Moje histeryczne zachowania ostatnimi czasy i smród wszechobecny... Niedawno jak M dotknął moich cycków to go prawie wyrzuciłam przez okno, wczoraj prawie go wyrzuciłam przez okno jak przyszedł ze śledziami do sypialni. Jezuu, dobrze że mieszkamy na parterze
Zrobiłam dziś drugi test dla potwierdzenia - pozytywny oczywiście. powiedziałam m jak wrócił ze służby - zatkało go!
Po południu idę zrobić betę.
Ochłonęłam już troszkę Tak miotają mną hormony że sama siebie nie poznaję.M chodzi z podkulonym ogonem i nawet nie próbuje wdawać się ze mna w dyskusje. Ostatnio nasza rozmowa telefoniczna:"powyrzucam te twoje klamoty do śmietnika!! gdzie się nie obrócę leża twoje ciuchy! nago będziesz chodził jak nie umiesz po sobie ciuchów składać!!!!!!" na to M oaza spokoju: "dobrze kochanie..." Ostatnio nawet Nieletniej się oberwało bo chodziła bez kapci na to M doniej "nie martw się Maja mama nie zwariowała - to hormony " Mdli mnie masakrycznie wczoraj dwie próby zjedzenia śniadania zakończyły sie bliską zażyłością z kiblem.
Wgl ciągnie mnie na kwaśne i pikantne rzeczy. Wczoraj usiłowałam wydelegować M po kebaba ale się nie dał. Był wykończony po służbie (święta to zawsze kumulacja różnych dziwnych wypadków przypadków pożarów etc.)i powiedział że mogę sie nawet rozpłakać ale on nie pojedzie. Nie rozpłakałam się - na szczęście w domu były ogórki w occie i żelki
Moje emocje można porównać do siedzenia w betoniarce...
Generalnie to jestem w szoku co sie ze mna dzieje... Jak byłam w ciąży z Nieletnią to plecak na plecy zarzuciłam i jechałam na uczelnię tylko mi sie spac chciało nic poza tym... Jadłam normalnie (no moze nie tolerowałam tylko zbyt "sztucznych" rzeczy). A teraz jakieś zachcianki rzygania... ??? Dziś poszłam sobie kupić kurczaka żeby go zrobić w galaretce (moja mama przyniosła na święta i pożarłam wszystko sama )
Moja teściowa dziś mówi do mnie że nie mam tyle jeść wieczorami bo od tego mam mdłości ja jej na to że kiedy ja mam mdłości do południa i nie dam rady dopiero wieczorem mam apetyt..."No i dlatego masz mdłości"... I bądź tu mądry.
Mam dzisiaj dzień szopa pracza. Juz sie pierze 4 pralka - wszystko susze na podwórku - tak wieje że łeb urywa to niech chociaz z tego jakis pożytek jest Wgl M dziś znowu dostał przez telefon bo mi wyrzucił linkę do suszenia prania. We wtorek teść zaczął kłaść elewację więc M zdemontował wszystko co było przytwierdzone do ścian (czyli rynny i misternie przeze mnie przywiązane do nich linki). na moje pytanie gdzie sa linki - "wyrzuciłem bo miały końcówki sparciałe" No żesz k##a!!!! "sam masz sparciałą końcówkę" - myślę sobie - chociaż w sumie nie bo dziecko zrobił i to tak zasadniczo już drugie
Nieletnia chyba czuje pismo nosem - odkąd dowiedziała sie że będzie starszą siostrą taka się z niej zrobiła przylepa że jej nie poznaję. Jak akurat nie ma przy sobie swojej kuzynki-bliźniaczki to jest masakra. A masakra powiększy się jeszcze bardziej jak kuzynka-bliźniaczka sie wyprowadzi za dwa tygodnie. Mnie samej chce sie płakać jak pomyślę że moje "przybrane dziecko" wyjedzie. A to dlatego że obie Nieletnie przez rok czasu chowały sie razem... Tak tu było wesoło z tymi dwiema dziewczynkami a teraz moja osobista Nieletnia zostanie sama
Moja ciąża zaczyna przypominać ciążę z Nieletnią - dziś zaczyna mi przechodzić katar i zauważyłam że zaczynają drażnić mnie zapachy. Mdłości męczą mnie cały czas - raz mocniej raz słabiej.
Wczoraj byłam na ponownym usg bo już nie wyrabiałam z niepokoju czy aby napewno w tym pęcherzyku coś sie zalęgło... No i zalęgło się - 8 mm ma mój Mały Wielki Człowiek!
Miałam wrażenie że moje mdłości już nieco słabną ale niestety było mylne. Wczoraj znowu pawiałam po śniadaniu, dziś się prawie spawiałam w szkole jak byłam Nieletnią odprowadzić - jak wróciłam do domu to się spawiałam. Teraz zajadam sobie świeże zdrowe bułeczki z sałatą ogórkiem małosolnym rzodkiewka i wędzonym pstrągiem - niebo w gębie! Ryby to jest wgl coś co mi wchodzi bez najmniejszego problemu, bo z mięsem to już gorzej.
Z pozostałych sensacji ciążowych uruchomiła mi sie płaczka na zawołanie - dziś np był ryk rano bo M wyjął z lodówki selera i go tak zostawił... jestem coraz bardziej zmęczona, od tego ciągłego pawiania boli mnie gardło... masakra. Pogoda też daje sie we znaki - wczoraj ładnie popadało ale dziś już za to znów wieje masakrycznie, chyba zainwestuję w elektrownię wiatrową - zarobię miliony
Tak się zastanawiam jak to było w ciąży z Nieletnią - przecież tak nie rzygałam... A no nie bo w ciąży z Nieletnią jak się źle poczułam to sie kładłam do wyrka i miałam gdzieś świat dookoła - takim też sposobem prawie w całości przespałam pierwszy trymestr (kilka razy zdarzyło mi sie zasnąć na zajęciach...) A teraz? jak tylko próbuję się położyć to ktoś coś ode mnie chce... Nieletnie obie się do tej pory sobą zajmowały ale kuzynka bliźniaczka dziś wyjeżdża i moja Nieletnia nie będzie miała towarzystwa... Najmniej problemowe to są moje koty - Łajza jak tylko widzi ze próbuje się położyć to przybiega mi towarzyszyć - zwija się w kłębek na moich nogach i tak śpi. Jego matka Mimi jest bardziej niezależna bo albo śpi na swoim krześle albo idzie na dwór i ma wszystko gdzieś...
Czwartek był moim pierwszym od bardzo dawna dniem bez pawia Cycki przestają boleć i zaczynają swędzieć - w sumie nie wiem co lepsze...
Moje drzewka owocowe pięknie zakwitły, kwiaty które już w lutym sadziłam powychodziły. Mam już sałatę i rzodkiewkę ze swojego ogródka... Bosko M wczoraj w tym deszczu sadził ziemniaki - tak tak ja to wszystko mam w przydomowym ogródku Takim sposobem jesteśmy prawie samowystarczalni
Wczoraj przyjechała moja babcia - istota niezwykle skomplikowana, na którą jak twierdzi moja mama jedynie ja mam jakiś wpływ Ale w gruncie rzeczy jest kochana i ciesze się, że ją jeszcze mam...
Bywa nieznośna zwłaszcza jeśli chodzi o jej zdrowie, ja już się z nią tyle nafikałam, że masakra... ale znalazłam sposób - krótko i na temat: "Babcia pobiorę ci krew." "Ty mnie chcesz do grobu dostać!" "Dobrze, ale najpierw pobiorę ci krew. " A potem do koleżanek opowiada jaką ma dobrą wnuczkę jak ona się nią opiekuje... Babci nie ogarniesz...
A w czwartek mój inwentarz w postaci dwóch kotów i psa został zaszczepiony na wściekliznę. Piesa to nic nie obeszło - dostał zastrzyk i biegał dalej, Mimi obrażona siedziała w kącie i się lizała po zastrzyku a Łajza tak lamentował jakby mu co najmniej lewatywę ktoś próbował zrobić :)W sumie to on może mieć złe skojarzenia bo jak poprzednio dostał zastrzyk to się bez jajek obudził
Dobrze, że mamy zaprzyjaźnionego weta, który wpada do nas przy okazji wizyt u rolników, bo ja sobie nie wyobrażam budować "arki Noego" i transportować ten inwentarz do miasta Już wystarczyło raz jak koty jechały na sterylizację...
A co do ciążowych dolegliwości to znów dziś dokuczały mi mdłości - pawie tylko dwa dziś - rano płatki się nie przyjęły a po południu karkówka z grilla. Poza tym zmęczenie straszne i zawroty głowy...
Dziś miałam ten jeden z nielicznych dni kiedy to M zaprowadza Nieletnią do szkoły a ja mogę spokojnie wstać i się ogarnąć.
Dostałam przykaz żeby sie więcej ruszać i zrzucić parę kilo bo jak stwierdziła pani doktor "przypakowałam". Nie wiem jakim cudem skoro cały czas rzygam... Chyba trzeba będzie kije odkurzyć i w końcu zapisać się na basen... Bo fakt jest taki, że rzygam co prawda ale mój jedyny ruch to spacer do szkoły i z powrotem razy dwa (co mi zajmuje max 10 min) - resztę dnia zazwyczaj spędzam w łóżku. Najbardziej to mi roweru brakuje, bo doktor zakazała jeździć - pozwoliła na stacjonarny a stacjonarnego nie znoszę...
Kilka dni temu moja przyjaciółka oznajmiła mi że też spodziewa się drugiego dziecka. Nie myślałam, że tak szybko mnie dogoni - jej mała ma 9 miesięcy. Druga moja koleżanka też jest teraz w drugiej ciąży i tak się zawiązało kółko ciężarówek Wirus zapanował
Byłam dziś w szpitalu zrobić badania laboratoryjne i się nasiedziałam w labie prawie do otrzymania wyników a M w samochodzie dostawał zapalenia skarpet. Jak tam idę to zawsze przepadnę, miałam tam praktyki studenckie więc zawsze sobie pogadamy jak jest okazja. Żałuję, że nie udało mi się dołączyć do tego zespołu bo to naprawdę kapitalni ludzie... Teraz mam swoją firmę niezwiązaną z analityką a z tylu lat nauki zostało tylko pobieranie krwi babci i innym członkom rodziny oraz to, że nie muszę czekać w kolejce
Idę spać bo jestem już dziś na maxa skonana...
Musiałam sie trochę ogarnąć bo firma leży... Na całe szczęście pracuję w domu i nie muszę nigdzie jeździć. Muszę poogarniać te moje biznesy zanim pójdę na L4 bo potem M będzie się z tym bujał...
Przedwczoraj przeżyłam szok... Mianowicie, odpalam Facebook a tam informacja, że nie żyje nasz kolega - mój i M. Więc zaczęłam pisać do ludzi co się stało, bo byłam pewna, ze jakiś wypadek aż w końcu koleżanka mi pisze, że on się powiesił... Matko Boska... 33 lata chłopak, żona, dziecko, własna firma... Masakra. Co się dzieje z tymi ludźmi? Ja nie wiem co tam u niego się musiało wydarzyć, że posunął się do takiego kroku... Przecież to był człowiek -orkiestra, wesoły, zadowolony, tak sie cieszył tym synkiem swoim... Mąż mojej koleżanki niedawno z nim rozmawiał to szukał ludzi do pracy...
Jutro pogrzeb, M pewnie pójdzie, ja nie wiem... Ja bardzo przeżywam takie sprawy i może lepiej będzie jak sobie tego oszczędzę. We wrześniu byłam na pogrzebie mojej koleżanki która zmarła na raka - przez tydzień nie mogłam dojść do siebie... A w moim stanie takie emocje nie są wskazane.
M ostatecznie nie poszedł na pogrzeb S - powiedział, że nie mógł się przełamać pożegnać go bo "to trzeba być kutasem żeby kobietę i dziecko tak zostawić"... Widocznie miał jakiś powód... Ale w sobotę tak patrzyłam na tą zrozpaczoną rodzinę nad grobem i też tak pomyślałam... On już ma z głowy, a oni muszą od nowa zbudować swój świat - mały go przecież nawet nie zapamięta... Mój M jest strażakiem i czasem ma takie akcje, że ja nawet nie chcę o tym myśleć... ale to chociaż ma jakiś sens a tutaj?...
Kocich historii ciąg dalszy - czyli jak dobrze mieć chłopa strażaka.
W sobotę wszyscy rodzinnie w składzie: mój M, ja, Nieletnia, Kuzynka-bliźniaczka Nieletniej i jej mama - siostra M pojechaliśmy sobie na shopping i takie ogólnie rekreacyjne spędzenie popołudnia... A że jesteśmy wszyscy (no może poza M miłośnikami kotów) więc Kuzynka i jej mama przyjechały do nas ze swoim persiątkiem umaszczenia marki "Garfild" na co moje koty zareagowały z pewna dozą dystansu graniczącego z zazdrością... W końcu obrażone poszły na podwórko. Persiątko zaś zostało w domu kiedy to my wybyliśmy na miasto
Wracamy po jakichś 4 godzinach - szukamy persiątka... Ja włączyłam telewizor i szykuję Nieletnim łóżko bo miały oglądać "Kota w butach" kiedy nagle słyszę ryk Nieletniej z łazienki "Maaaamooooo Bobster sie utopił w kiblu!!!!" Lecę jak oparzona, patrzę faktycznie - kupa kłaków leży w sedesie. Łapię to to a kupa kłaków zaczyna na mnie miałczeć i wołam do Nieletniej żeby nie płakała, bo Bobster żyje! I teraz zaczęła się mega akcja. Próba wydobycia Bobstera z kibla zakończyła sie niepowodzeniem ponieważ zahaczył łapka o jakiś element wewnątrz muszli więc mówie do Nieletniej wołaj tatę, M rozpalał w piecu w kotłowni i na nasze krzyki leci jak oparzony do domu. Wpada do łazienki, patrzy, przyjmuje ode mnie krótki raport taktyczny i przystępuje do działania. Najpierw odcina źródło zagrożenia czyli odpływ do kanalizacji, kolejna próba ewakuacji zakończona niepowodzeniem, dzwonie po siostrę M bo była u swojej mamy, a mojej teściowej po sąsiedzku P wpada do domu z Nieletnią-kuzynką i szał - ona blada, dzieci płaczą, M demontuje kibel z Bobsterem w środku, śmierdzi szambem w całym domu... Ja sie do tej pory zastanawiam jak to sie stało, że ja tam wszystkiego nie obrzygałam - chyba adrenalina blokuje wymioty. W końcu Bobstera udało się ewakuować - trząsł sie biedny jak galareta - wykąpaliśmy go i owinęliśmy kocykami i razem z Nieletnimi leżał pod pierzyną i sie grzał. Potem P poszła razem z nim do mamy spać bo jakby wykitował niechcący to żeby dzieci nie widziały, Nieletnia-kuzynka miała spać u nas. Dochodzi 23 kiedy to Nieletnia kuzynka zażądała mamy więc P przyleciała w szlafroku i zabrała swoja Nieletnią... Masakra. Rano P dzwoni z raportem, że Bobster przespał noc bez ruchu zawinięty w dwa koce i położony przy grzejniku, wstał o 5, o 5:30 zgodnie z rozkładem jazdy zrobił kupę a teraz skacze jak szalony.
Ja do tej pory nie ogarniam jak on trafił do tego kibla... Jak mały persik który mieści sie w dłoni wdrapał sie po ceramicznej muszli??? Moja mam stwierdziła że wskoczył bo skakał jak myszoskoczek po meblach cały dzień...
Jeśli zaś chodzi o moje ciążowe dolegliwości jest coraz lepiej. Mdłości coraz mniejsze pawie rzadziej - nadciąga drugi trymestr
Wreszcie zaczynam cieszyć się, że jestem w ciąży Mam więcej energii, pawie powoli odchodzą w niepamięć (zdarza się co prawda jakiś na kilka dni ale to juz nie to co było) zamiast mdłości mam teraz coraz częściej zgagę więc muszę bardzo uważać na to co jem...
Zdawało mi się kilka razy że poczułam ruchy dziecka - w momencie jak miałam ściśnięty brzuch... Może to moja paranoja ale kto wie... Z Nieletnia poczułam pierwsze ruchy ok 18 tyg dopiero ale wtedy to byłam juz pewna że to ruchy a nie gazy np. ... Teraz juz niby wiem czego sie spodziewać ale jak życie pokazuje każda ciąża jest inna i tak naprawdę nie wiem nic...
Mój wierny koci towarzysz w postaci Łajzy rozłożył sie na parapecie na moich fakturach i śpi sobie w najlepsze i mruczy
Jak to dobrze mieć swoją firmę i nie musieć do pracy wychodzić z domu Teraz to jeszcze pół biedy ale jak sobie pomyślę o zimie i o moich dojazdach do pracy to mnie wzdryga... Jedno szczęście, że na tej naszej wsi jest potężny zakład produkcyjny bo zawsze mamy drogi pięknie odśnieżone - czasem nawet lepiej niż w mieście.
Po drugiej stronie ulicy mamy szkołę więc z mojego biura słyszę jak dzieciarnia piłuje dzioby Moja Nieletnia pewnie dokłada tam swoje 5 groszy
Dolegliwości ciążowe odchodzą w niepamięć, energia powróciła, pracuję na pełnych obrotach (ku niezadowoleniu mojej p. doktor...). Zaniedbałam swoje notatki bo wylazłam wreszcie z wyra i rzadko zaglądam w prywatny obszar mojego komputera Nawet pozwoliłam sobie na wycieczkę z okazji Dnia Dziecka - byliśmy w ZOO w Gdańsku-Oliwie. Uwielbiam to miejsce, byłam tam już niezliczona ilość razy ale zawsze lubię tam wracać. No i będzie syn! To teraz mamy komplet:) Na przestrzeni kilku lat trzeba będzie zorganizować poddasze, pokoik dla Nieletniej co go sobie upatrzyła I znowu jakieś dwa lata wyjęte z życiorysu, wyjazd w Bieszczady znów odroczony... Ale czego się nie robi dla dzieci...
Ale mnie tu nie było.... No ale coż wakacje, Nieletnia w domu to i czasu nie było. Teraz Nieletnia przebywa u babci więc mam chwilę coś napisać. Od czerwca w sumie dość dużo się działo.
Pod koniec czerwca byliśmy w Karpaczu, pogoda była średnia ale moje samopoczucie dopisywało więc udało nam sie trochę pozwiedzać, chociaż dla mnie największy ból był że nie mogłam iść w góry... Na początku lipca byliśmy na weselu, a tydzień później wylądowałam w szpitalu z bólami brzucha. lekarz bez pytania wystawił mi L4 twierdząc że te wszystkie biznesmamy to nie wiedzą kiedy odpuścić... No i miał troche racji w sumie... M się teraz buja z firmą, a ja niestety muszę coraz więcej odpoczywać bo dolegliwości ciążowe wróciły ze zdwojoną siłą. Żylaki w wydaniu super mega i pogarszające się samopoczucie nie dają mi funkcjonować normalnie. Przytyłam póki co 1kg... Ale wszystko się wyjaśniło jak zrobiłam badania - parametry morfologii leca na łeb na szyję i jak jak mam sie czuć... Na szczęście Nieletni rośnie jak dziki i ostatnio się śmiałyśmy z p doktor że przyjde do niej jeszcze ze dwa razy i w październiku urodze (termin mam na 2 grudnia). Rękami i nogami bronię się przed wylegiwaniem ale czasami już nie daję rady, co mnie wkurza jeszcze bardziej.
Już niebawem szkoła - moja Nieletnia idzie do 1 klasy, na szczęście wyprawką zajmuje się szkoła więc zaoszczędzone latanie po sklepach bo kredki muszą być z taką mordą a nie inną... Ale ubrać to dziecię trzeba i to juz jest wyższa szkoła jazdy...
W wrześniu planujemy wyskoczyć nad morze na weekend, w wakacje sie nie dało ponieważ w związku z suszą i wysokim zagrożeniem pożarowym M mógł zapomnieć o jakimkolwiek dniu wolnym a urlop miał w czerwcu...
Ale mi się na gderanie zebrało, o matko! Dobra kończę, nie będę zanudzać...
I znowu szpital Zakrzepica w lewej nodze...
Chyba czas najwyższy już trochę wyhamować Bliżej końca niż dalej już zdecydowanie. RAzem z M zdecydowaliśmy sie na szkołę rodzenia i jestem z tego bardzo zadowolona. Wreszcie mam kogoś kogo mogę zasypać gradem pytań na temat wydania mojego potomka na świat. Mam planowane cc ale to przecież żadna przeszkoda w tym żeby urodzić świadomie. Powiedziałam mojej położnej że poprzedni poród przebiegł gdzies poza mną i dlatego teraz chciałabym takich różnych fanaberii jak np. obecność M na sali operacyjnej czy kangurowanie malucha przez tatę W naszej grupie jesteśmy jedyną parą z drugą ciążą i na pierwszych zajęciach reszta patrzyła na nas z otwartymi dziobami jak recytowaliśmy nasze oczekiwania co do szkoły a potem samego przebiegu porodu.
W domu syndrom wicia gniazda w pełnej krasie - sypialnia odświeżona, kołyska pościelona, torba spakowana (no prawie)... teraz tylko czekać