Jak nie dać się zwariować?
-
Cześć dziewczyny!
Wiem, że jest milion takich postów lub podobnych, ale potrzebuję się wygadać! Tak po prawdzie to zastanawiam się jak dalej się starać i nie zwariować?!
Przestaję chyba miec już siły na dalsze poczucie nadziei... Po krótce. Staramy się z mężem 11 miesięcy o malucha, niestety bezowocnie. Mam niedoczynność tarczycy, pod kontrolą endokrynologa, hormony uregulowane lepiej niż chciała to lekarka. Stałe wizyty u ginekologa, wszystko ok. Żadnych problemów z jajnikami itp. Mąż był na badaniach, omawialismy wyniki również z andrologiem, nie ma do czego sie przyczepić. A jednak! Dalej nic. Na prawdę staram się. Odpuściłam, był czas na początku, że płakałam przy kazdym okresie. Przestałam odliczać dni płodne od niepłodnych. Skupilismy sie na wszystkim innym byle przestać myśleć. Ogólnie rzecz biorąc i tak nie współzyjemy tylko w dni płodne i tylko żeby starac sie o dziecko. Działamy z przyjemności nie z obowiązku jednak wykasowałam wszystkie aplikacje dotyczące owulacji, zeby dodatkowo nie wywoływać ewentualnych nacisków, stresów ze akurat w ten dzien mam bardziej ochotę lub jak przeoczyłam to później plułam sobie w brodę, że akurat konkretnie ten kulimacyjny dzień ominęliśmy. Choć doskonale wiedziałam że nic by to nie zmieniło, bo przy regularnych stosunkach co mniej więcej drugi dzień jakby mialo zaskoczyć to by już zaskoczyło dawno...
Ostatnio spóźniła mi się @ o 4 dni, choć zazwyczaj mam jak w zegarku. Kazdy dzień był coraz większą nadzieją! Kupiłam test, i chciałam poczekać jeszcze ze 2 dni zeby nie rozczarować się bo moze za szybko, bo moze milion innych powodów... i dziś kiedy po raz kolejny nie miałam zadnych objawów na okres to ten przyszedł...
I znów to zrobiłam, popłakałam się. Mam dość, nie mam siły. Kazdy dzień spóźnienia budził we mnie jeszcze większy pokład wiary, ze tym razem sie udało. A tu klapa, znow!
Dziewczyny co Wy robicie żeby nie zwariować? Ja zaczynam mieć na prawde dość, na tyle, że nachodzą mnie najdziwniejsze myśli i na prawdę zaczynam się załamywać, choć wiem, że to wcale nie pomaga....
-
Staram się znacznie dłużej niż Ty, z teorii wychodzi, że jestem płodna jak marzenie w praktyce niestety starania bezowocne. Zaczęłam zdrowo się odżywiać, wyeliminowałam cukier, herbate i kawę, staram się jeść racjonalnie a dodatkowo wdrożyłam ćwiczenia z YouTube, takie 20-30minutowe i czuje się psychicznie znacznie lepiej To naprawdę pomaga, bo również miałam strasznego dołka tym bardziej że bratu nie dawno urodziło sie dziecko a siostra w trzeciej ciąży, więc jest to naprawdę ciężki temat ale dzięki aktywności fizycznej i diecie zaczęłam w końcu myśleć pozytywnie, nie łapie mnie tak często dół jak wcześniej.
Taki ruch i dieta po pierwsze mogą przyczynić sie do ciąży, mnóstwo par zachodzi w ciąże jak tylko zaczynają zdrowy tryb życia, po drugie bardzo psychicznie to pomaga, nie wierzyłam dopóki sama nie spróbowałam, w końcu zaczęłam patrzec optymistycznie na świat i nie myslec tylko o ciąży i po trzecie to zdrowie dla nas samych
Starania o drugie dziecko -
nick nieaktualnyJula wrote:Cześć dziewczyny!
Wiem, że jest milion takich postów lub podobnych, ale potrzebuję się wygadać! Tak po prawdzie to zastanawiam się jak dalej się starać i nie zwariować?!
Przestaję chyba miec już siły na dalsze poczucie nadziei... Po krótce. Staramy się z mężem 11 miesięcy o malucha, niestety bezowocnie. Mam niedoczynność tarczycy, pod kontrolą endokrynologa, hormony uregulowane lepiej niż chciała to lekarka. Stałe wizyty u ginekologa, wszystko ok. Żadnych problemów z jajnikami itp. Mąż był na badaniach, omawialismy wyniki również z andrologiem, nie ma do czego sie przyczepić. A jednak! Dalej nic. Na prawdę staram się. Odpuściłam, był czas na początku, że płakałam przy kazdym okresie. Przestałam odliczać dni płodne od niepłodnych. Skupilismy sie na wszystkim innym byle przestać myśleć. Ogólnie rzecz biorąc i tak nie współzyjemy tylko w dni płodne i tylko żeby starac sie o dziecko. Działamy z przyjemności nie z obowiązku jednak wykasowałam wszystkie aplikacje dotyczące owulacji, zeby dodatkowo nie wywoływać ewentualnych nacisków, stresów ze akurat w ten dzien mam bardziej ochotę lub jak przeoczyłam to później plułam sobie w brodę, że akurat konkretnie ten kulimacyjny dzień ominęliśmy. Choć doskonale wiedziałam że nic by to nie zmieniło, bo przy regularnych stosunkach co mniej więcej drugi dzień jakby mialo zaskoczyć to by już zaskoczyło dawno...
Ostatnio spóźniła mi się @ o 4 dni, choć zazwyczaj mam jak w zegarku. Kazdy dzień był coraz większą nadzieją! Kupiłam test, i chciałam poczekać jeszcze ze 2 dni zeby nie rozczarować się bo moze za szybko, bo moze milion innych powodów... i dziś kiedy po raz kolejny nie miałam zadnych objawów na okres to ten przyszedł...
I znów to zrobiłam, popłakałam się. Mam dość, nie mam siły. Kazdy dzień spóźnienia budził we mnie jeszcze większy pokład wiary, ze tym razem sie udało. A tu klapa, znow!
Dziewczyny co Wy robicie żeby nie zwariować? Ja zaczynam mieć na prawde dość, na tyle, że nachodzą mnie najdziwniejsze myśli i na prawdę zaczynam się ]ałamywać, choć wiem, że to wcale nie pomaga....
-
Ladinola wrote:Zajmij się swoim rozwojem, nauka języka, jakieś hobby. Zajmij czymś głowę bo inaczej będziesz wariować. Jeśli nie masz pracy to znajdź ją, jeśli masz pracę zajmij się dodatkowo czymś po pracy. Kiedy człowiek się nudzi wtedy za dużo rozmyśla. I jak wiem, że większość stwierdzi, że i tak dużo robi ale nie chodzi o fizyczną pracę tylko zająć czymś głowę, choć pójście na fitness nie zaskodzi. Wychodź z koleżankami, chodźcie z mężem na randki. Z seksem pamiętajcie by kochać się wtedy kiedy macie ochotę a nie bo kalendarzyk wam wskazuje owulację. Trzymam kciuki kochana!
Dziekuje za slowa wsparcia!
Hmm... tylko właśnie chodzi w tym wszystkim też o to, że wcześniej wraz z moją decyzją, ze odpuszczam, na prawde skupiłam się na sobie.
Staram sie nie myśleć, nie kombinować, nie liczyć ani na cud ani dni płodnych. Na zasadzie wiem, ze jestem zdrowa, nie ma przeciwwskazań to "olewam" temat i co ma byc to będzie. Wprowadziłam tryb we wlasnej głowie-seks tylko z przyjemności. Nie narzekam na nadmiar wolnego czasu. Pracuje na pełen etat. Studiuje zaocznie. Ucze sie języka. I nie dlugo zapisjue sie na kurs prawka innej kategorii żeby się realizować w życiu zawodowym. Mam plany, marzenia i działam nie tylko w kategoriach malucha.
Ogólnie funkcjonuje normalnie, aktywnie nie zamykam sie tylko na dziecko. Ostatnie pare miesięcy wyglądało normalnie. Dzisiaj mnie dobiła @ bo tym spóźnieniem obudzila we mnie cos co zostało w ostatnie ponad pół roku skutecznie uśpione...
-
Nim urodziłam córkę długo się starałam. Do tego 2 razy poroniłam. Też czułam że fiksuje w dodatku uważałam że wszystkie kobiety zachodzą w ciąże tylko nie ja.
Oddałam się w pełni staraniom tracąc chwile dla siebie. Wszystko było ułożone pod owulacje i dni płodne. Wreszcie odpuściłam, ale tak wewnętrznie pogodziłam się z tym że w tej chwili nie będę mieć dziecko. Miałam podpisać umowe o prace i mówię do męża żebyśmy spróbowali ostatni cykl. Bez spiny na lajcie. Idę do pracy i chce troche popracować. To był owocny cykl. Umowy już nie podpisałam ale mam śliczną córeczkę.
Moja rada jest taka żeby odpuścić. Ale tak prawdziwie i szczerze w zgodzie ze swoją naturą. Wiele razy mówiłam że daruje już sobie ale w środku dalej mnie to jakoś gryzło. A gdy tylko cieszyłam się życiem i mężem (wtedy jeszcze narzeczonym) to się udałoMoj wczesniaczek z 33tc
Aniołki: 02.2015 & 06.2016 -
Na pewno nie powinnaś się tak bardzo stresować. Wiadomo, ze chciałabyś mieć dziecko jak najszybciej, ale stres sam w sobie nie jest dobry dla starającej się kobiety oraz może opóźnić zajście w ciażę. Im bardziej się stresujesz tym zajście w ciążę będzie problematyczne. Im dłużej nie bedziesz miała dziecka tym stres będzie wiekszy. Błedne kolo.
-
My staraliśmy się podobny okres czasu co wy. 10 cykli.
Z tym, że u nas zostały zidentyfikowane problemy i po jednej i po drugiej stronie.
U mnie brak samoistnej owulacji (przez co cykle nieregularne). Podejrzenie PCOS natomiast jajniki nie miały obrazu typowego dla PCOS. Brałam przez 5 cykli Clo, jak w zegarku wszystko. Leki, suplementy, monitoringi u lekarza. I z każdym miesiącem większa nadzieja że przecież 95% przy braniu Clo w pierwszych 6 cyklach się udaje... I coraz większe rozczarowania niestety. Właśnie płacz, żal do świata, NIEWYOBRAŻALNY STRES. A jak ktoś mówił że jest w ciąży to mi bomba atomowa spadała na głowe
Mąż ciutke pogorszone wyniki nasienia miał niestety. Stwierdzona mała ruchliwość plemników. Dostaliśmy ścisłe wytyczne co robić, czego nie robić. Brał suple dla mężczyzn, zaniechał gorących kąpieli i pryszniców, zakaz sauny, nie trzymał komputera an kolanach, przestał nosić komórkę w spodniach. Oczywiście przy wdrożeniu programu naprawczego u niego, pojawiły się jeszcze większe nadzieje że się uda! Bo przecież może to było przeczyną niepowodzeń. Ale nie udało się jeden i drugi miesiąc.
Aż w końcu niestety mnie zwolnili z pracy. Co kompletnie wykluczyło ciążę w ciagu kilku następnych miesięcy. Musiałam porzucić to nasze marzenie.
Zaprzestałam czytania forum, odciełam się od tego tematu możliwie nabardziej jak to było możliwe. Nie brałam już supli, Clo. Nic kompletnie. Kochaliśmy się kiedy mieliśmy ochotę, nawet nie wiedziałam kiedy miałam dni płodne. Kiedy owulacja była to wiedziałam bo mierzyłam temperaturę - ale tylko dlatego żeby wiedzieć kiedy spodziewać się@. Nie przywiązywałam kompletnie wagi do wykresu.
No i mamy naszego wielkanocnego kurczaczka który wykluje się w styczniu 2020
Obecnie ma już całe 9mm szczęścia i serduszko z biciem na 141 uderzeń na minutę
Nie radzę Ci żebyś wyluzowała, przestała myśleć o tym, bo zapewne problem leży 'w głowie'. Wiem, że się tak nie da po prostu.
Ale mam nadzieję, że nasza historia doda Ci wiatru w skrzydła i pokrzepi❤️Mikuś❤️ 17.01.2020
❤️Michaś❤️ 26.10.2021
❤️Nasz aniołek 🌈 [+] 8tc 02.01.2024❤️
❤️czekamy na nasz 4 cud❤️ -pęcherzyk 6,6mm (5w3d)
💉 Beta-hCG 18.06.2024 - 3157 mlU/ml
🔜 wizyta vol. 3 - 06.08.2024
🔜 badania prenatalne - 05.08.2024 -
Martek&M wrote:My staraliśmy się podobny okres czasu co wy. 10 cykli.
Z tym, że u nas zostały zidentyfikowane problemy i po jednej i po drugiej stronie.
U mnie brak samoistnej owulacji (przez co cykle nieregularne). Podejrzenie PCOS natomiast jajniki nie miały obrazu typowego dla PCOS. Brałam przez 5 cykli Clo, jak w zegarku wszystko. Leki, suplementy, monitoringi u lekarza. I z każdym miesiącem większa nadzieja że przecież 95% przy braniu Clo w pierwszych 6 cyklach się udaje... I coraz większe rozczarowania niestety. Właśnie płacz, żal do świata, NIEWYOBRAŻALNY STRES. A jak ktoś mówił że jest w ciąży to mi bomba atomowa spadała na głowe
Mąż ciutke pogorszone wyniki nasienia miał niestety. Stwierdzona mała ruchliwość plemników. Dostaliśmy ścisłe wytyczne co robić, czego nie robić. Brał suple dla mężczyzn, zaniechał gorących kąpieli i pryszniców, zakaz sauny, nie trzymał komputera an kolanach, przestał nosić komórkę w spodniach. Oczywiście przy wdrożeniu programu naprawczego u niego, pojawiły się jeszcze większe nadzieje że się uda! Bo przecież może to było przeczyną niepowodzeń. Ale nie udało się jeden i drugi miesiąc.
Aż w końcu niestety mnie zwolnili z pracy. Co kompletnie wykluczyło ciążę w ciagu kilku następnych miesięcy. Musiałam porzucić to nasze marzenie.
Zaprzestałam czytania forum, odciełam się od tego tematu możliwie nabardziej jak to było możliwe. Nie brałam już supli, Clo. Nic kompletnie. Kochaliśmy się kiedy mieliśmy ochotę, nawet nie wiedziałam kiedy miałam dni płodne. Kiedy owulacja była to wiedziałam bo mierzyłam temperaturę - ale tylko dlatego żeby wiedzieć kiedy spodziewać się@. Nie przywiązywałam kompletnie wagi do wykresu.
No i mamy naszego wielkanocnego kurczaczka który wykluje się w styczniu 2020
Obecnie ma już całe 9mm szczęścia i serduszko z biciem na 141 uderzeń na minutę
Nie radzę Ci żebyś wyluzowała, przestała myśleć o tym, bo zapewne problem leży 'w głowie'. Wiem, że się tak nie da po prostu.
Ale mam nadzieję, że nasza historia doda Ci wiatru w skrzydła i pokrzepi
Nawet nie wiesz jak bardzo mocno cieszę się z Waszego szczęścia!!! I tak jaj napisałaś, każda wiadomość o czyjejś ciąży powoduje u mnie również wybuch bomby atomowej, bo mam wrażenie, ze wszyscy zachodzą tylko nie my... ale tu na prawdę gratuluję, i dodałaś mi tego wiatru w skrzydła.
Ogólnie rzecz biorąc chwilę pochlipałam i żyję dalej, nic na to nie poradzę. Skupiam się na innych rzeczach, na pracy, na studiach i na swoim rozwoju. Zaczynam małymi krokami podchodzić do tematu na zasadzie co ma być to będzie. Ale dziękuję bardzo za te słowa i za tą historię i życzę powodzenia. Rośnijcie oboje w siłę ❤ -
Jula wrote:Nawet nie wiesz jak bardzo mocno cieszę się z Waszego szczęścia!!! I tak jaj napisałaś, każda wiadomość o czyjejś ciąży powoduje u mnie również wybuch bomby atomowej, bo mam wrażenie, ze wszyscy zachodzą tylko nie my... ale tu na prawdę gratuluję, i dodałaś mi tego wiatru w skrzydła.
Ogólnie rzecz biorąc chwilę pochlipałam i żyję dalej, nic na to nie poradzę. Skupiam się na innych rzeczach, na pracy, na studiach i na swoim rozwoju. Zaczynam małymi krokami podchodzić do tematu na zasadzie co ma być to będzie. Ale dziękuję bardzo za te słowa i za tą historię i życzę powodzenia. Rośnijcie oboje w siłę ❤
Jula, też jak czytam takie komentarze rozumiem, że jeszcze jest nadzieja!A gdzie się leczysz? -
Cześć dziewczyny to ja również w temacie. 4 lata starań. I moje nastroje to ciągła sinusoida. Nadzieja wiara brak nadziei, siła i jej brak,dobry humor a wraz z miesiączką handra i złość , później znowu nadzieja, później dowiaduje się że kolejka koleżanka jest w kolejnej ciąży i tak w kółko. Mam 31 lat. Ech ...pozostaje nam być niesamowicie silnymi. Sama zastanawiam się ile kobiety są jeszcze w stanie znieść.
-
Ola0225 wrote:Cześć dziewczyny to ja również w temacie. 4 lata starań. I moje nastroje to ciągła sinusoida. Nadzieja wiara brak nadziei, siła i jej brak,dobry humor a wraz z miesiączką handra i złość , później znowu nadzieja, później dowiaduje się że kolejka koleżanka jest w kolejnej ciąży i tak w kółko. Mam 31 lat. Ech ...pozostaje nam być niesamowicie silnymi. Sama zastanawiam się ile kobiety są jeszcze w stanie znieść.
Z ciekawości: jak sobie z tym radzisz?
Ja mam podobnie, bo z jednej strony myślę "nie teraz to w następnym cyklu, w końcu musi się udać", a z drugiej strony przychodzą chwile, że patrzę w kalendarz i przypominam sobie, że czas ucieka i niestety nie działa na korzyść, co oczywiście skutkuje konkretnym spadkiem nastroju..
Lat mam 30, starania od 4lat (jak na razie totalnie bezowocne) -
nick nieaktualnyKormik wrote:Z ciekawości: jak sobie z tym radzisz?
Ja mam podobnie, bo z jednej strony myślę "nie teraz to w następnym cyklu, w końcu musi się udać", a z drugiej strony przychodzą chwile, że patrzę w kalendarz i przypominam sobie, że czas ucieka i niestety nie działa na korzyść, co oczywiście skutkuje konkretnym spadkiem nastroju..
Lat mam 30, starania od 4lat (jak na razie totalnie bezowocne)
Ja również uczęszczam od czasu do czasu do psychologa żeby się wygadac zwłaszcza, że jestem po 4 poronieniach a kiedy nie pójdę do lekarza to słyszę ze coraz mniej czasu bo rezerwa coraz niższa
Teraz jestem 4 dni przed 🐵 i jestem ciekawa co z tego będzie chociaż raczej się przyzwyczaiłam że nic z tego
Także głową do góry i radzę serio pomyśleć nad terapią. Może nie rozwiąże problemu a może będzie tak że wygadasz się, wyluzujesz i może będzie dobrze ❤️ trzymam kciuki i całuję mocno 😘😘 -
a.kaczm1998 wrote:Czasem dobrym wyjściem jest pójście do psychologa. Mój brat z żoną chodzą bo już 13 lat się starają. Sam kiedyś powiedział że to dla niego za dużo i musi się komuś wygadac. Mają wspólną terapię. Wiadomo jest to odpłatne chyba że masz skierowanie od lekarza. On sam stwierdził że juz tyle pieniędzy poszło na leczenie to i na terapię znajdzie bo inaczej się zajedzie.
Ja również uczęszczam od czasu do czasu do psychologa żeby się wygadac zwłaszcza, że jestem po 4 poronieniach a kiedy nie pójdę do lekarza to słyszę ze coraz mniej czasu bo rezerwa coraz niższa
Teraz jestem 4 dni przed 🐵 i jestem ciekawa co z tego będzie chociaż raczej się przyzwyczaiłam że nic z tego
Także głową do góry i radzę serio pomyśleć nad terapią. Może nie rozwiąże problemu a może będzie tak że wygadasz się, wyluzujesz i może będzie dobrze ❤️ trzymam kciuki i całuję mocno 😘😘
Dzięki! Jak na razie wprowadzam swoją sprawdzoną terapię psychologiczną - pisanie;) kiedyś każdy swój większy/mniejszy kryzys opisywałam w pamiętniku i było jakoś lżej. Po ślubie gdzieś to zgubiłam i teraz znalazłam znowu, więc liczę, że będzie lepiej
Razem z Tobą trzymam mocno kciuki, żeby nie było @ ;* -