A co!
A tak serio to mam urlop. Miałam nadzieje, że coś pożytecznego zrobię np. jesienne gruntowne porządki bo pewnie do świąt nie będzie czasu. Ale gdzie tam! Lenistwo zwyciężą.
Pisze do mnie nastolata, że mam jej przywieźć do szkoły rysunek na plastykę bo zapomniała.Wsiadam w auto w domowych portkach, zarzucam na siebie bluzę na koszulkę bez stanika, trampki, odpalam wóz i jadę do szkoły. Dzwonię do niej, że jestem na parkingu i ma wyjść. A ona na to, że mają zakaz wychodzenia z budynku. Więc mnie całe grono pedagogiczne w tych dresach zobaczyło. Dobrze, że mój szczyt lenistwa nie osiągnął następnego levelu i nie pojechałam w kapciach...
Muszę znaleźć jakiś sposób aby pamiętać o tabletkach. Wybrałam do swojego zestawu kwas foliowy, olej rybi, niepokalanek mnisi i witaminy prenatalne. Ułożyłam to sobie w koszyczku w pokoju gdzie codziennie pije kawę. Może nie będę zapominać.
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 października 2015, 12:04
Ubiegły weekend to był nasz weekend. Nasza nastolatka wyjechała- byliśmy sami. To się często nie zdarza. Mój Wu przygotował niespodzianki. W piątek była randka- kolacja w restauracji i przygotowana potem kąpiel (płatki róż, świece, winko). W sobotę musiał iść do pracy ale wrócił z kwiatami i biletami do kina. Byliśmy w tym samym miejscu w którym na pierwszej randce ponad 3,5 roku temu . Niedziela była leniwa .
A badania dalsze?
Hmmmmm..... Z każdym kolejnym miesiącem co raz bardziej myślę, że rodzicielstwo jednak nie jest już dla nas. Tyle już przeszliśmy. Wydawało mi się, że kiedy już znamy diagnozę i jedyne rozwiązanie wszystko pójdzie gładko. A tutaj co chwila nowe przeszkody. Infekcja, którą trzeba wyleczyć i na dobrą sprawę brak kliniki. Zdecydowaliśmy się ze względu na nieodpowiadające nam nowe przepisy w Polsce na to aby inseminacja odbyła się w Czechach. Napisałam do 5 różnych klinik w tym kraju i zero odpowiedzi. Kiedy do tych samych piszę o InVitro odpowiadają błyskawicznie. Inseminację tam robią wynika ze stron internetowych ale widocznie nie chce im się bawić w IUI AID, która w porównaniu z IVF jest dla nich mniej korzystna finansowo.
Odpadam z sił jednak Wu co chwila mocno dopinguje i prosi więc staram się podnosić i chociaż małymi kroczkami iść do przodu.
To co dobre w tym wszystkim to:
- wiemy na czym stoimy, nie ma i nie będzie plemników i dla nas jedyne wyjście to inseminacja nasieniem dawcy (IUI AID)
- Wu przez te wszystkie badania, które zrobił bardziej zadbał o swoje zdrowie
- ja w tym roku też bardziej zadbałam o zdrowie (mam na przykład na "cycuś glancuś" wyleczone całe uzębienie, rzuciłam palenie, wycięłam pieprzyki itd)
- bardziej się szanujemy, wspieramy, kochamy
- co jak co ale jak skończę te wszystkie trylion badań to będę najbardziej przebadaną kobietą w moim powiecie chyba
Plan na listopad to:
12.11.2015 FSH, LH, TSH, PRL, Estriadol, Grupa krwi, Chlamydia,
Morfologia i badanie moczu
21.11.2015 wizyta u ginekologa, cytologia, posiew
Na grudzień (dżingoł bels, dżingoł bels
09.12.2015 HIV, HPV, VDRL, Anty HBS, Cytomegalia, HCV, HPV
A w styczniu:
Zbadamy jeszcze raz: FSH, LH, TSH, PRL, Estriadol, posiew
Morfologia i badanie moczu.
15-18 zobaczymy sobie jajeczkowanie.
HSG- zależnie od wyników innych - styczeń lub luty 2015.
Jak myślicie- ile z tych planów się zrealizuje i jakie jeszcze przeszkody???
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 października 2015, 22:58
Czekam zatem a w międzyczasie dzieje się jakieś życie. Widzę jednak, że co raz bardziej jestem gdzieś z boku, nieobecna, zamyślona ...... Jakby jedynym życiem dla mnie była ta ciąża. Może to już stan wymagający leczenia (????). Znam nawet lekarstwo .
Z wieści to udało nam się może znaleźć klinikę w Czechach do inseminacji. Wstępnie mogę napisać, że bardzo dobry, szybki i życzliwy kontakt po polsku. Klinika ma chyba całkiem dobrą opinię w Republice Czeskiej. Koszty nawet niższe niż u nas (750 zł IUI i 350 zł nasienie). Godzina drogi od naszej Kudowy Zdrój. Osoba, z którą wymieniam maile nawet zaproponowała przesłanie zdjęcia Wu aby mogli już szukać najbardziej podobnego dawcy. To naprawdę dla nas bardzo ważne i miłe.
Pomalutku i nieśmiało zaczynam się cieszyć, że znaleźliśmy klinikę. To taka iskierka....
A w tym życiu co się toczy obok mnie to pierwsze Wszystkich Świętych po śmierci mamy. Tak smutno jakoś..... Ale nie mam czasu na duże smuty. Muszę przygotować na niedzielę obiad, słodkie i kolacje na 15 osób. Dzisiaj zrobiłam "mniejszą połowę". Lubię gotować i piec. Nawet bardzo ale takie gościnne hurtowe występy mnie baaaaardzo stresują.
No i na chrzciny idziemy za 3 tygodnie. Wu został ojcem chrzestnym. Nie mam pojęcia co kupić Małej, która ma wszystko na najbliższe chyba trzy lata kupione (matka dziana zakupoholiczka).