Mężowi powiedziałam o ciąży jak wrócił z pracy o 14. Bardzo się ucieszył, bo od dawna marzył o dzieciątku
Jakie miałam pierwsze objawy? Ból pleców, wrażliwe sutki, ciężkie piersi oraz kilkudniowe ćmienie i kłucie w podbrzuszu, które trwało kilka sekund. To z tych najczęstszych.
Postanowiłam rozpocząć pisanie pamiętnika, bo chciałabym kiedyś sobie odczytać jakie emocje towarzyszyły pierwszej ciąży. Oby skończyła się za ok. 9 miesięcy, a nie za kilka dni...
Godzinę przed powrotem do domu napisałam mu, że mam coś dla niego. Nie zdradziłam szczegółów, chociaż domagał się przynajmniej jakiejś podpowiedzi.
Jak przyjechał to zjedliśmy obiad, wyciągnęłam z barku test i oznajmiłam mu, że jestem w ciąży. Bardzo się ucieszył i ponoć mało mu szklanka z ręki nie wypadła z wrażenia
A ja dzisiaj byłam na badaniu krwi beta HCG. Wchodzę do przychodni, a tam w kolejce jakieś 40 ludzi przede mną...No, ale myślę skoro już się podniosłam wcześniej z łóżka to poczekam. Do pracy niestety się spóźniłam 15 minut, ale poinformowałam koleżankę wcześniej o tym. Badanie kosztowało 35zł, a wyniki dopiero jutro po 13...Mam nadzieję, że zdążę je odebrać przed 13, bo jeśli nie to dopiero w środę...
Wrzucam moje testy ciążowe...o tak na pamiątkę
Wczoraj jak się kładłam spać to miałam lodowate stopy przez co ciężko było zasnąć. Rzadko mi się to zdarza, zwłaszcza że pozostałe części ciała były gorące (temp. ok. 37 stopni). Dzisiaj po pracy padłam ze zmęczenia. Śmiejemy się ostatnio z mężem, że ja jestem w ciąży a on ma objawy - gazy, zmęczenie
Od dwóch dni mam wrażenie, że skóra na brzuchu jest jakby inna, tak jakby się przygotowywał na rozciąganie haha
18 marca wizyta i to prywatnie. Tak mi się dłuży...Chciałabym już wiedzieć, że wszystko jest w porządku.
10 marca zrobiłam sobie test ciążowy, bo chciałam zobaczyć dwie tłuste, czerwone krechy I są:
A z tych miłych rzeczy to w końcu (przed czasem) udało mi się zobaczyć naszą kruszynkę. Miało się to odbyć w środę, ale jednak wyszło inaczej Nasza fasolka ma 0,421 cm, a jej serduszko, które już było widoczne biło z prędkością 70-80 uderzeń na minutę. Lekarz powiedział, że w środę powinno dojść do 120 uderzeń.
Ovu wyznaczyło mi poród na 1 listopada. Lekarz zaś stwierdził, że będzie to 6-8 listopada. Ciekawe co powie ginekolog w środę.
A oto pierwsze zdjęcie naszego maleństwa:
W szpitalu byliśmy około godziny 22:30 i oczywiście w nocy nie mogłam usnąć, taka byłam podekscytowana ! Zasnęłam chyba o 1:00.
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 marca 2015, 14:39
Troszkę o moich objawach:
-Ostatnio kupiliśmy z mężem mój ulubiony sok pomarańczowy. Jejku, jak on teraz smakuje....a raczej nie smakuje! Tak jakoś jajkami mi zalatuje I to mam od samego początku ciąży. Na początku myślałam, że jest to uzależnione od firmy, ale nie ma znaczenia. Każdy smakuje tak samo.
-Cyce to mi się już tak powiększyły, że chodzę w stanikach sportowych, bo w moich ledwo się mieszczą. Jednak trzeba będzie zainwestować w coś nowego, bo w sportowych sutki sterczą
-Zawsze miałam wyczulony węch. Za to teraz czuję wszystko i z większej odległości.
-Od jakiegoś czasu wstaję w nocy do kibelka, w ciągu dnia też częściej mi się zdarza go odwiedzać.
-Z wkładkami nie rozstaję się już od dnia spodziewanej miesiączki. A dziś to w ogóle czułam, że się ze mnie leje..
-Apetyt mam dobry, jednak w poście nie jem słodyczy, więc się na razie ograniczam. Co to będzie potem?
-Jak się przytulę do poduszki to koniec. Śpię i szybciej niż po dwóch godzinach nie wstanę
-Szybko się męczę i od razu robi mi się mega gorąco..
I to tyle z tych, które przychodzą mi do głowy:)
Wczoraj powiadomiliśmy rodziców o ciąży. Dzisiaj babcie i dziadków. Tylko mój tato jeszcze nie wie, bo jest za granicą i nie mogłam się z nim skontaktować. Ogólnie wyglądało to tak, że kupiliśmy makaron babuni i pasztet dziadunia i wręczyliśmy przyszłym dziadkom i babciom z tekstem: "Makaron (pasztet) babuni dla przyszłej babuni (dziadunia)". Wszyscy na początku nie wiedzieli o co chodzi, ale po chwili do nich dotarło Rodzice i dziadkowie zadowoleni. Teraz oby wszystko było dobrze.
Pierwsza, normalna wizyta u mojego ginekologa. Troszkę się stresowałam przed wizytą Z maleństwem jest wszystko ok. Ma teraz 0,60cm a serduszko bije z prędkością 122 uderzeń na minutę. Tym razem mąż nie był obecny, siedział w poczekalni Lekarz powiedział mi jakiego jedzenia mam unikać, pozwolił współżyć - powiedział, że nie widzi zastrzeżeń. Zlecił pierwsze podstawowe badania. A kolejna wizyta 3 kwietnia.
Od kilku dni mam takie mdłości, że się ciężko do pracy zebrać. Czuję się jakbym siedziała w samochodzie z chorobą lokomocyjną. Mdłości odzywają mi się z samego rana, potem trochę w południe i wieczorem. Trochę przechodzą jak coś przekąszę. Oprócz tego mogę przespać cały dzień
W pracy jetem powolna, nieproduktywna, ogólnie zero ze mnie pożytku Jednak swoje obowiązki jakoś tam udaje mi się wykonać
Wczoraj farbowałam odrosty. Oczywiście wcześniej się naczytałam czy wolno czy nie wolno i wyczytałam, że najlepiej farbą bez amoniaku. Taką też zakupiłam i już nie straszę swoim wyglądem.
A oto mój brzuchol (9t+1d)- to tydzień ciąży według belly licząc od pierwszego dnia miesiączki, normalnie ciąża jest chyba kilka dni młodsza
Lekarz zlecił mi badania prenatalne. Mam nadzieję, że nie dlatego, że coś jest nie tak tylko po to żeby się na 100% upewnić, że noszę pod sercem zdrowego malucha.
Wczoraj przyszła do mnie koleżanka, której ciążę prowadził mój ginekolog. Jej nie zlecił tych badań. Powiedział, że nie ma potrzeby. Zaprosił ją tylko na USG 3D. I przez to miałam koszmary w nocy, że mi kazał się na te badania zapisać, bo dopatrzył się czegoś złego i chce potwierdzić lub wykluczyć tym badaniem. Śniło mi się, że na badaniach wyszło, że to ZD...brrr
Na święta kolejne osoby dowiedziały się o ciąży - ciocia i wujek z Krakowa. Gdy poszliśmy do rodziny męża to nie chcieliśmy jeszcze nic mówić, ale jeden wujek zauważył wystający brzuch i sam stwierdził, że to ciąża - my ani nie potwierdziliśmy, ani nie zaprzeczyliśmy.
10 kwietnia miałam robione badania na: mocz, antyTPO, antyTG, HIV, Rubella klasy IgG, Toxo klasy IgG, Toxo klasy Igm, USR - serodiagnostyka kiły. Wyniki ponoć wyszły dobre.
20 kwietnia byłam na szkoleniu z pracy. W pewnym momencie tak mi się chciało bekać, że miałam problem z powstrzymaniem się I ogólnie dużo bekam ostatnio ;P
22 kwietnia miałam badania prenatalne + PAPPA. Nasz bąbel tak fikał, że ciężko było go zmierzyć i sprawdzić podstawowe parametry. Udało nam się zobaczyć dwie nóżki i rączki. Na USG jak go podglądaliśmy to miał zaciśnięte piąstki Lekarz powiedział "że coś mu tam wystaje" ale jeszcze nie jest na 100% pewny czy to chłopczyk, bo czasem łechtaczka wygląda bardzo podobnie na USG. Oglądając maluszka na monitorze oczywiście łezki mi poleciały...to niesamowite, że noszę pod sercem taki CUD
Lekarz zmierzył również przezierność karkową, która wyniosła 1,6mm i widać było trzy kropeczki koło noska - czyli kość nosowa obecna. Dzidzia mierzy 5,15 cm.
Na wyniki PAPPA, które były pobierane z krwi musimy troszkę poczekać. Lekarz powiedział nam, że prawdopodobieństwo trisomii 21 wynosi 1:4587 (coś ponad 4000 - nie pamiętam dokładnej liczby).
A dzisiaj w kościele przeżyłam koszmar. Idziemy sobie z mężem do tej ławki co zwykle, siadamy, a ja mówię do męża: "czujesz? bielone było". Na to mąż, że możemy zmienić miejsce. W innej ławce faktycznie nie było tego czuć, więc ja zadowolona siedzę i czekam aż zacznie się msza, aż tu nagle przychodzą trzy kobitki i siadają w ławce przed nami. Każda z inną perfumą - jedna mocniejsza od drugiej. Masakra. Myślałam, że tam puszczę pawia albo nie wiem co. Już wolałam siedzieć tam gdzie było czuć farbę. Myślę - trzeci raz zmieniać miejsca nie będziemy, bo sobie pomyślą - durni czy co? I się męczyłam aż do komunii, bo potem uciekliśmy na świeże powietrze.
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 kwietnia 2015, 21:19
Serduszko maluszka wali 160 ud/min Kolejna wizyta 15 maja. Już się nie mogę doczekać pierwszej wizyty w II trymestrze. Może w końcu uda mi się poznać płeć. Czuję, że to będzie synek.
Planujemy z mężem zrobić remont pokoju, bo już mi się znudził kolor ścian, a poza tym mamy za dużo niepotrzebnych rzeczy i trzeba je zlikwidować i zrobić miejsce na łóżeczko.
Odkąd jestem w ciąży biust mi urósł z miseczki C na E. Masakra! Oto fotki z 1 maja:
Drugi trymestr jest zdecydowanie lepszy od pierwszego. Mdłości ustały mi całkowicie w 14 tygodniu. Nie jestem już taka senna i faktycznie mam coraz więcej energii. Śpię tylko wtedy, gdy jest brzydka pogoda - ale tak też bywało przed ciążą, bo jestem meteopatką.
Według moich obserwacji pierwsze ruchy maleństwa poczułam w 13t+6d. Było to uczucie takiego przelewania w brzuchu. Początkowo myślałam, że to jelita, ale teraz już raczej jestem pewna, że to nasz KTOŚ. Dzidzia najaktywniejsza jest ok. godz 21:00.
15 maja miałam kolejną wizytę u gina. Wysiedziałam się w kolejce 2,5h. Przed wizytą jak zwykle było mierzenie ciśnienia i ważenie. Przytyłam 2kg. Potem położna powiedziała, że z racji tego, że jestem bardzo spokojna a ona ma troszkę więcej czasu, bo byłam ostatnią ciężarną w kolejce to posłuchałyśmy razem serduszka detektorem.
Wizyta była krótka, dostałam receptę na wykupienie kolejnych tabletek na tarczycę, doktor zlecił witaminki - zażywam Mama DHA (duże i źle mi wchodzą mam często odruch wymiotny). USG trwało dosłownie kilka sekund, żeby zobaczyć czy wszystko jest OK. O płci nic nie powiedział. Nie zmierzył też malucha.
18 maja rozpoczęliśmy remont mieszkania. Pomalowaliśmy łazienkę, przedpokój i duży pokój. Wszystko robił mój kochany mężulek Zburzyliśmy piec kaflowy, wywaliliśmy stary fotel i półkę na telewizor i teraz jest dużo miejsca Ściany mamy teraz amarantowo-szare (żakardowy amarant + jesienna mgła - tak na przyszłość dla mojej wiadomości konkretne nazwy farb ). W czasie remontu starałam się jak najmniej przebywać w mieszkaniu. Przez pierwsze dwa dni, gdy się tylko kurzyło gotowałam obiad w kuchni, a kolejne dni jedliśmy u mojej mamy. Tam też oczywiście spaliśmy. Gdy mąż zaczął malować nie mogłam się oprzeć, bo to uwielbiam i przy dużym pokoju coś troszkę mu pomogłam. Założyłam sobie maseczkę, żeby nie być tak bardzo narażoną na te zapachy i wietrzyłam się przy otwartym oknie. No i dzięki temu się mocno przeziębiłam. Miałam taki zapchany nos, że aż ciężko było mi oddychać. Byłam u lekarza, ale nic konkretnego mi nie zalecił. Wcześniej kupiłam sobie krople do nosa Quixx extra polecone przez farmaceuty. Też nic nie dały. W sumie kurowałam się maścią tygrysią (smarując pod nosem), syropem z cytryny i czosnku i syropem z czarnego bzu. Dziś czuję się już dobrze. Przez ten cały chorowity tydzień byłam na L4, żeby się wykurować.
Od 16 tygodnia tak mi urósł brzuszek, że już ciężko ukryć go pod luźnymi bluzkami Aż się dziwnie czuję, jak się tak na mnie patrzą...
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 czerwca 2015, 12:40
Ale ten czas leci. Już prawie 50% za mną. Pierwsze miesiące były senne i miałam mdłości (na szczęście bez wymiotów). Teraz mam coraz więcej energii, nawet więcej niż przed ciążą, aż mąż za mną nie nadąża, ale za to jestem podatna na infekcje i strasznie męczy mnie alergia (tak jak zawsze w tych miesiącach, z tym że teraz nie biorę leków ).
Jeśli chodzi o ostatnią wizytę to miałam ją 5 czerwca. Doktor zbadał mnie, ponieważ niepokoił mnie żółty śluz. Powiedział, że wdała się niegroźna infekcja. Przyjmuję leki dopochwowo. Pytałam o płeć. Powiedział, że dzidzi ma złączone nóżki, ale jak chwilkę nimi poruszył to mu mignęło, że coś tam wystaje (czyt. siusiak ). Jednak nie jest w 100% pewny.
Po wizycie miałam wrażenie, że czuję małego bardziej niż ostatnio, tzn. czuję go na stojąco, na siedząco i nawet jak coś robię. Jednak jeszcze nie poczułam jakiegoś solidnego kopa.
W Boże Ciało byłam na procesji i dostałam opryszczkę wargową (ale ten wirus siedzi we mnie już od dawna, więc nie jest to groźne).
Na szczęście doczekałam się okresu truskawkowego. Ahhh...uwielbiam te owocki.
Powoli zaczynam kupować ubranka dla dzidzi Oto moje pierwsze zdobycze ze szmateksu:
Dzidzia już się rusza codziennie i to kilka razy. Czasem jestem w stanie zauważyć jak mi się brzuch rusza, ale mąż mówi, że nie widzi.
Zapisaliśmy się do szkoły rodzenia. Zajęcia odbywają się w poniedziałki od 16:00 do 18:00. Zaliczyliśmy już dwie wizyty. Na pierwszej położna opowiadała o pielęgnacji niemowlaka, jak go kąpać, jak ubierać...itp. Na drugich była już inna położna, która mówiła nam o skurczach, wykonywaliśmy różne ćwiczenia na materacach...ogólnie spoko
Ostatnio przez kilkanaście dni męczyłam się z zatkanym nosem w nocy...no katastrofa Nie szło spać...a w ciągu dnia alergia, jednak upały się skończyły i alergia też zanikła.
A wczoraj byliśmy na połówkowych. Okazało się, że moje przeczucia się sprawdziły - będzie synek na 100%. Widzieliśmy siusiaka Dzidziuś jest zdrowy, wszystkie parametry są w porządku. Tylko cieszyć się i czekać aż będzie po drugiej stronie
Zapomniałam dodać, że na USG zobaczyłam jak nasz synek ziewa Słodkie to było A na podglądzie 3D się nie ujawnił, bo schował się gdzieś w głąb macicy i pomachał rodzicom tylko jedną stópką
Oto zdjęcia:
Aha! Oprócz tego pochodziliśmy trochę po sklepach/hurtowniach dziecięcych i mamy już upatrzony wózek - GRACO EVO XT. Widzieliśmy ich mnóstwo, ale żaden nie urzekł nas oboje tak jak ten...3w1 to jakieś 2100zł...Troszkę kosztuje, ale po prostu genialnie się go prowadzi, ma bardzo dobre opinie, wielki kosz na zakupy (a na tym mi zależało) i wizualnie też mi się spodobał. Szkoda tylko, że nie ma zbytnio wyboru w kolorystyce.
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 czerwca 2015, 20:46
W czwartek dostałam mnóstwo ciuszków od koleżanki, a do tego poszalałam w SH i też coś tam pokupowałam Jak się widzi te malutkie, piękne, praktycznie nowe ciuszki to ciężko się oprzeć Moja mamuśka też już powoli wpada w trans i też wnukowi kupiła kilka rzeczy Natomiast teściowa jak była na wakacjach w Grecji zobaczyła maskotkę żółwika i też nie mogła się oprzeć i już mamy pierwszą maskotkę dla malucha hihi
Mój kochany mąż w końcu poczuł Tomusia w brzuszku. Synek sprzedał mu w czwartek solidnego kopa A tak w ogóle to nasz dzidzio już jest coraz wyżej. Poczułam niedawno lekkiego kopniaczka nad pępkiem po prawej
Mój brzuszek jest już widoczny i nie da się ukryć na ulicy, że ktoś w nim siedzi Jestem miesiąc do tyłu, więc postaram się streścić co mniej więcej się działo, a działo się w sumie niewiele.
3 lipca miałam wizytę. Ginekolog kazał odstawić euthyrox, zrobić badania i jak będą złe wyniki do do niego wrócić. Nie robił USG. Na glukozie byłam w 23t+2d. Trochę szybko, ale coś mi się ubzdurało, że miałam tam pójść tydzień po wizycie (a miałam iść tydzień przed kolejną wizytą). Jednak chyba dobrze zrobiłam, bo w tym samym dniu miałam TSH i wyszło 4.48 a lekarz powiedział, że jak będzie powyżej 2.5 to mam brać dalej, więc było wysoko ponad normę. Glukozę wypiłam w sumie bez problemu. Kupiłam tą o smaku cytrynowym. Myślałam, że będzie o wiele gorzej. Po wypiciu zrobiło mi się lekko niedobrze, bo jednak taka dawka słodkiego na czczo robi swoje, ale dałam radę i nie zwróciłam. Pani pielęgniarka pozwoliła mi napić się wody. Niestety musiałam jechać z mamcią, bo mój mężuś był w pracy. Miałam 3 wkłucia. Najpierw na czczo, potem po godzinie (w między czasie siedziałam na ławce i czytałam książkę), a potem już sobie leżałam, bo na szczęście mi pozwolono i ostatnie wkłucie po dwóch godzinach. Moje wyniki to 88,7 na czczo, 153,1 po 1h i 108,3 po 2h. Lekarz powiedział, że jest ok, choć norma po godzinie i dwóch to 140, ale chyba najważniejsze co wyszło po dwóch godzinach.
13 lipca byliśmy w Rzeszowie na zakupach dla malucha. Kupiliśmy wózek 3w1. Zdecydowaliśmy, że to będzie jednak ten Graco evo xt. Podobał mi się jeszcze Bebetto Sylvia, ale był taki ogromny i ciężki i jednak postawiłam na Graco.
Nasz synek zdecydowanie nie lubi podróżować, albo lubi i śpi całą podróż, bo zawsze gdy jeździmy to siedzi spokojnie i nie kopie ani się nie rusza. 24 lipca postanowiliśmy na chwilę wyrwać się z domu i pojechać do Suchej Beskidzkiej na ranczo do rodzinki. Oczywiście Młody się nie ruszał. Taki odpoczynek dobrze nam zrobił, bo ile można siedzieć w domu, zwłaszcza, że mamy wakacje. W międzyczasie była nasza rocznica ślubu. Nie spędziliśmy jej jakoś wyjątkowo, bo byliśmy z rodzinką. Mężuś podarował mi różę jak wróciliśmy. Dostaliśmy też życzenia od teściowej i babć oraz kwiatka i kopertę od jednej Miło. Moja mamcia zapomniała Ale jest teraz w sanatorium i żyje innym życiem hihi
Już jesteśmy coraz bliżej naszej budowy. Niedługo będziemy starać się o kredyt i w końcu zaczniemy...ciekawe co to będzie ;>
Ostatnio często mam syndrom niespokojnych nóg. Nie wiem czasem co mam z nimi zrobić
A tak w ogóle to od 3 lipca jestem na chorobowym. 31 lipca miałam ostatnią wizytę. Lekarz kazał mi stosować maść clotrimazolum na moje dolegliwości (bo mnie tam czasem piecze i swędzi), powiedział, że mam obrzęk. Zrobił USG, zmierzył brzuszek i główkę. Zapomniałam zapytać ile waży mały. Jednak powiedział, że jeśli będę tyła w takim tempie jak teraz to synek urodzi się z wagą 2800-3200 (a nie 4kg tak jak tatuś). Ogólnie to nawet nie przytyłam tak dużo. Wystartowałam z wagą 55,4kg. Teraz mam 63kg. Czyli 7,6kg na plusie.
Nasz Tomuś nieźle już fika w brzuszku. Tatuś już go bez problemu wyczuje. To wspaniałe uczucie jak tak o sobie daje znać. Ciekawe jak to będzie jak podrośnie i będzie miał więcej siły
Jeśli chodzi o ciążę to nic takiego się nie zmieniło, jedynie doszły nowe objawy: zadyszka jak wchodzę na 4 piętro, gorzej się oddycha leżąc na plecach i prawym boku, od czasu do czasu zgaga i syndrom niespokojnych nóg zwłaszcza porą wieczorową.
Maluszek rusza się coraz intensywniej. Jest ułożony główką w dół, pupcie ma po lewej a kopniaki sadzi zawsze po prawej. Dostałam już dwa razy w żebra. Przesuwanie się dzidzi i kopniaki są na razie bardziej przyjemnością niż bólem, gdyż wiem, że z małym wszystko ok, cieszę się, że daje o sobie znać. Zdarzyło mu się mnie póki co tylko raz obudzić (ok. 2:00 w nocy). Musiał nieźle szaleć, bo ja w ciąży na sen nie mogę narzekać. W ciągu dnia drzemek teraz praktycznie nie ma, chyba że pogoda dziwna to wtedy razem z mężem się kładziemy, ale to wynika z pogody a nie z ciąży. W nocy nie wstaję na siku. Na szczęście na razie nie odczuwam takiej potrzeby. Można na palcach policzyć ile razy do tej pory wstawałam za potrzebą. Odnośnie spania to mąż się poświęcił i śpi pod kocem, a ja pod kołdrą, którą zwijam w rogala i o wiele mi wygodniej podczas snu.
W szkole rodzenia byliśmy już pięć razy. Fajna sprawa, bo zawsze możemy się czegoś nowego dowiedzieć. Ostatnio było o karmieniu piersią.
Początkiem 30 tygodnia ciąży pojechaliśmy do szpitala, bo mały jakoś był dziwnie spokojny. Niby się ruszał, ale bardzo mało i bardzo rzadko. Pojechaliśmy więc to sprawdzić. Lekarz zapytał mnie czy liczyłam ruchy. Ja powiedziałam, że nie...no i on nie był za bardzo skory do sprawdzenia tego (mimo, że to właśnie on prowadzi moją ciążę). Powiedział, że nie ważna jest intensywność ruchów. Ważne, że się rusza, że go czuć. No i ja na te słowa się popłakałam. Hormony. Po czym lekarz stwierdził, że jak tak to przeżywam to zrobi ktg i usg. Okazało się, że wszystko jest w porządku, a Tomuś już podczas ktg zaczął nieźle wymachiwać nóżkami.
Ostatnio coraz bardziej zaczęły wypadać mi włosy. Nie wiem czy to przez ciążę, czy przez zbliżający się wrzesień.
Wyprawka idzie pełną parą. W sklepach stacjonarnych kupuję to co jest na promocji, zamówiłam jedną paczkę na allegro i jedną w aptece gemini. Jeszcze kilku rzeczy mi brakuje, ale wszystko przede mną
A z tych spraw nieciążowych to...podpisaliśmy niedawno umowę kredytową. Będziemy się budować! Już prawie wszystko podomykane na ostatni guzik. Budowa rusza początkiem września, a my z mężem zostaliśmy ponownie złączeni na 30 lat.
Gratulacje :)
Dziękuję :)
tak na basen chodzimy już 2 miesiąc co niedziele :) ale Miki jeszcze nie pływa sam robimy już nury i toszeczkę pod wodą sam raz płynął ale jeszcze kila miesięcy :)
jak będziesz kompletować wyprawkę dla maluszka to zapraszam do mnie mam dużo ciekawych rzeczy po Mikim i co dziennie coś dodaję :) http://szafka.pl/profil/karola8483
Dla dziewczynki tez tam kilka sztuk :-) no i dla mam oczywiście :-)