Cześć, Dziewczyny!
Od jakiegoś czasu zaglądam na forum, a dziś stwierdziłam, że przyszedł czas odezwać się i zapytać o Wasze zdanie na pewien temat, bo mam dylemat w kwestii starań.
Historia mojego męża i moja jest długa, więc postaram się ją mocno skrócić i napisać to, co najważniejsze.
Mamy siedmioletniego synka, o którego nie staraliśmy się długo - po kilku miesiącach współżycia "na luzie" była ciąża. Co prawda poród przedterminowy, a dziecko miało hipotrofię, ale ogólnie zdrowe.
Przez jakieś trzy lata nie staraliśmy się o kolejne, ale też nie stosowaliśmy antykoncepcji. Najczęściej celowaliśmy dni niepłodne, choć zdarzało się nam też i w okienkach płodnych.
4 lata temu stwierdziliśmy, że zaczynamy starania na poważnie i okazało się, że to jednak nie takie proste.
Po roku starań zaczęliśmy się diagnozować. Oboje od zawsze byliśmy względnie zdrowymi osobami, z prawidłowym BMI, bez chorób przewlekłych, bez częsnych infekcji itp., chociaż według mnie nie byliśmy nigdy jakimiś wulkanami energii. Jedynie u mnie wyszło dość wysokie AMH - powyżej 4, a HOMA IR niecałe 2. W ciąży miałam też płaską krzywą cukrową, ale absolutnie nikt nie zalecił mi głębszej diagnostyki w tym zakresie.
Żeby nie przedłużać: Po diagnozowaniu się na własną rękę i braku wykrycia przez różnych lekarzy jakichkolwiek poważniejszych problemów natury ginekologicznej (np. endometrioza), hormonalnej, metabolicznej, podstawowej genetycznej (trombofilia), itd. rozpoczęliśmy konsultacje lekarką-internistką specjalizującą się w temacie niepłodności, według której możliwą przyczyną mogła być obecność jaj glisty ludzkiej. Zwróciła uwagę, że często glista sztucznie zawyża AMH i powoduje hipoglikemię reaktywną (jak moja w ciąży). Trochę byłam zaskoczona jej diagnozą, ale zaufaliśmy specjalistce. Glistę wytępiliśmy rok temu.
W ciągu tych kilku lat bardzo mocno optymalizowaliśmy zdrowie, jednak momentem zwrotnym stało się przejście na dietę nieskowęglowodanową przeze mnie i keto/carnivore przez mojego męża na początku września tego roku. Mąż odmłodniał na twarzy o kilka lat, rześki wstaje rano, a same starania stały się mniej męczące fizycznie i po prostu przyjemniejsze. Ja również zaczęłam czuć więcej energii, wyższe libido, itp.
Ostatni cykl przyniósł coś nieoczekiwanego - okres zaczął mi się spóźniać, a faza lutealna nienaturalnie przedłużać, co nigdy mi się nie zdarzyło. Moja pani doktor mówi nawet, że moje cykle są piękne - jest wyraźny skok i mają odpowiednią długość. Z resztą zawsze miałam wysoki progesteron 7dpo.
Piersi zaczęły boleć mnie jakoś dziwnie - jakbym miała w nich gorączkę, a do tego urosły. Jednak w sobotę poczułam, że ból się zmniejsza, a ja się mocno pocę, więc pomyślałam, że chyba jednak zbliża się miesiączka. Jako że jednak krwawienie się nie pojawiało, postanowiłam w końcu zrobić test ciążowy. Użyłam superczułego Pinka strumieniowego - wieczorem w niedzielę zobaczyłam bardzo bladą drugą kreskę. Dla pewności postanowiłam powtórzyć badanie dwoma innymi testami następnego dnia rano. Niestety oba były już negatywne. Jeszcze raz powtórzyłam Pink strumieniowy w poniedziałek wieczorem i druga kreska była już prawie niewidoczna. Następnego dnia rano przyszła miesiączka.
Nigdy wcześniej coś takiego mi się nie zdarzyło. Faza lutealna trwała 19 dni, więc jestem praktycznie pewna, że to była ciąża biochemiczna.
Moje pytanie do Was: Czy myślicie, że warto byłoby zacząć jakąś diagnostykę pod kątem immunologii lub pogłębionej genetyki? Moja doktor twierdzi, że te tematy rusza się na samym końcu, ale może jednak nie warto tracić czasu? Zwłaszcza, że nawet nie mam jak się do niej teraz umówić przez mocno wydłużone terminy. Ginekolodzy, u których bywałam też, mam wrażenie, trochę olewają temat. Oczywiście chcę niedługo zbadać jeszcze raz dla pewności badania podstawowe (tarczyca, hormony, niedobory), ale może jakieś bardziej zaawansowane badania bez wcześniejszej konsultacji pchnęłyby sprawę do przodu? Później zawsze można umówić się na konsultację z jakimiś nowymi wynikami.
Może któraś z Was miała podobną historię i uważa, że warto pogrzebać też na własną rękę?