Poród, połóg i pierwsze chwile z maluszkiem - tylko pozytywne historie!
-
Witajcie, wpadłam na pomysł, aby stworzyć wątek, w którym pojawią się tylko i wyłącznie pozytywne historie mam, które mają za sobą poród, połóg i pierwsze chwile ze swoimi pociechami. Niestety w większości przypadków na forach można znaleźć dość negatywne opinie, w których czyta się, że poród to masakra, niesamowity ból, brak sił, długi czas dochodzenia do siebie – połóg, też tragedia – ból obkurczającej się macicy, obfite odchody poporodowe, problemy z laktacją, o szalejących hormonach i złym samopoczuciu psychicznym nie wspominając, a opieka nad ciągle płaczącym dzieckiem, to już w ogóle koniec świata. Chciałabym dla odmiany poczytać coś pozytywnego – wierzę, że takie porody naprawdę istnieją – zdaję sobie sprawę, że nie znajdziemy tu nikogo kto napisze, że poród to istne SPA, a dziecko jest jak z katalogu lub reklamy, ale dajmy zestresowanym kobietom tuż przed porodem nadzieję na to, że to wcale nie musi być traumatyczne przeżycie i nie warto aż tak się tego momentu obawiać. Czekam na optymistyczne wpisy
Erl, klamka lubią tę wiadomość
Insulinooporność
Niedoczynność tarczycy, hashimoto
03.02.2018 - trzecia inseminacja
-
To może ja
Jeśli ma być pozytywnie to pominę wątek swojego porodu i przejdę dalej do opowieści
O życiu po porodzie już mogę napisać coś fajnego
Dla mnie połóg był można powiedzieć niezauważalnym zjawiskiem. Owszem taki długi okres, bo przez 6 tygodni coś tam leciało mniej lub więcej ale nie żeby się lało czy było bolesne, w moim przypadku w sumie bezbolesne to było.
Z laktacją nie miałam problemów, mały od pierwszej chwili ładnie łapał pierś i chciał i umiał jeść, cały czas jest tylko na piersi i pięknie rośnie no może pomijając fakt rozlewania mleka kiedy pierś rozhulana, leci mleko pod ciśnieniem a dziecko puszcza i leci wszędzie ale nie do buzi i wszyscy do przebrania
Co do przesypiania nocy-też super sprawa. Więcej niż jedna pobudka w nocy nam się zdarza bardzo bardzo sporadycznie kiedy miał np ciężki dzień. A poza tymi wyjątkami - najczęściej śpimy po 4-5h ciągiem albo i potrafi przespać 6-7h bez pobudki także nie zawsze są to nieprzespane noce, nie ma co się nastawiac-mi każdy mówił żebym się nastawiła na pobudki co chwila a tu taka niespodziankaWiadomość wyedytowana przez autora: 9 września 2018, 12:44
malami91, Lyanna lubią tę wiadomość
https://www.maluchy.pl/li-73421.png
Andrzejek 21.07.2018 3360g, 55cm
21.01 69cm -
Moj porod mozna zaliczyc do tych "spoko" :p Zaczelo sie dokladnie w 36+4tc od odchodzenia wod, spedzilam caly dzien na patologii ciazy, a skurcze zaczely sie dopiero kolo 3 w nocy. Okolo 8 mialam 2 cm rozwarcia i przenosili mnie na porodowke. Wtedy dopiero skurcze zaczely sie robic coraz bardziej bolesne, pozniej juz byly coraz gorsze, ale nie darlam sie :p Przy 6cm rozwarcia dostalam ZZO, które niestety podzialalo bardzo krotko i zaraz znowu baaardzo bolalo. Na szczescie do tych 10cm rozwarcia nie zajelo juz duzo czasu, parte trwaly podobno 40min chociaz mi sie wydawalo krotko i chyba troche jeszcze dzialalo to znieczulenie bo nie bolalo bardzo tylko szybko sie meczylam i brakowalo mi powietrza O 13.40 synek byl na swiecie, dalam mu buzi i wzieli go na obserwacje z racji tego, ze byl to porod przedwczesny. Co do pologu i pierwszych chwil z maluszkiem to juz bylo troszke mniej kolorowo :p
-
Ja dodam, ze u mnie z wielu względów wesolo nie bylo, ale teraz (po 2 m-cach) wszystko co złe zaciera się. Nie ma rozpamietywania i tylko wyglądanie w przyszlosc na wspolne życie z synkiem, ktore przeciez bedzie coraz fajniejsze...Lipiec 2018 - synek ♥️
Październik 2020 - poronienie 6tc
Kwiecień 2021 - poronienie 6tc
Listopad 2021 - puste jajo 9tc
Złoty strzał -> Marzec 2023 - czekam na drugiego synka (Grudzień 2023)
-
No to ja.
Da się urodzić w hoolywoodzkim stylu? Da się
Z powodu małowodzia leżałam w szpitalu. W nocy krecilam się po łóżku. Położyłam to na karb niewygodnego materaca. Rano byłam bez apetytu i odszedł czop służbowy. Trochę pobolewało mnie spojenie łonowe, w falach. Zgłosiłam położnej, zrobiono mi KTG-zadne skurcze-20-30%. No ok, nie rodzę. Do obchodu fale stały się częstsze. W chwilach kiedy odpuszczaly śmiałam się, gadałam i miałam potrzebę pochodzenia po korytarzu. Na obchodzie zgłosiłam jak się czuje i od razu zostałam poproszona do gabinetu. Wtedy po raz pierwszy pomyślałam że dzieje się coś, bo by poczekali do końca obchodu. Okazało się że mam 3cm rozwarcia i idę na porodówkę. Tam dotarłam o 10:30. Położna bardzo fajna, dodatkowo studentka, przejęta chyba bardziej niż ja. Studentka była cały czas że mną, proponowala wodę, żartowałyśmy, przykrywała mnie kołderką, albo odkrywala, w zależności od potrzeb zapytali mnie czy chce znieczulenie. Nie bolało bardzo, więc powiedziałam że później-naustawialam się, że dopiero zaczynam i będzie tylko gorzej. Około 11:30 dojechała moja mama i skurcze były częstsze. Ale skupiałam się na tym że zaraz przejdzie i oprócz tych chwil normalnie gadałam i się śmiałam, że doskonała pogoda na rodzenie i że dziecko będzie obchodzić przez tydzień urodziny serio serio, bolało przeciętnie. Mężowi przez telefon leżałam jeszcze zrobić zakupy i nie spieszyć się do mnie. Dojechał gdzieś po 12:30. I wtedy zrobili mi badanie rozwarcia. Studentka mówi że ok 5. Położna wielkie oczy, bo mamy 8-9cm byłyśmy w jednakowym szoku. Jak to? Miało boleć, miałam chodzić po ścianach, a tu dwie godziny przeciętnego bólu i już praktycznie całe rozwarcie? pozwolili mi iść pod prysznic z mężem, polecam, super sprawa. Ale tam po kilku minutach zmienił się charakter bólów. Więc spowrotem na łóżko, instrukcja parcia i jedziemy. Zadaniowo. Słuchałam co mówi położna i byłam skupiona na wykonywaniu jej poleceń, jakby zależało od tego wszystko. Zleciało się mnóstwo lekarzy, bo rodzilam w czepku. Dla mnie nie był to też nieludzki wysiłek. No i 13:35 Skrzat już był na świecie. Później szyli, bo troszkę pękłam, ale miałam już Skrzata więc nic nie pamiętam. Wychodząc z porodowki położna (w moim wieku) mówi, że jakby ktoś jej zagwarantował taki poród to by dzisiaj w ciążę zachodziła A ja pożegnałam wszystkich, mówiąc że wracam za półtora roku same dobre wspomnienia.
Pobyt w szpitalu też nieźle, sala jedynka z łazienką. Wszystko nowe, ładne.
Pierwsze chwile razem to niedowierzanie, że Skrzat nie zniknie jak zamknę oczy. Nie potrzebowałam snu, potrzebowałam patrzeć na niego, takie doskonałe małe ciałeczko.
Jedyną rzeczą jaką mnie zdziwiła po porodzie to obrzęki. W ciąży nie było. Połóg to po prostu dłuższy okres, wcale nie bardzo obfity.
Po porodzie w szpitalu czułam się bardzo dobrze, lekarze chwalili, że tak szybko mi poszło i tak dobrze wyglądam. W domu też było ok, już kolejnego dnia po wyjściu ze szpitala musiałam zostać że Skrzatem sama w domu, bo ma z planował urlop później, a Skrzat zaskoczył nas ciut wcześniej
Ogólnie polecam. Ciąża była gorszaAsia_Wawa, Magdzia85F, malami91, Erl, Rene, BlondHeroina_ lubią tę wiadomość
-
Moje oba porody były szybkie i łatwe, każdemu polecam
Poród pierwszy. 36tc+5,obudziło mnie uczucie że mam mokro. W pierwszej chwili pomyślałam że zsikałam się do łóżka, potem refleksja że wody mi odeszły. Była 1 w nocy. Poszłam do łazienki, mąż akurat brał prysznic, postanowiłam i ja się wykąpać. Na spokojnie wzięłam kąpiel i ogoliłam się przed porodem. Nie bolało nic. Przed 3 wyszliśmy z domu, i na 3 byliśmy w szpitalu. Tam badanie, wypełnianie papierów, zeszło gdzieś do 4. Poprosiliśmy o salę do porodów rodzinnych, była wolna. Tam nad umieszczono. Bóle były ale bez przesady. Położne twierdziły że za szybko przyjechałam i trzeba było dopiero rano koło 10 się zebrać, no ale skoro jestem to ok. W sali była wanna, z której korzystałam, było łóżko więc z 30 min poleżałam z mężem. Położna przychodziła co 15-20min przykladała ktg i szła do siebie. Ok 7 chcieli zabrać mnie na usg żeby jeszcze sprawdzić wielkość dziecka (moje ostatnie usg było bez zdjęć - lekarz gapa), ale ja miałam silną potrzebę skorzystania z WC, i siedziałam na dwójce. W tym czasie zmieniła się cała obsada i lekarze i położne. Gdy wyszłam, położna chciała mnie zabrać na to USG ale jak tylko spojrzała to mówi że nie idziemy bo już rodzę, zgodnie z moim planem porodu usiadłam na krzesełku porodowym, mąż za plecami, położna na kolanach przede mną, lekarka z boku na krześle. Sama II faza porodu trwała może 30 min. Synek urodził się o 8 rano. Od razu położyli go na mnie. Potem gdy lekarka mnie szyła (1szew,małe pęknięcie 1 stopnia) mąż ściągnął koszulkę i kangurował małego. Następnie wszyscy wyszli, a my w trójkę położyliśmy się w łóżku na pierwsze karmienie i 2 h kangurowania.
Poród drugi. Tym razem leżałam na patologii ciąży. Ok. 1 zaczęłam czuć skurcze, włączyłam stoper i faktycznie były co 3 minuty. Zaraz potem odeszły mi wody. Poszłam do położnej na kontrolę. Ta stwierdziła,że faktycznie zaczyna się poród i zabrała mnie na porodówkę. Punkt 2:00 dzwoniłam do męża, on do brata co by przyjechał się starszym synem zająć. Brat był u nas w 35 min, mąż dojechał po równej godzinie od telefonu czyli na 3:00 i... Prawie nie zdążył, wszedł do sali jak już głowa wystawała. Sam poród wyglądał tak, że na porodówce przejęła mnie inna położna. Poszłam pod prysznic, potem na łóżko pod ktg, ktg było takie sobie więc kazała leżeć. Przyszła po 15 min z lekarką, ale kazała doktorce iść spać że jeszcze u mnie to potrwa, tymczasem ledwo poszły mnie zaczęło boleć coraz mocniej a ktg mnie wkurzało bo nie mogłam zmienić pozycji. W sali byłam sama bo położna przy biurku na korytarzu wypełniła dokumenty, wołam ją raz bo skurcze były tak mocne że aż zwymiotowałam na siebie, no to posprzątała i dała mi worek, ledwo wyszła, musiałam znów ją wołać, przyszła bez entuzjazmu, ale wyjaśniłam jej że rodzę i mi potrzebna, początkowo nie uwierzyła, bo 45 min wcześniej przyjechałam z rozwarciem 3 cm. Jednak faktycznie rodziłam, ustawiła mi więc łóżko żebym siedziała, a nie lażała, i drugi syn urodził się o 3:10,mąż zdążył na ścisły finał, lekarka przespała akcję. Położna tak mnie prowadziła że nie trzeba było nic nacinać, ani nic nie pękło. Po porodzie mały na brzuch i cały czas już tak został przez 2h. Tyle że mąż stał obok a nie leżał z nami. A ja tylko cieszę się że byłam w szpitalu, bo jakbym miała z mężem jechać to byśmy mogli rodzić w samochodzie. Karmienie piersią bez problemu starszy 2 lata, młodszy cały czas (ma już prawie 7 m-cy). Także możecie mnie brać za przykładStarszak 04.01.2014
Dzidziuś 06.07.2018 -
Chciałabym sobie umilić połóg i znaleźć coś co określiłabym jako idealny lekki dres (może być sprzedawane i jako piżama, zastosowanie będzie domowe).
Może rzuciło Wam się w oczy w polskich markach coś spełniającego kryteria:
- Komplet bluza+spodnie
- Spodnie z szerokimi nogawkami, ogólnie krój raczej oversize
- Materiał raczej cieńszy, chętnie wiskoza, modal - ma być milusio, elastycznie, lekko i ładnie wyglądać
- Kolor czarny
- najlepiej do upolowania z kodem rabatowym jak na zalando https://kodyrabatowe.naszemiasto.pl/kody-rabatowe/lounge-by-zalando
Wiadomość wyedytowana przez autora: 12 lutego, 08:52
-