Trochę mi zajęło czasu nim uznałam, że sama też mogę się podzielić swoimi obserwacjami biorąc pod uwagę to, że tak chętnie od niedawna czytam historie innych staraczek...piękne historie i takie wyciskające łzy też.
Pasjonatką pisania nie jestem więc będę się starać popracować nad stylem:).
Mój R coś nie w humorze poszedł z młodym na świeże powietrze więc chwila dla mnie.
Od nowego roku mam problem z regularna @. Po drugim czyszczeniu @ 45, 50 dni. Zaczęłam odwiedzać gina, ale dostałam tylko luteinę na regulację cykli. Standardowo w 16 dniu cyklu przez 10 dni po 2 tabletki pod język i po odstawieniu na następny dzień okres był. Ostatnio zmniejszył mi dawkę do 1 tabletki i właśnie się męczę od tygodnia by normalny okres dostać. Brzuch boli tak, ze bez przeciwbólowych się nie obyło.
Przez to, że mój gin (a byłam z niego bardzo zadowolona bo super poprowadził mi ciążę)nie chciał mi zlecić badań hormonalnych umówiłam się do innego. Chce znać przyczynę tych problemów.
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 sierpnia 2014, 17:30
No i oczywiście wśród życzeń urodzinowych nie obyło się bez życzenia siostrzyczki:). Ach te życzenia...żeby to tak samo się łatwo robiło.
Myślę, że pozytywne myślenie i skrupulatne odczytywanie temp. i innych sygnałów dają w końcu upragniony rezultat.
Choć ostatnio mój mnie zmartwił, bo stwierdził, że już za stary (po 40-stce) na kolejne dziecko i że mu juz tak wygonie bo młody odchowany....no i podniosło mi ciśnienie, bo myślałam, ze to nasze pragnienie a nie tylko moje, a teraz tak zostaję z tym sama...muszę go przekonać o istotności sprawy:).
Tak się zastanawiam, bo piszecie tu często kobietki o braniu donga. Czytałam, że zaczyna się go brać po @, ale ile?? 1-2 tabletki??rano czy wieczorem?? Proszę o poradę.
W skrócie. Wzięłam się za szukanie przyczyn nieregularnych miesiączek i wagi, która rośnie i nie potrafię nic zrzucić.
Endokrynolog zrobiła mi badania usg tarczycy i stwierdziła ze wielkość i wygląd tarczycy ok. ale badania też trzeba zrobić. No wreszcie konkrety:).
Nowa ginekolożka tez podeszła do mnie analitycznie a nie jak poprzedni metodycznie. Zrobiła mi usg jajników. I znalazła w prawym pęcherzyk dominujący 14 mm. Zmartwiła mnie troszkę bo powiedziała ze przy 11dc to trochę mały. Dostałam tez zlecenie na kolejne hormony:).
Jak to ja po powrocie do domu obczytałam googla wszechwiedzącego i mam mętlik w głowie.
Standardowo:).
Ale jedno sobie wydedukowałam, że przy długich cyklach (a naturalne miałam 32-35 dniowe) pęcherzyk może być jeszcze mały. Zobaczymy:).
Ovu zaznaczył mi na wykresie prawdopodobną owulacje w 9dc...a przecież dopiero się rozkręcam:)...no mam przynajmniej taką nadzieję.
Do tego mój N ma drugie zmiany i sie mijamy, a wieczorem jestem tak padnieta ze zasypiam, a o przytulaniu to juz nie ma mowy:(...tak to daleko nie zajedziemy.
Mam nadzieje ze to długi cykl i ovu się pojawi tym bardziej ze tydzień temu ginka widziała pęcherzyk...pęcherzyku pękaj:).
W pracy...dużo pracyyyy...staram się nie denerwować i uśmiechać do wszystkich...to naprawdę działa:).
Młody jakiś przeziębiony...leczę go syropkami na odporność i witaminkami. W przedszkolu tęskni za nami:(, ale daje radę..nie ma zmiłuj się.
TSH - 2,83 (norma 0,27-4,2)
fT4 - 1,19 (norma 0,93-1,7)
anty-TPO - 14,19 (norma(0,0-35,0)
LH - 3,64 (norma dla fazy lutealnej 1,0-11,4)
Progesteron - 15,21 (norma dla fazy lutealnej 1,7-27,0)
prolaktyna - 9,06 (norma 4,79-23,3)
Testosteron - 42,86 (norma 10,83-56,94)...no moze ten testosteron troche wyzszy ale miesci się w normie. No, nic lekarzem nie jestem i w czwartek mam wizytę z endo a w piątek u ginki. Zobaczymy co mi powiedzą.
Endokrynolog była z wyników bardzo zadowolona. Jedynie dla TSH przepisała mi Eeuthyrox bo przy staraniu się o dziecko powiedziała, że lepiej gdyby było niższe na poziomie 2-2,5.Mam brać po jednej tabl. na dzień i po 4 tyg. powtórzyć TSH. Przy przyjnowaniu tego środka efekty powinny byc już po tygodniu.
Troche czułam sie zawiedziona ze nie draży tematu problemu z rosnąca wagą i zaburzeniami miesiaczki, ale z drugiej strony to drugie zostawiłam dla ginekologa.
I tutaj pani doktor dość rzeczowo odpowiadała na moje pytania. Zrobiła mi jeszcze raz USg jajników i stwierdziła, ze owulacja była bo jest płyn z pęcherzyka. W jajnikach nie doszukała się nowych bo jest koniec cyklu. Niezbyt lubie to badanie bo to naciskanie brzucha boli szczególnie dlatego ze mój lewy jajnik jest gdzies za jelitami i jest mało widoczny. Ucieszyła sie bardzo na widok wykresu temperatur i stwierdziła, ze faza lutealna jest jak najbardziej ok i progesteronu dosyć wiec bezcelowe jest podawanie luteiny bo nie w tym problem. Zapytałam tez czy przy takim cyklu jak mój gdzie owulacja miała miejsce kołoo 21 dnia podawanie luteiny od 16 dc może ja hamowac. Odpowiedziała, ze owszem. Musimy teraz popracować nad fazą pierwszą cyklu bo jest za długa. Dostałam kolejne skierowanie na sprawdzenie FSH i estradiolu.. Ja się cieszę bo im wiecej się dowiem tym lepiej wróży to na przyszłosć.
Co do mojego cyklu to rozczarowałam się...miałam nadzieję ze to ten. Wydawało mi się tak do 9dpo ze wszystko idzie w dobrym kierunku. Szczególnie ten mój brzuch - nie wiem jak to opisac taki jakby napompownany w dole, tak, ze przy wciaganiu go takie inne odczucie. Szczególnie to też było czuć gdy kładłam sie spać i przewracając na brzuch czułam taką barierę. Tak też miałam przy poprzednich ciązach. Jednak w nocy z czwartku na piatek obudziły mnie straszne dreszcze i zimno. Gdy wstałam zrobić młodemu coś do picia cała sie trzeęsłam a potem nie mogłam się rozgrzeac. No i następnego dnia wszystko zniknęło. Brzuch normalny..teraz takie pobolewanie jak na okres i kłucie wiec czekam na @. Jeszcze dziś znaczny spadek temp. wiec nie ma się juz co oszukiwać. Z drugiej strony czekam na kolejny cykl i kolejną szanse:).
Z jednej strony bardzo cieszę się, że zmotywowałam się do obserwacji swoich cykli bo widzę co się dzieje, ale z drugiej to oczekiwanie na każdy kolejny dzień...najpierw na owulację, potem kolejne wysokie temp. w drugiej fazie marząc by się nie skończyły. Trochę się nakręcam tą obserwacją co też wywołuje w końcu stres. Muszę wyluzować...prowadzić dalej obserwacje, jeść witaminki, w odpowiednim czasie angażować swojego, by miał swój wkład w tych staraniach:)...ale naprawdę spróbować spokojniej...oby, dobrze się mówi. haha..nawet namówiłam na łykanie witaminek mojego...choć śmiesznie wyszło, bo poszłam do apteki i poprosiłam pana sprzedawcę o witaminy dla mężczyzn...haha popatrzył dziwnie i z uśmieszkiem, ale przyniósł. wrzuciłam do torebki i pojechałam do domu. Tutaj daję to mojemu, a on czyta..poprawia witalność i funkcje seksualne...trochę się obraził, bo pyta czy myślę ze ma z tym problem...ja mówię ze absolutnie nie o to mi chodziło...chciałam żeby trochę zasilił organizm w niezbędne mikroelementy bo jesień i zima idą...nie powiedziała ze to też działa dobrze na plemniczki bo by mi tego nie jadł..ehh ci faceci...tyle się trzeba nagimnastykować by współpracowali:P.
Cieszę się przynajmniej, że nie mam już takiej nerwicy na kazdy dzien cyklu. Co ma byc to będzie, a stres nic tu nie pomoże.
Po drodze od ostatniego wpisu narzeczony stał się mężem, syn ma 5 lat, a ja niestety kolejne 2 latka do przodu. Ale co tam:) byle do przodu.
Musimy się wziąć "za robotę". Rozmawiałam poważnie z mężem, że musimy popracować nad rodzeństwem dla młodego bo ostatnimi czasy wyczułam opór z jego strony. Stwierdził, że mu się nie chce kolejny raz przez to przechodzić..ehh...niechby chłop chociaż raz urodził to by wiedział co to znaczy przez to przechodzić.Oczywiście doceniam zaangażowanie i pomoc w czasie trwania ciąży i po urodzeniu młodego.
Potem wałkowałam i wałkowałam temat i się zgodził, ale entuzjazmu nie ma.
Mówię mu, że może być tak, że się nie uda wcale, bo mamy już swoje lata, ale trzeba przynajmniej dać szansę.
Więc teraz czekam na @ i do dzieła:).