X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Tym razem zabolało za mocno. 😔
Dodaj do ulubionych
1 2 3

18 czerwca 2021, 06:43

12dc

Wczoraj miałam ostatnio już wizytę stymulująca ( 11dc)
Hormony pięknie rosną. Pęcherzyki też i w miarę równo.
Największy mierzy 19mm, dużo bylo po 18-17mm, najmniejsze 15mm i dostałam na nie menopur, żeby dać im szansę dojrzeć.
Wczoraj o 20.30 przyjęłam ovitrelle i nic nie wskazuje na to, żeby transfer był odroczony. Wręcz szykuje się na transfer we wtorek o ile będą piękne zarodki 🙏 🍀A tak się bałam hiperki.🙈 Tak mnie wszyscy straszyli, że mój organizm jest w grupie wysokiego ryzyka.
A ja zrobiłam psikusa, bo
czuję się bardzo dobrze, nie odczuwam żadnych skutków ubocznych. Brzucho nie boli. Jedynie jest obolałe po zastrzykach a trochę ich jednak bylo. 😉
No i miałam migrenę 2 dni, pewnie od orgalutranu. Mam nadzieję, że dzisiaj mnie oszczędzi, bo skusiłam się na paracetamol, zimne okłady, nacieranie amolem ale nic nie pomagało.

Pobieranie krwi też stało się traumatyczne, moje pokaleczone żyły przy każdym pobraniu to teraz ból. Masakryczne doświadczenie, kiedy zwykłe ukłucie to już nie tylko ukłucie a ból podczas całego pobierania. Niedobrze robi mi się na myśl o jutrzejszym wenflonie ale zacisnę oczy i dam radę. 💪

Stymulacja trwała 8 dni.

Jutro punkt 8.30 będzie Punkcja.

A dzisiaj według zalecen cały dzień leżę i pilnuję jajek, żeby nie pękły przedwcześnie.
Mam zakaz ekspozycji na słońcu, zakaz gorących kąpieli i jak już coś robię to mam to robić 2 razy wolniej niż zawsze. 😊 Da się zrobić. 🙈
Czuję się jak po laparo, gdzie każdy ruch był ostrożny ale w sumie lepiej być ostrożnym za bardzo niż miało coś pójść nie tak. 😊

Wracając do wczoraj:
Estradiol 6600 pmol/l
Endometrium 11,5mm

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 października 2021, 10:50

19 czerwca 2021, 16:29

13 dc 19.06.21
Dzień Punkcji.

Niby dzień jak co dzień ale ten dzień na długo zostanie w mojej pamięci.
Upalny, czerwcowy dzień już od samego rana.
Wyszliśmy oboje z bloku ale mój czegoś zapomniał i się cofnął a moim oczom ukazał się całkowicie czarny kot. Wiem, że to są tylko przesądy ale czemu akurat dzisiaj musiał stanąć mi na drodze?
Szedł w moim kierunku i do mnie miauczał.🙈
Kot jak kot ale uznałam, żeby nie zapeszać sobie tego ważnego dnia to cofnę się na klatkę, nie dam mu przejść mi przez drogę. Nic to nie dało, bo poszedł za mną. 🙈
No cóż, odpuściłam, przykucnełam i chciałam pogłaskałać skurczybyka. 🐈 Jednak szybko się przepłoszył i uciekł.
Także symbolem mojej dzisiejszej punkcji jest czarny kot. Mam nadzieję, że przełamie piętno jakie niosą ze sobą te czarnuchy i przyniesie mi szczęście. 🍀
Najgorsze było dla mnie oczekiwanie na cały ten zabieg, stres osiągnął level 99.
Na sali zabiegowej skojarzyło mi się to wszystko z salą operacyjną i niedawna laparoskopią. Prawie się tam rozpłakałam ale nie zdążyłam. Obudziłam się już po wszystkim. 😊
Efekt końcowy to 15 oocytów. 🥳
Dostałam cała reklamówkę leków i we wtorek mam kontrolę stanu jajników i wtedy też ewentualny transfer.
W poniedziałek dostanę informacje o zapłodnionych komórkach.
Czuję się obolała jakby mi ktoś kij w dupę wsadził. 😊 Cieszę się, że mam to za sobą. 😊

Dziękuję wszystkim za kciuki i słowa wsparcia. ❤️
Kciuków jeszcze nie puszczajcie. 😁

21 czerwca 2021, 13:34

15dc
Druga doba moich maluchów i jest ich całe 6. 🥰Moje kochane, wymarzone 6 cudów. ❤️
Walczcie maluchy. 💪 Obiecuję, że otoczymy Was ogromem miłości. ❤️❤️
Jesteśmy w trakcie budowania dla Was domku, nie wyobrażam sobie, żeby Was tam nie było.
Obiecuję, że postaramy się być najlepszymi rodzicami pod słońcem! ☀️

Jutro (prawdopodobnie) zgarniamy jednego promyczka.

Już Was kochamy! ❤️

22 czerwca 2021, 19:02

16dc - 3 doba

Niestety transfer odroczony ze względu na powiększone jajniki i obecność jakiegoś płynu.
Ja czuję się dobrze i w zasadzie nic mnie już nie boli ale lekarz mi wyjaśnił, że ciąża i produkcja hcg nie pozwala jajnikom dojść do siebie a wręcz mogą jeszcze urosnąć. Dodatkowo może zebrać się więcej tego płynu ( nie ma go dużo ale jednak jest) i również może nieść ze sobą powikłania.
Trochę mnie to rozczarowało ale mój promyczek ma tam zamieszkać na dlugie 8 miesięcy i musi być mu tam wygodnie, ciepło i przytulnie więc poczekam cierpilwie na okres i po owu przyjmę mojego zucha. 🤰

Po USG znowu czułam ten kij w tyłku i jajniki też pobolewaly. Nie znam się i w sumie nie wiem czy to mocno dużo ale wiem, że moje jajniki mają po ok 7cm. Wydaje mi się, że normalnie mają ok 3?

Po USG zeszłam z lekarzem do chyba pracowni embriologicznej i pokazano mi na monitorze komputera 6 moich zarodków.
5 z nich bardzo dobrze rokuje i mimo, że są w 3 dobie to doganiają 4 dobę. Jeden jedyny jest w tyle ( odpowiada drugiej dobie) ale pani embriolog twierdzi, że ma szansę ruszyć i trzeba dać mu szansę. Zgodnie z lekarzem i kierownikiem laboratorium embriologicznego wszystkie zarodki hodujemy do 5 doby. Także czeka mnie telefon chyba w czwartek. 😊

Jak sobie przypomnę ich obraz i jak pani embriolog mówiła o nich tak dobrze to uśmiech sam mi się ciśnie na twarz. I prawdopodobnie nie wykorzystam ich wszystkich ale nie wyobrażam sobie, żeby któryś nie przetrwał. One są już w moim ❤️.

❤️In vitro jest cudem. ❤️

Chce mi się płakać że wzruszenia na myśl o moich promyczkach. 😭

Ja już kocham. ❤️❤️❤️

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 czerwca 2021, 19:59

25 czerwca 2021, 11:23

19dc 6doba po punkcji.

Wczoraj była 5 doba i nikt do mnie nie dzwonił. Wiem, że dzwonią jak już maluchy trafia do zimowiska ale do głowy zaczęły przy godzić czarne myśli. A co jeśli, żaden nie przetrwał? Przecież to się zdarza. 😱 Zaczęłam tam dzwonić po 16 ale do laboratorium można dzwonić tylko w godzinach 10-11. Wiedziałam, że do tego czasu zniosę jajo.

Od dzisiaj tylko co chwila nerewowo patrzyłam na zegarek, wyczekując 10.
W końcu jest, wybiła 10.
Ręce mi się trzęsą jak alkoholikowi a w głowie same czarne scenariusze.
Nagle słyszę, ktoś odebrał. Serce prawie mi wyskoczyło.
Co to są za emocje... 🤯🤯🤯🤯
Przez telefon Pani mi mówi:
" pani Moniko, na stan wczorajszy mamy 4 zamrożone blastki a 2 są hodowane do 7 doby. Wszystkie są bardzo ładne"
Nagle łzy mi napłynęły do oczu. 😭
Ryczałam sobie tak przez jakiś czas.
Na ten moment nam 6 szans.
Wiem, że za mną jeszcze część również trudnej drogi ale jestem wdzięczna, że los oszczędził mnie i pozwala mi się cieszyć świetnym wynikiem zarodkow. Wiem, że wiele osób walczy o jedną blastkie a ja już mam ich 4 pewne.
Jestem wdzięczna Bogu i losowi, że oszczędził mi tego stresu.
Teraz czuję, że musi się udać. ❤️

Dziękuję!

Wiadomość wyedytowana przez autora 25 czerwca 2021, 11:25

26 czerwca 2021, 11:33

20 dc, 7 doba

Dostałam protokół z mrożenia.
Mam 4 blastki 3x 4.2.2 i 1 x 4.1.2, czyli 2 nie przetrwały. Trochę mi smutno ale grunt, że nam 4 szanse.

Wiadomość wyedytowana przez autora 26 czerwca 2021, 18:30

1 lipca 2021, 09:55

🖤
Ostatnie dni były dla nas bardzo trudne.
Nasz kolega popełnił samobójstwo. Nie mogę w to uwierzyć. Przeglądam jego zdjęcia i nie wierzę, że już go nie ma. Że nie będzie wypadów na piwo, nad jezioro. Nie będzie spotkań, rozmów, śmiechu.
P, co Ty zrobiłeś !?💔😭
Wczoraj Go pochowaliśmy ale ja dalej nie wierzę.... 😢
Mam tylko nadzieję, że tam jest Mu lżej i z góry widzi dla ilu osób był ważny i ile osób Go kochało. ❤️ Nadal kocha. 😢
🖤

5 lipca 2021, 14:23

29dc, 16 dni po punkcji, 4 dzień po odstawieniu orgamitrelu

Chciałabym w końcu zacząć nowy cykl.... Czemu to musi się tak ślimaczyć?
Powoduje to we mnie jakieś wewnętrzne napięcie/niepokój/stres. Czuję to od wczoraj.
Boję się, że pójdzie coś nie tak i znowu będę musiała czekać. 😢
Kiedyś pocieszałam się, że do 30 urodzę. Teraz jak liczę to najpóźniej musiałoby się udać w sierpniu. Zbyt wiele czasu nie mam...
Ale może nie warto robić sobie takich założeń, jeżeli nie mamy na nie wpływu?

Zastanawiam się czy wrócić do pracy... Z jednej strony chciałabym jakiejś odskoczni a z drugiej, póki nie mam okresu to nie wiem czy czasem nie powinnam jeszcze uważać na siebie. Nie wiem w jakim stanie są moje jajniki.
Mam plan wbić się jutro do mojego lekarza, może coś mi podpowie może przedłużę zwolnienie do końca tygodnia. Nie chcę zrobić sobie krzywdy, nie chcę żeby znowu coś się opóźniło. W środę miałabym nockę ale ja nie wiem czy powinnam już normalnie funkcjonować czy dalej na siebie uważać.
Na nockach jest dużo dźwigania.
Kurcze, czemu musi być tak trudno. Ciężko połączyć pracę, starania i in vitro.
Jak to dźwigne to się sama ukoronuje. 😊

31 lipca 2021, 14:26

28.07.21
Dzień kriotransferu.
Środa godzina 13.45 przyjęłam swojego maluszka 4.2.1.
Pani embriolog mówiła, że zaroduś rozmrozil się ładnie i "zachowuje się tak jak tego oczekiwaliśmy".
Już maluszek jest w moim brzuszku. Moje serduszko kochane. ❤️
🙏Proszę, zostań ze mną. 🙏
❤️❤️❤️❤️❤️
Progesteron. W dniu transferu wyniósł 19,4ng/ml
2dpt 39,10ng/ml

5 sierpnia 2021, 08:29

💔6dpt
Skusiłam się na test. Przecież większości już wtedy coś wychodzi...
Co ujrzałam? Biel. Cholerną biel. 4 biele, bo na jednym teście się nie skończyło.
To co poczułam nie da się opisać. To była rozpacz. Nigdy tak nie płakałam jak wtedy.

💔7dpt
https://zapodaj.net/d9e6bdb294385.jpg.html
Cień cienia na teście. Podeszłam do tego sceptycznie ale mimo wszystko poszłam na betę. Wiedziałam, że szanse są 50/50. Wierzyłam, że a może? Może los się do mnie w końcu uśmiechnął?
Jakże się myliłam. Byłam naiwna. Zadrwił kolejny raz.
Beta nawet nie drgnęła. Nic. Kompletnie.
Kolejny trzask w twarz. 😭

Czułam się jakbym straciła kogoś bliskiego, kogoś kto był ze mną długi czas i nagle straciłam go na zawsze.
Być może to była nadzieja, która bardzo pokładałam w ivf. Przecież miało się udać...
Czuję się jakbym przechodziła żałobę. Żałobę po stracie nadziei i dziecka.
Przeczytałam pewnie wpis na IG i tam Pani psycholog napisała, że każda staraczka ma dziecko. Ma je w głowie, ma je w myślach, ma je w codziennych czynnościach. Budzi się z myślą o tym dziecku i zasypia z myślą o nim. To nasza codzienność staraczkowa.
🌻Napijesz się alkoholu? - Nie, bo może jestem w ciąży a jak jeszcze nie jestem to może zaraz będę.
🌻Wyjedziemy na wakacje? - Nie, bo staramy się o DZIECKO i trzeba oszczędzać na IVF i inne wydatki.
🌻Spotkanie z przyjaciółmi? - nie, bo dzisiaj dni płodne, w których chce spłodzić moje DZIECKO, bo mam wizytę u lekarza, bo muszę przyjąć zastrzyk o konkretnej godzinie.
Wszystko kręci się wokół dziecka, którego fizycznie nie ma ale jest w naszych głowach.
Od pierwszych myśli, bardzo go kochamy i jesteśmy w stanie zrujnować się fizycznie, psychicznie i finansowo aby i oni pokochało nas i było z nami tak naprawdę.
Czuję się lepiej, ale też czuję, że jest to bardzo kruche. Może chcę tylko tak myśleć, że jestem silna? Może to złudne?
Może to, że w jakimś stopniu- tak mi się wydaje, że zaakceptowałam rzeczywistość po to by zaraz wybuchnąć płaczem i przekonać się, że wcale tak nie jest?
Okropnie trudne to wszystko.
Mój mąż wczoraj mnie przekonywał, że to jeszcze nie koniec i on nie traci nadziei. Że on czytał artykuły. Że betę powinno się robić 11-14dpt.
Nie miałam serca powiedzieć mu o negatywnej becie w 7dpt. W końcu zrobiłam ją przed czasem. Prawidłowo betę powinnam zrobić w sobotę, tzn tą dla kliniki.
Zapytałam tylko czy hipotetycznie bierze pod uwagę to, że się nie udało.
Zawiesił się. Powiedział, że bierze ale narazie o tym nie myśli.

Czemu to wszystko takie trudne? 😭
Chciałabym spotkać się z Bogiem i zapytać tylko " dlaczego?"

💔💔💔💔💔💔💔💔💔💔💔💔💔💔💔


Wiadomość wyedytowana przez autora 5 sierpnia 2021, 08:52

10 września 2021, 19:03

Dawno mnie tu nie było....
Nie myślałam, że aż tak dawno.

W skrócie.
Pod koniec lipca podeszłam do swojego pierwszego transferu. Niestety zakończony porażką...
Te emocje po nieudanym transferze to jakaś masakra więc boję się drugiego podejścia.
Na myśl o przeżywaniu tego od nowa aż coś mnie skręca.

Zrobiłam sobie miesiąc przerwy i wykorzystałam ten czas na drobną diagnostykę.
Zrobiłam histeroskopie- tu wszytko wyszło ok.
Pakiet badań na trombofilie - tu wyszedł mi czynnik VR hetero, MTHFR homo i Pai hetero.
Teraz wiem, że heparyna pojdzie w ruch.

Obecnie jestem w 9dc i do crio podchodzę na cyklu naturalnym ale jakoś śluz nie chce się pojawić. Dwa dni temu Endo miało 7,31mm ale pęcherzyka jeszcze nie bylo.
Nawet jakoś nie mam siły się tym przejmować.
Wiem, że sama nie jestem w stanie nic zmienić, nie mam na to wpływu czy coś urośnie, czy będzie owulacja czy nie.
Czekam.
W poniedziałek mam podgląd. Będzie to 12dc.
Ostatnio owu miałam w 10/11dc i lekarz powiedział mi, że przeważnie jak cykl jest krótszy to następny może być dłuższy.

W głowie mam modlitwę o pogodę ducha a w szczególności jeden fragment.

"Boże, użycz mi pogody ducha,
Abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
Odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego."

To jest modlitwa alkoholików ale w obecnej sytuacji jakoś do mnie pasuje. Przy pierwszym transferze wariowałam, bo owulacja przyszła dość późno.
Teraz wiem, że jeżeli cykl postanowi być bezowulacyjny to ja tego nie zmienię.

Ale nie wiem jak długo w tym stanie "godzenia się" wytrzymam. 😁




Wiadomość wyedytowana przez autora 10 września 2021, 19:04

23 września 2021, 07:01

22.09.21
Dzień drugiego krio.

Do kliniki przyjechałam z 40 minut wcześniej. Poszłam do recepcji, tam dostałam kartę epidemiologiczną do wypełnienia (nie Covidową) i zostałam zaproszona do kasy w celu opłacenia transferu. Zapłaciłam 3400zl i pierwsze co to udałam się do łazienki.
Bałam się, że przedobrzeje z tym pęcherzem jak ostatnio. 🙈
Wysikałam się i poszłam pod bańkę z wodą, żeby na nowo lekko zapełnić pęcherz. Gdy już trochę się napilam udałam się do gabinetu zabiegowego. Tam zawsze przed transferem mierzą temperaturę i ciśnienie.
Po wyjściu znowu poszłam się napić. 🙈
Zaczęłam się stresować, że może teraz zrobię efekt odwrotny. Wtedy byłam zbyt mocno przepełniona a teraz będę za mało. Pić czy nie pić? Co jeśli transfer trochę się opóźni a ja znowu przepełnie pęcherz?
Takie miałam dylematy aż do 13. Wtedy wyszedł lekarz i zaprowadził mnie do gabinetu transferowego znajdującego się w laboratorium embriologicznym.
Zaprowadził mnie i sam gdzieś poszedł.
Pierwszy raz nie wiedziałam gdzie jest przy stoliku miejsce dla pacjenta gdzie dla lekarza. Po chwili rozkminy - usiadłam. Zgadnijcie na czyim miejscu? 🙈
Lekarz jak przyszedł to powiedział, że tego jeszcze nie było. 🙈🙈🙈


Później połączyli mnie z embriologiem.
Embriolog powiedziała, że rozmrozili zarodek 4.2.2 i jest jeszcze trochę obkurczony po rozmrożeniu więc ciężko ocenić jego jakość ale jego komórki żyją więc jak najbardziej nadaje się do transferu.

Na monitorze wszystko widziałam jak przebiega. Tym razem nie wywaliło mi pęcherza na 3/4 obrazu USG więc było dobrze. Dokładnie widziałam jak maluch do mnie wędruje. ❤️
Czułam spokój i żadne " to się nie uda'".

Wierzymy w Ciebie mój okruszku. Ty i reszta Twojego śnieżynkowego rodzeństwa jest najcenniejszym skarbem w naszym życiu. Walcz o to, żeby poznać mamusie i tatusia. My będziemy walczyć, żeby poznać Ciebie. ❤️

Obiecuję, że urodzisz się w rodzinie, która będzie Cię bardzo kochać. Czekamy na Ciebie maluchu.
Twoja mama i Twój tatuś.

Walcz wojowniku. ❤️❤️❤️❤️

❤️❤️❤️ 276bbc377571.jpg ❤️❤️❤️
Leki do transferu:
- neoparin 04 raz dziennie ( rano)
- acard 150 ( wieczorem)
- metypred 6mg rano ( 1,5 tabletki)
- lutinus 3x1
- luteina 3x2


Wiadomość wyedytowana przez autora 23 września 2021, 07:07

24 września 2021, 12:27

❤️ 24.09.2016❤️

Dzień Naszego ślubu.💒

To już 5 lat.
Jestem dumna, że wytrwaliśmy w tym związku i żadne z nas nie dostało dożywocia. 😉
Nie zawsze było kolorowo. Czasami nasze życie było posypane cukrem i lukrem a czasami solą i pieprzem.
Ale na tym polega miłość, żeby być ze sobą w te dobre i złe dni.
Przeżyliśmy wspólnie związek na odległość ( wielka próba dla związku), przeżyliśmy wspólne zamieszkanie, przeżyliśmy moja stłuczkę ( mąż mnie nie zamordował 🙈), przeżyliśmy pogrzeb przyjaciela, przeżyliśmy rozpoczęcie wspólnej budowy, przeżyliśmy otwarcie działalności mojego męża, przeżyliśmy powrót męża na stałe do Polski i wiele innych....


A teraz przeżywamy walkę z niepłodnością.

To chyba najtrudniejsza walka w naszym życiu.
Wszystko na to co było u góry mieliśmy jakiś minimalny wpływ. Tu nie mamy żadnego...
Choćbyśmy się nie wiem jak starali to efekt jest wciąż taki sam.

Z jednej strony cieszę się i czuję dumę, że to 5 lat a z drugiej jest mi smutno, bo od 3 lat pragniemy dziecka a Jego nie ma.

Jak długo będzie trwała ta walka?

Boję się, że w końcu się poddam, bo ile można walczyć?

Mam w brzuszku 5 dniowy Cud i wierzę, że Ty kochanie dasz radę spełnić Nasze marzenie. ❤️❤️

Cokolwiek postanowisz, jesteś w Naszych sercach❤️

Twoi rodzice. Mama i Tata ❤️


Wiadomość wyedytowana przez autora 25 września 2021, 07:56

8 października 2021, 17:19

Może późno piszę post ale ZNOWU się nie udało.....
Tym razem byłam na to przygotowana. Przyjęłam to lepiej niż pierwsza porażkę a przynajmniej tak mi się wydawało. 😔
Wróciłam do pracy i może to i lepiej, bo głowa skupia się na czymś innym ale w środku czuję pustkę. Czuję się wypruta, zmęczona i niezdecydowana.
Nie wiem co robić dalej. 😔
To wszystko mnie przytłacza....😥
W niedzielę mam baby shower koleżanki. Będą tam też młode matki i jeszcze jedna koleżanka w ciąży.
Czy ja dam radę słuchać o tych dzidziusuiwych/ciążowych sprawach?
Co za przewrotność, no dla kogoś to będzie szczęśliwy dzień, dla innych bez znaczenia a dla inny poprostu trudny.
Jedni tego dnia będą najszczęśliwsi w świecie a inni muszą na to patrzeć, po cichu zazdrościć a w środku się rozsypywać.
Boję się tego.... 😥
Pamiętam jak w gronie koleżanek jedna ogłosiła, że jest w ciąży. Pogratulowałam z zaciśniętymi oczami, żeby się nie rozpłakać poczym uciekłam do łazienki....

Za tydzień jedziemy do brata męża, bo niedawno urodziło mu się dziecko. Wcale nie mam ochoty tam jechać, bo jak się domyślacie wszystkie uśmiechy będą udawane. Mój mi powiedział, że jemu też się nie uśmiecha tam jechać, że dla niego to też jest trudne ale to jego brat więc tak trzeba i on sam stara się podejść do tego zadaniowo.
Czy to nie jest przykre? 😥
Zdecydowanie nie powinno tak być....
Staram się trzymać ale jest mi z tym ciężko.

10 października 2021, 21:15

Byłam na tym baby showerze i wcale nie było tak źle.
Pięknie udało nam się przystroić pokój i w ogóle wszystko wyszło pięknie.
Wbrew pozorom nie czułam się jakoś źle. Były tematy porodowe, ciążowe i ogólnie o dzieciach ale o dziwo nie przytłoczyło mnie to. Wbrew wszystkiemu te rozmowy motywowały mnie do dalszej walki i uświadamiały mnie po co to robię.

Życie mnie nauczyło, że lepiej nastawić się źle i potem miło zaskoczyć niż nastawić się, że będzie wspaniale a potem rozczarować. Nie wiem czy wiecie o co mi chodzi. 🙂

Chciałabym, żeby w końcu ta moja walka zakończyła się happy endem.

6 listopada 2021, 15:52


Ostatni cykl był wyjątkowy ale niestety bez happy endu. 💔
Akurat do tego transferu bardzo nie chciałam podchodzić. Czułam się skołowana, sama nie wiedziałam czego chce a mój mąż ciągle namawiał mnie, żeby spróbować jeszcze raz.
Bez przekonania poszłam na pierwszy podgląd jajeczka i endometrium, nie czułam, że mogłoby to się udać.
W 13dc z rana oznaczyłam LH i szok, bo nigdy nie wyłapałam tak dużej wartości - 86.
Poczułam, że to będzie piękna owulacja. Pęcherzyk pękł jeszcze tego samego dnia a 5 dni później odbył się transfer.
To była sobota. Transfer był umówiony na 12 ale byłam już o 10.30 wypełnić wszystkie ankiety a potem miałam kroplówkę z atosibanu. Rozmawiałam z lekarzem na ostatnim monicie (z tym lekarzem nie miałam wcześniej styczności ) i zapytałam się czy warto rozważyć właśnie atosiban. Zajrzał mi w kartę, spojrzał że to mój trzeci transfer i to na ładnych zarodkach. Bez zastanowienia powiedział, że nie ma co się zastanawiać, bo może to być klucz do sukcesu.
Wracając do dnia transferu znowu miałam problem z pęcherzem. Nie wiem ja Wy potraficie mieć pełen ale nie przepełniony pęcherz 🤷 chyba kroplówka dodała swoje, bo na fotelu transferowym wręcz bolał mnie pęcherz. Starałam się nie spinać ale w myślach miałam już tylko WC. 🙄
Położna powiedziała mi, żebym się nie bała zrobić siku po transferze bo, dzidziusie nie lubią nacisków a z doświadczenia wie, że często kobiety po transferach boją się, że im dzidziuś wypadnie. Także, zaraz po transferze pobiegłam do łazienki. Co za ulga. 🙈
To był dla mnie najbardziej bolesny transfer - ze względu na ten pęcherz.
Po transferze wróciłam na kroplówkę, która trwała jeszcze 1,5h.
Było mi bardzo miło, bo położna która się mną zajmowała o moim zarodusiu wyrażała się "dzidziuś". 🥰
Wróciłam do domu i zaczęło się odliczanie.
Zdjęcie mojego dzidziusia starałam się mieć ciągle przy sobie. Przyglądałam mu się i powtarzałam "musisz dać radę".❤️ Często całowałam fotografie z moim maluchem.
Do 5dpt bardzo w Niego wierzyłam ale od 6dpt miałam konkretny zjazd psychiczny. Nie robiąc testów ani bety uznałam, że to się skończy jak poprzednie 2 próby. Przestałam kompletnie wierzyć w powodzenie.
Jeden dzień nawet przepłakałam, bo zaczęłam sobie wmawiać, że zawsze będziemy już sami. Nie będzie dzieci, nie będzie wnuków.
Tego dnia na papierze miałam delikatny prześwit blado różowy ale sama nie byłam pewna czy tam faktycznie jest czy sobie wmawiam. Nie potrafiłam wyrzucić tego swistka i co jakiś czas się upewniałam, że on tam jest.
Mimo wszystko dalej nie wierzyłam w powodzenie.
Tego samego dnia zaczął się u mnie maraton bólu głowy. 4 bite dni bolała mnie głowa a 7dpt to już całkiem źle się czułam. Ból głowy był okropny. Nic nie podejrzewałam, że mogło się coś zadziać.
Nie mniej jednak, postanowiłam, że nie będę się katować testami, tylko 10dpt idę na betę.
Ostatecznie zrobiłam 2 testy (8 i 9dpt) ale wynik widział tylko mąż, ja chciałam żyć w niewiedzy do 10dpt. 😊 Dałam radę.
W końcu nadszedł ten dzień. Cholernie nie chciało mi się iść do laboratorium. Wydawało mi się to tak bezsensu. Przecież nigdy mi beta nie drgnęła więc czego ja się teraz spodziewam?
Było już po 14, sprawdzam czy jest wynik - świeci się ikonka, że jest. Wzięłam 2 głębokie oddechy, w końcu zaraz zobaczę znajomy widok, to tylko formalność. Otwieram plik i szok. Cała się zatrzęsłam. Łzy mi same leciały. Od razu wiedziałam, że beta jest niska ale szok, że jest pozytywna. Wynik był 9,3.
Zadzwoniłam do męża, ucieszył się.
Zadzwoniłam do kliniki, tam również powiedzieli, że beta niska ale ważny jest przyrost i mam powtórzyć wynik za 2 dni a póki co się oszczędzać.
Niestety, 12dpt wynik już nie budził wątpliwości.
To wszystko to dla mnie dość mocne wydarzenie. Po 3 latach starań w końcu coś drgnęło. Widziałam prawdziwe, różowe blade kreski na testach. Pierwszy raz. Dało mi to nadzieję na kolejny transfer, niestety już ostatni w tej procedurze....
Z jednej strony cieszę się, że byłam bliżej niż kiedykolwiek a z drugiej strony czuję te ukłucie w sercu po niepowodzeniu.
Mam mętlik w głowie, okropnie się boję. Tak bardzo chciałabym być mamą. ❤️

❤️Kropeczku, byłeś bardzo dzielny. Pozwoliłeś mi na nowo uwierzyć. 😊❤️

6 listopada 2021, 20:19

Czekamynadzidzie, mam Paśnika w grudniu. Już za miesiąc 😊

Wiadomość wyedytowana przez autora 7 listopada 2021, 16:26

21 listopada 2021, 18:58

Dzisiaj byliśmy na chrzcinach u synka mojego szwagra a brata męża.
Było.... Dziwnie. 😔
Ja jakoś dawałam radę ale jak zobaczyłam u męża łzy w oczach i usłyszałam słowa " to powinny być chrzciny Naszego dziecka" to sama się złamałam. 😭
Brat męża jest młodszy o 7 lat, rok po ślubie i o doszły do mnie słuchy, że o dziecko się nie starali.

Mi samej jest ciężko a jak widzę cierpienie męża to tak jakby mi ktoś serce wyrwał. Czuję taką bezsilność....
Dzisiaj dźwigam swoje i jego emocje. Wszystko się we mnie kotłuje.
Mam ochotę się rozpłakać ale staram się nie zdradzać swojej rozpaczy. Mój dziś zapił a z doświadczenia wiem, że po alkoholu emocje potęgują dlatego staram się nie płakać, żeby u Niego nie wywołać również tej rozpaczy.

Czym nas los pokarał? 😔
O co chodzi!??? 😭😭😭

Mam dosyć. 😔








9 grudnia 2021, 17:09

Właśnie wczoraj rozpoczęłam 3 rok starań.
Wczoraj też miałam wyczekiwaną wizytę u Paśnika i właśnie wczoraj jakaś do Łodzi mówię do swojego:
" dobrze, że dzisiaj jest pierwszy dzień cyklu a nie drugi, bo drugiego na bank bym przeciekła".
Dojeżdżamy, pierwsze co idę do łazienki, bo siku, bo trzeba pampera sobie zmienić. Szok, plama na tyłku.
No świetnie, to sobie sama wykrakałam. Poczułam to skrępowanie ale myślę sobie " stało się, no co - naturalna rzecz, mam okres i przeciekło, trudno nic nie zrobię, przecież nie noszę w torebce zapasowych spidni".
Na szczęście plama była w takim miejscu, że CHYBA nie była widoczna. Dodatkowo miałem ciemne spodnie więc raczej się nie rzucała się w oczy. CHYBA.😁
Weszliśmy do gabinetu punk 13.40
Duży plus za doktorka za punktualność. Bardzo to szanuję, chociaż nigdy też nie krytykuje opóźnień, bo wiem, że czasami to jest niezależne od lekarza. Pacjenci też się spóźniają.
Doktorek to bardzo ciepły, konkretny człowiek i czuć, że nie pracuje aby zarobić jak najwięcej.
Przejrzał nasze badania, przeprowadził wywiad. Pytał o rodziców, rodzeństwo, czy cykle były stymulowane, czym, jakie amh, jak nasienie i wiele innych. Bardzo dużo kwestii nie związanych z immunologią ale to super, że lekarz jest kompletny.
Przejrzał moje badania dotyczące immunologii i stwierdził, że problem nie jest w implantacji ani w autoagresji. Jedynie, o ile dobrze zrozumiałam, moje cytokiny wskazują, że zarodekowi brskuje ochrony i zlecił badanie allo mlr.
Byłam przeszczęśliwa, że to akurat była środa a tylko w środy wykonują allo i na miejscu, bez umawiania mogliśmy to badanie wykonać.
Ogólnie plan jest taki, że jeżeli allo będzie niziutko bądź będzie wynosiło 0 to podchodzimy do szczepień. Jeśli allo będzie ładne to szybciutko transfer na zaleceniach doktorka.
Mamy też rozważyć czy chcemy drugą procedurę, żeby nazbierać więcej zarodków.
Po szczepieniach trzeba odczekać min 3 tyg przed stymulacja więc jeśli komuś zależy na czasie a i tak to wszystko trwa. Lepiej zrobić najpierw procedurę a potem podejść do szczepień. Ważność szczepień to 6 miesięcy.
Doktorek wyjaśnił jak to wszystko jak brak.
Ogólnie jesteśmy zadowoleni.
Boję się, boję się mieć nadzieję. IVF było nadzieją i mocno spadłam na ziemię...
Mój też mówi, że to badanie pewnie wyjdzie dobrze jak każde inne. No zobaczymy.
Póki co odliczam dni do wyniku.

🙏🙏🙏🙏🙏


28 grudnia 2021, 07:56

Już po świętach.
Dziwne ale bardzo się ich obawiałam a nie było tak źle. Zero ciąż na Fejsie 🤷

Naszły mnie pewne myśli, bo po 2 latach starań miałam kryzys. Często płakałam w poduszkę, nie wierzyłam, że się uda a teraz mimo, że wciąż stoję w tym samym punkcie to zaczęłam w ogóle inaczej reagować.
Nie udało się - ok, spróbujemy jeszcze raz.
Chyba zrozumiałam, że nie na wszystko mam wpływ a płaczem i użalaniem się nie przybliżę się do celu.
Jest we mnie ogrom lęku, a zarazem jakiegoś spokoju.
Czy to pogodzenie się z tym co mnie spotyka?

1 2 3