X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Marzenia się spełniają :) Matylda!
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Marzenia się spełniają :) Matylda!
O mnie:
Moja ciąża: od początku z problemami...
Chciałabym być mamą:
Moje emocje: początkowa radość zamieniła się w ogromny strach
Przejdź do pamiętnika starania i przeczytaj moją historię starania się o dziecko

8 maja 2016, 17:23

Nigdy nie zapomnę 18 kwietnia kiedy odebraliśmy wyniki bety. Udało się, pierwsze ICSI przyniosło rezultat i będziemy rodzicami. Będziemy? To pytanie zadaje sobie każdego dnia. Zastanawiam się czy fasola naprawde chce z nami zostać czy może jednak coś jej sie we mnie podoba.
We wtorek jakby nigdy nic wstałam, poszłam do łazienki i na papierze odkryłam brązowe plamienie. Poziom przerażenia oczywiście ogromny. 3 maja, święto. klinika zamknięta. Wygrzebałam telefony do znajomych lekarzy i dzwoniłam. Jedyne co usłyszałam to nospa, leżenie, zwiększona dawca progesteronu. W środe na sygnale pognaliśmy do kliniki, okazało się, że wszystko jest w porządku. Plamienie ustało.

A od wczoraj znowu to samo... Tak naprawdę zaczęło się w piątek wieczorem, wczoraj znowu pojechałam do kliniki i wydaje się być wszystko w porządku. Przedłużyłam zwolnienie do najbliższej wizyty u mojego lekarza, ale jak wytrzymam do 18 maja nie wiem. Jutro z nim porozmawiam, może wizyta zostanie przyspieszona? Póki co mam leżeć, brać nospe i inne leki i prosić, żeby fasola została w brzuchu. Plamienia są cały czas. Większe, mniejsze, ale są. Jestem przerażona, bardzo boje się, że czar pryśnie ...

20 maja 2016, 19:41

Jestem już w 9 tc, czas leci nieubłaganie. Prawdę powiedziawszy to z utęsknieniem czekam zakończenia pierwszego trymestru, na pewno będę wtedy znacznie spokojniejsza.

Plamienia pojawiły się znowu, po tygodniowej przerwie, w poniedziałek zastanawialiśmy się nad pojechaniem na IP. Na szczęście nie spanikowałam, zadzwoniłam do kliniki i zostałam w łóżku. Za to pierwszy raz widziałam mojego męża w takim stanie. Ja nie wiem jak on będzie uczestniczył przy porodzie, zejdzie mi chłopak :) Plamienia okazały się oczyszczaniem krwiaka. Dziad ma 5,2 x 2 cm. Na szczęście jak powiedział nam doktor: dziecko jest niewymagające, usadowiło się w drugim końcu macicy co krwiak, ale jednak niebezpieczeństwo jest. W związku z tym moje życie ogranicza się do leżenia w łóżku/kanapie, jedzeniu i spaniu. Jak długo? Ciężko przewidzieć, w poniedziałek mam podglądanie jak rozwija się sytuacja. Oby w dobrym kierunku, bo panicznie boje się chodzić do łazienki. Za każdym razem truchleje czekając czy wszystko jest w porządku ...
Także stres przeogromny, ja jestem okropna, bo podobno krzycze ma męża. No krzycze, bo facetowi niestety nie przeszkadza w domu tyle co kobiecie. Ja z kanapy widze, że trzeba zrobić to czy tamto, a moja druga połowa najchętniej leżakowałaby ze mną. Fajne wsparcie, wiem, ale nooo sprzątanie samo sie nie zrobi ;)
Brzuch mi rośnie, zaczyna powolutku odstawać. Z resztą co tu sie dziwić jak tylko leże, ale póki co przytyłam 60 dag, więc ok.
Ja tu pitu pitu, a nie napisałam najważniejszego! W środe widzieliśmy się z fasolą, która powiedzmy sobie szczerze fasolą już nazywana być nie może. Mierzy prawie 17 mm, ma główkę, rączke. Tak! Widziałam rączke mojego dzidziusia :) Rozpłynęłam sie. Z resztą ja to ja, M. to już w ogóle. Będzie świetnym tatą. Rozczula mnie każdego dnia. Każdego ranka jak i na dobranoc całuje brzuszek i gada :) Jak wraca z pracy to opowiada brzuchowi co robił i dlaczego tak długo go nie było. A że aktualnie jestem babą z burzą hormonów co wtedy robie? Płacze :D Łez nie jestem w stanie w ogóle opanować.
Poza tym u nas prawdziwy babyboom! Sąsiedzi spodziewają się drugiego dziecka (matka w ciąży być nie chce... ), kolega z pracy męża też drugie dziecko w drodze, kuzynki to samo. Super :) A bałam się, że nasza kruszyna nie będzie miała towarzystwa.
Aha. Najważniejsze. Termin wypada mi na święta. 25 grudnia. Z kim jak będe rodzić jak cały personel będzie siedział przy świątecznym stole :D ?

18 lipca 2016, 11:26

17 tc + 0

Troche czasu już zleciało, dzisiaj zaczynam 5 miesiąc ciąży. Czas wielkiej nerwówki, stresów, badań i płacenia fortuny w klinice. Ale to nic. Nasza mała Matylda (tak, dziewczynka na sto procent :) ) ma się dobrze. Ostatnio widziałyśmy się na koniec czerwca, kolejną wizytę mam 27 lipca. Nie mogę sie doczekać. Ani ja, ani tata, bo on malutkiej nie widział od początku czerwca. Jesteśmy zakochani w moim wolno rosnącym brzuszku, zaczynam czuć ruchy, dużo "rozmawiamy". Nie spodziewałam sie, że aż tak oszaleje na punkcie małego ludka, którego jeszcze nie ma, a tak już zreorganizował mi życie.
Myślimy nad zmianami w naszym małym mieszkanku, u rodziców będziemy robić pokój dla małej, póki co przyszedł szablon na ściane. Będą miętowe gwiazdki :)

Na prenatalnych wszystko było jak należy, teraz będe zapisywać się na połówkowe.

Do pracy nie wróciłam ponieważ do końca czerwca byłam przykuta do łóżka. Z jednej strony bardzo brak mi pracy, ale zdrowie malutkiej ważniejsze.

Niestety z naszej szczęśliwej trójki zaciążonych prawdopodobnie urodzi się jedynie Matylda ...

22 października 2016, 13:55

30tc + 5

Do porodu 65 dni. Niesamowite jak szybko zleciało. Brzuch pokaźny, jestem pewnie z 9 kg na plusie, okaże się na czwartkowej wizycie. Tak bardzo ją kocham :) ja to jeszcze, ale tata kompletnie oszalał. Chodzimy na szkołę rodzenia, sama spotykam się z położną na warsztatach i słucham o opiece na noworodkiem i zastanawiam się czy sobie poradzimy. Czy ja sobie poradzę jak mąż wróci do pracy. Rodziców mam niedaleko, ale mimo wielkiej miłości do nas w ogóle nie przyjeżdżają ... tata bardzo dużo pracuje, ale mama cóż. Czuję wielki żal. Jeśli ja nie pojadę to po prostu się nie widujemy. Malutka u dziadków będzie miała piękny pokój - taki, którego tutaj nie możemy zapewnić jej w naszym mieszkaniu, ale cóż z tego? Sama nie wiem jak dużo będziemy tam przebywać, ponieważ w tej chwili jesteśmy nastawieni na radzenie sobie we dwójkę. Zobaczymy czy się uda :)

Wyprawka się kompletuje, chociaż mam wrażenie, że jeszcze bardzo wielu rzeczy brakuje. Poza tym czuję jakiś dziwny niepokój kiedy męża nie ma długo w domu. Szyjka szybko mi się skróciła, niby długość jest bezpieczna, ale jakoś tak... no wiecie. Może po prostu świruję ;)
W każdym razie poza tymi 2 strasznymi miesiącami kiedy nie wiedzieliśmy czy Matylda będzie na tyle silna, żeby z nami zostać ciąża jest dla mnie genialnym czasem. Mam wielką nadzieję, że uda nam się zostać rodzicami kolejnej dwójki. No chyba, że Matylda okaże się takim ancymonem, że z większą gromadą nie damy sobie rady, bo póki co malutka bardzo dokazuje :)

Trzymam kciuki za każdą z Was, która toczy walkę o dziecko. Tysiące wydane na leczenie, faszerowanie się lekami... Zapomnicie o tym jak tylko zacznie rosnąć Wam brzuch.

11 stycznia 2017, 20:49

Ciąża zakończona 11 stycznia 2017
Przejdź do pamiętnika starania i czytaj kontynuację mojej historii