszy owoc miłości...
Dobrego poranka!
Mam już dosyć tego cyklu...skoro jest bez "normalnej" owu to chcę mieć już go z głowy i zacząć od nowa...
W poniedziałek byłam u endokrynolog (prywatnie)...dostałam moc badań do zrobienia...glukozę, insulinę z obciążeniem, tsh i makro tsh, ft4, dhea-so4 i 17-hydroksyprogestron.
Od ginekolog mam skierowanie na prl z obciążeniem.
A dziś znowu w ramach pakietu medycznego co by nie płacić za badania...druga lekarka od razu stwierdziła, że jak powtórzone badania tsh i prl będą wysokie to dostanę leki...ale niestety nie chciała mi przepisać wszystkich badań...na razie dostałam prl z obciążeniem, testosteron, tsh, ft4...
Jutro pójdę robić te badania...dodatkowo zrobię glukozę, insulinę na czczo oraz morfologię.
Ciekawe jak to wszystko wyjdzie...Jutro się przekonam...
Generalnie jestem coraz bliżej ułożenia sytuacji...
16.03 idziemy z mężem na darmową wizytę do Invicty, tam amh i badanie nasienia...
Zaczyna się to jakoś układać...Pierwsza endokrynolog podniosła mnie na duchu, oczywiście, poważnie traktowała wszystko, poczułam jakby moje problemy były do rozwiązania...jakbyśmy leczyły katar tak mi się skojarzyło. Zaprosiła mnie z wynikami, a gdybym zaszła w ciążę do od razu zrobić tsh i ft4...i życzyła mi tego. W ogóle ona także obejrzała usg i stwierdziła, że te moje jajniki nie są takie złe...
Ogólnie jestem na dobrej drodze chyba...
Miłego wieczoru!
W piątek zrobiłam badania.
Tsh 3,6
Prl na czczo 1148, po obciążeniu ponad 8k co jest dobrą wiadomością.
Dziś skonsultowałam wyniki z endokrynolog z Luxmedu. Dostałam receptę na bromocorn i letrox.
Cieszę się. Bo to oznacza, że to w końcu realne działanie ku lepszemu...a za tydzień idziemy do Invicty...
Poza tym...Jestem na l4, bo od weekendu słabo się czułam, w poniedziałek zrobiłam Combo test i covid wyszedł pozytywny. Wczoraj powtórzyłam i już negatywny. Na szczęście.
Okres już mi się w sumie kończy, więc niedługo wracamy do starań...
Tym razem nie było dramatu z okazji okresu, czekałam aż tamten cykl się skończy, bo wiedziałam, że nic z tego nie będzie.
Jestem pełna nadziei...oby się udało...
Ciekawa jestem jak szybko te leki zaczną działać, czy może już ten cykl będzie "ten"...nie chcę się nakręcać...ale oczywiście dziś zerknęłam przewidywany termin porodu....głupia...
Ze względu na choroby musieliśmy przełożyć wizytę na przyszły poniedziałek...
W niedzielę byłam w luxmed na wizycie u ginekologa...W sumie poszłam tam tylko po to, aby zerknął czy jest pęcherzyk...nie ma.
W sumie leki biorę niecałe 2 tygodnie, więc chyba za szybko spodziewałam się efektów...
Powiedział mi, że generalnie wszelkie badania profilaktyczne są ok i potrzebuję stymulacji owulacji, która jest blokowana przez pcos. Spytał też o leczenie wysokiej prl i tyle w sumie. Przy okazji uświadomił mi, że w luxmedzie nie diagnozuje się i nie leczy...niepłodności.
Poczytałam więc o różnych programach na NFZ, że można i tam poszukać pomocy...pewnie terminy z kosmosu, ale nie zaszkodzi spróbować. Zapisałam się więc po raz pierwszy od 9 lat do Instytutu. Ostatnio gdy tam byłam...miałam mieszane uczucia co do tego, jak lekarka chciała mi pomóc...ale teraz idę do kogoś innego, więc może będzie ok.
Tak więc plany są.
27.03 invicta,
2 dni później idę do mojej lekarki prywatnie,
21.04 na NFZ do lekarza, którego jeszcze nie znam
Cały czas biorę bromocorn i letrox.
A może owu jeszcze przyjdzie? Któż to wie...
Co do nastroju...jest bardzo różnie. Staram się być dobrej myśli. Aczkolwiek ostatnie trudne w moim życiu wydarzenia, a właściwie jedno spowodowało, że jest to trudniejsze...
Niestety...życie nie jest bajką..ale trzeba stawiać czoła przeciwnościom i iść na przód...
Pozdrowienia
Dziś byłam na wizycie w klinice niepłodności.
Jestem pozytywnie zaskoczona. Trochę się bałam, że od razu wyskoczą z milionem badań za milion złotych.
Ale nie...dr J zrobił na nas bardzo dobre wrażenie...zrobił mi usg...i stwierdził, że owulacja jednak była! Powiedział, że w przypadku pacjentek z policystycznymi jajnikami bywa tak, że trudno dojrzeć owulację oceniając tylko jajniki...owulacja była z lewego jajnika...a tak się składa, że ten mnie bolał w tym cyklu w terminie, gdy owu mogła być.
Ogólnie mam zbadać Amh, aby zorientować się w jakim przedziale jesteśmy i inhibitynę B.
A mąż badanie nasienia.
Oprócz tego powinniśmy zadbać o styl życia. I to tak naprawdę najbardziej podkreślił. Mąż musi koniecznie rzucić palenie. Bardzo fajnie dobitnie mu to przedstawił
Odwołałam wizytę u mojej lekarki. I tak nie mam jeszcze tych badań, które chciała...a poza tym lekarz z kliniki wzbudził moje zaufanie.
I co najlepsze...Powiedział, że obecnie nie jest w stanie stwierdzić, czy jestem w ciąży...ale nie jest to wykluczone. I generalnie w moim przypadku może być tak, że w każdej chwili się uda...
Do rozważenia pozostawił też nam kwestię HSG...ale tu chyba spróbuję załatwić na NFZ...1100 zł to jednak sporo.
Uspokoiłam się trochę. Mamy sporo pracy, ale sytuacja nie jest zła
Od kilku dni czuję się bardzo dziwnie.
Trochę na okres a trochę nie....2 dni temu czułam się tak, jakbym miała dostać i bałam się, że dostanę w nocy a tu nic...miałam jakieś takie skurcze czy chwilowy dyskomfort w podbrzuszu, ale tak zupełnie inaczej...
Plamienia...Tylko przy wytarciu widać jakieś brązowe kłaczki czy też nieco ciemnieszy śluz...krwi samej w sobie brak. Nawet na bieliźnie nic za bardzo nie widać. 2 dni temu jedna kropka brązowa...
Piersi mnie jakoś bardziej niż przed okresem nie bolą.
Jestem senna.
Temperatura 3 dzień w okolicy 37...
Nie wiem czy to kwestia leków czy może coś się zadomawia....
Boję się na razie testować czy iść na betę...rozczarowanie tak bardzo boli....
Nigdy tak się nie czułam w tej części cyklu...
Nie wiem co myśleć...
I zaczynamy kolejny cykl...od rana jestem zła, tylko się kłocić potrafię...
Szkoda gadać....Tym razem niby fizycznie mnie mało co boli, ale emocjonalnie jest słabo...
Powtórzyłam dziś poziom tsh i prolaktyny.
Jest dobrze.
TSH 1,430
Prolaktyna 106 przy normie 102-496
W następny poniedziałek idę do endokrynolog na kontrolę, ale napisałam też pytanie do poprzedniej wizyty jak dalej z lekami...
Zastanawiam się czy dalej będę brała taką dawkę bromocornu, skoro w miesiąc tak ładnie spadło...z 1100 do 106 !!!!
Boję się też, że jak odstawię to wszystko wróci....
Jestem pełna nadziei, że w końcu się uda...
We wtorek idę do Invicty zbadać amh i może inhibinę B...trochę drogie badanie, ale tam i tak jest taniej niż w innych punktach....
No i...okres się skończył, więc wracamy do starań...
Kupiłam mężowi l'karnitynę, a pod koniec miesiąca pójdzie na badanie nasienia...
Powoli idziemy do przodu...
Oby następna wielkanoc była już w szerszym gronie...
Życzę tego każdej z nas, każdej Staraczce...
Hejka,
Od środy wzięło mnie jakieś przeziębienie...
Co do wyników...
Amh nieco powyżej 5, więc to może potwierdzić pcos..
inhibina ok 140...W sumie to było blisko owu, więc to chyba mogło wyjść tak wysoko...
Od kilku dni czuję zmęczenie, od soboty do środy biegunka...piersi nieco wrażliwsze...No I wzdęcie takie, że mogłoby przypominać brzuszek ciążowy....fakt, jestem generalnie z tych pulchniejszych, ale widzę różnicę...
Miewam też zgagi...
Generalnie II faza jak II faza.. No może oprócz biegunki...
To przeziębienie....objawy takie jak chrypa, katar, osłabienie, brak sił...mogą być objawami przeziębienia albo i nie....
Ten cykl jeżeli chodzi o działania był nieco słaby głównie przez święta i wyjazd męża...więc nie nastawiam się jakoś bardzo, ale wizja porodu w styczniu...I to kilkanaście dni przed 30 urodzinami....wymarzona sytuacja....
Ale wiadomo...to tak nie działa. W tej chwili to jest 50/50.
Dziś rano byłam na pobraniu krwi na progesteron...z racji tego, że w poprzednim cyklu przez prawie 4 dni przed okresem miałam plamienie...
Dziś też idę na wizytę do ginekologa na NFZ...może uda się załatwić skierowanie na badanie drożności...ciekawe jakie są terminy w państwowych szpitalach...fajnie byłoby to załatwić...
Zapisałam siebie i męża na następną wizytę w klinice. Za tydzień mąż też idzie na badanie nasienia...zobaczymy...
Generalnie zabezpieczam sobie wizyty na następny cykl...W razie czego zawczasu odwołam...lepiej tak niż kombinować...a nuż się okaże, że wizyta będzie potrzebna z innego powodu...chciałabym. Bardzo....
@Madeline dzięki za komentarze. Trzymam za nas kciuki i styczniowe rozwiązanie oby bylo nam to przeznaczone
Hej dziewczyny,
Dziękuję za komentarze
Opowiem Wam o piątkowej wizycie u ginekologa na NFZ...
Przyjął mnie młody, sympatyczny lekarz...ale gdy usłyszał z czym przychodzę...stwierdził, że się nie zajmuje niepłodnością, zrobił mi usg i dostałam skierowanie do poradni niepłodności...teoretycznie na więcej nie liczyłam, no może tylko na to, że może zainteresuje się badaniami, które mam zrobione i dostanę n skierowanie na konkretne badania...ale nie...zrobił mi usg, stwierdził, że macica jest ok, że jajniki rzeczywiście policystyczne, ale w sumie nie są tragiczne. I że widział pęcherzyk dominujący..
Chyba (no fajnie)...
Generalnie od razu zapisałam się na wizytę do tamtejszej poradni niepłodności...termin (famfary) 4.08....
No fajnie....zapisałam się, ale mam nadzieję, że ten termin nie będzie mi potrzebny....
Generalnie mając już skierowanie mogę też próbować z innymi poradniami. Na szczęście kilka ich jest...oczywiście mam nadzieję, że nie będzie to potrzebne...ale i tak się zabezpieczam "jakby co"...
Co do tego cyklu to staram się na nastawiać, nie analizować...przynajmniej na razie....
Testować będę w czwartek.
Jakieś tam objawy są, zaznaczam na wykresie, ale chyba nie biorę tego do głowy...W każdym razie tak jest dziś.
Miłej niedzieli
Hejka. Wczoraj jeszcze rano temperatura wskazywało, że mogło się udać. Żadnych plamienie, dobry humor, test negatywny, ale myślałam, że może jeszcze za wcześnie...o 14 mąż odebrał mnie z pracy i wyruszliśmy w podróż na majówkę...wszystko fajnie. Chwilę po 18 byliśmy na miejscu...minęła niespełna godzina...I przyszła ona, na pełnej kur....(bo inaczej nie da się tego określić) pierd.... małpa w czerwieni....z niesamowitym bólem brzucha....czegoś takiego dawno nie miałam....płacz z bólu, płacz z żałoby po cyklu...płacz, że nie urodzę przed 30, że co ja głupia sobie myślałam, że nie zasłużyłam na happy end....
Ok 21 przyjechali znajomi. Kumpel męża z dziewczyną i druga para - też ich znajomi.
Obie dziewczyny są ode mnie młodsze jakoś 3 lata...niby fajnie się gadało, ale jedna w pewnym momencie poruszyła temat, że jej partner już myśli o dziecku, a ona to jeszcze w ogóle się nie spieszy i o małżeństwie, że też nie ma ciśnienia, bo to zaraz też dzieci się ma, ale że patrząc na nas widzi, że to tak wcale nie trzeba...
Miałam chwilę, że chciałam powiedzieć, że to nie jest takie proste, aby zajść w ciążę, ile to bólu i oczekowania....ale miałam wrażenie, że nie byłabym zrozumiana....wycofałam się z tematu, ale w środku przeżywam...nie mam ochoty z młodszymi rozmawiać o moich problemach. Czuję się kiepsko.
Odechciało mi się wszystkiego. Wczoraj wypiłam ze 3 kieliszki wina. Taki plus, że mogłam. Poszłam spać o 2, o 6 obudził mnie ból....2 tabletki przeciwbólowe i jakoś zasnęłam....spałam do 11...
Czuję się staro i żałuję, że zgodziłam się na wyjazd grupowy. Jestem zmęczona i cały czas czuje się źle.
Jestem zapisana na 6.05 na usg ginekologiczne w luxmedzie, a 10.05 do invicty...mąż ma w piątek zrobić w końcu to badanie nasienia...
Niby wiem, że idziemy do przodu, ale dziś czuje się fatalnie...
Wiem, że jesteśmy w o tyle "dobrej sytuacji ", że nie mamy za sobą smutniejszych wspomnień staraniowych, ot negatywne testy czy okres....
Nie umiem się wyluzować.
Nie umiem nie myśleć....nie analizować...
Eh....
I po majówce, i po wyjeździe...
Doszłam do siebie, aczkolwiek tym razem ta miesiączka mnie trochę przeczołgała przez te bóle...
Mąż miał iść w najbliższy piątek na badanie nasienia, ale znowu nie wyjdzie, bo odbiera wizę, więc 10.05 chyba pójdę sama na wizytę do Invicty z moimi wynikami...
Udało mi się dziś zapisać do poradni leczenia niepłodności uczkin. Na 14.06. Był termin na 7.06, ale akurat nie pasowało mi. Fajnie byłoby porobić badania za darmo. To już lepsza opcja niż czekanie na sierpień w imid.
Miotam się cały czas do kogo chodzić, komu ufać jeżeli chodzi o lekarzy....
Niby invicta zrobiła na mnie dobre wrażenie, ale mam cały czas z tyłu głowy, czy nie chcą tylko kasy wyciągnąć....a przecież jednak tyle osób chwali, tylu osobom pomogli...a lekarz naprawdę zrobił na mnie dobre wrażenie...ale koszty...No właśnie...niby do tej pory nie wydaliśmy dużo, ale jak popatrzyłam na cennik to...czuję, że jeszcze to nie jest ten moment, aby "wydawać miliony "...
Niby rok minął od początku starań, ale cały czas mam nadzieję...
Hejka...Jestem właśnie w drodze do pracy po wizycie w Invicta, jestem pozytywnie nastwiona, ale po kolei.
6.05
usg - pęcherzyk z lewej jajnika 10 mm
Glukoza: 0' 78,3 - 1h 100 - 2h 80
Insulina 0' 16,9 - 1 h 73 - 2h 33
Insulinooporność. Niestety. Ale jestem umówiona na wizytę do internisty/endokrynolog i pewnie dostanę leki. Ale otrzeźwiło mnie to trochę i zmotywowało do pilnowania diety.
Dziś. 10.05 pęcherzyk 16 mm.
Owulacja za 2-3 dni.
Dziś i w piątek "randka z mężem "
Dostałam też ovitrelle na jutro oraz zaproszenie na test pct na sobotę po piątkowej randce.
Akurat fajnie się składa. Mąż w sobotę leci na 2 tygodnie w podróż służbową...czyli rzutem na taśmę może się udać.
Generalnie dr stwierdził, że AMH jest jeszcze w miarę (5,56) i Inhibina (145,3 -10 dzień cyklu) świadczy o dobrych pęcherzykach.
Teraz cały myk polega na tym, aby w piątek podziałać...mam nadzieję, że pakowanie nie przeszkodzi...
Powiem Wam, że jak lekarz mi to tak wszystko przedstawił i powiedział, że mam szansę, że ta owulacja naprawdę się zbliża i że wcale nie jest ze mną tak źle...
Cóż...działamy !
Trzymajcie kciuki za randkowanie
Hejka.
W czwartek zrobiłam zastrzyk. Musiałam zrobić go w łazience w pracy. Było to dla mnie stresujące nieco. Po fakcie wkręciłam sobie, że go źle zrobiłam i nic z tego nie będzie.
Ale sprawdziłam dziś, II kreski na ciążowym teście są czyli ovitrelle działa.
Wczoraj był szalony dzień.
Dr z Invicty zalecił randkę z mężem w piątek wieczorem o takiej godzinie, abym mogła dziś pójść na test wrogości śluzu. Zrobiłam, wyszło nienajlepiej (na razie nie chcę o tym pisać), ale gdzieś tam przeczytałam, że różnie bywa z wiarygodnością tego testu, więc postanowiłam się nie nakręcać.
Teraz i tak nic nie poradzimy, bo mąż wyjechal na 2,5 tygodnia w podróż służbową.
Mam zrobione wszystkie badania, które miałam zlecone na ten moment.
Randki z mężem były w "odpowiednim" terminie. Był zastrzyk.
Teraz to co mogę dalej zrobić to czekać na wynik randkowania.
Jeżeli się nie uda to następne, co trzeba będzie zrobić to wysłać męża na badanie nasienia. No i dostałam skierowanie na HSG, więc to też następny krok.
Oczywiście w głowie tworzę już sobie scenariusze, jak to będzie jak jednak się uda i jaka byłaby piękna niespodzianka na powrót męża z wyjazdu...
No ale cóż...to jest ten trudny moment, gdy muszę czekać.
Dbać o siebie i czekać. Mam teraz czas tylko dla siebie i chcę go dobrze wykorzystać. Nadrobić czytelnicze zaległości, dalej przyzwyczajać się do powrotu do lepszego stylu życia. Od wczoraj biorę metforminę na insulinooporność. To był dla mnie cios, bo parę lat temu byłam szczuplejsza, aktywniejsza i w życiu bym nie pomyślała, że doprowadzę do czegoś takiego....No niestety, ale na szczęście można to odwrócić, trzeba się tylko postarać....No więc się staram
Tak na koniec jeszcze...ostatnio żaliłam się mamie, że "jestem grubaskiem", ale mam plan itp.
Powiedziała mi...nie martw się, każdego dnia będziesz mniejszym
Życzę sobie zaokrąglenia, ale tylko tego ciążowego
Miłej soboty
Hejka.
Cudu nie było. Nie będzie ciążowej niespodzianki na powrót męża...
Tak też zaczęłam się martwić złym wynikiem testy wrogości śluzu...tutaj wchodzimy w męskie rejony...W każdym razie tak sądzę, ale ostatecznie odpowiedź będę miała na wizycie 5.06...
1 dc zastał mnie w pracy, mając jeszcze nadzieję, że @ nie przyjdzie...ale przyszła...popłakałam się. To było silniejsze ode mnie...W pracy kierowniczka zapytała co się stało. Odpowiedziałam, że @ przyszla i bardzo źle się czuję...Co zresztą było prawdą...
I czułam się naprawdę tragicznie....4 godziny czekałam aż leki zaczną działać...
Dziś już jest 5 dzień cyklu...czy mi lżej? Nie bardzo...
W weekend byłam na urodzinach babci mojego męża (z racji tego że wraca dopiero 31.05). Pogadałam ze szwagierką i szwagrem, poprzytulałam, ponosiłam ich synka. Maluszek wkrótce skończy pół roku...jak ten czas leci...
Patrząc na nich...nie czułam zazdrości...bardziej dumę, że tak sobie radzą, że są taką zgraną drużyną...
Ale wróciłam do domu, poczytałam Wasze pamiętniki...sama w domu (tylko z kotkiem)...I popłynęły mi łzy...ot tak...przypomniałam sobie, jak super było potrzymać śmiejące się dzieciątko i poczułam, że jestem gotowa na własne...ale czy i kiedy będzie mi to dane ?
Mąż wróci to będę musiała w końcu go przypilnować, aby zrobił badanie nasienia...tak naprawdę tylko tego nam brakuje do obrazu naszego problemu...już 2 razy przekładał, bo coś innego wypadło... Byłam na niego bardzo zła, bo ja robię milion badań, chodzę na wizyty...a on ma problem, aby jedno badanie zrobić...mam nadzieję, że gdy wróci to w końcu się uda...I wtedy będziemy wiedzieć na czym stoimy...
14.06 idę na wizytę do poradni na NFZ...wtedy też postaram się o skierowanie na HSG i jeżeli się w tym cyklu nie uda to w następnym będę chciała zrobić to badanie...chyba najwyższy czas...
W tej chwili nic więcej, co mogłabym zrobić nie przychodzi mi do głowy. Bez badań nasienia i HSG nie ruszymy dalej...
Miłego wieczoru
W poniedziałek byłam na kolejnej wizycie w klinice...Tym razem z mężem...Tak naprawdę niewiele się dowiedzieliśmy, ale to dlatego, że mąż jeszcze nie zrobił badań nasienia....
Test po stosunku tudzież test wrogości śluzu wyszedł nieprawidłowo, w próbce wykazano 5 plemników nieruchliwych, a powinno być przynajmniej 8...
Cóż...mąż musi zrobić badania. Bo wygląda na to, że tutaj jest problem.
Na usg wyszło, że owu była 12 dc, na usg widać było jeszcze płyń. Podziałaliśmy w terminie, ale czy to wystarczy ?
Przestałam być taka pewna.
Wczoraj mieliśmy podziałać, ale mąż już nie miał siły...eh. szkoda gadać.
Musi wystarczyć to co się udało podziałać...
W ogóle dziwna sprawa. Od zeszłego tygodnia ciągnie mnie w okolicach prawego jajnika...a owu była z prawego...ciekawe...chociaż teraz czuję też u lewy...
Dziwne. Tak jeszcze nie miałam.
14.06 mam wizytę na NFZ i wtedy dalej zobaczymy co się wydarzyło...niby dr mówił, że nie ma szans na podwójną owulację, ale kto wie?
Pozdrawiam
Hejka.
Od wczoraj testuje.
I wczoraj i dziś rano nic.
Od przedwczoraj trochę plamię.
Coś mnie podkusiło i o 13:25 postanowiłam zrobić kolejny Test.
Zobaczyłam cień cienia.
Myślałam, że mam zwidy, więc spytałam męża czy on też to widzi.
Widział.
Nie wiadomo w sumie, czy coś z tego będzie.
Jutro powtórzę Test, może będzie wyraźniejszy i w tym tygodniu pójdę na krew....
Na razie nie umiem się cieszyć, trochę jestem skołowana, bo nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy...o 8 nic a o 13:25 coś....
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 czerwca 2023, 13:54
Jest druga kreska.
Bledsza od kontrolnej, ale ciemniejsza niż wczoraj.
Dzieje się.
Na popołudnie umówiłam teleporadę z ginekolog z luxmedu, poproszę o skierowanie na betę i progesteron...muszę też oznaczyć tsh, ft4 oraz glukozę I insulinę na czczo.
Nadal to do mnie nie dociera.
Boję się trochę jak to będzie, czy wszystko będzie ok. Wiem, że na tym etapie może być różnie.
Trzeba się uspokoić i zadbać o siebie i fasolkę. ❤️
Hej! Nie martw się, najważniejsze, że znasz swojego wroga. A robiłaś sobie krzywą cukrową? Insulinooporność często lubi chodzić w parze z pcos.
Krzywą robiłam 4 lata temu, a w wakacje glukozę i insulinę. Wyszło ok, ale pewnie powtórzę.
To witaj w grupie bo ja też mam PCOS , 1 ciążę poronieniłam i od stycznia cykle stymulowane bo swoich nie mam niestety, od nowa się staramy po usłyszeniu diagnozy , to nasz 2 cykl starań.. też przeżywam bardzo.. czasami nawet olewam .. I takie wahania nastroju i myśli mam jak cholera.. ale nie poddaje się.. chcę kiedyś być w ciąży , donosić i urodzić zdrowe dziecko . ..mam nadzieję że będzie nam dane .. trzymam kciuki.. a nie chciałaś może iść na badania hormonalne do szpitala?
Sheelie, ja teoretycznie wszystkie hormony do tej pory miałam w normie. 2x robiłam progesteron 7dpo i wynik świadczył, że owu była. Tylko ta nieszczęsna prolaktyna...No i tsh, które do niedawna było w miarę ok... Fakt, chciałabym, aby ktoś podszedł do tematu kompleksowo. Czy są jacyś konkretni lekarze/placówki, którzy wysyłają na taki pobyt w szpitalu? Chętnie bym się dowiedziała jak to wygląda, bo na razie moja lekarka zleciła mi prolaktynę z obciążeniem, amh i badanie nasienia męża