X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania IVF bo o naturalsie możemy zapomnieć
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
IVF bo o naturalsie możemy zapomnieć
O mnie: Ona rocznik 94, on 90. Znacie te memy, gdzie do laski nagle dociera, że chciała iść tylko z typem z Internetu na kawę, a teraz ich gacie piorą się razem? No, to dokładnie nasza historia. Poznaliśmy się w 2019, a zaobrączkowaliśmy w 2021
Czas starania się o dziecko: Długo, w postach liczę cykle odkąd jestem na Ovu (06/2024)
Moja historia: Nigdy nie brałam antykoncepcji hormonalnej, od gumek odeszliśmy już w 2020. Tak, zastanawiałam się dlaczego przez tyle czasu nie wpadliśmy. Tak, myślałam żeby przebadać się wcześniej, no, ale plany planami, a życie życiem.
Moje emocje: Aktualnie żyje według staropolskiego porzekadła: miej wygrzane, a będzie Ci dane. Innymi słowy słucham się lekarza i bez presji zobaczymy co z tego będzie.

14 czerwca, 21:53

14 czerwca 2024
Tytuł dość dramatyczny jak na pierwszy cykl starań, co nie? 😉
Ale serio, mam powody by tak myśleć.
Krótki timeline dla kontekstu by było Wam łatwiej zrozumieć moja sytuację:
Lipiec 2019 - poznaję mojego obecnego męża
Sierpień 2019 - mieszkamy już razem
Rok 2020 - pierwsze rozmowy o dziecku, jednak wybucha pandemia. Chłop w tym czasie pracuje fizycznie, nie może „iść na zdalną”. Ma nagminne problemy z bólami brzucha. Zwalamy to na śmieciowe jedzenie. W tamtym czasie często stołował się na stacjach benzynowych. Myśleliśmy, że to to i jego cukrzyca (typ I) daje o sobie znać.
Rok 2021
Problemy z brzuchem chłopa nie ustępują, nawracają raz po raz. Lekarze każą pić więcej wody łykać nospe i wręcz wsadzić sobie stoperan w miejsce wiadome.
Jakoś wiosna 2021
Mamy już ustaloną datę ślubu (11.09.2021). Chłop znów ląduje na lekarskiej kozetce. Tym razem trafiamy na kogoś sensownego. Lekarz odmawia przepisania kolejnych leków rozkurczowych i anty-biegunkowych. Zleca badania.
Badania krwi wychodzą tragicznie, chłop na cito zostaje skierowany do hematologa.
Zaczyna się jazda bez trzymanki, biegamy od lekarza do lekarza i w końcu mamy podejrzenie diagnozy - mielofibroza (rodzaj nieuleczalnej białaczki). Chłop dostaje kartę DILO, a ja wiem, że niebawem stracę pracę.
Koniec lipca 2021
Chłop kładzie się do specjalistycznego szpitala. Miało być na tydzień… no właśnie miało. W trakcie jego pobytu w szpitalu onkolog potwierdza diagnozę.
I tak mija tydzień, a potem drugi i trzeci. Finalnie siedział w szpitalu około 6 tygodni. Lekarze oszacowali jego czas życia na ok 12 lat.
A ja szykowałam ślub, który nie wiadomo czy się odbędzie. Nie cieszyłam się przygotowaniami. Nie było się czym cieszyć. Nie było pewności czy go wypuszczą ze szpitala na czas
Chłop wychodzi na dwa dni przed ślubem. Pobieramy się zgodnie z planem.
Ostatni kwartał 2021 - kwiecień 2024
Życie wywróciło nam się do góry nogami przez diagnozę. Chęć posiadania dziecka odeszła bo najpierw trzeba było zająć się chłopem, zarówno fizycznie jak i psychicznie.
Udało mu się zmienić pracę, poszedł na studia, ja również szybko znalazłam pracę i tak sobie żyliśmy. Jednak myśl o dziecku wróciła, ale dopiero teraz kiedy względnie wszystko się uspokoiło.

Zachowując pozorna normalność chwilowo nie ciągnę go ani siebie na badania. Daje nam dwa - trzy cykle „naturalnych” prób. Zdaje sobie sprawę, że przez chemię chłop nie jest w najlepszym stanie, ale cóż chcemy zdążyć nim odejdzie nadzieja.

1 lipca, 22:59

01 lipca 2024
Cykl starań: 2 | Dzień cyklu: 4
Nie udało się za pierwszym razem. Trudno, staram się o tym nie myśleć. Mało komu się udaje od tak. Nowy cykl to nowa nadzieja, tym bardziej, że pokładam nadzieję w najbliższych dniach.
M. idzie na badania nasienia. Z jednej strony się cieszę, z drugiej boję. Boję się wyników, tego czy interferon, który M. przyjmuje przy okazji go nie „wyjałowił”. Mimo, że szukałam informacji na ten temat nie dokopałam się do niczego co potwierdzałoby moje przypuszczenie. Nie wiem co wtedy zrobimy.
Ja idę do ginekologa po skierowanie na podstawę podstaw: Estradiol, LH, FSH, Prolaktyna, Testosteron oraz AMH. Może jeszcze zbadam proga, ale to pozostawiam decyzji lekarza. Od razu zapytam o możliwość monitoringu owulacji.
Coraz lepiej mi idzie niemyślenie. O ciąży, o testowaniu, o wszystkim. W pracy zajmuje się pracą, ale w domu mam sporo gorszych momentów. Dlatego rozpoczynam projekt: książka w 30 dni. To pochłonie zdecydowaną większość mojego czasu. Kocham pisać, a wydanie książki to moje marzenie. Nie omieszkam się pochwalić postępami (lub ich brakiem). Pomysł na fabułę jest. Bohaterowie rozpisani. Wstępny plan zrobiony.
Żeby nie było, książka nie będzie w temacie około ciążowo dzieciowym, a dystopijną wizją przyszłości, więcej szczegółów już wkrótce.

Trzymajcie kciuki. Wierzę, że wszystkie marzenia zarówno moje jak i wszystkich innych osób wkrótce się spełnią. Jakie by one nie były ♥️

1 października, 21:15

Cykl: nie wiem, chyba 4, nie liczę | Dzień cyklu: 7
Ostatni wpis był dawno.
Książka się pisze, choć sama nie wiem czy to dystopia czy Fantazy, z resztą nieważne i tak piszę dla siebie.
Sporo się zmieniło, dużo, bardzo dużo.
Z przypadku wylądowaliśmy w KLN Invicta Warszawa. Ot wizyta promocyjna, więc mówię do chłopa: "chodź, co nam szkodzi, za darmo to uczciwa cena". I poszliśmy. I nagle wszystko ruszyło z kopyta.
22 sierpnia 2024
Po badaniach, które nam zlecono lekarz powiedział wprost: "szanse na naturalne poczęcie w Państwa przypadku są nikłe. U Pani: PCOS, u Pana leży morfologia, najpewniej kwestia chemioterapii".
I wtedy zwątpiłam, serio, bo zobaczyłam, jak lekarz bierze wdech, by kontynuować i byłam pewna, że powie, że możemy się pożegnać z marzeniem o dziecku.
Tak się nie stało.
Usłyszeliśmy od lekarza: "In vitro. To moja sugestia, pary z gorszymi wynikami doczekały się dzieci dzięki tej metodzie".
Już kiedyś rozmawialiśmy o in vitro, tak ogólnie, więc wiedzieliśmy, że żadne z nas nie ma z tym problemu, chociażby etycznego.
Czas... Czas jest naszym sprzymierzeńcem i wrogiem jednocześnie.
Wystarczyło jedno wymienienie spojrzeń i powiedzieliśmy jednocześnie: "zgoda".
Tego samego dnia zapisaliśmy się na kolejne badania, które zalecił lekarz i zapisaliśmy się na kolejną wizytę.
11 września 2024
Tego dnia obchodziliśmy trzecią rocznicę ślubu. Tego dnia o 8.20 byliśmy już w gabinecie lekarza.
Poszło sprawnie:
- Bez wątpienia kwalifikują się Państwo do in vitro, podpiszemy wszystkie dokumenty... - tyle usłyszałam, tyle pamiętam, resztę zagłuszył huk spadającego mi z ramion ciężaru.
Później było coś o tym, że mamy wskazania medyczne do zapłodnienia większej ilości komórek, coś o filtracji nasienia. Pewnie przekręcam coś i mieszam. Bez znaczenia, jesteśmy w programie.
Jesteśmy w długim protokole.
43 podpisy.
Podpisanie wszystkiego to 43 podpisy, każdego z nas. Tylko tyle i aż tyle.
I teraz znów czekam.
Najpierw czekałam na wizytę "promocyjną" i nie mogłam się doczekać.
Następnie czekałam na wizytę kwalifikacyjną i nie mogłam się doczekać.
Później czekałam na 🐵 aby, zgodnie z protokołem, zacząć brać Rigevidon i pierwszy raz w życiu nie mogłam się doczekać tej cholery.
Teraz czekam na wizytę kontrolną i... Nie zgadniecie. Nie mogę się doczekać.
07/10/2024 mam stawić się w klinice, na dowcipne USG i rozpisanie stymulacji.
A później znów będę czekać, najpierw na punkcję, później na info od embriologa, aż wreszcie na termin pierwszego transferu.
Jedyne czego chcę by do pierwszego transferu doszło jeszcze w tym roku kalendarzowym. Mam cichą nadzieję, że na święta już będę w dwupaku, ale wiem, że to zapewne mrzonka. Staram się nie nakręcać ani nie nastawiać.
Niech czas przyspieszy...

14 października, 19:40

Cykl: nie wiem, chyba 4, nie liczę | Dzień cyklu: 20
Dzisiaj połknęłam ostatnią tabletkę antykoncepcji, została jeszcze jedna, ale tak ma być.
Jutro przyjmę piątą dawkę Gonapeptylu, który przyjmuję co drugi dzień.
Tym samym zostaną mi trzy zastrzyki do końca.
Do wizyty zostało 7 dni, które już wiem, że będą mi się dłużyć, ale dam radę.
Jeśli dobrze liczę i gdybam jeśli wszystko będzie ok to być może punkcja odbędzie się w Halloween 🎃 🎃 🎃
Jeśli dobrze liczę i gdybam to pierwszy transfer będzie ok 6-7 listopada.
Jeśli będzie ok.
A co jeżeli nie będzie ok...?