Dziś wstąpił we mnie piorun entuzjazmu... jeszcze przed godziną byłam zamyślona i markotna..tempka nijaka, śluz nie do określenia, szyjka raz wysoko, raz nisko..ostatnio testy owulkowe negatywy a dziś...pozytyw! Tylko mąż ma za sobą ciężki dzień... ciekawe z jakim nastawieniem wróci... Najwyżej zje smaczne jedzonko, wypijemy po lampce winka, wyśpi się a rano go "zaatakuję" hi hi hi.

PS jestem bardzo wierzącą osobą- rozmawiam często z Bogiem i wiem, że on nas słucha
w końcu po 6 latach próśb, jednak moje drogi i mojego męża się połączyły i był to całkowity przypadek jak z filmu. Dziecko to cud a cuda to nie przypadek, błąd, czy zaniedbanie. Wszystko ma swój sens...

Dziś pobudka o 5.. przez to mam spadek w tempkach na wykresie bo mierzona godzinę, przed czasem. Mój mąż jest przeziębiony i miał straszny kaszel...zrobiłam mu polopirynę i melisę z szałwią. Po tym usneliśmy i obudziliśmy się dopiero o 9. Kurcze mam jakieś dziwne przeczucie, że w grudniu się uda...
Dziś bolą mnie jakby plecy, albo oba jajniki...dziwny ból. Mam całą masę prania i sprzątania.... to odwróci moje myśli od ciąży
wczoraj się podłamałam bo temperatura ciągle nie rosła tak, jak powinna, nawet mi się serduszkować nie chciało albo i chciało dla tej owulacji. Dziś z rana trochę zaspałam i M robiłam kanapki w biegu. W piątki pościmy więc śniadanie lekkostrawne
i co najważniejsze, temperatura rośnie. Nie ma tu mowy o jakimś skoku ogromnym ale to więcej niż ostatnio- już się martwiłam, że termometr ma skalę do 36.5
oby się udało bo boję się, że popadnę w paranoję. Wiem, że to nie proste ale zawsze miałam problemy z @ i czasami myślałam, że skoro tak bardzo kocham dzieci to pewnie los mi postawi jakąś przeszkodę... muszę się uzbroić w siłę, żeby ją przeskoczyć.Cieszę się strasznie, bo M postanowił kupić działkę na wsi i okazało się, że prawdopodobnie staniemy się posiadaczami aż 2 ha
jak rolnicy hehe (zawsze to jakaś perspektywa, gdy mąż będzie miał dość swojej pracy). Do tego ma to być działka we wsi, z którą wiążę bardzo dużo wspomnień z dzieciństwa
powiem, że to było moje skryte marzenie- marzenia się spełniają, to pewne. Nie od razu bo na swoje największe w postaci mojego M, czekałam aż 6 lat ale wytrwałość i cierpliwość opłaca. Z dzidziusiem też tak będzie
Następne moje marzenie to konik i pies aaale to może poczekać
w końcu przed nimi jest kolejka paru bardzo ważnych fasolek
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 grudnia 2014, 08:13
Boże Narodzenie to czas cudów, dlatego wierzę z całych sił. Od wczoraj pobolewają mnie piersi ale mimo tego, ze jestem lekko przeziębiona to mam dużo energii
moze to coś oznacza? Jutro piekę pierniczki
i mam w planach zrobić parę ozdób na choinkę. W tym roku wykończyliśmy górę, więc mamy miejsce na piękną, dużą zieloną.
poczekamy do tego 22-23 grudnia
nic nie mówię mężowi bo po co ma się dodatkowo stresować. Powiem, jak będą już II kreski lub gdy będę potrzebować pocieszenia w niepowodzeniu. Kurcze wierzę, że to może być to. Piersi nie bolą mnie tak strasznie, we wcześniejszym cyklu bolały strasznie same brodawki. Ogólnie nic specjalnego nie widzę. Na pewno, czego nie było w innych poprzedzających cyklach, bardzo dużo kremowego śluzu. Apetyt mam nieco zaostrzony ale to pewnie zajadam na słabą pogodę. Dziś może zabiorę się za świąteczne pierniczki. Miałam zrobić dla M do pracy
wczoraj moja mama miała 51 urodziny i upiekłam jej tort. Miód na moje uczy, gdy słyszałam same pochwały od wszystkich. Pył pyszny
Czekoladowy biszkopt, bita śmietana i pijana wiśnia w galaretce. Trochę się natrudziłam nad ozdobami ale to był istny majstersztyk. Szkoda, że nie zrobiłam fotki...
będę do Cie zaglądać i patrzeć, co nowego:)Wczoraj przy torcie ciągle podjadałam bitą śmietanę, potem robiłam kapuśniak i naszła mnie chęć na kapustę kiszoną hehe ale ja tak często "mieszam"
ostatnio bardzo wymyślnie przyznam
wprawdzie zawsze chciałam mieć dzidziusia w okresie wiosenno-letnim ale w końcu to nie ma znaczenia.. wiadomo, kiedyś człowiekowi się wydawało, że zajść w ciąże to pryszcz i można sobie zaplanować, kiedy poród itp.. teraz wiem, że są ważniejsze rzeczy niż znak zodiaku, czy pora roku. Gdy patrzę na mojego M to mi się marzy, żeby był już tatusiem
gdy bawi się z moim 3 letnim chrześniakiem to strasznie się rozczulam
czasem aż muszę się odwrócić, bo łezka mi się kręci. To taki wspaniały widok... M jest fanatykiem bmw (nie jest dresem ani gangsterem
he he), lubi dobre samochody i trochę je kolekcjonuje. Jeszcze przed ślubem oglądał foteliki bmw do samochodu i wózki hehehe
słodkie to było. Pociesza mnie jak może i nawet sam stwierdził, że gdzieś czytał, że palenie mentolowych papierosów upośledza płodność (kiedyś palił), więc jeśli się nie uda to jest gotów się zbadać pod tym kontem. CO do mojego samopoczucia to nic ciekawego się nie dzieje. O dziwo, co mnie bardzo cieszy dawno nie bolała mnie głowa
ogólnie czasami cierpię na migrenę i wtedy wyłącza mnie to z życia. Kładę się i nakrywam szczelnie kocem czekając aż mnie ból opuści, często to parę godzin. Moim zdaniem za często tu zaglądam, swój wykres oglądam średnio 5x dziennie, analizując objawy itp. czytam i oglądam też wykresy dziewczyn, którym się udało i ciągle moje nadzieje rosną. Nie chcę się zniechęcić, jeżeli się nie uda. Zawsze miałam spore rozbieżności z cyklami. Raz było ok, innym razem przerwa po 50 dni... teraz zmieniłam ginkę i kazała mi przyjść za 3 miesiące jak już się wszystko unormuje (biorę eutyrox 25 na Hashi). To ponoć ma pomóc...dodatkowo mam hiperlipidemię, cholesterol 230... mam wagę w normie. Dostałam skierowanie do kliniki zaburzeń metabolizmu i będę miała ułożoną indywidualną dietę..ale pierwsza wizyta dopiero 27 stycznia, potem w marcu. A może do tej pory będę już hodować Jasia Fasolę?
staram się o niego dbać bo facet bez nadzoru kobiety strasznie zaniedbuje swoje zdrowie, co z tego, że ma uprasowaną koszulę..
Dziś tempka ma tendencję spadkową ale ciągle wierzę, że jutro skoczy i pokaże co potrafi. Jeśli chodzi o jakieś objawy to dalej nic ciekawego się nie dzieje. Zastanawiają mnie piersi bo nie bolą jakoś strasznie a nawet powiem, że bardzo lekko. W zeszłym cyklu bolały same brodawki..i to jak
na początku dotyk był miły bo były bardzo wrażliwe ale potem to już nawet obcisła bluzka mnie drażniła. Skończyło się to krwawo ale może w tym miesiącu będzie inaczej. Przez ostatnie dni zjadłam ponad 2 kg bananów
wczoraj ugryzłam kawałek kiełbaski i zagryzłam pomarańczem
pewnie to nic nie znaczy ale apetyt mam dziwny.
przykro mi gdy on ma imprezy w pracy a ja siedzę w domu i się nudzę. Chyba podminowała mnie ta niższa temperaturka. Mam nadzieję, że jutro skoczy, bo w przeciwnym razie stracę nadzieję. Chyba się podniosę z kanapy i wezmę za sprzątanie bo jutro przychodzi ksiądz po kolędzie (wcześnie..). Dziś musiałam jechać do sklepu z dewocjonaliami i kupić "zestaw od księdza"
, biały obrus też się gdzieś znajdzie.
dziś temperaturaoh skoczyła więc jestem dalej pełna nadziei
ah...w sobotę i niedziele mam dużo zajęć więc nie będę miała czasu pewnie tu zaglądać i myśleć za dużo o wukresach (o ciąży owszem-robię to bez przerwy). M dziś, gdy dowiedział się, że temperatura ruszyła bardzo mocno mnie przytulił. Zaczyna widzieć, jak bardzo jest to dla mnie ważne. Do niedawna mówił mi, że nie muszę badać tempki, abyśmy poszli na spontan. Oczywiście kusząca propozycja ale wiem, że przy chorej tarczycy, nawet jeśli te cykle zakończą się brakiem fasolinki to będę mogła je porównywać i nosić do ginki, do wglądu. Dziś od rana mam dużo energii.. ugotowałam obiad, deser, posprzątałam i nawet miałam czas się ogarnąć
teraz leżę tylko na kanapie z laptopem i pyszną herbatką z cytrynką i goździkami
Mi pisanie pamiętnika pomaga, wyżalę się, wypłaczę, napiszę co mi leży na sercu i lepiej się robi :) Dla męża dobry obiad, masaż, kąpiel i od razu ochoty nabierze ;) Bądź dobrej myśli. Pozdrawiam :)