Są
beta hcg 211,9 mIU/ml
progesteron 57,46 ng/ml
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 marca 2016, 22:12
Obecnie jestem już w drugim trymestrze, dokładnie 13w3d i tak się zastanawiam, dlaczego życie wystawia nas czasami na takie próby? Dlaczego najpierw walczymy o to aby zajść w ciążę a potem musimy walczyć o to aby ją utrzymać? Aby maluszek został z nami? W 7tc trafiłam do szpitala z krwiakiem, bez plamień, bez krwawień. Jednak krwiak był na tyle duży i tak umiejscowiony, że zagrażał naszemu maleństwu. To było okropne......na szczęście maluszek sobie grzecznie rósł a krwiak sukcesywnie malał . Dosyć szybko wyszłam ze szpitala, jednak z nakazem leżenia i nic nie robienia. Od początku ciąży brałam też duphaston i aplikowałam luteinę, także nie musiałam brać nic nowego. Musiałam leżeć i czekać cierpliwie. Opłacało się, byliśmy z maluszkiem na tyle silni, że pokonaliśmy krwiaka , teraz zostało z niego ledwo co. W zeszłym tygodniu miałam 2 wizyty; poniedziałek tradycyjna kontrola i środa badania prenatalne. W poniedziałek pani doktor przy okazji pobrała posiew ponieważ od paru dni pisząc wprost - swędziało mnie. W środę pierwsze badania prenatalne - rany jakie to emocje i nerwy, w drodze do lekarza aż rozpłakałam się mężowi w samochodzie, ale to z tych emocji . Badania przeszliśmy pozytywnie, badań z krwi nie robiłam, nikt też nie namawiał. Przy okazji badań dowiedzieliśmy się, że na 80% będzie chłopak , ale wiecie co, ja mam takie przeczucie praktycznie od początku ciąży . 30.05. kolejna wizyta, więc pewnie już lepiej będzie widać siusiaka . Z takich gorszych informacji, dzisiaj odebrałam wyniki posiewu - liczne grzybki Candida , jutro muszę podjechać po receptę.
A tak ogólnie to nawet dobrze znoszę ciążę ani razu nie wymiotowałam, chociaż mdłości zdarzały się (oj, zwłaszcza 8 i 9 tc), piersi rosną chociaż zbytnio nie bolą, powoli już też brzuszek rośnie
Spełnił się mój czarny scenariusz hehe tzn. sama w domu z kotami, mąż w delegacji a mi nad ranem chlusnęły wody. Ale na tym nie koniec, sprawdził się kolejny czarny scenariusz, poród zakończony cc mimo że tak bardzo chciałam sn. Małemu groziła zamartwica a u mnie zero akcji porodowej, rozwarcie ledwo co, skurczy zero, mało wód. W szpitalu byłam ok 7 rano a o 9:30 lekarze podjęli decyzję o cc. Mąż akurat przyjechał do szpitala jak małego zabierali z sali operacyjnej do obmycia i ubrania. Antoś urodził się w 37+6 tc z wagą 2520g i wzrostem 53cm. Dzisiaj moja mała kruszynka ma już 7 miesięcy i waży sobie 8 kg i chyba obydwoje jesteśmy uzależnieni od karmienia piersią . To tak na zakończenie mojego pamiętnika
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 czerwca 2017, 23:11
nie bój się na zapas!!! strach nic nie pomoże, a może zaszkodzić. 0 stresu - wszystko będzie dobrze :) zobaczysz! :*
staram się nie martwić i wierzę, że wszystko będzie dobrze :), tylko z drugiej strony........jak byłam w styczniu w szpitalu to naoglądałam się paru tragedii :(. Postaram się - 0 stresu :)
w szpitalach są same skrajne przypadki. Nie ma się co tym przejmować. Masz mały cud w brzuszku, czemu od początku jego istnienia chcesz go faszerować stresem? Daj mu to co najlepsze, spokój... :))) jak coś to pisz. będziemy się wzajemnie wspierać. Bo widzę, że jesteśmy na tym samym etapie :)
Kochana koniecznie daj znać jak wyniki.
Suuuuper wyniki :)
Jolcia ja zabrałam do domu dwie kruszynki. Teraz proszę Boga żeby ze mną zostały! :)
Jolcia będę testować po świętach- pewnie we wtorek.
co słychać??jak sie czujesz??