Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Czekamy na Kropka... :)
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Czekamy na Kropka... :)
O mnie: Mam 25 lat i męża o nieskończonych pokładach dobroci i cierpliwości do mojego impulsywnego charakteru, który bardzo chce być tatą. Ja sama od zawsze wiedziałam, że chcę zostać mamą. To moja pierwsza ciąża, bardzo upragniona, staraliśmy się o nią ponad rok.
Moja ciąża: Pełna stresów niestety (i to takich niezależnych ode mnie, ale tym bardziej dokuczają, że fundują mi je teściowie), ale mimo to mam nadzieję, że mały jakoś da radę. 24.02. dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli syna. :-) Po dolegliwościach pierwszego trymestru dobrze znoszę ciążę. Robię się okrąglutka i dobrze się czuję. Mały też jest zdrowy. Oby tak dalej!
Chciałabym być mamą:
Moje emocje:
Przejdź do pamiętnika starania i przeczytaj moją historię starania się o dziecko

29 października 2015, 20:50

Witajcie!
Ten tydzień zmęczył mnie bardzo, dobrze, że już jutro piątek. Weekend szybko minie, bo święta, a w poniedziałek idziemy do lekarza na pierwszą wizytę. Mam wielką nadzieję, że będzie dobrze.
Z samopoczuciem u mnie różnie bywa. Wciąż jestem przeszczęśliwa, że sie udało, ale dopadło mnie zmęczenie okropne, apatia wręcz. Żadna robota sie mnie nie trzyma, najchętniej cały czas bym spała... Pocieszam się, że to Kropek potrzebuje odpoczywać i to dlatego.
Mężuś w skowronkach, aż miło na niego popatrzeć. Najchętniej ogłosiłby nowinę całemu światu, ale go powstrzymuję jak mogę, chcę jeszcze poczekać, przynajmniej do pierwszego USG. Wtedy poinformujemy teściów.
Trzymajcie kciuki, żeby było dobrze, na razie tak się zapowiada.

29 lutego 2016, 12:03

Tyle się działo, tyle emocji...
Miałam plan systematycznie prowadzić ten pamiętnik, żeby był na pamiątkę dla mnie i męża, ale nie wyszło. Przede wszystkim ze względu na to, że wciąż są w moim życiu problemy innych tzn. teściów. Ale wczoraj postanowiłam sobie, że odpuszczam. Dla siebie, dla męża, ale przede wszystkim dla naszego synka. Dzisiaj idziemy do teściów z mężem i mamy zamiar im oświadczyć, że nie mogą nas obarczać swoimi kłopotami i uświadomić im ile nerwów przez nich zjedliśmy. Jeśli nie obchodzi ich zdrowie pierwszego wnuka to znaczy, że nie są warci naszej pomocy. Wiem, że to mocne słowa, ale naprawdę doprowadzili nas na granicę wytrzymałości psychicznej. I niestety obciążają nas finansowymi konsekwencjami swoich błędów, a przecież nam teraz przyda się każdy grosz na Maluszka. Także trzeba podjąć męską decyzję. Tyle w tym temacie, szkoda nerwów.
W ostatnią środę byliśmy na USG połówkowym. Tak super się złożyło, że mój mąż akurat miał ferie i mógł po raz pierwszy ze mną pójść i zobaczyć maleństwo. Był bardzo wzruszony, zresztą tak jak ja na każdym USG. A już jak Pani doktor powiedziała, że nie ma wątpliwości co do płci i pokazała nam czaro na białym co tam małe ma między nóżkami to obojgu nam łzy poleciały. Synuś jest zdrowy! Jesteśmy przeszczęśliwi. Od razu też stał się taki realny, bo możemy do niego mówić po imieniu już dawno dla chłopca wybranym. Teraz jestem w 23 tygodniu ciąży, już za połową, tak szybko to zleciało. Termin porodu jest przewidziany na 2-go lipca. Czekamy na małego z niecierpliwością. Oby trzymał się dalej i na początku lipca zawitał do nas cały i zdrowy! Kochamy Cię Wojtusiu, rośnij zdrowo!

29 lutego 2016, 13:14

Ach, i jeszcze mnie naszło teraz: człowiek jest dużo silniejszy niż myśli. Ja jestem i ludzie dookoła mnie też. I jestem baaaaardzo dumna z mojego wspaniałego, najlepszego na świecie męża, który może nie sprawiał takiego wrażenia, ale jest silny i to bardzo. Mogę na niego liczyć zawsze. Tak dobrze się tego dowiedzieć, zwłaszcza będąc w ciąży. Modlę się każdego dnia za niego, dużo bardziej niż za siebie. Jemu jest potrzebna siła i wiara. Jest dzielny.

2 marca 2016, 14:41

Chyba się udało dojść do ładu. Dzisiejsza noc w końcu (!) przespana bez rozmyślań i myśli tłukących w czaszkę. Dobrym pomysłem było symbolicznie powiedzieć sobie: "Dzisiaj robię grubą krechę, odcinam się od tego". I w końcu psychicznie mi lepiej. Wczoraj spędziłam dzień pt. wyciszam swoje emocje, muszę być spokojna dla dziecka. Mężuś chyba też wychodzi na prostą. Damy radę.
Wczoraj pozwoliłam sobie na drobne zakupy dla małego. Dla poprawy humoru i chyba też żeby w końcu zaznaczyć, że od dziś martwię się tylko naszą rodzinką: sobą, moim cudownym mężem, niuniem i rudym kocurem (ten to akurat nawet gdybym chciała to nie da o sobie zapomnieć, pieszczoch niepoprawny!). Zdrowy egoizm jest konieczny. Inaczej całe życie wszyscy będą nas dymać.
Tak więc czekam na przesyłkę tych słodkich pierdółek. Już nie mogę się doczekać urządzania pokoiku, w którym będziemy mieszkać wszyscy troje (plus, oczywiście, kot). Czekamy tylko aż siostra zabierze resztę swoich gratów. W ramach spokojniejszego życia czytam dużo o opiece nad dzieckiem, karmieniu itp. Czytam też pamiętniki. Są takie, przy których bardzo się wzruszam, są takie, które bardzo mnie motywują, ale ogólnie same pozytywne emocje. :-)
Synek dokazuje w brzuchu, obok rude futro odstawia higienę osobistą szykując się do drzemki, ja czekam z obiadkiem aż mąż wróci z pracy, już niedługo. Przytulę się do niego i zapomnę o bożym świecie. Nie dam sobie odebrać myśli jacy jesteśmy szczęśliwi.

22 marca 2016, 17:11

25 t. + 3 dni

Robimy postępy. Duża część wyprawki już jest (nie kupuję już żadnych ubranek ani pieluszek tetrowych i flanelowych), stopniowo szyję i zamawiam pieluszki (będziemy używać pieluszek wielorazowych), jest nawet czas, żeby zadbać o siebie (mam świeżo zrobione paznokcie, a jutro fryzjer). Byliśmy też na pierwszych zajęciach w szkole rodzenia, jestem bardzo zadowolona i liczę, że dużo się dowiemy - i ja i D.
Na wadze +6,5kg. Wynik jest ok, najważniejsze, że rośniemy stopniowo, a nie skokowo. :-) Przypałętała się niestety grzybica :-(, ale leczymy się i mam nadzieję, że szybko przejdzie. Przynajmniej się wyjaśniło, że nie stałam się aseksualna, ale po prostu mam choróbsko. Zaleczymy i miejmy nadzieję wrócimy z mężem do przytulanek (baaardzo tęsknię, D. jak zawsze wyrozumiały i cierpliwy).
Jedyna kaszanka to, że wciąż czekamy na pokój, a właściwie na moją siostrę aż go ogarnie, a my będziemy mogli się urządzić. Czas leci, a tam nic się nie dzieje... A nas czeka jeszcze od momentu zabrania przez nią rzeczy mały remont i wielka przeprowadzka. Nie wiem jak mój biedny D. to ogarnie, bo ciągle pracuje, a ja mu z noszeniem mebli na trzecie piętro nie pomogę... No ale cóż, nic nie poradzę na razie. Kolejny dowód na to, że wszyscy widzą tylko własny czubek nosa. A ja rosnę i rosnę. Trzeba czekać.

2 maja 2016, 10:49

31 t. + 2 dni

Jeeeest! Dotrwałam do granicy, za którą jestem już spokojniejsza. Następna za trzy tygodnie (35. tydzień). Jest ok. Ogarnęliśmy pokój, mieszkamy można powiedzieć, że na swoim. Czekamy, aż dojedzie łóżeczko. Pomału dopinamy zakupy, za jakiś tydzień zacznę prać i prasować, bo jak się zrobi ciepło bardzo to już nie wystoję przy żelazku. Urośliśmy bardzo w ciągu ostatniego miesiąca, w pasie ok.100 cm!, na wadze +9kg, cycki znów swędzą, chyba zamierzają jeszcze urosnąć (na co akurat nie narzekam)! Mały się wypina na boki, bardziej przekręca i wyciąga niż kopie, ma już chyba mało miejsca na akrobacje. Z mało przyjemnych wieści baaardzo napiera na dno macicy, pod żebrami ciągły ból i ucisk, ale przetrzymamy. Brzuch twardnieje kilka razy na dzień, ale łykam magnez, staram się więcej odpoczywać i jest lepiej.
W końcu mogę trochę nacieszyć się mężem, ma pierwsze kilka dni wolnego nie pamiętam od kiedy! Spędzamy razem cudowny czas, jestem bardzo szczęśliwa. Robimy się już tylko niecierpliwi, bardzo chcemy, żeby nasze Kochanie było już z nami. :-) Chodzimy do szkoły rodzenia, wybraliśmy szpital. Za dwa tygodnie spakuję torbę (D. będzie spokojniejszy, ale mam nadzieję, że Wojtuś poczeka aż tata skończy pracować z końcem czerwca). Teraz 9. maja lekarz, a 11. ostatnie USG, mam nadzieję, że nic się nie zmieniło i synuś rośnie zdrowo. Termin mamy na 1. lipca, ładny! :-) Można powiedzieć, że to już ostatnia prosta!

24 maja 2016, 12:07

34 t. + 3 dni
Na ostatniej wizycie lekarz kazał więcej odpoczywać, powiedział, że to już nie czas na mycie okien i wycieczki. Brzuch się spina i twardnieje, ale najważniejsze, że szyjka zamknięta, więc o ile nie przykozaczę (oj, jak ciężko!) to za wcześnie raczej nie urodzę. Od początku ciąży przybyło mi 12 kg. W normie, ale czuję się ogromna i gruba... Ale nie będę narzekać, ten tłuszczyk widocznie dzieciaczkowi potrzebny.
Wojtuś ma się dobrze, na ostatnim USG (11. maja) pani doktor powiedziała, że absolutnie nic niepokojącego nie widzi. Klusek ważył 1987g, wszystkie narządy ok, jąderka są na swoim miejscu. Ma być takim idealnym średniaczkiem. :) Mnie się to bardzo podoba.
Na dworze coraz cieplej, niby jeszcze to nie są upały, ale ciężko znoszę pogodę. Jest mi baaaardzo gorąco i puchnę okropnie. Także ta końcówka ciąży to sporo dolegliwości, ale nie mogę narzekać, bo w sumie mały do tej pory dawał popalić raczej poniżej normy. :)
Torba dalej nie spakowana, ale zdążymy, staram się nie spinać. Łóżeczko dojedzie w tym tygodniu, wyprawka więc w sumie chyba już kompletna. Nie ma tego aż tak wiele, bo też starałam się ograniczać do minimum, najwyżej coś dokupimy.

38 dni.

4 czerwca 2016, 20:52

36 t. + 0 dni (zaczynamy 37. tydzień)
Do porodu: 27 dni
Szyjka zamknięta, nic nie wskazuje na to, żeby synkowi spieszyło się na świat. I dobrze, bo mąż między zdaniami dał mi do zrozumienia, że nie weźmie urlopu nawet jak urodzę wcześniej, więc zostałabym sama, bo on od poniedziałku do piątku do wieczora w pracy, w weekendy też pracuje, więc w szpitalu byłabym sama jak palec. Deprecha mnie łapie jak o tym myślę. Jeszcze żeby dla nas tyle zapieprzał... Niech mały wytrzyma do 24. czerwca, tatusiek zacznie wakacje. Tyle, że jeszcze musimy się zająć wynajmem mieszkania. Nie wiem jak to będzie... A teściowa raczej wszystkiego nie ułatwi.
W każdym razie na ten moment z maleństwem ok, ja fizycznie też się trzymam, psychicznie jakoś gorzej, zwłaszcza, gdy nie ma D. - czyli prawie cały czas. Dziś np. noc kultury, kończy pracę o 22. :/ A juto na 8.
Bajzel w domu, ja wszystko robię na raty, bo do większej roboty nie bardzo się nadaję, a upały męczą mnie okrutnie.
Ale od przyszłej soboty biorę się za mieszkanie ostro, ciąża będzie już donoszona, a okna umyć trzeba, bo na to aż mama to zrobi to chyba się nie doczekam.
Wylałam żale. Trzeba się pozbierać.

2 lipca 2016, 13:39

Ciąża zakończona 2 lipca 2016
Przejdź do pamiętnika starania i czytaj kontynuację mojej historii