X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Chciałabym, ale boję się ...
Dodaj do ulubionych
1 2
WSTĘP
Chciałabym, ale boję się ...
O mnie: Magda, rocznik `80, mama i żona od 2006r.
Czas starania się o dziecko:
Moja historia: O drugim dziecku zaczęliśmy myśleć z początkiem 2012r. - bez spinki, na luzaka. Tak się jednak życie potoczyło, że w ciążę zaszłam dopiero pod koniec 2013r., a potem poroniłam 2 razy (luty 2014r. i październik 2014r.). Teraz więc mam w sobie dużo lęku ... Zdajemy się na los. Jeśli nie uda się do końca 2018r. Córka będzie jedynaczką.
Moje emocje: Nie wiem czy bardziej chcę, czy bardziej się boję. Moje nastroje to kalejdoskop emocji. Bo najlepiej po prostu niczego już nie planować. I nie chcieć zbyt mocno.

28 stycznia 2015, 14:56

Moja owulka robi sobie znowu jakieś jaja. Od 10dc właściwie za nią wyglądam, a przyjdzie pewnie (albo i nie) dopiero po 20dc
Nie mam na nią siły.
A od przyszłego cyklu testów owu już nie będę stosować. Nie na moje zdrowie ;)

30 stycznia 2015, 10:02

Po moich ostatnich jazdach ze zdrowiem i skokami ciśnienia starania odwleką się w czasie.
O dziwo, odetchnęłam z ulgą, co oznacza, że psychicznie nie byłam na nie jeszcze gotowa. Strach chyba jest większy niż sama chęć posiadania drugiego dziecka.

W związku z tym, że zdrowiem trzeba się trochę zainteresować, lekarz zalecił dietę beznabiałową i bezsłodyczową.

Dziś dzień pierwszy. I od razu pojawił się dylemat dnia:
CZY ŚLEDŹ W SOSIE ŚMIETANOWYM TO NABIAŁ?

:P

Wiadomość wyedytowana przez autora 30 stycznia 2015, 10:03

30 stycznia 2015, 13:48

Mam dziś jakiś moment wyparcia na zasadzie: "a może ja jednak nie chcę drugiego dziecka? po co mi to?"

Aż mnie przerażają te myśli ...

4 lutego 2015, 13:18

Ten brak owulacji zaczyna mnie już wkurzać konkretnie.
24dc, a temperatura skacze mi po wykresie jak żaba po łące. No cieszę się niezwykle, że się świetnie bawi. Pytanie tylko - dlaczego moim kosztem? Pewnie znowu hormony fiksują. Pewnie stąd te skoki ciśnienia. Eh.

Idę jutro do gina na NFZ. Nie liczę na zbyt wiele, ale może chociaż jakieś skierowania na badania dostanę?

Poważnie też rozważam zmianę gina prywatnego. Jeszcze się muszę przespać z tym tematem ...

6 lutego 2015, 12:15

Wizyty u gin NFZ chyba nawet nie chce mi się opisywać.
Żenada, dno mułu i wodorosty.

Kobieta nie wiedziała, co to ciąża biochemiczna, wg niej poronienie powodują ZAWSZE złe plemniki (znaczy takie wściekłe czy co? nie dopytałam, a szkoda ...), a badała mnie wkładając mi do środka rękę po łokieć. Zobaczyłam gwiazdy na niebie, ziemi i całym wszechświecie.
No moje pytanie o badania, które mogłabym wykonać, by zapobiec kolejnemu poronieniu, zrobiła oczy jak żaba i bąknęła coś na zasadzie, że ona przecież wróżką nie jest i mi tego żadnymi badaniami nie zagwarantuje.

Zapisała mi globulki na (rzekomą) grzybicę, a wyjmując rękę z mojej pochwy z obrzydzeniem popatrzyła na wydzielinę :D Chciałam spaść z samolotu ze śmiechu ;)

Chyba się z panią nie polubimy i będziemy omijać szerokim łukiem.

W najbliższym czasie czeka mnie dermatolog (16.02), potem ginekolog prywatnie (wstępnie 4.03) - chyba, że coś mi się z @ podzieje i poprzesuwa makabrycznie, to wtedy będę zmieniać termin. no i kardiolog, a wcześniej pewnie internista.

Oj, pobiegam sobie po lekarzach. Moja hipochondrycza dusza odżywa :D :D :D

9 lutego 2015, 12:21

Weekend był kiepski.
Nie dość, że pół soboty spędzone w towarzystwie ciężarnej, która bez przerwy głaskała swój brzuch, sapała i żarła ciążowe witaminy, to jeszcze to ten tydzień, w którym tak żywo wróciły wspomnienia sprzed roku, że nie jestem w stanie sobie poradzić z emocjami ...

Tak, to głupie. Bez sensu przez rok nie umieć się uporać z demonami. Ale w końcu od drugiej straty minęło dopiero 3,5 miesiąca. Nie jestem z żelaza. Nie jestem ze stali. Raczej z papieru, który porwała zimowa wichura.

Nie chce mi się nic. Nie mam siły oddychać. A trzeba było przyjść do pracy i ogarnąć firmowe obowiązki (na szczęście tych dziś jak na lekarstwo).

Brzuch mnie boli trzeci tydzień. Ginka na NFZ zaaplikowała mi chyba jednak grzybicę, bo wszystko mnie swędzi, piecze (nie wspominając, że po globulkach od niej dostałam takiego uczulenia, że chciałam sobie zębami wygryźć skórę z pochwy!) Jest mi źle, chcę pod kocyk. Chcę zasnąć ...

9 lutego 2015, 18:32

Kupiłam korę dębu. Moczyłam dupkę przez 15 minut i ... jest ulga! Allelujah! Będę żyła! :)

13 lutego 2015, 12:01

Ale o co chodzi temu OF? Czemu tak upiera się przy tej owulacji w 24dc? Skoro wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują na 31dc?
Szlag by to ;)

27 lutego 2015, 12:52

Pierwszy dzień cyklu to zawsze dobry moment, żeby zapisać sobie plusy tego stanu.
OK, więc dlaczego dobrze, że nie jestem w ciąży? Ciekawe? No to lecimy z koksem (obiecuję, że wytłumaczenia nie zawsze będą racjonalne ;) ):

- mogę zjeść sushi !!!
- mogę zjeść ser pleśniowy !!!
- na koncercie Stinga (13.03) nie będę musiała się martwić, że coś się stanie dziecku
- za 2 dni biorę się ostro za ćwiczenia, czego nie mogłabym zrobić w wiadomym stanie ;)
- mam czas na podleczenie krążenia i schudnięcie
- nie urodzę kolejnego Skorpiona (a tak by się stało, gdym była właśnie w ciąży, hahaha!) <3
- mogę zacząć szukać nowej pracy, bo obecna mocno mi zbrzydła ;)

To tyle na początek :) Mało? Spokojnie, coś jeszcze wymyślę :D

8 marca 2015, 12:15

No i w końcu nie zjadłam sushi, nie zjadłam sera pleśniowego, bo znalazłam dietę zgodną z grupą krwi (mam A), a tam serów nie wolno, śledzi nie wolno, wieprzowiny i wołowiny niet - czyli tego wszystkiego, co stanowiło główne składniki mojego pożywienia.

Się musiałam przewartościować i zmienić jadłospis. Kupiłam sery i jogurty z mleka koziego, makrele i łososie, dużo sałat i drobiu.
Burżujstwo normalnie! :)

Ale zgaga mniejsza, wzdęć brak, mdłości nie odnotowałam w ostatnich dniach. Chyba służy. Nie mówiąc o wadze, która faktycznie lekko drgnęła w dół. A że mam 15kg nadwagi, to jakby nie mam się nad czym zastanawiać, nie?

No więc w tym cyklu sobie chudnę, się badam. A potem się zobaczy.

Na razie odliczam dni do wizyty u nowego gina (11.03). Oby okazał się konkretny :)

8 marca 2015, 12:21

A w ogóle jutro badania hormonów, więc seksu nie można.
Potem też nie można, bo w środę gin i chcę, żeby mi cytologię zrobił.

Więc jak już na siebie po tej wizycie wskoczymy, to będzie ogień coś czuję, bo obwąchujemy się od kilku dni jak psy jakieś :) Buahaha :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 8 marca 2015, 12:21

9 marca 2015, 23:11

Wyniki mocno "takie se" (na przeciwciała antykardiolipinowe nadal czekam):


Morfologia krwi - w normie, trochę za dużo eozynofili (ja mam 5,2 - a norma do 5) !! :(
OB - 16 [norma od 2-15] !!! :(
Cholesterol całkowity - 5,49 [norma 3,00-5,00] !!!! :(
Cholesterol HDL - 1,29 [norma >1,2]
Cholesterol LDL - 3,80 [norma < 3,00] !!!! :(
Trójglicerydy - 0,88 [norma <1,7]
Glukoza - 4,69 [norma 3,90-5,50]
CRP - 2,65 [norma 0,00-5,00]
Sód - 138 [norma 136-145]
Potas - 5,09 [norma 3,50-5,50]
TSH - 4,31 [norma 0,27 - 4,2] !!!! :(
FT4 - 1,15 [norma 0,93-1,70]
Prolaktyna - 10,74 [norma 4,79-23,30]
LH - 10,01 [norma dla fp 2,4-12,6; dla fo 14-95,6; dla fl 1,0-11,4]
FSH - 7,19 [norma dla fp 3,5-12,5; dla fo 4,7-21,5; dla fl 1,7-7,7]
Testosteron - 50,86 [norma 8,01-49,86] !! :(
Estradiol - 54,55 [norma dla fp 12,5-166; dla fo 85,8-498; dla fl 43,8-211]
HCV przeciwciała - niereaktywny
HBs przeciwciała - <2 (niezabezpieczający poziom przeciwciał)
Toksoplazmoza - <0,13 (<1,0 niereaktywny)
CMV IgG - <0,15 (<0,5 niereaktywny)
Różyczka IgG - 18,18 (reaktywny)
Anty TPO - 7,70 [norma 0,00-34,00]
Fibrynogen - 3,08 [norma 1,80-3,50]
Homocysteina - 8,30 [norma 5,00-12,00]


O ile większość wyników rozumiem (chociażby wysokie OB, TSH czy cholesterol), o tyle te przeciwciała niereaktywne i reaktywne przyprawiają mnie o lekką konsternację.
Znaczy że co? Że powinnam się zaszczepić na wszystko poza różyczką? A z różyczką niby jestem bezpieczna?
Ktoś coś!? :D

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 marca 2015, 23:14

10 marca 2015, 20:04

STING SIĘ POCHOROWAŁ.
PIĄTKOWY KONCERT ODWOŁANY.

.....................
:(

11 marca 2015, 22:26

Wizyta u gina OK.
Może nie zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia, ale gadało nam się w porządku i wydaje się być sensowny, z konkretną, potrzebną mi wiedzą ;)


No i tak:
1. TSH nie zrobiło na nim większego wrażenia - przepisał Euthyrox 25 - 50tabl, za miesiąc kontrola TSH.
2. Jeśli chcę już wykluczyć wszystko to mam zrobić: antykoagulant toczniowy, mutację MTHFR, czynnik V Leiden, przeciwciała ANA 1 i wymaz z szyki w kier. ureaplazmy / mukoplazmy + chlamydie
Po wynikach ew. włączymy Acard. Niby można by go brać profilaktycznie bez tych badań, ale on mi jednak odradzał.
3. Polecił Inofem / Inofolic na skrócenie cykli (w sensie przyspieszenie owulacji), a do tego Cyclodynon (mniszek lekarski trzeba brać 90dni, ale nie wolno brać w ciąży - nie dopytałam jednak, co w przypadku gdy ta ciąża objawi się w międzyczasie - ktoś? coś!? ;) )
4. Jeśli powyższe nie zadziała, nie zajdę w ciążę itd. to za 3 cykle Clostilbegyt i monitoring na nowo.

Poza tym zrobił cytologię i usg, cycków w końcu nie oglądał ;) a mnie się już nie chciało mu opowiadać o moich guzach, operacjach itd. Następnym razem :) Bo takowy za jakiś miesiąc-półtora mca przewiduję :)


Zmęczona jestem po dzisiejszym dniu, ale i naładowana pozytywną energią chyba ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 marca 2015, 21:44

13 marca 2015, 20:31

Wczoraj miałam tak genialny plan naprawczy mojego i M. organizmu, który mówił, że do starań powrócimy w sierpniu. I tak mnie on cieszył, że w euforii niemal byłam.
A dziś wydało mi się to tak odległe, że aż złapałam doła.

Za babami to jednak nie nadąży.

14 marca 2015, 18:38

Warczę od rana i chce mi się płakać. A przecież Cyclodynon miał mnie uspokajać, a nie rozstrajać jeszcze bardziej :P

M. nie wytrzymał i poszedł do sklepu po coś słodkiego (bo łącząc się ze mną w bólu, od tygodnia też słodyczy nie jadł). Kazałam mu przytargać jakieś wino, bo muszę się chyba narąbać, żeby mi ten dół minął :P Wraca i mówi "no to się ululamy jak szpaki". Ja: "A co? kupiłeś trzy butelki?"

Wpadam w alkoholizm chyba.
Trzeci dzień w tym tygodniu sięgam po wino.

A może chcę nadrobić, bo potem dłuuuugo nie będę mogła? :P (S. karmiłam 9,5mca, więc w sumie alko nie piłam przez ponad 1,5 roku :) )

Nachodzą mnie myśli, żeby jednak zaryzykować i już w następnym cyklu trochę zaszaleć. Wszystko będzie zależeć od wyników TSH, bo z tym powyżej 4 to się jednak boję powtórki z rozrywki ...

16 marca 2015, 22:08

Tak mnie dziś jajniki i brzuch napieprzają, że jeśli to nie owulacja, to ja się poddaję.
Z drugiej strony w środę na USG pęcherzyk miał 11mm. Czy możliwe, żeby bez stymulacji urósł w 5 dni na tyle, by pękać?

Nie powiem, że nie ucieszyłabym się z owulki w 18dc ... bo chyba bym sikała po nogach ze szczęścia, że w końcu mam cykl normalnej długości. Ale czy ja się aby nie za bardzo rozmarzyłam? ;)

I jeśli to nie owu, to co? Wg USG wszystko było w jak najlepszym porządku ...

Eh, nawet bez starań te obserwacje organizmu są taaaakie stresujące :D

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 marca 2015, 22:08

24 marca 2015, 17:04

Wg tempki owu była faktycznie w 18dc.
Ale jestem chora, więc tempka może być mocno zafałszowana.
Gdyby nie to, że nie ma fizycznej możliwości na ciążę (nie było do końca w dniach okołoowulacyjnych - zresztą wiadomo o co kaman, nie!? :P ), to normalnie zakochałabym się w moim własnym wykresie. Jestem więc żywym przykładem na to, że tempka lubi kłamać, a wykres czarować.

Tak czy siak. Muszę się w ciągu tygodnia porządnie wykurować, bo za tydzień nowy cykl i jest szansa, że jeśli TSH będzie ładne, to już w kwietniu wrócimy do starań.

Oczywiście, że czeka mnie jeszcze masa badań i ich wyniki też są niezwykle ważne. Ale starań nie wstrzymują na szczęście. Mogą jedynie spowodować, że już w ciąży będę brać kolejną baterię leków. Choć wolałabym nie ...

Nie ma jednak co gdybać i się nakręcać. Wszystko niech się teraz toczy swoim spokojnym torem.

No to zmykam pod kołdrę. Sija! :D

28 marca 2015, 12:53

Przeleżałam wczoraj cały dzień (bo od ubiegłej niedzieli jestem chora) i dziś mnie energia rozpiera.
Przeszło mi to całe chorowanie, więc wysprzątałam chałupę od A do Z (no dobra, do W, bo okna z premedytacją pominęłam :P nie będę się narażać na kolejne zapalenie zatok :P).
Uwielbiam te endorfiny krążące we krwi. I lubię takie lśniące mieszkanie.

To teraz idę robić schab w sosie myśliwskim na obiad i przygotować szpinak do jutrzejszej nadziewanej piersi z kuraka. O! Trzeba trochę żołądki porozpieszczać ;) Prawda?

Wiadomość wyedytowana przez autora 28 marca 2015, 12:54

30 marca 2015, 20:29

Rozwaliłam sobie dziś oponę w aucie - i to tak na amen, że do wyrzucenia. Załatać się nie dało, mimo że chłopaczek naprawdę bardzo chciał pomóc. Na szczęście w bagażniku miałam akurat letnie opony, to wymienili. Teraz módlmy się zbiorowo o brak powrotu zimy :)
1 2