czy ktoś tu się mocno stresuje w ciąży?
-
Chyba już wszedł mi w nawyk. Ciąża zaczęła się źle - silne przeziębienie przeszło w zapalenie oskrzeli, potem zeszło na płuca. Brałam Duomox, potem Augumentin, a wszystko ciągnęło się 3-4 tygodni. Przez cały ten czas ryczałam, że stracę dziecko, potem że mu ta choroba i leki zaszkodzą. Ciągły stres. Kiedy wreszcie z tego wyszłam na usg kontrolnym (kazali przyjść, czy po tej silnej infekcji nie ma obrzęku płodu) lekarz stwierdził za szybkie tętno u dziecka - 190 ud/min. Może wada serca, może choroba genetyczna a może cokolwiek. Załamana i zaryczana przeżyłam następne 2-3 tygodnie aż do usg genetycznego na którym wszystko wyszło super ok. Dzień wcześniej odebrałam wynik testu Nifty - prawidłowy. Odetchnęłam z ulgą. Cieszę się, ale ciągle gdzieś pod skórą czai się lęk. Chyba już mi to weszło w nawyk i nie potrafię się całkiem wyluzować Żal mi tego maluszka, bo zamiast rozwijać się w zrelaksowanej mamie;) ciągle musi znosić mój stres. Boję się, że synek będzie nerwowy i płaczliwy...
Czy ktoś też tu się stresuje w ciąży? Lub miał stresującą ciążę i dziecko było zdrowe, spokojne i zadowolone? -
Brazbol, myślę, że nie da się uniknąć stresu w ciąży. To normalne, że się boimy, zwłaszcza teraz, jak się tyle czyta i ma się dostęp do wszystkich informacji, to często wydaje się, że przeżyć ciążę bez komplikacji, to prawie cud. Ja też się stresowałam i stresuję nadal, teraz w 34 tygodniu czy na pewno dziecko się rusza itd. Dodatkowo wciąż pracuję i dochodzi stres w pracy. Ale wiesz, najbardziej chyba szkodzi myślenie, że nasz stres może zrobić krzywdę dziecku. Myślę, że dziecko wie, że się stresujesz, bo chcesz dla niego najlepiej i jesteś dobrą mamą, która je kocha i będzie kochać. Więc nie bój się, a jeżeli bardzo Cię to martwi, to "powiedz" swojemu dziecku, że Twój stres nie ma nic wspólnego z nim, że nad tym pracujesz, a ono jest bardzo kochane i wyczekiwane.
-
nick nieaktualnyMasa kobiet się zamartwia, zwłaszcza te po poronieniach, przedwczesnych porodach, zgonach wewnątrzmacicznych, procedurach in vitro.... Nie pomagam?
W pierwszej ciąży żyłam sobie nieświadoma jakichkolwiek problemów, w drugiej również do czasu poronienia. W trzeciej (obecnej) zaczęłam schizować od początku, a jak jeszcze w 7tc nie zobaczyłam serca, a lekarz powiedział "prawdopodobnie puste jajo" to już załamałam się totalnie i już szykowałam na kolejne łyżeczkowanie. W 8tc cud - jest serce! Ale lęk pozostał. A im więcej się czyta "internetów" tym bardziej strach narasta. Tak, że nie jesteś sama. Tyle, że powiem Ci, że żyjąc w lęku każdego dnia nie dasz rady przygotować się na coś złego. Nie da się nastawić "na wszelki wypadek", jeśli cokolwiek zdarzy się złego, to zwali cię z nóg tak samo, jak gdybyś żyła obecnie nie martwiąc się o nic. A zatem zamartwiając się nic nie zyskujesz prócz podwyższonych hormonów stresu, co również fundujesz dziecku. A więc wyluuuuuzuj, zacznij cieszyć się ciążą, bo to wyjątkowy czas, możesz tylko zyskać na pozytywnym nastawieniu. Na pesymizmie tylko się traci.
ps. Ja odzyskałam względny spokój, jak częłam czuć ruchy, czyli ok 16 tc, a od połówkowego usg prawie nie mam czarnych myśli. Zwalczam je, bo są złe. -
Dzięki za odpowiedzi. Myślę, że to ten ciężki początek ciąży, bieganie od lekarza do lekarza: internista, pulmonolog, laryngolog, ginekolog i każdy tylko: "to bardzo źle w tak wczesnej ciąży, to bardzo źle", a potem nieprawidłowe usg sprawiło, że stałam się kłębkiem nerwów. Przez 2 m-ce w ciągłym stresie. Teraz (15tc) od 10 dni mi bardzo ulżyło, a jednak nie potrafię się do końca wyluzować. Jakbym nie potrafiła się odzwyczaić od życia w ciągłym napięciu. Bardzo bym chciała, więc robię wszystko, żeby jak najmniej myśleć, jak najmniej czytać w necie, a zająć się codziennością, samymi dobrymi rzeczami.
-
Brazbol w pełni Cie rozumiem. U mnie pierwsza ciąża poroniona. Druga wszystko ok a schizowalam calą ciążę. Jak dziecko się urodziło, to znowu spadła na mnie kolejna fala schizow i ciągle martwienie sie o dzidziusia. Każda czerwona kropka, płacz itd. Pociesze, ze z czasem jest lepiej. A to, że sie martwisz dobrze o Tobie świadczy. Jestes odpowoedzialna mamą☺Obecnie jestem w kolejnej ciazy i wszystkie przeciwnosci losu znosze o niebo lepiej. Wtpracowalam w sobie myślenie, ze to na co mam wplyw na to będę wpływać, a to na co wplywu nie mam nie będzie mnie zajmować. Życzę zdroweczka i spokoju dla Ciebie i dzidZiusia☺
-
Ja najbardziej boję się o to czy dziecko będzie zdrowe. To moja 5 ciąża - wcześniej 3 razy puste jajo płodowe + ciąża biochemiczna. Po wszystkich trudnych doświadczeniach powiedziałam sobie ze będę próbować do skutku. A sytuacja nie była łatwa - ciągły stres w pracy i mąż za granicą, obliczanie kiedy może być owulacja po łyżeczkowaniu, na kiedy kupić bilet lotniczy i czy uda mi się "wstrzelić" w ciągu 3 dni wyjazdu.
Najgorzej wspominam początek tej ciąży, która wyglądała dokładnie tak samo jak wszystkie poprzednie poronienia, mimo że brałam leki. To było dla mnie najgorsze - świadomość tego że się nie udało mimo arsenału leków i co dalej w związku z tym. Byłam już po większości badań, które nie dały praktycznie żadnych odpowiedzi na to co może być przyczyną poronień.
Moje zaskoczenie w 7 tc kiedy pierwszy raz w życiu usłyszałam bicie serduszka mojej córeczki to był po prostu szok, dla mojego lekarza wcale nie mniejszy
Miałam silne plamienia i bóle więc nie nastawialam się na nic dobrego (okazało się że to krwiak ale z Dzidzią jest ok).
Jednak cuda się zdarzają i teraz tego się trzymam. Oczywiście że strach jest, ale cały czas sobie powtarzam że musi być dobrze!
-
nick nieaktualny
-
ło matko, myślałam, że tylko ja schizuję.
Na samym początku była niezykła radość do momentu gdy pojawiło się lekkie plamienie, najpierw w 5t, potem w 7t i ostatnie w 9t. Wszystkie były na szczęście niegroźne (jedno to implantacja, drugie nadżerka a trzecie plamiene pokryło się z terminem spodziewanej@). Każdy ból brzucha przeżywałam niesamowicie, bałam się każdego usg bo kilka razy przeczytałam, że dziewczyny które dobrze znosiły ciąże dowiadywały się, że serduszko już nie bije. Dodatkowo w moim najbliższym otoczeniu mam dużo znajomych, które poroniły.
Sama się nakręcałam. Teraz staram się podchodzić na spokojnie do wszystkich objawów, do lekarza chodzę co 2-3 tygodnie dla spokoju ducha i oby do przodu07/2017 💕 Misia
07/2021 💔7tc Aniołek
04/2022💕Gaja 🌈 -
ufff...trochę mi ulżyło.
U mnie dziewczyny jest odwrotna sytuacja - nie mam żadnych złych doświadczeń związanych z ciążą. Mam już dwóch zdrowych chłopców (6 i 9 lat), ciąże bez żadnych komplikacji, żadnych chorób, wszystko wzorcowo-książkowo, przeszłam z uśmiechem na ustach. Ta ciąża od początku przepłakana, wszystko się mnie czepia, potem to złe usg...panika i dramat, żegnałam się z ciążą, godziłam z myślą o chorym dziecku itd. Płakałam i płakałam. A teraz zamarwtiam się tym, że tyle sie stresowałam i płakałam. czytałam o fatalnym wpływie stresu na dziecko w I trymestrze i znowu się martwię.
Ktoś mnie powinien chyba mocno kopnąć w tyłek -
Ja chyba powinnam zapaść w zimowy sen i obudzić się na poród bo ostatnio która koleżanka by mnie nie spotkała - a brzuszek mimo stosunkowo młodej ciąży jest już bardzo widoczny - to gratuluje 15go tygodnia i od razu przechodzi do tematu poronień
To jakaś plaga jest, w swoim NAJBLIŻSZYM otoczeniu naliczyłam 6 dziewczyn które poroniły (niektóre już dwa razy) w przeciągu ostatnich 3 miesięcy i jak tu się nie stresować?07/2017 💕 Misia
07/2021 💔7tc Aniołek
04/2022💕Gaja 🌈 -
każdy się martwi... ja martwiłam się całą ciążę - najpierw przez wadę macicy którą posiadam, jak się okazało że dobrze się"rozciąga" to okazało się na usg że mam jakąś taśmę owodniową, ale 4 tyg później juz jej nie było. Następnie od 16 tyg brzuch mi się zaczął stawiać(skurcze) w 19 leżałam na patologii i włączono mi luteinę na podtrzymanie, przeleżałam do 29 tyg i znów patologia ciąży. Mimo to donosiłam do 41 tyg. I zdawałoby się że po 38tyg odetchnę, ale nie... martwiłam się wtedy porodem, żeby wszystko szczęśliwie się skończyło.
Dzidziuś jest zdrowyElaria lubi tę wiadomość
-
Ja też przezylam swoją pierwszą (i jak na razie jedyną) ciążę bardzo nerwowo. Bałam się, bo taki już mam charakter. Dodatkowo nie pomagały historie znajomych, ktorych dzici umarly w brzuchu. W pierwszym trymestrze mialam bóle brzucha, w drugim skurcze, w trzecim cukrzycę ciazowa. Tuż przed porodem dopadła mnie ostra cholestaza, ale tu już się dlugo nid postresowalam, bo kilka godzin od odebrania wyników zrobiono mi cc. Synek został przebadany w szpitalu od stop do głów. Jest zdrowy. Zachowuje się normalnie, jak to dziecko.
Czy w kolejnej ciąży będę się stresować? Na pewno tak. Stresy są chyba typowe w ciazy. -
Majetta wrote:Ja chyba powinnam zapaść w zimowy sen i obudzić się na poród bo ostatnio która koleżanka by mnie nie spotkała - a brzuszek mimo stosunkowo młodej ciąży jest już bardzo widoczny - to gratuluje 15go tygodnia i od razu przechodzi do tematu poronień
To jakaś plaga jest, w swoim NAJBLIŻSZYM otoczeniu naliczyłam 6 dziewczyn które poroniły (niektóre już dwa razy) w przeciągu ostatnich 3 miesięcy i jak tu się nie stresować?Nadzieja zawiera w sobie światło mocniejsze od ciemności jakie panują w naszych sercach...3 aniołki.
CORCIA 06.09.17r. -
Stresu chyba nie da się nigdy w stu procentach wyeliminować. Po dwóch poronieniach i dość długich staraniach obiecałam sobie, że jak już będę w ciąży, to nie będę schizować, bo i tak na pewne rzeczy po prostu nie mamy wpływu... Taka teoria. A w praktyce? Do 12-14 tygodnia drżałam o to czy ciąża się utrzyma. Potem martwiłam się o to czy aby nie za wcześnie na odstawienie leków na podtrzymanie. Następnie zastanawiałam się, czy któryś z leków (które tak czy inaczej musiałam przyjmować) mógł zaszkodzić maluszkowi. Obiecałam sobie, że jak poczuję ruchy, to wyluzuję. Ruchy poczułam około 20 tyg. Obecnie jestem w 27 tyg. i teraz z kolei codziennie skupiam się na tym czy maluszek aby na pewno się rusza, czy go czuję... Do tego jestem lekko przeziębiona i to też jest dla mnie pewnym stresem. Ehh... Masakra...
Żeby nie było - nie jest to jakiś paniczny strach czy paraliżujący stres, ale po prostu pewne obawy, które pojawiają się od czasu do czasu i niestety chyba są w ciąży nieuniknione. -