





Na dworze siarczyste mrozy, brrr - plus taki, że pozaliczałam już niemal wszystkie zajęcia i nie muszę wychodzić dalej niż do sklepu. W poniedziałek jeszcze małe zaliczenie, w środę egzamin i później 7 lutego ostatni- jeden z dwóch dość ciężkich, ale liczę na to, że pójdzie łatwiej niż póki co prognozuję




Mój kochany pracuje jak zawsze dużo. Przenosi warsztat nad przystań.Trafiła się okazja wynajęcia dużej przestrzeni tylko kilkaset zł drożej. Będzie bliżej do jachtów jak sam twierdzi, a to przecież 90% jego zleceń. Dla mnie też super. Wie co robi- on zawsze ma łeb na karku. Ja póki co wysiaduję na L4






... Ale się rozpisałam


3 tygodnie przed terminem, 2 godziny po ostatnim egzaminie z silnym bólem w zebrach pojechałam na ip, żeby dostać coś przeciwbólowego (byłam na antybiotyku, bo na dodatek rozebrało mnie silne przeziębienie do tego 36/37 tc wolalam nie brać nic na własną rękę do tego ból był nie do zniesienia...). Zostałam siłą rzeczy na noc na obserwację,bo na ktg wychodziły skurcze do 80%, których kompletnie nie czułam- lekarz badał mnie przy przyjęciu i o 3 w nocy kiedy źle się poczułam- twierdząc, ze na pewno jeszcze nie urodzę w najbliższym czasie , a chwilę poźniej, dokładnie o 5.45 zaczęly odchodzić mi wody


Wiadomość wyedytowana przez autora 12 maja 2014, 11:35
Bardzo tego żałuję.Liczyłam na to, że zmobilizuję się i będę sumiennie prowadziła swoje zapiski na pamiątkę moich pierwszych kroków w byciu mamą.
Ryszard ma już 5,5 miesiąca i dziś pojawił się 1 ząbek...

Urodził się odrobinę za wcześnie, był trochę zbyt chudy, trochę za spokojny... Boże! Nic bym nie zmieniła! Od pierwszej sekundy naszego wyjątkowego spotkania kocham go jak jasna cholera i wariuję na jego punkcie. Pachnie Rysiem, smakuje Rysiem i w dotyku też jest taki delikatny... rysiowy ! Przypomina mojego męża- jego oczy, nos, uszy i usta, ale wszystko takie maleńkie - niewinne.
Jest moim całym światem. Marzę o większej gromadce. Będzie nam ciasno 55 m kw. 2 koty i póki co nasza trójka, ale jaka szczęśliwa !
Dziecko to tyle miłości, ze nie da sie tego wyrazić w żaden sposób
Bywa i lepiej i gorzej, ale pod koniec dnia zawszemi go brakuje. Widzę, ze śpi i za nim tęsknię.
Całą zimę stękałam, że nie znoszę mrozów;)
Dzisiaj dopadło nas prawo serii. Teściowa namówiła mnie na wypad nad kąpielisko miejskie. Parking zawalony, aż miło ;/ obcy facet pomógł mi zaparkować- kwitując, że na miejscu mojego męża nie dawałby mi auta. Co za buc ! Kilka tygodni temu zmieniliśmy auto na minivana. Jechałam nim raptem kilka razy i wciąż jeszcze nie przestawiłam się po niskim sedanie. Kierowcą myślę, że mimo wszystko jestem nie najgorszym- w każdym bądź razie uważnym, ale parkowanie tym autem szczególnie w takim ścisku jest dla mnie niestety jeszcze problemowe. W weekend poćwiczę- POSTANOWIONE !
W drodze na kąpielisko stanęłam przy Rossmanie (w końcu wzięłam kartę rabatową- myślę- zaoszczędzę 10 zł na 2 puszkach mleka) . Przy kasie okazuje się, ze karty nie mam...

Nad basenem- raz słońce smaży, pot po tyłku cieknie, raz wieje- pogoda niepewna, więc nie ma mowy nawet o zanurzeniu nóżek. Czarę niepowodzeń przelewa -dosłownie PRZELEWA - deszcz ;] (przed wyjściem wypakowałam parasolkę i folie na wózek. Rozmyślnie! Przecież padać nie będzie...)
Dochodzimy do parkingu. Słońce znów daje o sobie znać, mały śpi, więc udajemy się na przechadzkę po pobliskim lasku. Okej... to byłoby na tyle... zobaczyłam nornicę- wracamy po auto. PANICZNIE BOJĘ SIĘ GRYZONI ;]
Powrót już bez większych przygód. Mały poszedł już do wyrka, ale coś popłakuje co jakis czas. Przytulamy, odkładamy i śpi dalej. Zbliża się burza. Kotłuje się na maksa. Niebo zaczyna poburkiwać.

Ma mnóstwo wigoru i wszędzie go pełno. On nie raczkuje... on biega na czworakach a jestem niemal w 100% pewna, ze idealnym bodźcem do takich szaleństw są nasze 2 koty, które gania po całym mieszkaniu


Ząbków mamy 6 , ale od miesiąca nic nowego nie przybyło:)

Syn mój ma 9 miesięcy i 12 dni i jest absolutnie miłością mojego życia

Czyli nic się nie zmieniło i pewni nigdy nie zmieni. Rozwija się cudownie , stawia pierwsze samodzielne kroki, choć z reguły jeszcze dość nieudolnie, ale czasem się zdarzy, że się przemieści odrobinę, bez ściskania mojego palca a wtedy aż pokrzykuje pękając z dumy. Tak, tak... typowy facet

Chodzimy sobie na zajecia muzyczne. Większość czasu spędzam na bieganiu za Rysiem, który ma miliard pomysłów na sekundę i nie koniecznie chce się angażować w jakieś "nudne, durne zabawy" skoro akurat teraz można sobie stać i krzyczeć, albo szarpać struny od gitary, bądź zwalać wszystko z pólek... Ok. NIC NA SIŁĘ
Najważniejsze, ze mój cel został osiagniety, czyli kontakt z innymi dziećmi, wiec mamcia odetchnęła z ulgą, bo okazuje się, że dzieci uwielbia, tak jak i dorosłych i chyba jestem odrobinę spokojnieszja przed "żłobkowaniem" za kilka miesięcy.
Miałąm dość ciężki weekend w szkole. Zajęcia od 8-19, z nieopisaną tęsknotą wróciłam późnym wieczorem przekonana, że Mały nieźle dał ojcu popalić a na mój widok niemalze rzuci mi się na szyję. Nic bardziej mylnego... odwrócił na 2 sekundy głowę od wspólnej zabawy z Tatciem i było jasne, że mój powrót obszedł go tyle, co mnie moja teściowa;p
Znakomicie! Tzn. nieomal nie pękło mi serce z żalu, ale z drugiej strony poczułam, ze jest duży, samodzielny i da sobie radę, kiedy wrócę do pracy


Oprócz "tata", "dada", "ede" ( co oznacza bez kozery idę !) i mnóstwa innych słówek w końcu doczekałąm sie "mama" a właściwie "ma-mma" i to do mnie!!! Rozumienie? Woła do mnie mamma !


Podjęłam w końcu jakieś mądre (tak mi sie póki co wydaje) decyzje odnośnie powrótu na "ścieżke kariery" . W czerwcu się bronię, a do pracy wracam w okolicy kwietnia/maja więc kompletnie bez sensu byłoby szukanie na gwałt nowej pracy. Zdecydowałam, że wracam na mniej wiecej rok. Jeżeli uda mi się w tym czasie dorwać coś , co spełni moje marzenia i ambicje - świetnie jeżeli nie (prawdopodobnie tak będzie) mam w planach kurs i myślę, że w połączeniu ze specjalnością będzie już znacznie łatwiej


zobaczymy.

Całymi dniami spaceruje po domu


mamy już od kilku tygodni 8 ząbków, ale czwórki coraz częściej dają o sobie znać, wiec pewnie w niedługim czasie przywitamy kolejne :<
Wyliczyłam sobie wstępnie, że do pracy wracam wraz z nadejściem maja, wiec w domu pozostanę jeszcze 4,5 miesiąca.
Nic się nie zmienia, oprócz tego, ze Ryś coraz mniej śpi w dzień i coraz bardziej bałagani

Zazdroszczę Ci bobaska :) Ja jeszcze nie jestem w ciąży a też już boję się porodu i połogu :P właśnie to zalewanie nocą łóżka krwią i te podkładki na prześcieradło jak dla zwierząt jakis.... dopóki nie zaczełam się starać o dziecko to nie miałam pojęcia że tyle tego będzie jeszcze wypływać kiedy wszystko się oczyszcza
no tak, połóg to nie bułka z masłem, ale dasz radę!!!wszystkie damy!
Pewnie, że damy ;) ale na pewno nie należy to do najpiękniejszych okresów w życiu ;/ Swoją drogą u każdej kobiety wyglada inaczej. Wczoraj była u mnie koleżanka, która mówiła, że leciało z niej okropnie, czuła się fatalnie i generalnie bite 6 tygodni takich atrakcji natomiast jej siostra, która rodziła w sierpniu zużyła 1,5 opakowania podkładów i jeżeli chodzi o połóg to na tyle :)- szczęściara !!!