i jestem najszczęśliwsza na świecie
progesteron - 23,14 ng/ml
TSH - 2,95 mIU/l
od jutra euthyrox 88...
Czas chyba umówić się na pierwszą wizytę.
Jeszcze nie mogę w to wszystko uwierzyć
Wizyta już w przyszłym tygodniu, 22.08.-wcześnie i pewnie będzie widać dopiero maleńki pęcherzyk, ale i tak strasznie się cieszę Taka mała fasolka, a tyle radości!
Więcej już nie robię chyba, że lekarz zaleci.
Już jutro wizyta nie mogę się doczekać!
https://zapodaj.net/1856d1f3915f0.jpg.html
Na tym etapie ciąży jest wszystko ok. Jedynie trochę zmian z dawkowaniem progesteronu.
Następna wizyta 12 września. O matko! Tyle czasu... Mam nadzieję, że już będzie widać serduszko...
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 sierpnia 2017, 20:08
Chociaż nie ukrywam, że trochę boję się tej wizyty.
W między czasie zaliczyłam infekcję, której musiałam się pozbyć przy pomocy nystatyny.
Ostatnie bety mają trochę wolniejszy przyrost, belly nawet pokazuje, że nie przyrasta prawidłowo, ale podobno przy wartościach rzędu 70 tys. takie wolniejsze przyrosty są w normie.
A tak poza tym, co chwilę jest mi zimno... Może coś z tarczycą się dzieje? Dawki leków zwiększone, ale może za mało? Pewnie znów będzie trzeba sprawdzić poziom hormonów...
Piersi nadal bolą, mdłości pojawiają się jak dłużej nie jem (non stop muszę mieć jakieś jedzenie przy sobie).
Codziennie modlę się o maleństwo... żebym w końcu zobaczyła pięknie bijące serduszko...
Ale ulga, gdy widzi się na monitorze tego wiercącego się malucha z bijącym serduszkiem!
Jestem taka szczęśliwa. chociaż dzisiaj też jakoś wyjątkowo zmęczona...
https://zapodaj.net/4d300c8d76214.jpg.html
Jestem podziębiona, mam "zawalone" zatoki do tego mdłości i zawroty głowy.
Rano przyszłam do pracy, ale po dwóch godzinach zostałam odesłana do domu. Mają rację, że tworzę problemy tam gdzie ich nie ma. A przecież świat się nie zawali jak do końca tygodnia nie pojawię się w pracy.
Wróciłam do domu, coś zjadłam i spałam jakieś dobre 4 godziny.
A tak poza tym... niecierpliwie czekam na badania prenatalne do 10 października, a to jeszcze tyle czasu... Martwię się, chociaż to pewnie hormony buzują.
Dużo się dzieje. Maleństwo rośnie, ale nie obyło się bez problemów.
Jestem na zwolnieniu już do końca. W piątek byłam w szpitalu. Od kilku dni są plamienia, ale póki co "spoczynkowy tryb życia", nospa, luttagen i obserwacja.
Za jakieś dwa tygodnie powinnam mieć założone (tak jak w poprzedniej ciąży) szwy McDonalda. Mam cichą nadzieję, że jednak nie będą potrzebne...
Dopóki leżę i chodzę jedynie za potrzebą- jest lepiej.
Codziennie sobie powtarzam, że MUSI być dobrze...
bo MUSI...
Ryzyko trisomii 21, 18, 13 - niewielkie
Martwi mnie tylko ryzyko samoistnego porodu przedwczesnego przed 34 tygodniem ciąży - 1:19
Pani doktor poruszyła też temat naszej córki i zasugerowała wykonanie badań w kierunku zespołu Di Georg'a...
Gratulacje, zdrowej ciąży :)