Puki co o ciąży wiem tylko ja i mąż. Nie wytrzymamy do 12 tygodnia, to wiem na pewno. Stwierdziliśmy że powiemy rodzicom w następnym tygodniu. Powinni wiedzieć.
Wrzucę dziś zdjęcia testów ciążowych i pierwsze zdjęcie brzuszka
Rozpiera mnie energia, nie mam mdłości. Oprócz bólu brzucha, niezbyt intensywnego nic się nie dzieje z moim ciałem. Poczekamy zobaczymy
Mam jedną wadę, a może zaletę? Hmm.. jak nadzoruję jakiś proces to od samego niemal początku zgłębiam tajniki tego zadania. Czytam, uczę się i szperam. Podobnie mam teraz z ciążą Udaję przed mężem, że podchodzę do tego na luzie, przy czym wertuję poradniki i fora w poszukiwaniu wskazówek postępowania w kolejnych tygodniach Puki co maleństwo jest nienamacalne, jak nie usłyszę od ginekologa że jest ciąża to chyba nie uwierzę.
Dziwne to wszystko. Wiem już, że teraz powinnam najbardziej o siebie dbać.. jeść zdrowe rzeczy, nie jeść tych złych (zwykle są to te najsmaczniejsze) i oszczędzać się. Oszczędzać? Czyli co? Leżeć plackiem i pachnieć? Nie dźwigać nic? Nic zupełnie?
Kurcze.. poplątane.
Praktyka jest zupełnie inna. Dobrze się czuję więc leżeć nie będę, to nie ja.. szkoda mi dnia. Czasem jestem zmęczona, ale również szkoda mi dnia na sen ;P Dźwigać? Hmm. staram się. Ale kobieta, która zwykle robiła wszystko sama łatwo nie zamienia się w księżniczkę pokazującą palcem. Zwłaszcza mieszkając z teściami, którzy jeszcze nie są świadomi mojego stanu. Robię tak - jeśli do podniesienia czegoś muszę się porządnie zaprzeć to tego nie ruszam ot. cała filozofia.
Muszę przyznać, że trochę jednak zauważam zmiany w swoim ciele. Często mam zadyszkę, czuję się jakby zaspana, opuchnięta. Mdli mnie, ale z lekka - miewałam już tak i bez ciąży.
Ciekawe jak radzą sobie z tym natłokiem zakazów i nakazów inne ciężarowki
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 czerwca 2016, 10:32
W poszukiwaniu wsparcia, waszych doświadczeń przewertowałam kilka pamiętników. Uderzyła mnie ilość poronień. 80% przeczytanych przeze mnie pamiętników zakończyła się stratą ciąży.. obawiam się teraz strasznie. Bardzo się cieszyłam.. nie dochodziło do mnie żadne zagrożenie. A teraz się boję. Z danych, aż 15-20 % ciąż kończy się poronieniem przed 12 tygodniem.
Nic nie jest pewne. Jak dalej funkcjonować z wiedzą, że z dnia na dzień możesz wszystko stracić?
Powiem szczerze, że nie czuję się jak w ciąży. Mdłości tylko gdy jestem głodna.. senność raczej nie. Muszę na siłę odpoczywać, a tak naprawdę nie jestem zmęczona. Są gorsze dni, kiedy mam zły humor, ale raczej rozpiera mnie energia.
Jedyny minus to zaparcia. Ale pasę się błonnikiem i zaraz sięgnę po śliwki.
Do szczupłych nigdy nie należałam, a więc brzuszek na razie nic się nie zmieniła - 5 t i 5 dni
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 czerwca 2016, 09:02
Mdłości nadal brak, ale pojawił się podły humor i rozdrażnienie. Bywam zła i wkurzona na wszystko i wszystkich. Apetyt w normie, nawet czasem na siłę coś przekąszam gdy orientuję się, że długo nic nie jadłam.
Dziś pierwsza wizyta u lekarza. Nie wiem co będzie widać i jaki tak naprawdę jest wiem mojej ciąży Zobaczymy. Bardziej ciekawość niż strach we mnie siedzi. Chociaż wiem, że mogę zobaczyć coś czego się nie spodziewam - puste jajo? pozamaciczna?
Co na plus?
- pęcherzyk prawidłowo w macicy
- jajo pełne
Co na minus?
- dopiero widoczne ciałko żółte
I co ja mam o tym myśleć? Według miesiączki to już 6t i 2 dni, a wciąż nie widać zarodka? Doktor nie przejęła się tym. Na razie nie chce nic osądzać, wszystko wygląda prawidłowo i zaprasza za 2 tygodnie. Pewnie wtedy będzie widoczny zarodek z serduszkiem.
Czy to nie zbyt wolno? W tym czasie dopiero ciałko żółte? Cały czas mnie to męczy.
Mdłości nadal brak. Czasem jedynie wieczorem pojawiają się nudności.. ale do zniesienia i bez wymiotów.
Piesi urosły mi już ok. 1 rozmiaru, a przy miseczce H do tej pory to i tak spora różnica. Senność też zbytnio mnie nie męczy. Zwykle robiłam wiele rzeczy na raz, więc przy oszczędzającym się trybie życia jestem wypoczęta. Brakuje mi kawy.. rano wyglądam jak zombi i moja światłość umysłu została gdzieś obok ekspresu
Jestem ostatnio bardzo nerwowa.Byle błachy problem doprowadza mnie do takiego stanu, że nie mogę się dłuższy czas uspokoić. Mam wrażenie, że mąż wcale nie stara się mnie nie denerwować. Nie rozumie tego, że jego głupie w gniewie teksty i brak zrozumienia wkurzają mnie jeszcze bardziej niż wcześniej. Wciąż tylko - jesteś dorosła, opanuj się bo nie możesz się denerwować. Ja mam się opanować? A gdzie mój dorosły mąż który może olać niektóre kwestie i na mnie nie naskakiwać w kłótni.
Jestem już w 16 tygodniu. Na szczęście większość diagnoz zakończyła się pozytywnie.. Ale od początku.
Po badaniach 1 trymestru, zupełnie nieświadomi możliwości otrzymania nieprawidłowych wyników czekaliśmy sobie w spokoju na opis USG + krew (test Pappa). Przecież jesteśmy młodzi (ok. 25 lat), bez nałogów, bez wad genetycznych w rodzinie.. cóż może pójść nie tak?
I stało się. Zadzwoniono do mnie z kliniki, że występuje odwyższone ryzyko tristomii genu 21, a więc zespołu Downa. Ryzyko dość poważne - 1:167. Stres, zgrzytanie zębów i skierowanie do Centrum Zdrowia Dziecka na konsultację genetyczną. Wyobrażanie sobie co przeżyli młodzi rodzicie, którzy nie wiedzią czego się spodziewać? Godziny w poczekalni i wizyta z garścią suchych informacji. Z ust Pani profesor padło zdanie - Pani wyniki są podobne do kobiet w wielu 37 lat. Konieczny krok - amminounkcja.
Nasza decyzja - konkretna i natychmiastowy - nie ma mowy. Wyszliśmy z wizyty z jeszcze większymi obawami.
W drodze do domu, cali zapłakani podjęliśmy błyskawiczny krok - test hamony. Zbyt dużo niewadomych, aby pozostawić to bez wyjaśnienia. Koszty się nie liczą. Liczy się spokój.
Potem znów oczekiwanie - do 10 dni to bardzo długo... Dużo myśli przeszło nam przez te dni przez głowy.
Na szczęście jest pozytyw Tyle mi na razie wystarczy. Pełne wyniki z opisem odbiorę do końca tego tygodnia, ale już się nie martwię. Przy okazji wiem jeszcze jedno - Będzie córa
gratuluje :)
super, trzymam kciuki żeby wszystko było dobrze;)