Więc tak... udało się! udało się za pierwszym razem! Testy ciążowe nie kłamały chciałam odczekać z wizytą do 08.07 żeby cokolwiek już widzieć na usg, no ale zaczęłam plamić... Na następny dzień po plamieniach zrobiłam test ciążowy, gruba krecha wciąż była więc umówiłam termin do ginekologa. Nie mojego, ale takiego co był dostępny. Gin na usg oprócz grubszego endometrium nic nie widziała, skierowała na badanie Beta. Jaka była moja radość kiedy wyszło idealnie: pierwsza beta - 181, druga beta - 385. A po plamieniach ani śladu. Szalałam ze szczęścia. Po tygodniu miałam się zgłosić do swojego ginekologa. Na wizycie 03.07 był już widoczny pęcherzyk płodowy i ciałko żółte. Szczęsliwa że teraz to już na pewno będzie wszystko dobrze wróciłam do domu dumna ze zdjęciem usg.
Gdzieś z tyłu głowy był strach... który został potwierdzony plamieniami zaraz na następny dzień. Wyszłam z pracy szybciej. Krew była brunatna, raczej wymieszana ze śluzem. Izba przyjęć. Godzina czekania. Ale kto by brał tak wczesną ciąże pod uwagę. Trzęsłam się i płakałam cała. Doktor sprawdziła, wszystko ok. Do domu.
Strach pozostał. Bałam się chodzić do toalety. Niedziela 07.07 - krwawienie. Nie byle jakie - czerwone, intensywne... Załamka. Szpital. Izba przyjęć. Fotel - Pani ma polipa na szyjce macicy. Nikt go wcześniej nie widział? Może powstał w ciąży? Może. A raczej na pewno. Przed staraniami zrobiłam wsyztskie niezbędne badania żeby wiedzieć że wszystko ok. Najpóźniej na cytologii ten polip zostałby ujawniony... Lekarka bardzo młoda, nie budziła mojego zaufania. Bez usg sugerowała że skoro plamie, krwawie to ciąża może się nie rozwija i ona to by obstawiała. Tak, na pewno to chciałam usłyszeć. Mało tego! Będąc na fotelu próbowała mi tego polipa usunąc!! Czułam ciągnięcie i powiedziałam że to strasznie nieprzyjemnie żeby przestała, odłożyła narzędzie i przestała. Powiedziała że kiedyś trzeba będzie tego polipa usunąć. Widziałam że odkładała takie narzędzie przypominające lasso - nie podobało mi się to co próbowała zrobić, ale wtedy jeszcze byłam zielona. Na usg powiedziała że nic się nie zmieniło. I odesłała do domu. Kazała jechać bawić się z dziećmi do domu bo przecież niedziela... Nie zaufałam jej nic. Umówiłam się do swojego gina na następny dzien. W poniedziałek opowiedziałam mu wszystko co spotkało mnie w szpitalu, kazał pokazać mój wypis i powiedział że pogada sobie z tą lekarką (on też pracuje w szpitalu). I że na pewno nie mam sobie pozwalać tego polipa ruszać... A na usg... CUDO!! Widziałam bijące serduszko (5+5tc). Uspokoił, że z dzidziusiem wsyztsko w porządku, a krwawnienie jest z polipa. I że niestety, ale mogę tak krwawić, plamić, podkrwawiać całą ciąże. Muszę się do tego przyzwyczaić, chociaż psychicznie jest ciężko za każdym razem. Mam nie jeździć na IP bo oni nic nie zrobią. A dopóki mnie na prawdę nie zalewa i nie boli przy tym brzuch to mam wiedzieć że to tylko polip, a dzidziuś jest bezpieczny. Łatwo mówić. Świruje już. Luteina dopochwowo do 36 tc. I tak zaczyna się ta moja ciąża nieciekawie. Mam nadzięję za to że szczęśliwie 05.03 się zakończy Dzisiaj 6+1 tc, i tylko trochę plamię więc już sukces. Marzyłam o tej ciąży po ostatniej stracie w 19 tc. Odważyłam się na nią zdecydować, ale tego chama polipa nie przewidziałam! Trzymajcie mocno kciuki
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 lipca, 14:09