Nie wiem czy tymi myślami, wyszukiwaniem objawów, sprawdzaniem nie nakręcam się tylko.
Nic to...
Kolejna szansa przed nami. 24.06. test i zobaczymy.
Mam wrażenie, że na prawdę ze mną jest coś nie tak.
Przed nami sobotnia impreza, urodziny chrześniaka, ale to dobrze przynajmniej czas trochę szybciej zleci...
Do testowania jeszcze 9 dni- wytrzymam. Chociaż z dnia na dzień moja wiara w to, że się udało maleje, chyba coś tam w środku mnie przebija się i tłumaczy, że przecież do tej pory nie wyszło, że teraz też nie ma prawa, to byłoby zbyt piękne.
Jak sobie pomyślę, że przede mną stresujący tydzień w pracy to aghrr...
Jakaś ostatnio strasznie "narzekająca" się zrobiłam. Dobrze, że chociaż tu mogę to częściowo z siebie wyrzucić...
Ten czas się tak wlecze. Muszę się czymś zająć, żeby nie myśleć ciągle.
Może dzisiaj jakiś wieczór filmowy z Małą? Ciekawe jaką bajkę dzisiaj wybierze
Ona już bardzo dużo rzeczy rozumie, wie, czuje... Sama mówi, że chciałaby mieć rodzeństwo.
Był taki czas, że wybierała miejsce gdzie łóżeczko postawimy, które półki będą jej, a które dzidzi. Chociaż wcale przy niej o tym wszystkim nie rozmawiamy, kiedyś tylko zadaliśmy jej pytanie czy by chciała... co ja piszę...dzieciaki są przecież mądre, szczególnie takie 5-latki.
A tak poza tym... ta temperatura, ciągle jakaś niska jest, nie miewam "normalnych" temperatur, 36,6 lub wyższa jedynie podczas choroby, albo od święta. No nic...ovu wyznaczył owulację, chociaż test pokazał ją 3 dni później. Ciekawe czy coś z tego wyjdzie?
nadal czekam...
Dzisiaj rodzinna impreza. Może to dobrze? Chociaż na chwilę moje myśli zmienią swój tor...
A o swojej owulacji, nie wiem już co myśleć? była? nie było?
Ovu zmienił dzień na wykresie, testy ovulacyjne i ból owulacyjny pokazały jeszcze co innego.
Qrde, o co chodzi?
Myślałam, że już dużo wiem o swoim organizmie, a jednak jestem jeszcze w tym temacie zielona...
Jeszcze troszkę i wszystko będzie jasne. Dzisiaj ovu znów zmienił termin owulacji, ale tym razem pokazał grubą czerwoną krechę przecinającą wykres i to w dniu kiedy moim zdaniem była.
A tak ogólnie- rozpoczęła się bardzo leniwa niedziela...
Takie to wszystko nie sprawiedliwe. Jedni tyle czasu czekają na swoje maleństwo, a inni...ehh...
Dzień minął w miarę spokojnie, chociaż jak zwykle siedziałam w pracy dłużej niż miałam.
Jutro pewnie wrócę jeszcze później. W końcu cały tydzień zaległości...
Ale może to i dobrze?
Jak jest dużo do zrobienia to nie ma czasu na myślenie...
taa...
a jednak myśli, myśli, myśli...gdyby można było chociaż na chwilę to wszystko wyłączyć...
i chyba nic z tego nie będzie
temperatura spada...
o ja naiwna!
już chyba powinnam przestać odliczać, bo i po co?
wczoraj różowo-biały ślad na wkładce, dzisiaj w trochę większej ilości... jutro rozkręci się na dobre? pojutrze?
Boże, proszę Cię...tak bardzo bym chciała, żeby w końcu nam się udało...
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 czerwca 2017, 19:44
Mam mieszane uczucia. Chyba nadzieja się jeszcze tli...
Zrobiłam dziś betę, może głupia jestem, że wierzę w cud, ale co tam...
Na co ja liczyłam?
7 cs kończy się wielkim rozczarowaniem, tak jak poprzednie.
Czekam teraz na @ i zaczynamy od początku.
Nowy cykl, nowe postanowienia...
1. wizyta u innego ginekologa
2. komplet badań
3. zmiana inofemu na ovarin
A tak ogólnie, chce mi się po prostu płakać...
W tym miesiącu chciałabym zwolnić obroty i nie nastawiać się na nic.
Najpierw badania w pierwszej, potem w drugiej fazie cyklu, potem wizyta u lekarza.
Wczoraj usłyszałam, że skoro mam już jedno dziecko, to czemu się tak przejmuję, może tylko jedno było mi pisane,ehh... nawet nie chciałam nic tłumaczyć, bo i po co?
Może za bardzo chcę?
Ale jak można sobie odpuścić, jak przestać myśleć, analizować, zastanawiać się?
Ja nie potrafię... Próbuję się zająć innymi rzeczami, a mimo to, te wszystkie myśli gdzieś krążą.
Dobrze, że M jest obok i wierzy w to, że kiedyś nam się uda...
LH - 3,84 IU/l (2,4-12,6)
FSH - 2,2 mIU/ml (3,5-12,5)
Estradiol - 34,94 pg/ml (18-147)
Prolaktyna - 19,98 ng/ml (4,79-23,30)
Progesteron - 0,36 ng/ml (0,2-1,5)
Testosteron - 0,53 ng/ml (0,06-0,82)
gdybym się na tym wszystkim znała...
z tego co wyczytałam, to nici ze starań w tym miesiącu...
We czwartek idę do nowego lekarza, może on coś mądrego wymyśli.
Przez 3 najbliższe cykle próbujemy z luttagenem, a jak się nie uda to hsg i laparoskopia.
Tak bym chciała, żeby w końcu nam się udało.
No nic, teraz oczekiwanie na owulację, a potem...
zobaczymy...
Dzisiaj chyba jest taki "dołujący" dzień. Starania trwają w najlepsze, a ja...
W tym miesiącu wiara w to, że może się udać gdzieś się chyba ulotniła.
Nawet z M. to wszystko takie mechaniczne. Wracam z pracy, "szybki numerek" i M. wychodzi do pracy...
To wszystko nie tak miało wyglądać.
Dzisiaj się dowiedziałam, że małżeństwo kogoś mi bardzo bliskiego rozpadło się na drobne kawałki. Mają dzieci. Po rozmowach z nimi wiem, że ciężko będzie im poskładać to wszystko do kupy. Tak jakoś smutno mi się zrobiło. Szkoda dzieciaków...
Wierzę tylko w to, że nic nie dzieje się bez przyczyny...
Wszystko jest "po coś"...
Oby te nasze starania też były "po coś". "Po coś" namacalnego, taki mały cud...
Niczego więcej nie chcę...
Dzisiejszy 2 dc dobiega końca... to już 9 cykl starań.
Dobija mnie to wszystko, leki, mierzenie temperatury, liczenie, czekanie, sprawdzanie, testowanie...
Nie wiem na ile jeszcze starczy mi sił. Są tacy, którzy walczą jeszcze dłużej, a mimo to są w stanie wykrzesać w sobie jakieś wewnętrzne siły, uśmiechnąć się i iść dalej z nadzieją, że w końcu się uda.
Nie wiem czy ja tak potrafię...
Już co prawda zakończyły się miesiące kiedy pierwsze dni cyklu powodowały rozpacz... teraz to raczej złość, na los, siebie, a nawet mojego M.
tak, dziś jestem po prostu wściekła!
a jutro, za kilka dni... pewnie przejdzie i znów pojawi się ta mała iskierka nadziei...
i ta mała iskierka nadziei tli się nadal...
dzisiaj 12 dpo test pokazał II upragnione kreski!
nie będę ukrywać, że cholernie się cieszę, ale też boję...
dzisiaj przez chwilę było niewielkie plamienie, podbrzusze trochę pobolewa, ale wierzę, że TYM razem wszystko będzie dobrze! dość już tych złych wydarzeń!
progesteronu nie odstawiam...
jutro z rana dla potwierdzenia beta, potem we środę...
oby tym razem moja maleńka fasolka została z nami...
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 sierpnia 2017, 19:21