motylki w brzuszku uwielbiam ten stan. szczegolnie biorac pod uwage fakt, ze jestesmy razem od 17 roku zycia (a mamy oboje teraz 33 lata), prawie 7 lat po slubie...
uwielbiam te odswiezenia emocji.
jeszcze tylko zwienczenie tej milosci by sie przydalo ale spoko, pracujemy nad tym. w tym cyklu widze, ze z jednej strony nie wiaze zadnych nadziei, a z drugiej ten brak oczekiwan daje mi satysfakcje i poczucie spokoju. Piatek
robilam domowe lody i dwa dni, ze wzgeldu na upal, sie nimi obzeralismy (zmiksowany zmrozony banan, swieza brzoskwinia, mleko, troche miodu - zmiksowac i mrozic ok 2h: BAJKA)
poniewaz teraz te kilka dni sa pod standardowym znakiem zpaytania. tak sobie bez wiekszego przekonania, ale z minimalna nadzieja wyobrazalam, jak pieknie byloby byc w ciazy. w sensie ten stan, kiedy nie ma pewnosci, a nadzieja jest duza. ta perspektywan wyobrazania sobie nawet porannych mdlosci....
ehhhh. to jest takie sado maso staraczki juz chyba. bo wiadomo, ze potem przychodzi tylko rozczarowanie i zal...
no ale te kilka dni w cyklu zawsze mozna pomarzyc nie oceniajcie mnie zle ;p
milego dnia !
bardzo chcialabym sie ludzic, ale nie odwaze sie testowac do 30 dc.... @ moze przyjsc miedzy dzisiaj a +2 dni... to jest najgorszy moment cyklu. nie cierpie go.
Ale Ja nie o tym. Mam schize normalnie. Byłam na cwiczeniach tydz temu I wydawalo mi sie, że ucisk na brzuch powoduje dyskomfort. Dziś to samo. Nawet bardziej. Baraszkowalismy sie I mąż lekko mnie przygniutl. Znowu schiza, że a jak jest fasolka, to zeby się nic nie stało. Nie wiem jak wytrzymam 2 dni. Czy przyjdzie. Czy nie
. Zwariować można....
Musiałam się wygadać
Może teraz przymkne oko. Ehhhhh
Wynik negatywny.
@ brak
Objawów @ jakichkolwiek brak
no to nie ma juz miejsca na zludzenia.
fatalnie sie czuje, a jeszcze dzis musze poprowadzic 4godzinne szkolenie i tryskac wodospadem pozytywnej energii. zaraz sie porzygam z tej radosci ..
wczorajszy dzien za mna. ciesze sie.
lepiej sie czuje, nabralam sil. trzeba zapomniec i nie myslec.
z nowym cyklem, nowe nadzieje. nie mozna tkwic i sie zamartwiac.
tyle tu historii dziewczyn starajacych sie dlugie miesiace i lata. a jednak wiele z nich konczy sie upragniona fasolka.
dlatego ja tez wierze, ze kiedys przyjdzie i na mnie czas. zycie od zawsze uczy mnie cierpliowsci. i wiele razy zmiany zachodzace w moim zyciu udowodnily, ze nasz los jest gdzies tam na gorze zapisany. widocznie jeszcze nie teraz. widocznie cos jeszcze musi sie wydarzyc albo ja musze jeszcze cos zrozumiec.
a wiec uzbrajam sie w cierpliwosc i pozytywna energie. linczowanie sie nic nie da. ja naprawde wierze, w to ze kiedys sie uda. gdyby tylko ktos mi powiedzial, ze to sie stanie za rok, 2, 5. powiedzialabym: "OK! Wchodze w to!!!". No, ale tak sie nie stanie. a wiec zyje, staram sie cieszyc tym co mam i wyczekuje Cie Kruszyno
Ale raz, ze odpoczynek od Ovu potrzebowalam. A dwa, ze bylismy na dlugim weekendzie na dzialce u moich rodzicow. a miejsce jest niezwykle, bo rzadkoscia jest w naszych czasach brak zasiegu
spedzilismy cudowne 4 dni na lonie natury. TOTALNY reset. czuje sie, jakbym tam 3 tygodnie siedziala. piekne uczucie do niczego sie nie spieszyc, nie musiec nic robic. a jak robic, to tylko dlatego, ze jest sie glodnym np. jestem bardzo zadowolona. odwiedzili nas tez na 2 dni znajomi. dowiedzialam sie, ze w zeszlym miesiacu postanowili zaczac starac sie o dziecko..... i udalo sie za PIERWSZYM RAZEM. niestety nie ma czego zazdroscic. ciaza poza maciczna, a niekompetencja lekarzy doprowadzila moja kolezanke prawie do zejscia na drugi swiat.... masakra. na szczescie juz czuje sie dobrze i nic nie zagraza jej zyciu. Ale w szpitalu przeszla pieklo. przerazajace jest to, ze jak wszystko jest ok i ma sie ksiazkowe ciaze, to jest normalnie. a jak tytlko pojawi sie jakakolwiek patologia, to raptem brakuje kompetencji (lekarka nie wykryla u niej krwiaka w jajniku, ktory byl najwiekszym zagrozeniem, a ciaza wedlug niej rozwijala sie normalnie, podczas gdy doszlo do wstrzymania wzrostu zarodka tydzien przed badaniem). rece opadaja. ludzie chcacy zostac lekarzem powinni czuc powolanie. a nie sciagac na mniej lubianych przedmiotach na studiach.
takze, jak widzicie mimo ucieczki od Ovu, temat byl na tapecie. no nic sie nie poradzi
cycki leciutko bola. jajniki jakby tez daja o sobie znac... sluzu nie ma nie wiadomo ile, ale ciagle uczucie "bycia mokra".
z mezem codziennie. az zaskoczylam sie jak wzial sie do roboty. nie musze sie przypominac, jak to bylo ostanio. sam inicjuje i pilnuje i co najwazniejsze, nie przeklada "na jutro". chyba zdal sobie sprawe z powagi sytuacji...
jutro wizyta u gina. nie lubie.... mimo, ze to prywatna opieka, to mam wrazenie, ze Ci lekarze traktuja nas jak chodzace "głąby" i łaskę robia, ze odpowiadaja. a jak sama nie zapytam, to boje sie ze o czyms nie pomysle. a ja sama tez nie wiem czego powinnam sie domagac. poprosze o badania krwi kompleksowe i chyba podpytam go gdzie zrobic badania nasienia... wspomne, ze to ktorys tam cykl staran, moze bedzie mogl mnie ukierunkowac. mysle o monitoringu ....
milego dnia kochane
konkluzja. maz strajkuje, zeby uniknac zajsia w ciaze (dzis na bank mam owulacje), bo latanie w pierwszysm trymestrze ponoc niewskazane
kurde no......................
i do tego mozliwe, ze wrzesniowy tydzien urlopu bede musiala odwolac..... nie podoba mi sie to wszystko a tak bylo pieknie
po wizycie u gina.
powiedzial mi dosyc jasno. jakakolwiek diagnostyke powinnismy zaczac od meza.
tak wiec zaczne dzis wyszukiwanie urologa, bo pewnie skierowanie na badania nasienia od niego. a moze bezposrednio... nie wiem. musze sie dowiedziec podstaw, bo tego mi brak, wiec jesli macie jakies informacje w tym temacie gdzie zaczac "od poczatku" to chetnie poslucham rad.
ja dostalam skierownaie na badania hormonow: prolaktyna, progesteron i TSH. oczywiscie cytologia i usg.
macica pieknie wyglada (a w duchu sie smialam: A JAK MA WYGLADAC SKORO TERAZ DNI PLODNE )
kazal tez przerzucic sie z kwasu foliowego FOLIK na oczywiscie drozszy (nie sorawdzalam jeszcze, ale sam uprzedzil, ze cena wyzsza) : MIOSTOGYN. macie jakies doswiadczenie z tym kwasem foliowym, ponoc zwieksza przyswajalnosc i wspomaga zachodzenie w ciaze (nie pytajcie jak, bo tego juz mi nie powiedzial). a ja myslalam, ze kwas foliowy, to kwas foliowy.
i tyle na teraz. jedyne co mnie rozwalilo i nie moge zrozumiec do teraz zaraz zaczne szukac w necie i jesli wiecie to tez piszcie ( I BLAGAM NIE SMIEJCIE SIE)... to bardzo prosta rzecz.
od kiedy liczy sie 1wszy dzien cyklu.
proste nie?
Ovu tez przeciez nam pomaga. do tej pory myslalam, ze 1wszy dzin cyklu to pierwszy dzien miesiaczki.....
a moje watpliwosci pochodza z wytycznej otrzymanej na badanie prolaktyny w 21 lub 22 dniu cyklu (gdzie liczenie wedlug lekarza powinno nastapic od zakonczneia miesiaczki).... no to teraz ja juz nie wiem nic. i jestem glupia. internety bede przegladac za chwile.
a co do spraw domowych. jesli wyjade do stanow w te niedziele, to badan nie zrobie..... bo dzis 15dc i za tydzien wypadaloby pojsc na hormony.
wczoraj owulacja na potege. meza zaciagnelam "sila" do lozka (musialam byc bardzo przekonywujaca) i niestety nie poszczescilo nam sie. chyba presja go zjadla. zdarzylo nam sie to po raz pierwszy od bardzo dlugiego czasu. nie skonczylismy.... tzn ja skonczylam i bylam szczesliwa, bo moje dojscia czesto poteguja doznania slubnego, ale tym razem efekt byl odwrotny.... nie byl w stanie. sprzet odmowil posluszenstwa. no nic zdarza sie. ja wiem. tylko dlaczego Kurrr w najwazniejszy dzien cyklu.... obiecalismy sobie, ze dzis sprobujemy i wiem, ze sznase jeszcze sa. ale jakos tak podupadlam na duchu po wizycie u gina. po wczorajszym niepowodzeniu w sypialni. cos czuje, ze to bedzie dlyga przygoda.
kurde wcale nie ma informacji, ktore mi pomagaja.
jedne artykuly medyczne: 3-5 dzien cyklu
inne: byle rano, bez stresu, na czczo, bez wysilku i wspolzycia dzien przed
a ja mam zalecenie w 21-22 dniu cyklu
kurcze jestem naprawde rozbita. dlatego stwierdzilam, ze po prostu zrobie z siebie debila i wyslalam zapytanie do lekarza.
co do badan nasienia. postanowione. P idzie do kliniki (oczywiscie bede mu towarzyszyc) po moim powrocie ze stanow. ogladalam kilka miejsc i zdecyduje sie na takie, ktore jednak wprowadza jakies restrykcje: 3-5 dni bez wspolzycia przed, 3-5 dni bez alko przed, jesli dostarczenie probki do badania z domu, to tylko w ciagu godziny i trzeba unikac naswietlenia probki itp. Ale cos czuje, ze po prostu pojdziemy tam i zobaczymy, czy jest jak na filmach amerykanskich. ponoc komfortowe pokoje, partnerka moze wejsc tez, specjalne prezerwatywy, jesli mam "pomagac" . dla mnie tzw "sounds like fun". musze zobaczyc co na to moj maz hahahha tzn, on wie , pisze sie na badania, ale jeszcze nie wiem czy jest tez taki radosny, ze mozliwe, ze zdecydujemy sie n oddanie nasienia w klinice. ja po prostu uwazam, ze tak bedzie bezpieczniej. w odpowiednich warunkach.
oczywiscie zastrzegam sobie prawo do zmiany zdania narazie to taki zachwyt wynikajacy z podjecia konkretnych krokow, a nie tylko uzalania sie nad soba, bo znowu sie nie udalo
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 sierpnia 2017, 11:33
cytujac lekarza : "Progesteron musi być zrobiony w 21-22 dniu cyklu, pozostałe hormony mogą być w tym samym dniu, ale nie muszą."
ale na pytanie co do liczenia cyklu to mi nie odpowiedzial zdam sie na to co wiem.
czyli za tydzien ide na badania hormonow, bo w pracy mam potwierdziny wylot na 4 wrzesnia.
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 sierpnia 2017, 13:21
czytanie pamietnikow i komentowanie to szczyt moich osiagniec dzisiaj
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 sierpnia 2017, 10:04
pozdrawiam Was, chwilowo odpoczne od Ovu, ale zostawiam wiam pozytywne mysli i mam nadzieje, ze jak wroce, to wszystkie bedziecie juz zafasolkowane :*
wyniki wieczorem
jestem dumna z mojego meza. na badania nasienia chce isc sam w trakcie mojej nieobecnosci.
nie spodziewalam sie tego po nim.
Progesteron 27.33 (norma dla fazy lutealnej 5.82-76.9)
Prolaktyna 401.2 (norma 127-637)
Wszystko na zielono.... co mogę jeszcze spr z podstawowych badan? Nasienie będzie w ciągu 3 tyg badane.
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 sierpnia 2017, 20:46
Także @ będzie bez zludzen
wiem jakie to niezdrowe, ale nie zdarza mi sie to czesto, wiec mnie nie rugajcie.
wlasnie siedze z wysmienitym paczusiem i kawusia. postanowilam dzis sie opierdalac w pracy na calego (celowo uzylam tak dosadnego ;p slowa) i zamierzam nadrobic zaleglosci w czytaniu ulubionych pamietnikow
takze milego dnia Kochane. ja laduje energie. ciesze sie z dobrych wynikow i martwie o kolejne badania. ale samopoczucie jest ok.... niech moc bedzie z Wami hehehe kurde, to chyba z Himena:Djaka ja stara jestem
wylatuje o 6 rano w poniedzialek. wracam pod koniec wrzesnia.
mam nadzieje, ze nie jestem w ciazy, bo tam nawet na zadne badania nie pojde.... wiec z dwojga zlego wole, aby ten cykl jednak byl stracony.
stresuje sie troche. takie wyjazdy to nie tylko frajda... ale ciezka praca. siedzi sie w robocie bo 10 godzin, potem trzeba odbebnic kolacje sluzbowe i jak konczy sie dzien, to jedyne o czym sie marzy to cieply prysznic i wygodne lozko. i tak trzy tygodnie.
jedyny pocieszajacy fakt jest taki, ze spedze tam 2 pelne weekendy, wiec wtedy uda mi sie pojsc na shopping i jakies zwiedzania.
w USA bylam juz 3 razy, z czego przemieszkalam tam ok 10 miesiecy na studiach, takze rozumiem zachwyt i ciekawosc wszystkich, ktorzy tam nie byli. ja jednak znam ta druga strone medalu wyjazdow suzbowych. sporo sie napodrozowalam po Europie i po pewnym czasie, jak przychodzi informacja o wyjezdzie to w gardle czuc typowego rzyga ale spoko. ogarne. jak zwasze. juz cwicze nieustannie schodzacy z twarzy usmiech. tam sie ine da inaczej. i dla przecietnego Polaka na dluzsza mete to naprawde jest uciazliwe. wystarczy, ze ma sie normalna mine i juz jest 100 pytan do, czy aby na pewno wszystko w porzadku.. bleeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeech
no ale sklepy maja fajne i tego sie trzymajmy byle do weekendu.
poza tym tak sobie mysle. pisalam, ze na wyjezdzie odpoczne od OVUFr. a prawda jest taka, ze bede tam calkowicie sama. nie mam tam znajomych na miejscu... wiec mzoe sie okazac, ze bedzie mnie tu wiecej niz zakladalam.
no ale nic, trzeba przetrwac.
wlasnie objawia sie u mnie typowy stres przed wyjazdem i moge przymulac. za co Was przepraszam, bo temat potomstwa chyba zniknie w tej lawinie emocji, jakie wiaza sie z wyjazdem.
buziaki!
znam ten stan, ja co prawda po ślubie nie cały rok, z moim chłopem ponad 5 lat i też czuję motylki w brzuchu od nowa :)
Mój M ma taką pracę ze jak wyjeżdża raz w miesiącu na tydzień to mamy możliwość tego okropnego stesknienia za sobą i ciągle czujemy te motylki :D poslucham się rady Twojej i gozik i jak tylko My wróci Wawy to bierzemy się do działania :D
Jeju ależ staż! I jaka miłość! <3 cudownie! Życzę żeby ten cykl był zielony! <3