W sobotę minęło pół roku. Pół roku temu zmienił się mój świat i ja sama. Smutny to był dzień, myśli poszybowały w kierunku szpitala. Jak powiedziałam o tym mężowi, to się popłakałam. Wszystkie dzieci, które miały przyjść na świat przed naszym już są. Cała szóstka. Zdrowe, żywe. A mi żal, bo czuję jak bym ja swoje Dziecko zawiodła. Nie urodziłam go. Nie dałam rady. Jako jedyna.
Wczoraj był 7t4d. To w tym dniu straciłam ciążę. Pojutrze idę do lekarza i najbardziej zastanawia mnie to, czy nasze Dziecko żyje. Czy ŻYJE. Boję się, że życie po raz kolejny zrobi sobie ze mnie jaja.
Rano miałam takie nerwy, że prawie puściłam pawia. Mam założona kartę ciąży i skierowanie na prenatalne. Na dziś wszystko jest ok. Kolejna wizyta 15.06.
Wszystko będzie dobrze :*
na pewno wszyskto jest dobrze! i nie zawiodłaś swojego dziecka, nie myśl tak
Dziękuję Dziewczyny :* <3
Doskonale Cię rozumiem. U mnie pół roku będzie jutro. A za miesiąc bym rodzila, a teraz też się zastanawiam czy nasze serduszko puka. Wizyta też w piątek. Trzymam kciuki za Ciebie Zocha :*