Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Nasze nowe życie.
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Nasze nowe życie.
O mnie: Jestem córką, wnuczką,żoną, ciocią, szwagierką, synową, bratanicą, siostrzenicą,a teraz staję się Mamą:)
Moja ciąża: upragniona. W 8 cyklu starań, w najmniej spodziewanym momencie pierwszy raz ujrzałam upragnione 2 kreski na teście.:)
Chciałabym być mamą: " Święta Rito, spraw,abym była pełna czułości, ale bez słabości; silna,ale bez surowości.Uproś dla mnie tę cierpliwość,która nigdy się nie kończy , wszystko znosi(...)"
Moje emocje: przeważa strach i obawa, na początku,aby ciąża nie okazała się pozamaciczną,później aby nie okazało się,że pęcherzyk jest pusty, żeby serduszko biło...od wczoraj jestem spokojniejsza,pierwszy raz ujrzałam mojego Bobaska na ekranie i usłyszałam bicie serca.Teraz modlę się,by rozwijało się zdrowo.
Przejdź do pamiętnika starania i przeczytaj moją historię starania się o dziecko

16 maja 2017, 10:35

8t2d
To mój pierwszy wpis. Wcześniej nie odważyłam się zacząć pamiętnika, mimo że o ciąży dowiedziałam się 15 kwietnia, robiąc test ciążowy. Nie odważyłam się wcześniej, ponieważ na pierwszej wizycie u ginekologa (5t1d) widoczny był tylko pęcherzyk.Lekarz oczywiście uspokajał,że jeszcze za wcześnie żeby widoczny był zarodek,ale ja i tak wciąż się martwiłam,po naczytaniu się z "internetów" o pustym jaju płodowym... Tak czy siak, kolejną wizytę miałam wyznaczoną na 15 maja i do wczoraj żyłam w niepewności. Nie zapomnę tej chwili,kiedy cała rozdygotana położyłam się na tej kozetce i ujrzałam na ekranie pęcherzyk,a w nim małego człowieczka. Główka,rączki, nóżki i bijące serduszko.A gdy usłyszałam to bicie,łzy same popłynęły.Ryczałam jak głupia,nie mogłam tego powstrzymać.Ten moment zapamiętam na zawsze. Później,kiedy dzwoniłam do mamy(jako jedna z nielicznych wie o mojej ciąży)nie mogłam wydusić z siebie słowa, tak bardzo ryczałam.Mój K. śmiał się ze mnie,ale widziałam, że sam jest wzruszony.Mimo,że On należy do tych mniej wylewnych,to do końca dnia uśmiech nie znikał Mu z twarzy.
Tak oto wyglądał ten dzień, w którym pierwszy raz zobaczyłam moje Dzieciątko, 15 maja 2017.
W kolejnym wpisie cofnę się do początków,czyli jak to się stało,że po 7 miesiącach w końcu się udało.:)
Miłego dnia

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 maja 2017, 10:27

19 maja 2017, 10:38

8t5d
Obiecałam,że w kolejnym wpisie cofnę się do tego co było przed.
Starania zaczęliśmy 2 lata po Ślubie, tak jak sobie założyliśmy (najpierw zajmujemy się tematem własnego mieszkania i jego urządzeniem). No i tyle nam to zajęło.
Do tej pory wszystkie nasze działania starannie planowaliśmy i krok po kroku realizowaliśmy.Myślałam więc, że z dzieckiem też raz dwa się uwiniemy...A tu minął miesiąc, drugi, trzeci i nic...Nie pomagało staranne mierzenie cykli i fakt,że cykle te miałam super regularne. Przed Nowym Rokiem postanowiłam sobie,że pójdę do ginekologa i sprawdzę,czy z hormonami wszystko gra. Tak też zrobiłam, hormony okazały się być w normie, cytologia ok.Lekarz radził,żeby mąż zbadał sobie nasienie. Wiedziałam,że ciężko będzie Go do tego przekonać,ale byłam bardzo zdeterminowana.Kiedy już oswajał się z myślą,że pójdzie to okazało się, że nie musi;)
Uczucia, jakie mi towarzyszyły przez ten miesiące są nie do opisania...zrozumieją tylko te dziewczyny,które starają się dłuższy czas.Najpierw nadzieja, potem poczucie że jest ze mną coś nie tak, że jestem wybrakowana, później obwinianie partnera...A najgorsze były rady osób z otoczenia: nie myśl o tym,za bardzo się nakręcasz. A ja naprawdę starałam się odpuścić,przestałam już nawet mierzyć temperaturę i wmawiałam sobie,że jestem ponad to...Ale jak tylko zbliżał się czas owulacji już szalałam.Potem wmawianie sobie objawów wczesnej ciąży,na końcu znajomy ból brzucha i okres. I tak cykl po cyklu.
Ten magiczny ósmy cykl był zupełnie inny. Po pierwsze jakoś 2 dni po owulacji byłam u ginekologa prosząc o monitoring cyklu.Lekarz orzekł,że nie widzi śladów owulacji i najprawdopodobniej ten cykl był bezowulacyjny,na potwierdzenie, pod koniec cyklu miałam zbadać progesteron, co miało rozwiązać zagadkę, czy do jajeczkowania doszło czy nie.Do badania nie doszło,bo dzień później zaczęła mi się pojawiać wysypka, najpierw brzuch potem rece, nogi, nawet skóra głowy na końcu(tylko twarz pozostała czysta). Pierwsza diagnoza-ospa(miałam już 2! razy w życiu),dostałam L4 na 2 tygodnie i receptę na Heviran. Spać nie mogłam po nocach,tak mnie wszystko swędziało,a grudki zaczęły się zamieniać w jakieś czerwone plamy.W ciągu tygodnia 2 razy byłam u dermatologa. Okazało się,że to łupież różowy. Kiedyś już przechodziłam przez tą chorobę,ale wtedy zupełnie inaczej, na pewno lżej(nie byłam wtedy nawet na l4,bo blade plamki miałam tylko na brzuchu,rekach i nogach). Teraz obsypywało mnie przed bite dwa tygodnie,zaczęło przechodzić po lekach,maściach i chyba czas zrobił swoje. Zaznaczę, że minęło 6 tygodni,a mi nadal zostały blade ślady na rękach i nogach. No więc,chyba same rozumiecie,że byłam tak zajęta tą wysypką,że zupełnie zapomniałam o cyklu(zwłaszcza,że miał być bezowulacyjny). Chyba ta wysypka (a raczej myślenie o niej) paradoksalnie mi pomogła,bo udało się!!!
Miałam sen, że tulę do piersi swoje dziecko,nie widziałam buzi,ale czułam ogromną miłość do tego dziecka. Rano coś mnie tknęło i zrobiłam ostatni test ciążowy jaki miałam w szafce, zrobiłam,poszłam się myć,bez większych nadziei. Kiedy już miałam wychodzić z łazienki,zerknęłam na test i stanęłam jak wryta.Po 7 miesiącach pierwszy raz zobaczyłam 2 kreski!!!A do terminu miesiączki miałam jeszcze ok 4 dni.Na początku byłam przerażona,bo brałam antybiotyk i maści na tą nieszczęsną wysypkę i bałam się że mogłam jakoś zaszkodzić. Dzwoniłam do mojej pani dermatolog,ta kazała mi odstawić leki i uspokoiła,że wzięłam tylko 3 dawki,a poza tym jest to tak wczesna ciąża że nie zaszkodzę tym dziecku(ginekolog później potwierdził). Dzwoniłam do mojego K. (był w pracy) rycząc Mu do słuchawki,że się boję. A później poszłam na święconkę z Mamą(była to Wielka Sobota), kupiłam po drodze 3 testy.Pokazałam Mamie ten pozytywny,cieszyła się ogromnie. Od pierwszego dnia bałam się okropnie,żeby nie poronić. teraz jestem spokojniejsza, mimo że ryzyko cały czas jest, to po tym jak zobaczyłam mojego dzidziusia i usłyszałam jak pięknie bije MU/JEJ serduszko jestem jakoś spokojniejsza.
Aha, termin mam na 24 grudnia (czyżby jakiś znak?):)

Wiadomość wyedytowana przez autora 19 maja 2017, 10:33

24 maja 2017, 09:34

9t3d
No to dzisiaj zaliczyłam pierwsze ciążowe bliskie spotkanie z porcelaną...A tak się cieszyłam,że najgorszy pod względem mdłości 7 tydzień minął, a potem już tylko sporadycznie łapały mnie nudności. Mam nadzieję, że na tym jednorazowym incydencie się skończy.
Od niedzieli boli mnie głowa z różnym nasileniem. Nie obywa się bez Apapu,chociaż staram się brać go tylko w kryzysowej sytuacji(mój ginekolog mówił na początku,że zawsze lepiej wziąć Apap zanim ten ból się rozwinie, bo takie napięcie wynikające z tego,że męczę się z bólem nie służy dziecku). Ja jednak naczytałam się o tym leku i biorę tylko w kryzysowej sytuacji,a może to niedobrze??
No i dzisiaj w nocy budziłam się co jakiś czas,a raczej budził mnie ból.W końcu złamałam się i wstałam po tabletkę.Nie dane mi było jej zażyć, bo jak tylko stanęłam na nogi to momentalnie pognałam do WC, a że miałam pusty żołądek to męczyłam się podwójnie. Później nie odważyłam się połknąć na to wszystko tabletkę, więc położyłam się z tym bólem i po modlitwach zasnęłam i spałam już do rana.Obudziłam się już bez bólu.

A żeby się nie nakręcać negatywnie to pochwalę się,że w sobotę planujemy powiedzieć moim Rodzicom o ciąży. Moja mama już wie,ale oficjalnie milczy.Tacie nie mówiłam,bo wiem, że On wszystko mówi swojej mamie,a mojej babci,a babcia już dalej przekazałaby wszystko reszcie rodziny.Woleliśmy poczekać,ale myślę,że teraz póki jest okazja na spotkanie (będziemy świętować Dzień Mamy i urodziny mojego K.)to można już powoli ogłaszać światu. Poprosimy tylko Tatę,żeby wstrzymał się jeszcze tydzień,bo chcemy sami powiedzieć reszcie w 12 tygodniu.
Tydzień później jedziemy z tortem urodzinowym mojego K. do Teściów. Będzie rodzeństwo z rodzinami więc wszyscy w komplecie.Wtedy też przekażemy oficjalną nowinę.
Zamówiłam dwa pudełeczka,zeskanowaliśmy i wydrukowaliśmy ostatnie zdjęcie USG, na którym widać już dzidzię i akcję serca. Na każdym podpiszemy: Babciu, Dziadku do zobaczenia za pół roku. Zdjęcia włożymy do pudełek i wręczymy naszym Rodzicom.:)
A później dowie się reszta świata(stworzyłam już wierszyk, który będziemy do wszystkich wysyłać).
10 czerwca idziemy na Ślub i wesele do przyjaciela K. i wtedy powiemy znajomym. Wszystko już zaplanowane.
Już się nie mogę doczekać reakcji...:)

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 maja 2017, 09:27

28 maja 2017, 09:26

10t0d
No to wchodzimy w nowy tydzień, według opisu ryzyko poronienia znacznie spadło,co cieszy mnie niezmiernie:)
Wczoraj przekazaliśmy nowinę moim Rodzicom(tak jak pisałam mama już wiedziała). Stres i emocje wzięły górę i oczywiście się poryczałam wręczając pudełko ze zdjęciem USG. Byłam w szoku,bo mój tata,z którym nigdy nie miałam dobrego kontaktu, który nigdy nie okazywał uczuć, popłakał się. Nie jest to Jego debiut w roli dziadka, bo ma już jedną czteroletnią wnuczkę.
Obiecał, że nie będzie nikomu nic mówił,dopóki nie przekażemy wiadomości Teściom.Mam nadzieję,że dotrzyma słowa.
Już się stresuję na spotkanie z Rodziną K. w przyszła niedzielę. Skoro tak się zestresowałam przy moich Rodzicach,to tam chyba zejdę na zawał.;) Mimo, że Teściów mam super, rodzeństwo K. też fajne.
Ech...cała ja:)

5 czerwca 2017, 08:47

11t1d
Kolejny tydzień przed nami,a za nami wczorajszy dzień pełen wzruszeń i pozytywnych emocji.;)
Pojechaliśmy do Teściów na spotkanie rodzinne (było też rodzeństwo K. ze swoimi rodzinami). Głównym celem było świętowanie 30-tyh urodzin K., ale nam chodziło przede wszystkim o oznajmienie nowiny.:) Ja jak zwykle stresowałam się strasznie,mimo że wiedziałam że reakcja będzie pozytywna. Kiedy w końcu K. po kilku godzinach mojego niezdecydowania sam podjął decyzję i wręczył pudełko ze zdjęciem USG, zapadła cisza. Każdy już chyba podejrzewał co jest w środku, ale wszyscy czekali na reakcję Teściów.:) Jak już sprawa się wyjaśniła, zrobiło się głośno,wszyscy się cieszyli,gratulowali i poderwali się do przytulania nas po kolei.Ja stałam taka rozdygotana,ze łzami w oczach i nie wiedziałam co się dzieje.:) Gdy już zrobiło się trochę spokojniej,zaczęło się mnóstwo pytań o szczegóły ciąży.:) Tak pozytywnej reakcji to ja się nie spodziewałam. Wesoło było zwłaszcza dlatego,że rodzeństwo K. ma dzieci, które urodziły się w styczniu tego roku i wszyscy cieszyli się że cała trójka będzie z jednego rocznika.:)
Po powrocie do domu, napisałam sms-y do reszty bliższej rodziny o mojej ciąży i kamień mi z serca spadł, że już nie musimy tego ukrywać.:) Cała rodzina bardzo się ucieszyła.To był pozytywny dzień:)

25 czerwca 2017, 10:40

Ciąża zakończona 25 czerwca 2017
Przejdź do pamiętnika starania i czytaj kontynuację mojej historii