Może to, że mi wali na dekiel? Normalnie kobiety, które się starają zajść w ciążę cieszą się jak im się uda. Ja bardzo dużo razy powiedziałam kurwa. Oraz doświadczyłam biegunki z nerwów. Mąż już nawet nie komentuje. Już nie cieszy się. Już nawet nie mówi, że boi się cieszyć. Nic już nie mówi.
Jeszcze 5 dni. 5 długich dni i sprawdzimy czy tym razem ciąża żyje.
Czasem zamykam oczy i myślę, matko mogłabym urodzić dziecko w lipcu, mogłabym za kilka miesięcy czuć je w sobie, bać się porodu, rozkminiać czy dam sobie radę, wybierać śpiochy i pajace. A potem zaczynam się bać. Jak pozwolę sobie na zbyt dużo nadziei upadek zaboli bardzo, bardzo mocno.
Czy przeżyję 5 poronienie? Jasne. Jestem w tym specem.
Jeszcze 5 dni.
Wdech. Wydech.
Usg genetyczne ok. Test pappa ok. Szok Nie wierzyłam w to dziecko. A dziś lekarz powiedział, że to prawdopodobnie syn. Kolejny szok bo u mnie w rodzinie same baby
Zaczynam sobie pozwalać na radość, na myślenie o wyprawce.
Ciąża nie jest łatwa, mdłości, zastrzyki, cukrzyca.
Marzę o lipcu i o ciepłym małym ciałku obok mnie!
To się dzieje naprawdę! Ciężko uwierzyć we własne szczęście!
Czekam na przyszły poniedziałek jak na wyrok. Jak byłam w ciąży z córeczką usg połówkowe było dla mnie przyjemnością. Wiedziałam, że ją zobaczę, że wszystko będzie super. Zero stresu.
Ale potem straciłam 4 dzieci. I szczerze mówiąc sram po gaciach przed tym badaniem.
Tak bardzo bym chciała usłyszeć, że Rysio jest zdrowy, moja szyjka długa a łożysko poszło do góry. Takie tam marzenia na ten tydzień