Kardiolog nie zauważył zmian anatomicznych na moim sercu, zwiększyła mi tylko dawkę leków bo ciśnienie nie chce spadać, tętno tym bardziej. Diabetolog z kolei stwierdził że bardziej mamy insulinoopornosc niż cukrzyce, tak więc dobra wiadomość. Dieta jest mi przeznaczona, mam dobrze jeść i kłuć się 4 razy dziennie dla kontroli. Więc nie jest aż tak źle.
Dzisiaj mieliśmy USG połówkowe. Zbytnio się nie stresowałam, mąż też nie. Pewnie dlatego że maleństwo fika w brzuchu na całego. USG wykazało większość organów w normie, maleństwo waży już 460 gramów. Jedno co to komory w mózgu rosną asymetrycznie, ale ponoć tak się zdarza jeszcze na tym etapie ciąży, później ma się wyrównać - do sprawdzenia na najbliższej wizycie u gina. Wg lekarza wszystko jest ok z serduszkiem, ale ze względu na zwiększoną przezierność karkową w badaniu genetycznym zasugerował echo serca dziecka, co też wykonamy. Małgosia wciąż pozostaje Małgosią, w mojej opinii zaczyna przypominać mamusię

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/9cbde2ad820e.jpg
Szyjka długa, łożysko się podniosło i obecnie jest umieszczone wysoko

Teraz już odczekać do następnego USG, jeśli te komory zaczną się wyrównywać to ja zacznę wierzyć że naprawdę będzie dobrze ❤
Za tydzień i 1 dzień granica przeżywalności.
Wszystko OK, czuję się dobrze, przyzwyczaiłam się już do towarzyszących mi ciśnieniomierza i glukometru. Dzisiaj ząb pobolewa, czas najwyższy odwiedzić dentystę, tym bardziej że to po sąsiedzku. Codziennie planuję zapisać się do szkoły rodzenia i codziennie czasu mi brakuje.
Z tyłu głowy ciągle siedzi pytanie czy mózg Małgosi rozwija się dobrze. Już wyczytałam że moje cholerne przeziębienie brało w tym udział

Z rzeczy przyjemniejszych - przyszła wreszcie lampa do sypialni, zamontowaliśmy dzisiaj, do pełni szczęścia brakuje już tylko łóżeczka i - Gosi


Kardiolog pochwalił mnie dzisiaj za dobrze uregulowane ciśnienie. OK.
Powtórne USG połówkowe nie wniosło wiele nowego. Gosia rozwija się ok, w trakcie badania zawzięcie pchała łapki do buzi, obie, pewnie wzorem mamusi będzie pazurki obgryzać... Asymetria w mózgu nadal występuje, powiększyła się o 0,7 mm, lekarka określiła to jako błąd pomiaru. Wynik oznaczyła jako na granicy normy, zaleciła ponowną konsultację w 30 tc, w planie mam ponowną wycieczkę do Medicoveru i żebranie o skierowanie. Trudno, jestem w ciąży, nie mam dumy. Wracając do meritum - wynik za duży aby określić że idealny, za mały aby zacząć się bać. Określiła go jako niewygodny, wymagający kontroli, ale na pewno nie nerwów. Asymetria może nie świadczyć o niczym, tym bardziej że nie widać niczego odbiegającego od normy na USG. Markery zaburzeń rozwoju są w normie, nie ma nic niepokojącego. Zaleciła skontrolowanie przeciwciał na cytomegalię i toksoplazmozę, nei pamiętam dobrze ale chyba mam odporność - do sprawdzenia. Ogólnie wizyta mnie uspokoiła, i pewnie takie zadanie miała spełnić. Czekamy cierpliwie do stycznia i będziemy sprawdzać jak się sprawy mają.
Do swojego gina idę za tydzień, sama podjęłam decyzję o redukcji dawki Duphastonu, już czas przystopować z tymi hormonami.
Gosia ma dni wyjątkowej aktywności, gdy mam uczucie że z brzucha chce mi wyskoczyć, ale też dni ciche, gdy zachodzę w głowę czy wszystko w porządku... Matka wariatka ze mnie jak nic, stało się, podstępnie, nawet nie wiem kiedy.
Echo serduszka zrobimy prywatnie, 27.12.
No i wizyta u gina za mną. Uczucia mam mieszane. Pobrał wymaz, za tydzień zobaczymy czy bakterie jakieś zbędne mi w środku nie siedzą. Bardzo zainteresował się moją cukrzycą i ciśnieniem, musiałam pokazywać wyniki codziennych pomiarów, nic nie dało tłumaczenie że jestem pod opieką specjalistów.
Zmartwiła go moja opuchlizna... W sumie ma rację, od 2 tygodni nie widzę kostek u stóp, piję hektolitry wody, leżę z nogami w górze, nic nie pomaga. Morfologię i mocz mam w normie. Powiedział że bardziej go to niepokoi niż asymetryczny rozwój mózgu Gosi. Mam być gotowa na pójście do szpitala w każdym momencie. Spakować torbę dla siebie i dla Gosi... Zaniepokoił go też mój ostatni epizod ze stawianiem się macicy, gdzie mąż musiał jechać po mnie autem bo nie dałam rady zrobić ani kroku dalej już. Zobowiązał męża do pilnowania abym się nie przemęczała. Tak więc koniec wolności... Jeśli nie poprawi się mój stan to czeka mnie leżąca końcówka ciąży, w 37tc CC.
Przygotowania do świąt pełną parą. Ja mam niewiele do zrobienia, większość pracy wzięła na siebie teściowa. To nasze ostatnie święta w tak wąskim gronie. Za rok Gośka będzie raczkować pomiędzy choinką a stołem

Pamiętam naszą pierwszą wigilię 2 lata temu, przeżyłam szok na widok ciszy jaka panowała przy stole. Pochodzę z licznej rodziny, zawsze pełno u nas dzieci, kotów, psów, rozgardiasz... Teściowa owdowiała 4 lata temu, mój mąż jest jej jedynym synem. Wigilia w 3 osoby, kurcze jakie to dziwne było...
Zgodnie z zaleceniami lekarza szykuję wyprawkę. Systematycznie piorę i prasuję ciuszki, do rozmiaru 80 włącznie, będzie na później. Po świętach pójdę na zakupy typu wkładki poporodowe, kremy ochronne dla Gosi, może jakąś butelkę. I spakuję te torby, niech czekają.
Może jutro skoczę do Diagnostyki zrobić mocz ogólny, muszę kontrolować czy nie pojawia się białko. Nogi puchną przeraźliwie, pożegnałam się już z prawie wszystkimi butami.
Potrafię godzinami siedzieć i dotykać brzucha, czuć jak Małgosia kopie. Mąż trochę ostrożnie, dotknie i zaraz zabiera rękę, nei ma cierpliwości czekać aż Gosiaczek zasunie mu kopniaka. Zrobiłam się taka prawdziwa matka wariatka, rozanielona na punkcie własnego nie narodzonego jeszcze dziecka. I jestem gruba. Tak. W sumie tak typowo na 7 miesiąc który zaraz zaczynam, ale czuję się już ogromna. Zasapana, przemęczona, opuchnięta. A Gosia dopiero rozkręca się z rośnięciem. Niech rośnie, zniosę wszystko.
Oto my:
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/64961134a7c4.jpg
Za 2 dni Wigilia. Życzę wszystkim i sobie również spokoju, radości, ciepła, i tego cudownego małego marzenia, żeby się zrealizowało i zostało z nami na zawsze. Problemami wychowawczymi będziemy się martwić później

Wszystkiego dobrego i spokoju ducha. Na święta i na zawsze. Buziaki

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 grudnia 2016, 20:24
Dosyć często pisuję, widocznie potrzebuję. Kto by pomyślał...
Dzisiaj mieliśmy echo serca Gosi. Pani profesor zauważyła zwężenie zatoki aortalnej i zbyt gruba przegroda komorowa. Poczytałam o tym, nie jest dobrze. Wszystko to jest wynikiem całej naszej historii - zabiegu, krwotoków, nadciśnienia, cukrzycy, pogody, pory roku i cholera wie czego jeszcze. Badanie do powtórzenia 27.01., żeby zobaczyć czy ta cholerna aorta się rozszerzyła.
Dzisiaj po lekarzu po raz pierwszy w życiu zgubiłam klucze do mieszkania. Na szczęście znalazł je ktoś uczciwy, przekazał do informacji centrum handlowego, już je odzyskałam.
Opadłam z sił, przeziębienie mnie rozkłada.
Za 1,5 tygodnia robimy usg mózgu, zaklinam rzeczywistość, niech te komory zsynchronizują się...
Z jednej strony czuję lęk, z drugiej jakby blokadę - nie pozwalam emocjom ujść na zewnątrz, ja jak to ja, twarda bestia, trzymam się. Tylko ciśnienie coś wysokie, piję podwójną melisę na zbicie.
USG mózgu wykazało nieznaczne powiększenie komory tylnej lewej, czyli asymetria się powiększa. Wg lekarza prowadzącego - wciąż w granicach normy. Nie chcę roztrząsać, nie myślę. 17.01. idziemy na USG III trymestru, niech tam specjalista się wykaże.
Wyprawka w 90% gotowa, jejku ile tego się nazbierało. Czasami zastanawiam się czy się nie pospieszyłam z zakupami, przecież tych ciuszków dla bliźniaków starczy. No nic, będę kombinować i wystawiać na Allegro za jakiś czas. Kupię sobie jeszcze inny szlafrok, cieńszy, no i spróbuję znaleźć jakieś kapcie na moje stopy, a to naprawdę nie jest łatwe przy tej opuchliźnie

Nadal stawia mi się macica i, co w sumie zrozumiałe - stawia mi się coraz bardziej. Zażywam 3x1 MagneB6 forte, może czas zwiększyć dawkę? Dzisiaj dla spokoju własnego sumienia udałam się do położnej w celu wykonania KTG, w sumie nie zaszkodzi przecież sprawdzić czy nie mam skurczy. Ale wywiązała się cała afera... Lekarza nie było, położna od razu do niego zadzwoniła, lekarz przez telefon wysyła mnie na IP, ja nie chcę bo mnie zostawią w szpitalu, mąż przerażony, no meksyk. Stanęło na tym że po kilku godzinach przyjechałam ponownie, zrobili mi to nieszczęsne KTG, lekarz przyjął na normalną wizytę. Można? Można.
Skurczy nie ma, na szczęście. Gośka skopała dokładnie każdy detektor z każdej strony, aż mi brzuch podskakiwał. Przy okazji oberwało się żołądkowi, żebrom, jelitom, pęcherzowi, nerkom, kręgosłupowi, nie wiem komu jeszcze. Zuch dziewczynka, walczy o swoje

Opuchlizna znów wróciła. Na poprzedniej wizycie ważyłam 2 kg mniej (tydzień temu), aż mnie lekarz pochwalił że schudłam. Niestety dzisiaj już mam te 2kg na plusie. Powinnam się chyba cieszyć że nie więcej ale nie przesadzajmy. Macica na widok lekarza mięciutka gładziutka, nawet Gośka przerwała akrobacje na chwilę. Lekarz nadal kładzie nacisk na kontrolę ciśnienia, dietę wysokobiałkową, no i mam nakaz leżenia. O tyle dziwne że ja naprawdę niewiele więcej robię, poza leżeniem, ugotowaniem obiadu co 2 dzień, czasami pranie rozwieszę.
Nie wiem dziewczyny ile z was miało problem z hemoroidami w ciąży. Ja miałam je przed ciążą, w 16tc miałam epizod zaparć i od tamtej pory jest coraz gorzej. Nie boli, nie krwawi, ale wygląda to tak jakby mi wszystko powychodziło. Krępujące jest nawet pisać o tym... Widziałam że lekarz dzisiaj to zauważył, nie pytam go co z tym zrobić bo w ciaży mogę niewiele. Poczytałam trochę na necie, ponoć to pozostałosci po zaawansowanych hemoroidach, niektórzy decydują się na plastykę operacyjną, lekarze odradzają... OK, spoko, ale to jest okropne. Jak ja się pokażę mężowi po porodzie? Z czymś takim???
Dzisiaj tak dla odmiany tchnęło optymizmem.
Mieliśmy USG III trymestru, niestety wykonywał je inny lekarz niż ten który robił USG II trymestru, panie w rejestracji udawały że nie wiedzą o co chodzi, a przecież wyraźnie prosiłam... Anyway - Małgorzata waży już 1554 g. Nadal jest dziewczynką, do tego wyraźnie okazującą niezadowolenie gdy ją podglądamy. W porównaniu z USG II trymestru nie zmieniło się praktycznie nic, poza oczywiście wielkością naszej panny, bo urosła prawie 3-krotnie

To oczywiście nie świadczy jeszcze o niczym, prawdziwy obraz główki i serduszka będziemy mieli po porodzie. Ale po tylu wylanych łzach usłyszeć że zmiany się zatrzymały, to jak miód na moje serduszko.
Teraz tylko uspokoić ciśnienie i cukier, są nie do opanowania od kilku dni. A wydaje mi się że jestem spokojna...
Gosia waży już 2108 g. Na usg uśmiechała się delikatnie, rączki cały czas przy buzi - a to do noska, a to do buzi, a to oczka tarła, nie mogłam się napatrzeć. KTG skopała totalnie, chyba ją wkurza, aż wydruk był przerywany.
Zastawka na szczęście rośnie, nie ma zmian anatomicznych na serduszku, kardiolog kazał odetchnąć z ulgą i szykować się na poród w normalnej klinice. Super, "mój" szpital jest w bezpośrednim sąsiedztwie.
Pediatra znaleziony. Co prawda wystrój przychodni pozostawia wiele do życzenia, ale tu przecież o lekarza chodzi. A jaki jest - przekonamy się w marcu.
Ostatnie zakupy, chociaż powtarzałam już to kilkakrotnie, a i tak co chwilę o czymś sobie przypominam. Kwoty niewyobrażalne, ale nic nie poradzę, skąd niby mam mieć te wszystkie kosmetyki itd. Na weekend mąż skręci łóżeczko, wierci mi dziurę w brzuchu o to już ponad miesiąc



Mam się szykować na 37tc na cc. Dzisiaj kardiolog wystawiła zaświadczenie do zabiegu, dostałam też rozpiskę leków już do końca ciąży, spodziewamy się sporych skoków ciśnienia w najbliższym czasie

Boję się porodu, boję się laktacji a raczej problemów z nią związanych. Mąż mnie stopuje, poza czasowym wariactwem o którym pisałam tu w pamiętniku, w pewnym momencie się opamiętał i jest dla mnie prawdziwą ostoją. Mam nadzieję że taki już zostanie na zawsze, bo takiego go kocham

Coraz częściej łapią mnie sentymenty. Dalej opłakuję nasze utracone maleństwo, zawsze marzyłam o dwójce dzieci co najmniej. No i mamy dwójkę, tylko że nie na tym samym świecie... Oczekiwanie na Gosię coraz większe, coraz więcej emocji, radości, strachu, mieszanka niesamowita. Jaką matką będę? Czy rzeczywiście taką wymagającą jak napisałam na wstępie? Czy uda mi się pohamować własne ambicje i pozwolę mojej córce być tą osobą jaką chce? Jak zmienią się relacje w rodzinie? Czy zakopiemy topór wojenny z teściową czy też pogorszy się? A mąż? Jakim będzie ojcem i mężem przez następne dziesiątki lat?
Pomijam fakt że w nocy śnią mi się laktatory. Głowa pełna myśli, snu brakuje, do tego sezon grypowy w pełni. Nie ma co, ciąża to wyjątkowy stan

Tutaj szybkie zdjęcie brzuszka na koniec 31 tc

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/c375daf42ee8.jpg
A tutaj moja córeczka:
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/0d5f7129a87b.jpg
I jeszcze na koniec trzeba się pomęczyć... Sezon grypowy w pełni, cała szafka leków, gardło i zatoki zawalone, dzisiaj doszło do antybiotyku. Niech już szybko odchodzi w diabły, chcę wstać już z tego łóżka, wyprasować koszulę do szpitala.
Jeszcze kilka tygodni, myślę 4-5.
No i mamy cholestazę. Dobrze że szybko zareagowałam, świąd trochę się uspokaja. Jutro powtórka badań. Raczej marne szanse na powrót do domu w pojedynkę. Mąż aż się pochorował na świadomość że Gosia może już zaraz być z nami. Kurczę zawsze zapominam że on tylko takiego twardziela zgrywa.

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/62a820c7b5b0.jpg
Jeszcze nie miałam jej na rękach, jeszcze jej nie przytuliłam. Ale jak przyłożyli mi ją do twarzy w trakcie zabiegu, to złapała mnie za palca. Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia ❤ obecnie walczę z laktatorem, próbuję pobudzić laktację, mozolnie ale do przodu


Gosia urodziła się zdrowa ❤
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 lutego 2017, 22:37
Na pewno będzie dobrze :) zycze dalszych dobrych wiesci
Na pewno będzie dobrze :) zycze dalszych dobrych wiesci
Małgosia <3
Już prawie pół kilo pięknej Malgosi :-) A dieta nie jest taka najgorsza, a najcudowniejsza na świecie motywacja to bardzo ułatwia. I jest taki plus, że waga stoi w miejscu ;-)
Ja już teraz wierzę, że będzie dobrze:*
Jak ja to zrobilam, ze nie zauwazylam Twojego wpisu?! Malgosia przesliczna. Niech rosnie zdrowo:-*