Od tego cyklu chce wrócić do wiesiołka aby poprawić swój śluz płodny oraz zacząć pić inofolic.
Na początku cyklu chcę też powtórzyć badania hormonalne, które w sumie ostatnio wyszły dobrze. 6 lipca wybieram się do swojej ginekolog z wszystkimi wynikami + wynikami męża (7% żywych plemników na 5 dzień abstynencji).
Na poprawę nastroju piekę dzisiaj ciasto - pleśniak z agrestem i pianką budyniową.
LH 3,6
FSH 5,8
Estradiol 108,3
Prolaktyna 15,5
Progesteron 0,64
THS 3 generacja 0,867
Dodatkowo przeciwciała Chlamydia
Wyniki będę miała wieczorem na mailu (oprócz Chlmydii, na która muszę czekać ok. 1 tydzień.
Zastanawiam się co z nami może być nie tak skoro do tej pory nic się nie udało, jak można nam pomóc, ile jeszcze czasu minie zanim dowiemy się na kim i na czym powinniśmy się skupić w leczeniu. Mijają kolejne miesiące a my praktycznie jesteśmy w tym samym punkcie. Wizyta u ginekologa za tydzień, mam nadzieję, że będzie jakiś przełom, tylko czy w 11 dc coś jeszcze można zrobić? Pewnie ten cykl mogę już spisać jako stracony.
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 czerwca 2015, 07:12
Wszystkie wyniki wyszły chyba ok. Lekko mnie martwi jedynie stosunek LH/FSH, który wynosi 0,62. Ostatnio tzn. w grudniu było dużo lepiej 5,1/5,3, zobaczymy w poniedziałek co oznacza taka zmiana.
Po południu "odebrałam" moje wyniki MAR (w grudniu wyszły słabo pozytywne), badania w innym laboratorium - negatywne 5 % .
Wieczorkiem odebrałam okulary nowe oprawki i o dziwo tylko jedno szkło się zmieniło.
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 lipca 2015, 08:36
Dzisiaj wybieramy się z mężem do kina. Bardzo dawno nie byliśmy już gdzieś razem, a że mąż uwielbia kino akcji to stwierdziłam, że seans z Terminatorem będzie idealnym pomysłem na spędzenie wspólnego wieczoru . Wcześniej (co prawda nie z okazji wyjścia do kina) wybieram się do fryzjera, już mnie bardzo denerwują włosy, które nie chcą się fajne układać, mimo, że nie są specjalnie długie (do ramion) to dla mnie są już za długie.
Dzisiaj zaczynamy mały remont pokoju, który docelowo kiedyś będzie pokojem dziecinnym. Na razie odświeżamy go tylko tzn. malujemy + przy okazji jak to bywa przy remontach wyrzucamy niepotrzebne rzeczy. Poważniejszy remont tego pokoju tzn. podłoga + meble, będziemy robić dopiero jak będę w ciąży. Wtedy też będzie trzeba (niestety) jakiś remont w łazience, ponieważ na chwilę obecną praktycznie nie ma tam miejsca na nic (łazienka zrobiona typowo męsko, mało półeczek, brak jakiegokolwiek blatu, wielka wanna, ja ledwo co mieszczę się w niej ze swoimi kosmetykami, a co dopiero dziecko ).
Wczoraj z mężem troszkę pokłóciliśmy ponieważ jak to mąż stwierdził " nie można ze mną nawet pożartować". Tak, miał rację, są tematy, na które nie można ze mną pożartować. Wcale nie było mi do śmiechu kiedy uznał, że go ograniczam we wszystkim i co mnie zabolało najbardziej, że to ja chcę dziecko. A wszystko zaczęło się od tego, że nie chciał wziąć tabletki.
Eh czasami sama już nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, co jeżeli faktycznie jest tak, że to tylko ja chce a on dostosowuje się do mnie, spełnia moją "kolejną zachciankę"? Płakać się chce . Potem przeprosił, bo to były tylko takie żarty......
Co do suplementacji to grzecznie dalej piję inofolic, przyjmuję witaminy prenatalne, a mężowi podaję androvit + dodatkowo w II fazie cyklu duphaston.
Od nowego cyklu zmieniam też termometr na termometr owulacyjny Geratherm lub Kardioline
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 lipca 2015, 08:40
Życie toczy się dalej, mamy już jakieś plany na najbliższy czas, chociażby co roczny urlop, taki egzotyczny. Najlepsze jest to, że mamy już kupiony bilet a nie wiadomo czy polecimy (no ale bilety były mega tanie jak na ten kierunek). Wszystko zależy od takiej jednej małej fasolki (a co jakby były 2 fasolki:)).
Ostatnio też z mężem mieliśmy małą sprzeczkę nt. jego ewentualnego, tygodniowego wyjazdu z "przyszywaną córką" z poprzedniego związku. Mogę się na niego zgodzić pod jakimiś tam warunkami. Ale jeżeli okaże się, że będę w ciąży nie wyobrażam sobie, że on mnie zostawia samą w kraju (a co jeżeli coś by się działo). Wiecie co powiedział? "a co ja ci wtedy pomogę?, no chyba, że tylko psychicznie mógłbym cię wspierać". Aż mnie cofnęło. Na razie to tylko gdybanie, żeby mąż wiedział na czym ewentualnie stoi i na co jestem w stanie mu pozwolić a na co nie (oj, jakby pojechał w takiej sytuacji to nie miałby raczej do kogo wracać).
Dzisiaj nasz młodszy synek (kociak oczywiście) ma drugie urodzinki . Kocham nasze dwa kociaki jak dzieci i nie wyobrażam sobie, że mogłoby ich nie być w naszym życiu. Przy okazji ich wychowania mogę po części zobaczyć jaką bym była matką. Z tego co widzę byłby u nas "tradycyjny" model rodziny tzn. córcia tatusia i synek mamusi, mamusia na wszystko pozwala, broni dzieci a tatuś jest tym surowym w wychowaniu i stawia dzieci do pionu, co nie oznacza, że również nie okazuje im miłości:)
ps. czy do pamiętnika można jakoś wrzucić zdjęcie?
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 lipca 2015, 07:49
II faza ostatniego cyklu była dla mnie taką małą męczarnią psychiczną, pewnie z tego względu, że działy się rzeczy, które wcześniej nie miały miejsca (temperatura, dziwne terminy plamień) i niestety ale bardzo się nakręciłam, że będzie dzidziuś, ba !!! nawet byłam w stanie dostrzec na teście cień, cień, cień cienia !!!!, ale beta wyjaśniła wszystko. Był dół, były łzy w samotności, nie chcę aby mój mąż widział, ze płaczę z powodu kolejnego niepowodzenia. Aczkolwiek zauważył, że coś jest nie tak i chyba wiedział o co chodzi. Kochany jest
Dzisiaj 13dc. W piątek byłam na pierwszym monitoringu. Pęcherzyki urosły jak szalone 24mm i 27mm endometrium 8mm. Niby wszystko ładnie, pięknie, ale i tak lekko zaniepokoiłam się, że w 10dc mam takie giganty. Czy pękły?? Czy nie zrobi się torbiel??
Dzisiaj mam drugi monitoring, który ma na celu sprawdzenie co się stało z pęcherzykami. Po monitoringu dowiem się co dalej (mam nadzieję, że już popękały sobie). Wczoraj po południu miałam straszny ból brzucha, zwłaszcza rwał mnie prawy jajnik, wiec może faktycznie coś tam pękło.
Z mężem powoli nie wyrabiamy się psychicznie, widzę, że to kochanie nie sprawia nam aż takiej przyjemności jak kiedyś po prostu odbębniamy. I nawet jeżeli staram się stworzyć jakąś atmosferę to mąż i tak wie o co chodzi zresztą ostatnio jest bardzo przemęczony i lekko chory, i sam mówi, że się pastwię nad nim . Chyba faktycznie jestem zdesperowana już.
Pamiętam jak dawna, dawno temu (marzec 2014 ) poszłam do ginekologa, to była taka przełomowa wizyta. Wtedy właśnie zapadła decyzja, że rzucam po 10 latach tabletki antykoncepcyjne i zachodzę w ciążę. Ciąża miała być w czerwcu. Pamiętam z jakim przekonaniem twierdziłam, ze my to tak od razu będziemy w ciąży, ale lekarz już wtedy trochę mnie przystopował. Nie sądziłam, że będziemy mieli aż taki problem z byciem w ciąży .
Przez ten cały okres starań bardzo dużo nauczyłam się o swoim ciele, o tym co się w nim dzieje.
Ciekawe ile jeszcze miesięcy będziemy czekać na tą upragnioną fasolkę.
Kiedyś mój mąż (wtedy nie mąż) nawet nie chciał słyszeć o dziecku, a zaczynanie jakiejkolwiek rozmowy na ten temat kończyło się kłótnią. Ba, on to nawet nie chciał żenić się i miał problem z tym abyśmy razem zamieszkali !!!!!!Miałam dość takiego życia i podjęłam decyzję, że odchodzę i to tak na poważnie. Wiecie co, nie pozwolił mi na to, a w przeciągu 2 tygodni nasze życie zmieniło się o 180 st. Oświadczył się (za trzecim podejściem powiedziałam tak), kupował mi ciągle kwiaty, a co mnie najbardziej zaskoczyło i wzruszyło, kupił małe, białe śpioszki z kubraczkiem, takie z misiem , czekają w szafie aż w końcu będzie ktoś, kto będzie mógł je założyć .
progesteron 36,06 ng/ml (norma do 25,56)
estradiol 422,2 pg/ml (norma do 214,2)
prolaktyna 41,6 ng/ml (norma do 29,2 dla kobiet ciężarnych 208,5)
Morfologia i glukoza w normie.
Bardzo niepokoi mnie prolaktyna, do tej pory była prawie zawsze ok, ostatnio tylko pod koniec cyklu (22dc, cykl 26 dniowy) wyszła lekko podwyższona, ale stwierdziłam, że na razie nie przejmuje się. Teraz trochę zaczęłam się przejmować i szczerze mówiąc nie wiem co mam myśleć o tych wynikach. W poniedziałek powtórzę sam progesteron, na to badanie chyba nie muszę być na czczo?
Na dodatek ta pogoda dobija mnie !!!!!! na zewnątrz roztapiam się. Czy to wina tak wysokiego estradiolu? Dzisiaj muszę podjechać do Centrum Medycznego po receptę na duphaston, aby na wszelki wypadek był w domu. Męża nie ma, ja nie mam samochodu, więc chyba wezmę taxi, bo niestety w weekend nie jeździ do nich żaden autobus.
Z takich ciekawostek, kupiłam dzisiaj nasiona chia ponoć bardzo zdrowe i też mogą wpływaćna śluz płodny. Przygotuję sobie później puuding chia
Przesłał mi dzisiaj zdjęcie - bociana na polu, zdjęcie podpisał "bociany przynoszą dzieci". Czy to jakiś znak? Tyle razy w tym roku widzieliśmy bociany i nic Może to nie był/nie jest jeszcze nas czas?.............
Teraz powoli zbliżam się do @ (jeszcze tylko ok 10 dni) i w kolejnym cyklu to już będzie się działo. Zdecydowaliśmy się z mężem na inseminację. Dostałam receptę na puregon, przy clo miałam małe endometrium i pęcherzyki giganty. Najgorsze jest to, że puregon to zastrzyki ja się boję, mąż chyba też zbytnio nie pomoże, może poproszę o pomoc teściową? Tylko, że ona kompletnie nic nie wie !!!!!! że się staramy i że mamy problem.
Puregon mam wstrzykiwać od 5 dc i w 9 dc przyjść na monitoring, koniecznie z mężem, ponieważ może się okazać, że będziemy robić właśnie w tym dniu inseminację.
Końcówka ostatniego 16 cyklu starań była dla mnie jedną wielką niewiadomą, nie wiedziałam czy to już @ czy jeszcze nie, na przemian występowały plamienia z krwawieniem, ale żadne krwawienie nie było na tyle długie i bolesne aby uznać je za @. Dzisiaj chyba przyszła, brązowe plamienia wymieszane z krwią, dosyć skąpo, ale był ból. Nigdy nie sądziłam, że aż tak będę cieszyć się na ból menstruacyjny . Zobaczę jak do jutra się rozkręci i nowy cykl zaznaczę dzisiaj lub jutro. A potem już tylko odliczanie zastrzyki, monitoring, inseminacja i potem najgorsze........czekanie.
15.10 godzina 15:30 pierwszy monitoring przed inseminacją
W tym samym dniu wizyta u ortodonty.
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 października 2015, 12:51