Cześć Dziewczyny.
To mój pierwszy post, nie sądziłam, że odezwę się w tak traumatycznym temacie. W listopadzie 23r. straciliśmy ciążę - z hist-pat wyszedł częściowy zaśniad groniasty. To był cios, mamy w domu zdrową 2-5 latkę. Po zaśniadzie i milionie kontroli odczekaliśmy obowiązkowe pół roku przed kolejnymi staraniami, by w okolicach wakacji wrócić do tematu. Teraz ciąża i znów będzie porażka… Wiek ciążowy się nie zgadza (tydzień młodsza, a wiem z zegarkiem w ręce kiedy była owulacja), beta nie rośnie, pęcherzyk żółtkowy za duży (6,6). Akcja serca jest, ale wtedy też chwilę była, a później poronienie zatrzymane. Czekam już teraz na to samo… Powiedzcie, jak poradzić sobie z tą rozpaczą? Od tygodnia nie jem, nie śpię, nie jestem w stanie zajmować się dzieckiem, płaczę i nie mogę się pogodzić z tym, że znowu przede mną to wszystko. I znowu prawdopodobnie wada genetyczna, Boże co jest z nami nie tak. Jeszcze nigdy nie czułam się tak strasznie, boję się powtórnego zaśniadu, boję się, że już nigdy nie zaznam zdrowej i szczęśliwej ciąży… 😭