Dziś zaczęłam 17 tydzień ciąży. Kurcze jak ten czas szybko leci, a dopiero co 28 grudnia zrobiłam test i zobaczyłam bladą kreseczkę. To było nad ranem, gdy po raz pierwszy w życiu wstałam rano na siku, to dało mi do myślenia więc zrobiłam ten test, a za chwilę obudziłam mężusia, żeby sprawdził czy ta druga kreska to nie mój senny omam
Od tamtej pamiętnej chwili minęły już prawie 3 miesiące, a mój "senny omam" ma już 14 cm i waży 155gram nie pisałam pamiętnika wcześniej bo się zwyczajnie bałam, nie chciałam zapeszyć, byłam też zwyczajnie słaba i zmęczona bo mdłości dawały mi w kość, wymiotowałam praktycznie ciągle, nawet w końcu zrobił mi się wylew w oku od ciągłego wysiłku, brałam nawet tabletki na wymioty przepisane przez lekarza, bo było to mocno uciążliwe. Na szczęście od około tygodnia (dopiero) mdłości i wymioty ustąpiły
Tydzień temu pojawiło się natomiast krwawienie, pojechałam do szpitala, ale na szczęście z dzidziolem wszystko w porządku, łożysko też ok bez cech odklejania, szyjka w porządku, tak więc nie wiem co się stało, ale mam nadzieję że to jednorazowy incydent. Kupiłam sobie detektor tętna i sprawdzam Olusia co drugi dzień czy wszystko z nim w porządku.
Wiem, że to Oluś już na 100%, wczoraj na wizycie potwierdził to lekarz, szczerze mówiąc myślałam że to córeczka, bo współżycie było dwa dni przed owulacją, ale jednak los spłatał nam figla, pomału oswajam się z tą myślą, najważniejsze że dziecko jest zdrowe i wszystko jest w porządku. Będzie synuś mamusi Oluś to taki mały myśliciel, na wczorajszym usg cały czas trzymał piąstkę przy policzku jakby nad czymś intensywnie myślał, mój słodziaczek Cieszę się że to już 17 tydzień, raz że dziecko coraz większe i coraz mniejsze ryzyko, ale dwa, że dolegliwości ustąpiły i wraca energia, do tego taka piękna pogoda za oknem, że aż chcę się żyć pomału też dociera do mnie myśl że będę mamą, do tej pory to było tak nierealne, a teraz brzuszek już rośnie, więc ta moja ciąża staje się taka namacalna
Wczoraj zaczęłam 5 miesiąc kurcze, ale to dostojnie brzmi czas biegnie tak szybko, jeszcze chwilka i będzie półmetek generalnie jeszcze nie do konca czuję, że jestem w ciąży, mam nadzieję, że to się zmieni jak dzidzia zacznie kopać, już nie mogę się tego doczekać. Może wtedy się troszkę uspokoję, bo muszę przyznać że w ciąży jestem straszną panikarą, najpierw wypatrywałam 12 tygodnia, żeby już było bezpieczniej, a teraz boję się przedwczesnego porodu i odliczam tygodnie, tak przynajmniej do 28, kiedy dziecko ma szansę przeżyć. Nie wiem czy każda tak ma czy tylko ze mnie taki ewenement, że zamiast się ciszyć dwupakiem ciągle się o coś martwię teraz też się martwię, bo nie czuję jeszcze ruchów, wiekszość znajomych czy koleżanek z forum czuje już ruchy na tym etapie a ja ciągle nie. Dobrze, że mam detektor tętna, bo przynajmniej mogę sprawdzić czy Olusiowi bije serduszko i to mnie troszkę uspokaja, niestety tylko na chwilę. Może to instynkt macierzyński, w końcu teraz już zawsze będę martwić się o mojego okruszka
Za 3 dni święta, dobrze że w pierwszy dzień Świąt idziemy do moich rodziców, a w drugi do teściów, bo szczerze w ogóle nie mam energii, ani na sprzątanie, ani na szykowanie jedzonka, jakaś taka wypluta jestem, to chyba pogoda, bo zamiast pięknej wiosny mamy śnieg. Tak więc w tym roku idziemy na gotowe, a co
Długo nie pisałam,a mialam takie ambitne plany prowadzić pamiętnik przynajmniej co tydzien i dokumentować zdjęciami przebieg ciąży, jak zwykle słomiany zapał
troszkę się działo przez te ostatnie miesiące, wykryte wielowodzie, a potem w 32 tygodniu tygodniowy pobyt w szpitalu ze względu na silne skurcze i skróconą szyjkę, Oluś ważył wtedy 1, 8kg a więc był maleńki, a ja się tak bardzo o niego bałam. Na szczęście skurcze zostały wyciszone, sterydki na płucka podane no więc wyszliśmy do domku. Od tamtej pory minęło już 5 tygodni, równo tydzień temu miałam kontrolę u swojego gina i wszystko zostało bez zmian, szyjka jak miała w szpitalu 2cm tak ma nadal, rozwarcie ciągle na 1 palec, Oluś waży już 2,8kg mój mały skarbuś jedyne co mnie bardzo martwi, to łożysko, już w szpitalu miało 3 stopień dojrzałości, no i boję się że jest stare i nie odżywia odpowiednio mojego robaczka, ale przepływy póki co są dobre, więc staram się odpędzić od siebie złe myśli.
Do porodu zostało 20 dni
kurcze kiedy to zleciało, pamietam pamiętny 28 grudnia gdy zrobiłam test, a tu już prawie 3kg synka w brzuszku i za pare tygodni będę go tulić w ramionach
Wyprawka cała skompletowana, jedynie wózka jeszcze nie mamy, ale jest zamówiony i czeka na odbiór w sklepie. Akurat chyba pod tym względem jestem jakaś taka przesądna, ale nie chcę mieć wózka w domu przed dzieckiem. Wiem wiem głupie zabobony, ale co ja na to poradzę że pod tym względem jestem jakaś dziwna. Ustaliliśmy z mężem i ze sklepem, że wózek odbierze J jak już się synuś urodzi.
Końcówka ciąży daje mi popalić, skurczy brak, a szkoda bo ciąża donoszona i mogłabym juz urodzić, nawet gin stwierdził, że mam odstawić poszpitalny tryb kanapowy i zacząć wyganiać Olka, tzn mogę wszystko, spacerować, sprzątać i dużo serduszkować. Tylko że teraz na Olusia to nie działa, straszył, a teraz nic go nie rusza i nie chce wyjść, a mamusi tak bardzo dokucza ból spojenia łonowego, że ledwo chodzi. Oj wychodź synku, prooooszę
A to my w 37 tygodniu
jeszcze tylko 20dni
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/6512458bac3c.jpg
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 sierpnia 2015, 13:43
do porodu 9 dni
coraz bliżej do naszego spotkania synku, a mi ten czas tak strasznie sie dłuży. Martwię się o Ciebie bo łożysko 3 stopnia już od lipca i to nie daje mi spać spokojnie, zastanawiam się czy odpowiednio Cię jeszcze odżywia, czy nie przestanie nagle działać itp wiem że to głupie takie wkręcanie sobie, ale nic nie poradzę na to, dopóki Cię nie przytule ten lęk chyba będzie we mnie obecny.
W szpitalu wszyscy twierdzili że jak dotrwam do 36 tygodnia bedzie dobrze, a Ty siedzisz w brzuszku juz 3 tygodnie dłużej. Chciałabym żebyś już się urodził, nawet nie wiesz jak bardzo.
Ciąża zaczyna mi już bardzo doskwierać, oczywiście brzuszek ciąży zwłaszcza że nie jest najmniejszy, ale znaczni bardziej doskwiera mi ból tuż pod piersiami, to dziwne uczucie, nawet nie wiedziałam że coś takiego może mi w ciaży doskwierać, ale boli bardzo, tak jakby wystający brzuch wpychał mi żebra wgłąb ciała i te żebra coś tam naciskały, nawet w nocy doskwiera nieraz tak że nie mogę zasnąć. Po za tym mały potrafi tak mnie trzasnać w szyjkę że aż się zwijam. Ach ciąża to jednak nie jest tak idealny stan jak sobie wyobrażałam. Ale coś za coś, za chwilkę będę tulić mój wyczekany skarb, więc mogę się jeszcze troszkę poświęcić.
Objawów porodu na razie brak, skurczy prawie nie ma, czasem wieczorem pojawi się kilka ale szybko odpuszczają. W domu umyłam ostatnio wszystkie okna, coraz więcej też spaceruję, myję podłogę na kolanach, serduszkuję z małżem, ale niestety na mojego synka to nie działa. Może wykluje się za 6 dni w niedzielę 6 września, w naszą pierwszą rocznicę ślubu, och to byłby piękny prezent, a po za tym ja urodzilam się 6 maja, mąż 6 pażdziernika, więc jakby dzidziuś był z 6 września to byłoby zabawne. No ale nie mnie o tym decydować, on sam zdecyduje kiedy pojawi się na świecie
Jutro o 15:15 wizyta, ciekawa jestem jak tam to w środku wszystko wygląda, czy coś się ruszyło no i jak łożysko, aż nie mogę się doczekać.
do porodu 2 dni
Wczoraj mieliśmy z mężem pierwszą rocznicę ślubu, synek nie zrobił nam wprawdzie prezentu, ale po głębszej analizie stwierdziłam że dobrze. Zawsze będziemy mogli pojechać gdzieś na weekend tylko we dwoje, a gdyby dzidziuś urodził się w tym samym dniu nie byłoby to możliwe, bo przecież nie zostawilibyśmy dziecka u dziadków w jego urodziny. Tak więc każdy będzie miał swoje święto i my i synuś Rocznica troszkę mnie rozczarowała, miałam nadzieje że będą jakieś romantyczne serduszkowe uniesienia, a tu nic, po ostatniej wizycie u lekarza we wtorek gdy ten powiedział po badaniu że czuje główkę już bardzo nisko J się boi, ma jakieś schizy że zniekształci mu główkę i nie można mu przegadać. No ale cóż jakoś to przeżyję, choć było mi przykro.
Co do wtorkowej wizyty to łożysko mimo 3 stopnia wciąż działa, przepływy dobre, gbs ujemny, Oluś waży 3350 tak więc średniaczek z niego szyjka ciągle ma 2cm, nic się nie skraca i ciągle jest skierowana do kręgosłupa. Jeśli Oluś nie urodzi się do terminu czyli do 9 września mamy się stawić na oddział do szpitala, lekarz woli mieć nas na oku ze względu na to łożysko i na moje wahające sie ciśnienie. Tak więc czeka nas to już za dwa dni. Nie uśmiecha mi się takie leżenie w szpitalu, bo nie wiadomo kiedy zdecydują sie wywoływać, może nawet po tygodniu tego lezenia, ale z drugiej strony panicznie boję się że to łożysko przestanie działać i nikt nie zdąży zareagować, więc będę spokojniejsza gdy będziemy pod stałą opieka.
Oznak zbliżającego się porodu brak, ani czop nie odszedł, ani wody, ani żadne plamienia się nie pojawiły nic, cisza, może się jeszcze ruszy do środy, ale raczej szczerze w to wątpię. Po za tym czuję się jak chodzący śmietnik, pochłaniam wszystko co wpadnie mi w ręce, nie wiem czy to normalne przed porodem, ale za chwilę to ja będę wygladać jak hipopotam.
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 listopada 2015, 14:10