Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Michalinka - moj maly promyczek :)
Dodaj do ulubionych
1 2

13 września 2018, 20:18

Ciąża zakończona 18 sierpnia 2018

Wiadomość wyedytowana przez autora 26 listopada 2018, 23:55

27 listopada 2018, 00:05

No tak mama przyleciała do mnie poznać wnuczkę A ja dopiero jak wylądowała zaczęłam mieć skurcze. 16 sierpnia o godzinie 23 poczułam pierwszy. Delikatny. Muśnięcie. Ale już został ze mną. Nie dopuściły cała noc ale spałam spokojnie bo nie bolało prawie wcale.
Na drugi dzień zjadłam śniadanie i dopiero o 9 przyznałam się mojemu M i mamie że w sumie to już się zaczęło.
Rozkrecilo się bardzo mocno po ciepłym prysznicu. Na tyle mocno że o 12 byłam już w szpitalu . Ale że skurcze krzyżowe nic nie dadzą bez rozwarcia dostałam rozkaz " masz 2 h chodzić w koło szpitala " . Pierwszą godzinę było OK ale przy drugiej mama musiał mnie łapać przy skurczu . Aż się nogi uginaly.
Na salę wspólną wzięli mnie z 5 cm rozwarciem.
Dostałam tam póki nie zaczęłam rzygać. To znaczy że się zaczęło.
Dostałam swoją salę. Taką ładną, kolorową z muzyką i przede wszystkim wanną- bo poród chciałam w wodzie.
Ale moje oczekiwania bardzo szybko zostały zniwelowane. Krew . Zamiast moczu - sama krew.
Więc ogólna panika nastąpiła. Zostałam położona do zwykłego łóżka w szarej sali i jedyne co usłyszałam wyrok " nerki nie pracują " . Nie wiadomo dlaczego i kiedy. Po prostu odmówiły pracy.
Więc ze skurczami krzyżowymi przy których nie mogłam leżeć zostałam przybita do wyra bo oni mnie muszą badać ... I co chwilę rozwarcie, masaż i w końcu przebicie wód. Było koło 23. Ale reszta później... czas nakarmić dziecko <3

27 listopada 2018, 22:28

Tak więc po przebiciu wód bole stały się 2 razy większe i dłuższe. Już praktycznie nie było między nimi przerwy. Pamiętam tylko jak z zacisnietymi oczami krzyczałam do M. " to nie przechodzi! W ogóle nie przestaje !". Czułam tylko ból. Nie było nic poza bólem. Gaz wciągałam jak ćpun na głodzie. W sumie nie wiem po co bo nic nie dawał. W tych minimalnych sekundowych przerwach między skurczami co chwilę miałam "tam " wkladane ręce . "Jest super ! Czuje główkę bardzo nisko. Ale masz tylko 7 cm. To się nie uda jeszcze". I tak mnie zostawili. Delikatne prośby o epidurol nie działały. Dopiero jak zaczęłam wrzeszczeć że już więcej nie dam rady i zaraz wykituje. Wybiła 9 rano i dostałam czego chciałam. Cudowna ulga, zero bólu i sen. Spałam 1.5 h i epidurol przestał działać. Kolejne dawki nic nie dawały, poprawa wkłucia tak samo. Wrócił ból.
O 11 nie miałam siły ruszyć powieką. Po prostu tam leżałam i powoli czułam jak odlatuje.
Wtedy usłyszałam zbawienne słowa lekarza " nie ma postępu, nadal krwawi, wody są zielone- tniemy "
O 12.33 Miałam ją przy sobie. Mój ideał. Moje słońce. Moja Michalina. Która świat przywitała opuznionym krzykiem bo najpierw chciała zrobić siusiu. Była Cudowna, taka biedna, malutka, bezbronna ale i zadziwiająco głośna ( otrzymała tytuł najglosniejszej na całym oddziale) <3
1 2