Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
Życie jest piękne, szkoda że czasem takie niesprawiedliwe...
O mnie: już 30 latek mineło, mężatka od sierpnia 2014, razem od 5 lat, czekam na nasze wymarzone maleństwo
Czas starania się o dziecko: po naszej stracie od kwietnia 2015
Moja historia: Pierwsza ciąża była zaskoczeniem ale tak miłym i wspaniałym, że nie da się tego opisać. Była zaskoczeniem bo nie spodziewaliśmy, że tak szybko się uda. Planowaliśmy dziecko ale po weselu, chciałam żeby to był mój dzień. I taki był najcudowniejszy w moim życiu 02.08.2014, nigdy dotąd nie czułam się aż tak cudownie.
Jakieś 3 tyg przed weselem przestałam stosować tabletki antykoncepcyjne, przecież i tak chcieliśmy mieć maleństwo. I co się stało? We wrześniu kolejna wspaniała wiadomość - jesteśmy w ciąży!
Termin porodu na 02.06.2015 ale nie było nam dane tego doczekać... A wszystko tak dobrze się układało, tak jak sobie na początku wymarzyliśmy. Ślub, dziecko i tak jak pragnęliśmy chłopiec. Niestety w okolicach 18 tygodnia zaczęło się układać źle. Mały przestał rosnąć, zredukowała się ilość wód owodniowych i łożysko nie działało prawidłowo. Urodziłam naszego kochanego synka w 23 tygodniu i 3 dniu ciąży 15.02.2015 o godz 13.47. Niestety maleństwo było martwe. To był najgorszy dzień w moim życiu...
Świat mi się załamał w tym dniu. Nadal jest mi się ciężko pozbierać, ale pragnienie dziecka jest silniejsze i nie mogę i nie chcę się poddać.
Moje emocje: Ciągły smutek, rozpacz, żal, rozgoryczenie, pytam wciąż dlaczego mi się to przytrafiło ale jednocześnie nadzieja na przyszłość
Nie wiem od czego w sumie mam zacząć... Pomyślałam, że jeśli wyrzucę z siebie co mnie trapi, podzielę się z kimś moimi emocjami to mi w końcu chociaż trochę to pomoże w moim bólu.
Wczoraj byłam w szpitalu na konsultacji w sprawie sekcji zwłok naszego maleństwa. Powodem śmierci naszego synka było łożysko. Nie działało prawidłowo i nie pełniło swoich funkcji. Coś poszło nie tak w okolicach 12 tygodnia ciąży, kiedy się wykształcało. Maleństwo nie miało żadnych wad genetycznych i rozwojowych, nie było infekcji w moim organizmie jak i w organizmie dziecka. Podobno jest małe prawdopodobieństwo takiego przypadku w kolejnej ciąży ale jednak jest.
Wspomnę tutaj, że miałam problemy z ciśnieniem od około 15 tygodnia ciąży a to również mogło mieć wpływ na łożysko.
Zalecenia lekarza są takie:
kontynuować leczenie ciśnienia, zrzucić jak najwięcej kg przed kolejną ciąża i od samego momentu jak będzie spóźniał mi się okres brać 1 dziennie Aspirynę. Wzięli również krew ode mnie by zbadać przeciwciała i czy krew nie jest zbyt gęsta i lepka. Jeżeli tak to będę brać jakieś leki.
Przed wizytą płakałam i czułam znów ten wewnętrzny ból a po wizycie czułam dziwny spokój. Może to też dlatego, że wiemy już możemy mieć zdrowe dzieci, bo obawiałam się też że mogło być coś nie tak z dzieckiem i dlatego umarło. Teraz mam pewność gdzie leży przyczyna tej sytuacji.
Więc sprawa ma się tak, że mam teraz @ i po będę obserwować owulację i zaczynamy kolejny m-c starań. W poprzednim cyklu miałam owulke w 23 dniu cyklu, potwierdziło to usg ale niestety się nie udało i przyszła @.
Wspomnę jeszcze że mieszkamy w Anglii i tutaj troszeczkę inaczej wygląda sytuacja ze służbą zdrowia niż w Polsce.
W końcu jest sobota, dzień w którym mogę wyspać się do woli. Normalnie wstaję do pracy o 3.40 rano i ciągle czekam aż nadejdzie weekend i będę mogła robić to co tygryski lubią najbardziej spaaaćććć... Mój mąż dzisiaj w pracy tylko do 12 więc jak wróci to zaplanujemy sobie co będziemy dzisiaj robić. Chcę troszkę popracować na moim ogródku zanim wróci ale jakoś brak mi weny.
Dzisiaj @ z tego cyklu odeszła w niepamięć. Zaczynam od dzisiaj mierzyć tempke i może uda się w tym cyklu z naszym maleństwem. Po naszej stracie pragnienie dziecka stało się tak silne, że nie ma dnia bym o tym nie myślała. Mam dwie silne obawy: pierwsza że nie będę mogła zajść w ciążę, a druga znacznie silniejsza, to że znów będzie coś nie tak i że stracimy znów nasze szczęście.
Juppii... kupiłam dzisiaj sobie rower. Jest zajebisty. Mam plan dopóki nie zajdę w ciążę. Jeden dzień będę biegać, drugi jazda na rowerku. Przy okazji się opalę troszeczkę bo zaczyna się piękna pogoda. To wszystko nastraja mnie do działania. Wezmę się w końcu za siebie, bo już za długo to odkładam. Pozytywne myślenie musi zadziałać (na wszystko, zwłaszcza na kwestię naszego przyszłego maleństwa).
Tylko mężuś jakiś taki nie zadowolony i markotny bo miało być szybciej a On chce w niedzielę odpocząć. Niech mu będzie, ja zaraz jadę na mały rajd moim nowym nabytkiem.
I mam czego chciałam, aauuu będę teraz wyć chyba w nocy do księżyca. Spiekłam sobie ramiona i plecy nawet nie wiem kiedy. Mam raczka na ciele.
A z pozytywnych rzeczy?? Mój ukochany robił dzisiaj obiadek. Wymyślił takie tam bakłażany, młode ziemniaczki i wołowinkę. Postarał się zwłaszcza, że to zawsze ja robię obiadki bo mężuś wraca o 5.30 do domu. Mówię Wam pychotka.
A jutro znów do pracy niestety, nienawidzę rannego wstawania, zwłaszcza gdy to jest aż tak rano.
Jakoś minęło w pracy, chociaż ciągle się urażałam w moje obolałe ramiona i plecy. Jestem zmęczona bardzo po tej nocy. Zaraz trzeba wziąć się za robienie obiadu. Acha i załatwiłam sobie receptę na mój lek na ciśnienie, za dwa dni do odbioru. Ciągle myślę o tym czy nam się uda w tym miesiącu z naszym maleństwem. Będziemy przynajmniej próbować ostro, do owulki jeszcze kilka dni.
Dzisiejszy dzień był pod znakiem niedowierzania, szoku, oczekiwania na wieści, żalu i współczucia w stosunku do jednej "koleżanki" z pracy od wszystkich pracowników. Dzisiaj rano owa "koleżanka" miała wypadek samochodowy w drodze do pracy. Około 4.30 rano wydachowała fordem ka i uderzyła w metalową bramę. Na początku po prostu wszyscy z jednego miasta nie dotarli na czas do pracy bo zamkneli drogę, poźniej było kojarzenie faktów: żółty ford ka, R nie dotarła do pracy i wtedy pokojarzyli ludzie że to mogła być ona. Menager zaczął dzwonić na policje i pogotowie. Policja powiedziała mu że nie mogą udzielać takich informacji a szpitale że nie mają takiej osoby. Menager zaczął im tłumaczyć że ona nie ma tutaj nikogo, że jest specyficzną osobą, nawet nie ma telefonu, odpowiedzieli że jakby coś to się skontaktują z nim. Ale już na pierwszej przerwie było wiadomo, że to ona ze strony internetowej miejscowej gazety - tzn z opisu osoby, bo nie miała żadnych dokumentów przy sobie. R została przetransportowana śmigłowcem ratowniczym z urazami głowy do szpitala w Londynie i walczy o życie. Później policja kontaktowała się z menagerem po dane kobiety bo sami nic nie mieli. A właściciel firmy znalazł emergency kontakt do siostry, bo każdy musi taki kontakt podać w pracy. My nawet nie wiedzieliśmy, że ma siostrę w Anglii. Zawsze mówiła że nie ma nikogo, wynajmuje pokój u obcych ludzi, a przyjaciół ma w postaci pluszowego królika i paru innych. Z pochodzenia jest czeszką, bardzo specyficzna osoba, delikatnie mówiąc "inna niż my wszyscy" i taka nie normalna lekko "skrzywiona" osoba. Nikt w pracy za nia nie przepada bo wścipska, bo gada głupoty, bo jej poglądy są ze średniowiecza(np. jej facet przyjedzie po nią na białym koniu z szablą przy boku, nie ma jeszcze tego księcia, wciąż na niego czeka, ma 43 -44 lata i żyje w świecie bajki) a dzisiaj każdy się martwił o nią i jej współczuł. W takich przypadkach przypadkach przychodzi refleksja - dzisiaj jesteśmy a jutro nas nie ma i że takie coś może przydarzyć się każdemu. Życie jest bardzo kruche. I jeszcze jedno: że życie bez ludzi obok tzn. meża, chłopaka, kochanka, rodziny, przyjaciół jest nic nie warte bo jak Ci się coś stanie to nawet nie mają kogo powiadomić, a Tobie nie przyjdzie pomoc której potrzebujesz w takiej sytuacji.
Sorki za ten monolog ale to mnie bardzo poruszyło dzisiaj i chciałam się z Wami tym podzielić.
11.06.2015 na dzisiaj miałam wyznaczony dzień porodu. Jak się pogodzić z faktem, że ktoś Ci najbliższy i upragniony odchodzi? Nie doczekaliśmy spotkania z Naszym synkiem. To tak bardzo boli, tkwi jak drzazga w sercu i chyba do końca życia tam pozostanie. Syneczku tak bardzo Cię kochałam i nadal kochać będę już na zawsze. Dałeś mi przez te 23 tygodnie tyle szczęścia, spełnienia gdy nosiłam Cię pod serduszkiem. Pozostało mi po Tobie coś tak pięknego, że będę pamiętać to do końca życia. Mamy zdjęcie usg gdzie uśmiechasz się do nas tak szeroko, że ach chwyta za serce. Pamiętam ten dzień, Twój uśmiech i jak później włożyłeś paluszka do ust...
Kochamy Cię Syneczku i kiedyś się spotkamy na pewno i będziemy już na zawsze razem.
Mama i Tata
I mamy piąteczek. Zapowiada się piękny weekend i może wybiorę się na plażę. Posprzątam sobie w domu, znów popracuję na ogródku a i oczywiście w końcu się wyśpię.
Odebrałam dzisiaj receptę na kwas foliowy w dawce 5 mg. Specjalista mi zalecił zwiększoną dawkę kwasu foliowego. Mam nadzieję, że niedługo przyjdzie ovulka i będziemy działać. Mam 50 testów więc zacznę od jutra testowanie. Mam nadzieję, że teraz się uda. Myślimy nad kupnem szczeniaczka, miałabym towarzystwo zanim mój M.wróci z pracy. Wolałabym towarzystwo małego bąbelka ale jak na razie się nie zapowiada.
Dzisiaj miałam piękny sen. Śniło mi się, że mieliśmy szczeniaczka(w końcu się na niego zdecydowaliśmy), który szalał nam w domu, i w tym samym śnie byłam w ciąży, od razu zrobili mi skan bo lekarz już mi zapowiedział podczas ostatniej wizyty, że ciąża będzie specjalnie monitorowana i z maleństwem było wszystko ok, słyszałam jak biło mu serduszko. Mam nadzieję, że to jakiś znak dla mnie. Oby tak było. Dzisiaj test owulacyjny wyszedł negatywny, chociaż można było ledwo dostrzec drugą kreseczkę, więc powinna nastąpić w ciągu najbliższych dni. A wykres na ovu pokazuje wg tempki, że owulacja była 10.06, a ten cykl miałby trwać 22 dni co jest raczej nie możliwe. Coś ta moja temperatura mnie oszukuje.
A tak poza tym, to spędziliśmy fajny dzień z moim M. i na koniec wybraliśmy się do restauracji na przepyszne owoce morza.
I jest w końcu pozytywny test owulacyjny. Będziemy mocno serduchować z M wieczorkiem i przez najbliższe dni. Będę walczyć z całych sił o nasze upragnione szczęście. Dzisiaj o mały włos nie kupiłam body dla maluszka, takie dobre zarówno dla dziewczynki jak i dla chłopca. Musiałam walczyć chwilę sama ze sobą.
Parę dni temu rozmawiałam z moją mamą i zaczeła opowiadać o ciążach w rodzinie, znajomych i kto co będzie miał. Bardzo mnie to bolało. Mama opowiadała po prostu o tym, co się dzieje, bo przecież dzielą nas tysiące km, i nawet nie zdawała sobie sprawy jak nieświadomie mnie rani. Mam nadzieje, że to w końcu minie gdy będziemy mieć własną dzidzię.
Dzisiaj mam śluz jakiego dawno nie miałam, taki rozciągliwy, że nie ma końca. (Według OVU owulacja była kilka dni temu, natomiast ja mam pewność, że jest teraz. Nie wiem dlaczego ovu głównie interpretuje temperaturę a nie wszystkie czynniki razem. Na poziom temperatury ma wpływ wiele czynników i czasem wynik nie jest miarodajny.) Mam nadzieje, że to dobry znak. Wczoraj z mężem podziałaliśmy i dzisiaj też mam nadzieję na powtórkę. Oby szczęście tym razem nam sprzyjało.
A tak poza tym to w końcu odespałam cały tydzień porannego wstawania, obudziłam się o 11. Zaraz jedziemy na zakupy i mam plan na nowy strój kąpielowy, że w końcu znajdę taki który będzie mi odpowiadał. Zaczynam znów chodzić na basen.
Przez ostatnie dni mierzyłam sobie ciśnienie, bo od 14 tygodnia w ostatniej ciąży miałam problem. Czasem było strasznie wysokie i sięgało nawet 175/135-140 i byłam kilka razy w szpitalu z tego powodu i być może był to jeden z przyczyn źle działającego łożyska i śmierci naszego Synka, i jest teraz idealne za każdym razem . Ale niestety wiąże się to z codziennym braniem leku(Labetalol) 4 razy dziennie co 6 godzin, w sumie 10 sztuk. Muszę się codziennie pilnować by nie zapomnieć, najgorzej jest pamiętać gdy jestem w pracy . Ale czego nie robi się dla dobra przyszłego maleństwa. Po porodzie odstawie ten lek. A i biorę również zwiększoną dawkę kwasu foliowego 5mg gdzie standard to 0,400mg również ze względu na ostatni problem z łożyskiem. Mam nadzieję, że teraz jak już będę w ciąży to nie będzie problemów.
Opowiem Wam dziewczyny jeszcze mój dzisiejszy sen:
Urodziłam dziecko, byłam w szpitalu. To była dziewczynka, śliczna ale miała jeden defekt - jedno uszko było bardzo duże i wystawało poza główkę. Ale ja się jakoś dziwne ale wcale tym nie przejęłam, bo mówiłam że operacja załatwi wszystko i uszko będzie normalne. W szpitalu była moja siostra i mama przyjechała do nas, a my nie mieliśmy niczego kupionego dla małej i dla mnie nawet do szpitala, bo mała urodziła się niby jakoś tak z zaskoczenia. A i moja mama poszła kupować rzeczy dla nas, gdzie ona nie zna języka i miasta.
Mówiłam mężowi o tym śnie, a On twierdzi po pierwsze że za dużo myślę o dziecku(ale jak mam nie myśleć!!!), po drugie że niepokoi go ten symbol ucha a co do płci to może będzie odwrotnie i bedzie chłopiec albo że się spełni i będzie dziewczynka. Natomiast ja sama nie wiem co mam o tym myśleć. Może i zbyt dużo myślę o dziecku, a może bedę niedługo w ciąży
Co Wy dziewczyny o tym sądzicie???????
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 czerwca 2015, 16:04
Czuję, że się w tym cyklu niestety nie udało. Nie wytrzymałam i wczoraj zrobiłam test i oczywiście negatywny, ale może i jest za wcześnie. Teraz będę twarda , i wytrzymam do następnej soboty z kolejnym, chociaż i tak wiem że nic z tego.
Dzisiaj za to doznałam czegoś dziwnego, a mianowicie dziwnych wizyt w toalecie. Raz miałam problem by się opróżnić a później wręcz przeciwnie i tak na zmianę. Okropne uczucie. Nie wiem co się dzieje a zaliczyłam już kilka wizyt gdzie zwykle to jedna w ciągu dnia. A na dodatek od rana głowę rozsadzał mi od rana potworny ból.
Może jutro będzie lepiej.
Z innej beczki: próbuję się zebrać i wystawić moją suknię ślubną na ebay ale jakoś ciągle mi brak weny. Rozleniwiłam się strasznie w ostatnim czasie, muszę to zmienić.
Hej dziewczyny...
Dzisiaj jest jeden z tych dni w których wszystko traci sens, znów dopadło mnie rozgoryczenie i żal. Ale do rzeczy... Cały dzień w pracy czułam się dziwnie: trochę było mi niedobrze i wracało co chwilę a na dodatek czułam takie ciągnięcie w brzuchu. Zaświeciła się iskierka nadziei a może jednak... Czekałam tylko kiedy wrócę do domu i zrobię test. Pomyślałam, że to będzie najlepszy prezent dla męża na urodziny, które ma dzisiaj. Że jak będzie pozytywny to polecę po malutkie buciki, zapakuję i będzie miał najlepszy prezent. Ale kuźwa nie może być nigdy dobrze. Tylko się popłakałam jak mąż wrócił z pracy i nadal mi się ryczeć chce. Gdyby się udało już powinna być ta pieprzona druga kreseczka, jest już 9 dni po owulacji.
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 czerwca 2015, 19:53
Nie do końca tak jest, w pierwszej ciąży bardzo długo nie miałam drugiej kreski, dopiero po dniu spodziewanej miesiączki zaczęła się pojawiać. Radzę jeszcze uzbroić się w cierpliwość i trzymam kciuki!!
Dziękuję, wszystkie jakieś objawy kojarzę z upragnioną ciążą, jednocześnie rozum podpowiada nie łudź się, ale to jest takie trudne. Tym bardziej, że na każdym kroku słyszę o dzieciach i ciążach... ach to życie
32dc
@ nadchodzi wielkimi krokami, są już plamienia, w pracy o mało nie zemdlałam, zrobiło mi się gorąco, byłam cała mokra i ten ból w brzuchu... wiedziałam że coś się święci. Boże kiedy się w końcu uda??? Czy będę kiedyś szczęśliwa z naszym maleństwem??
4dc
w tym m-cu @ jest bardzo obfita, z bardzo dużą ilością skrzepów, latam do łazienki co 30 min, jeszcze nigdy tak nie było, no może po porodzie ale tam to oczywiste, a teraz nie mam pojęcia co się dzieje.
A tak poza tym to poprzesadzałam sobie pomidorki, podlałam ogórki i posprzątałam na ogródku. Mój kochany mężuś robi mi po pracy stół z ławkami na ogródek (taki prezencik od Niego na zbliżające się moje urodzinki )
Kocham Go bardzo, mój bohater
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 lipca 2015, 21:56
No i stało się... mam już kuźwa 30 lat skończone od wczoraj hehe. Mieliśmy małą imprezkę grillową na ogródku. Było bardzo fajnie i wesoło. Pogoda na zamówienie na wczoraj bo dzisiaj od samego rana deszcz. Dostałam dwa wspaniałe prezenty: mąż zrobił mi meble ogrodowe a od siostry z chłopakiem, brata z dziewczyną i kuzyna z żoną dostałam takie oto cudo:
Chciałam sama sobie taki kupić jak nazbieram kasy na niego bo trochę kosztuje a tu taka miła niespodzianka. Cieszyłam się jak dziecko.
Odnośnie starań to musimy się jeszcze bardziej sprężać bo mam już w końcu przekroczoną tą magiczną granicę 30 gdzie trzeba działać działać i jeszcze raz działać, bo w końcu nie chcę jednej kruszynki tylko 2 lub 3.
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 lipca 2015, 21:04
Piękny prezent! :) Trzymam kciuki i wspieram, niebawem znów będziesz nosiła drugie serduszko pod swoim sercem, trzeba wierzyć i być dobrej myśli.
Pozdrawiam.
Dzisiaj 14dc i co??? Chyba zbliża się owulacja, wyszła 2 blada kreseczka na teście ovu. Jutro prawdopodobnie będzie już dobrze widoczna. Ale dziwi mnie że tak wcześnie. Ostatnio była po 20 dniu cyklu a miesiąc wcześniej była jeszcze później. Ale wszystko mi jedno kiedy jest, ważne żeby była i żeby się udało w końcu. Także następne dni pod znakiem przytulania
a na dodatek jutro już piątek i weeekeeend
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 lipca 2015, 20:10
26dc
Coś się chyba pochrzaniło z moim ciałem. Od dwóch tygodni praktycznie codziennie wychodzi mi pozytywny test owulacyjny. Od tygodnia mam mocne bóle w lewym jajniku, czasem bardzo mocne, jakby ktoś mi wbijał jakiś kołek. Robiłam dwa razy testy ciążowe, bo może akurat (8dpo) i nic. Sama nie wiem co mam o tym myśleć. Postaram się poczekać do @ i już po pójdę do rodzinnego by mnie skierowała do ginekologa lub na jakieś badania lub USG. Mam doła strasznego. Mam myśli, że nigdy nie uda mi się zajść w ciążę i doczekać upragnionego maleństwa. Dlaczego nie doczekaliśmy spotkania z naszym synkiem???? Teraz miałby ponad miesiąc i tuliłabym Go w ramionach. Kurwa dlaczego??? Nic nie jest tak jak miało być.
Sorki ale muszę się komuś wyżalić...
32dc
wczoraj miała przyjść @ ale nie dotarła... test ciążowy oczywiście negatywny, objawów ciążowych zero, czekam już tylko na @. Jestem zrozpaczona, dlaczego nic ostatnio nie jest tak jakbym tego chciała??? Wczoraj mieliśmy pierwszą rocznicę ślubu, ale jakoś nie umiem się nawet z tego cieszyć. Wypiliśmy wczoraj 2 wina i dzisiaj kac, dla mnie coś nowego bo ogólnie mało piję a już jak wypiję więcej to też nie miewam. Ale dzisiaj było mi wszystko jedno bo oboje wzięliśmy sobie wolne w pracy.
A i moja bratowa jest w szpitalu od rana i rodzi... Chcę dla nich jak najlepiej ale nie umiem się z tego cieszyć. Chce mi się tylko płakać...
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.