I po raz kolejny przychodzi czas swirowania. Nie wiem juz sama, ktore objawy sa prawdziwe, a ktore powstaja przez nadmierne o nich myslenie. Patrze na moj wykres raz po raz i wyszukuje znakow, ze tym razem to to! Przynajmniej w tym cyklu wiem co sie ze mna dzieje i ze jest potwierdzona owulacja. Jakis plus. Zaluje tylko, ze tak pozno zaczelam monitorowac swoje cykle, bo czekalam na cud. Czasu nie cofne, wiec musze patrzec przed siebie. Jutro dzwonie po wyniki swoje z 21go dnia cyklu i Daniel po swoje nasienia. Nie wiem czego bardziej chce - czy zeby wszystko wrocilo w normie, czy zeby wyszlo cos i wtedy chociaz bedzie powod czemu sie nie udaje i plan leczenia. Jutro do Polski z przykrych powodow, ale przynajmniej nie bede myslala tyle o swojej macicy i co sie tam wyrabia. Vixen.
Nie dzwoniliśmy do przychodni, bo zamieszanie przed wyjazdem było, ale dzisiaj zadzwonimy. Powiedziałam wczoraj mężowi, że jeśli sie nie uda w tym miesiącu to się załamie - niech się facet przygotowuje. Och fasolinku, mam takie ramiona pełne miłości, pojaw się wkońcu!
Objawy wciąż są, ale w czasie 'czekania' wszystko jest objawem ciążowym wiec sama już nie wiem. Jak sie budzę z takim nastawieniem to na pewno nie będzie dobry dzień dzisiaj.
A co jeszcze jest dziwne i po raz pierwszy mam taki 'urojony' objaw to kwaśno mi smakują rzeczy. Wczoraj tost męża - fuj kwaśny! Kanapka na lotnisku tak samo, a dzisiaj szynka
i nie mogłam spojrzeć na kaszankę. Domowej roboty
Ciekawe, ciekawe...
Cień cienia na teście dzisiaj oO Ledwo widać, ale WIDAĆ. Proszęproszęproszę niech jutro rano będzie ciemniejsza ta kreska *__*
Ciąża rozpoczęta 19 listopada 2013
Życzę powodzenia z wynikami i więcej wiary :)
W końcu napewno sie uda