Zebrało mnie dzisiaj na zwierzenia bo jutro kończę 34 lata. Kiedyś zaplanowałam, że do trzydziestu będę miała dwójkę dzieci. Tylko zapomniałam o jednej rzeczy: życie nigdy nie daje nam tego, co chcemy.
To dzisiaj. Skończyłam 34 lata. Może jeszcze się uda. Poznałam dziewczynę,która jest w drugiej ciąży po usunięciu torbieli czekoladowych. Dzięki jej historii myślę,ze może i mi jeszcze będzie dane być ponownie matka...
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 kwietnia 2016, 16:42
Chaos. Chaos w domu. Chaos w życiu. Chaos w duszy. Chaos w małżeństwie. Nic nie wiem. Chaos w organizmie.dzień się kończy. Może jutro będzie lepiej.
Chaos trochę mniejszy. Żeby można było poznać przyszłość... nie można. To cecha ludzkiego życia.
Ciągle czuję brak czasu. Wydaje mi się,ze już nie mam bo wcale.
Dzisiaj dotarło do mnie,ze już przestałam każdy dzień podporzadkowywac staraniu się. Teraz cała nadzieja w operacji. Dopiero ona otworzy mi furtkę.
Etap goraczkowego czekania na pozytywny test za mną. Nawet nie mam zamiaru go robić. Tyle razy się nie udało, ze nie myślę już kategoriami : uda się. Po laparoskopii to co innego. Wtedy znowu zacznę żyć nadzieją.
A teraz...wrzucam na luz. Czas pokaże.
Do operacji zostało 28 dni.
#/!~~¤¡¿}×€÷¿}{》₩¥<=\_[} ₩÷^/#?
Te znaczki to moje emocje. Okropne uczucie...
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 kwietnia 2016, 21:45
"Samotnosc to taka straszna trwoga, ogarnia mnie, przenika mnie..."
Jutro przedoperacyjne badania. Zabieg za trzy dni. Boże,jak się boję. Nie wiem co mnie czeka. Te wszystkie badania, usypianie, szwy, obcy kraj, obcy ludzie.
Mamy z synem zły dzień. Tęsknimy za domem. Kryzys. Mam tylko nadzieję, ze jak pod wozem dzisiaj to jutro na wozie. Nie ten dzień już się skończy. Ale nie mam siły do działania. Jestem jak sparalizowana. Co zrobić żeby wydobyć z siebie pozytywną energię?
Tydzień po laparoskopii. Udała się bez komplikacji. Po dwóch dniach byłam w domku. Moje obawy się nie sprawdziły. Kilka razy byłam w polskim szpitalu i szczególnie nie narzekalam. Ale po pobycie w niemieckim szpitalu nie chciało mi się wracać do domu. Tak miłych i pomocnych ludzi jeszcze na swojej "chorobowej" drodze nie spotkałam. Oni mają inną mentalność. Są po to żeby pomagać i próbują rozwiązać każdy problem swoich pacjentów. Jak chorować to tylko tutaj.
Starania możemy zacząć za ok. Tydzień. Taka jestem ciekawa co z nich wyjdzie.
Hej wiem coś o tym :( 34 lata kończę w lipcu,syn ma 9,za sobą dwa poronienia i prawie 1,5 roku intensywnych starań,ale nadal wierzę,że się uda.Pozdrawiam
To ważne,żeby mieć nadzieję. Tylko ja już ja powoli tracę.